Mariusz Skocz, archiwum prywatne

– Dzieci pomagają chętniej i odważniej niż dorośli. Nie rozkminiają a działają – mówią instruktorzy pierwszej pomocy przedmedycznej Mariusz Skocz oraz Grzegorz Zmuda

Obawiacie się, że jeśli nadejdzie moment, w którym znajdująca się wokół was osoba będzie potrzebowała pierwszej pomocy, nie podejmiecie – z powodu stresu, strachu – żadnej aktywności? Nasi rozmówcy, prowadzący szkolenia (również) dla najmłodszych ratowników zapewniają, że w przypadku dzieci jest inaczej. Jak przedszkolaki i ich starsi koledzy i koleżanki uczą się pomagać innym? Jakie kwestie w uczeniu udzielania pierwszej pomocy są najważniejsze w przypadku małych ratowników? Jak radzą sobie oni na kursach? Na te i wiele innych pytań odpowiadają nasi eksperci.

Grzegorz Zmuda prowadzi kursy i szkolenia z zakresu pierwszej pomocy przede wszystkim we Wrocławiu, w Gotowych do Ratowania, Mariusz Skocz, jako Pierwszapomoc.pl, działa z kolei w Warszawie.

Anna Sierant: Jakie są różnice w prowadzeniu kursów dla dzieci i dla dorosłych?

Mariusz Skocz: Dzieci – oczywiście z racji wieku – zazwyczaj nie mają w zakresie pierwszej pomocy żadnego doświadczenia, co jednak nie musi mieć negatywnego wydźwięku. Wręcz przeciwnie. Dzięki kursom dopiero kształtowane są ich zachowania, postawy, poczucie odpowiedzialności. U osób dorosłych często konkretne zachowania są utrwalone i w procesie szkolenia albo weryfikujemy poprawność tych zachowań, albo pokazujemy, że można lub należy inaczej postąpić. Dzieciaki są bardzo otwarte na nowości, zabawy i wiedzę, więc i my musimy być bardzo aktywni i elastyczni podczas kursów z najmłodszymi. Dopasowujemy program i metodę nauki do grupy.

Grzegorz Zmuda: W przypadku szkoleń dla dzieci ważne jest, by wiedzę przyswajać za pomocą zabawy. By było interaktywnie, by działo się dużo ciekawych, interesujących rzeczy, by między samymi dziećmi, ale i dziećmi i instruktorami zachodziło jak najwięcej interakcji.

Oczywiście na kursach dla dzieci nie uczymy najmłodszych algorytmów ratunkowych od A do Z, dbamy o pewną podstawę, standardy. Kładziemy nacisk na to, by dzieci po wyjściu z kursu wiedziały, że najważniejsze jest bezpieczeństwo własne: ratujemy, gdy nam nic nie zagraża. Potem szybka i sprawna organizacja pomoc, czyli zadzwonienie pod numer 112 i rozmowa z operatorem, który zdaje się zdalnym partnerem dziecka. Taka osoba zadaje dziecku najważniejsze pytania: o adres, o to, co się stało, mówi, co robić, a czego nie, pomaga ustalić stan poszkodowanej osoby, to, czy jest przytomna, czy nie, czy oddycha, czy nie. Podaje dziecku konkretne instrukcje.

A jak dzieci i młodzież radzą sobie na tych kursach? Czy któreś z zadań sprawiają im zazwyczaj najwięcej trudności, a może mają jakieś swoje ulubione elementy szkoleń, ćwiczenia?

MS: Szkolenia dla dzieci są dostosowywane do ich wieku, poziomu wiedzy, umiejętności. W przypadku najmłodszych najwięcej jest zabawy, a w przypadku starszych więcej ćwiczeń i symulacji odnoszących się do konkretnych sytuacji. U maluchów stałym elementem, dającym im niemało zabawy, jest ćwiczenie uczące wzywania pomocy. Krótkofalówki czy symulowana rozmowa przez telefon zawsze budzą zainteresowanie. Deska i przenoszenie na niej misia także są stałym punktem programu. I oczywiście bandażowanie: misia albo pani wychowawczyni – to drugie zazwyczaj wygrywa w głosowaniu! (śmiech)
W przypadku starszych dzieci takim momentem kluczowym jest prowadzenie resuscytacji w zespołach, praca w takim zespole, komunikacja – to ćwiczenie, które dzieci absorbuje dosyć mocno i jest przez nie w większości lubiane. Jeśli do tego dołożymy trochę technologii, czyli np. aplikację monitorującą i pokazującą jakość uciśnięć, to nie ma osoby, która nie chciałaby spróbować. W najstarszych grupach szkolnych moment, w którym uczymy się i ćwiczymy z użyciem AED (automatycznego zewnętrznego defibrylatora), jest tym ulubionym elementem ćwiczeń.

Grzegorz Zmuda fot. archiwum prywatne

GZ: Dzieci na szkoleniach radzą sobie doskonale, zazwyczaj lepiej niż osoby dorosłe, mają to do siebie, że jeśli szkolenie jest interaktywne, ciekawe, jeśli pojawiają się wciągające zadania, czy to dla najmłodszych w wieku 6-7 lat czy 13-14, to oni będą je z ogromną chęcią realizować, nie będą natomiast zastanawiać się, czy zrobić coś tak czy siak – jak się im zakomunikuje, tak zrobią. Powiem więcej: im trudniej, tym lepiej. Im większe wyzwanie, tym ciekawiej. Im więcej trzeba się wspinać czy kombinować, tym bardziej się im to podoba. Oczywiście wszystko w granicach dziecięcych możliwości – 6-latek będzie wykonywał resuscytację przez minutę, a nie przez 8 minut, jak dorośli, czy przez 4 minuty, jak młodzież.

Dzieci to mali ratownicy, którzy mają super moce, entuzjastycznie podchodzą do ratowania drugiego człowieka. Nie utrudniajmy im tego, od najmłodszych lat tę chęć pielęgnujmy, wspierajmy, kształtujmy odpowiednią postawę. To pomaganie drugiej osobie powróci do nas ze zdwojoną siłą.

Od jakiego wieku można już zapisać dziecko na kurs pierwszej pomocy? Czy przedszkolak już sobie poradzi?

MS: Prowadzimy bardzo dużo pokazów i ćwiczeń w przedszkolach. Oczywiście im młodsza grupa, tym trzeba być bardziej kreatywnym. Jest wtedy więcej zabawy, ale z tej zabawy dzieci dużo wynoszą – jak się zachować w niebezpiecznej sytuacji, co jest bezpieczne, co powinno się zrobić, jak wezwać pomoc, jaki jest numer telefonu alarmowego. Uczymy na początku przede wszystkim zachowania odpowiedniej postawy, na co trzeba zwrócić uwagę, nazywania i mówienia, dopiero później, w trakcie kolejnych zajęć, jest czas na trudniejsze czynności. Mamy grupy, z którymi spotykamy się regularnie np. raz w semestrze i te dzieciaki są zmotywowane do zajęć i naprawdę sporo pamiętają, a powtarzanie i ćwiczenia dają zauważalne efekty.

GZ: Zasada dotycząca rozpoczęcia kursu pierwszej pomocy jest taka: im wcześniej, tym lepiej. Najlepiej, by już przedszkolaki miały kontakt z przedstawicielami różnych służb, nie tylko ratownikami, ale i np. strażakami, policjantami. Niech wiedzą, jak ten ktoś wygląda, czym się zajmuje, z jakimi problemami się do niego zgłaszać. Im wcześniej zaczniemy z tym oswajać dziecko, tym szybciej zbudujemy w nim poziom zaufania do przedstawicieli tych służb, świadomość, że mogą się do nich zgłosić po pomoc, gdy np. opiekun dziecka straci przytomność na spacerze, a to w oddali zobaczy np. ratownika lub policjanta.

Część osób (rodziców, nauczycieli) może uznać, że dzieci (lub młodsza młodzież) są za małe na to, by móc skutecznie udzielić osobie poszkodowanej pierwszej pomocy, by np. wykonać resuscytację krążeniowo-oddechową, bo mają mniejszą siłę fizyczną lub nie potrafią właściwie ocenić zagrożenia. Czy tak jest w rzeczywistości, czy te „wymagania” wobec najmłodszych są łagodniejsze?

MS: To prawda, dzieci fizycznie mają trudniejsze zadanie, jeśli chodzi o np. resuscytację. Mogą jednak wykonać inne czynności, które będą w zasięgu ich możliwości. Proszę pamiętać, że udzielenie pomocy to także wezwanie służb ratunkowych lub chociażby powiadomienie osoby dorosłej o zaistniałej sytuacji, powiadomienie nauczyciela, że komuś z kolegów/koleżanek coś się dzieje. To także zaopiekowanie się kolegą/koleżanką do czasu przybycia osoby dorosłej. To zwrócenie uwagi, że sytuacja może być niebezpieczna. Oczywiście dzieci mają prawo do niewłaściwej oceny zagrożenia, one dopiero to doświadczenie zbierają. Dlatego podczas takich szkoleń zwracamy uwagę na bezpieczeństwo i uczymy również tego, jak zadbać o swoje bezpieczeństwo – nie tylko w sytuacjach związanych z udzielaniem pomocy.

GZ: Oczywiście w sytuacji, gdy do operatora zadzwoni np. pierwszoklasista, to ten na początek postara się uzyskać od niego wszelkie możliwe informacje na temat tego, co się wokół dziecka dzieje.
Zapyta je, gdzie konkretnie jest, pod jakim adresem. Podobnie ratownik, pielęgniarka czy lekarz – nikt nie będzie wymagał od dziecka tyle, co od osoby dorosłej. W Polsce jednak nierzadko zdarzało się – i nadal się zdarza – że 11- czy 12-letnie dzieci skutecznie udzielają pierwszej pomocy opiekunom, czy sąsiadom, także resuscytacji. Może nie są tak medialne przypadki, jak te, gdy kilkulatek zadzwonił po pomoc, jednak zdecydowanie istnieją.

Chciałbym też dodać, że jeżeli rodzice, nauczyciele czy opiekunowie myślą, że dziecko sobie nie poradzi, to jest to błędne myślenie. Nie warto wychodzić z założenia, że „ono nie ogarnie”. Zadzwonić, zlokalizować, współpracować, nie bać się – to już w 200% jest skuteczna pierwsza pomoc.

Zapewne wielu dorosłych, gdy znajduje się w sytuacji zagrożenia zdrowia czy życia innego człowieka, nie wie, jak zareagować, ma opór przed podjęciem działania, boi się tego. Czy dzieci nie są jednak odważniejsze, bardziej spontaniczne i przy okazji – nierzadko szybsze i skuteczniejsze w działaniu?

GZ: Bingo! Dzieci nie rozkminiają, przez co mają mniejszy opór przed działaniem, są odważniejsze.

MS: Dokładnie tak. Zdarza się, że to najmłodsi inicjują tego typu działania. Nie są obojętni, nie przechodzą obok drugiej osoby, która potrzebuje pomocy. To jest właśnie element kształtowania odpowiedniej postawy i nauki schematów postępowania. W tym zakresie nasze dzieci są dużo lepiej przygotowane do czynności związanych z udzielaniem pomocy niż my dorośli, którzy byliśmy uczeni kilkadziesiąt lat temu. W przypadku osób dorosłych często takim hamulcem jest niewiedza i obawa przed zaszkodzeniem – czyli wszystko, czego Jaś się nie nauczył (lub nie został nauczony), to Jan nie wykorzysta.

Czy wiedzą panowie o tym, że któryś z panów małych kursantów miał okazję wykorzystać potem zdobyte umiejętności i pomóc komuś?

MS: Jeśli chodzi o dzieci, to najczęściej pojawiający się przypadek stanowi skuteczne wezwanie pomocy. I tego przede wszystkim uczymy maluchy. Jak wezwać pomoc, jak być bezpiecznym, jak zachować się w niecodziennej sytuacji.

GZ: Dzieci, które ukończyły moje kursy, kilka razy dzwoniły i wezwały pomoc dla swoich opiekunów i rodziców. Szczególnie utkwił mi w pamięci przypadek dziewczynki z pierwszej klasy, która zadziałała perfekcyjnie: zadzwoniła pod 112, gdy opiekun (nie rodzic) stracił przytomność. Świetnie współpracowała z operatorką, wspólnie oceniły stopień przytomności, prawidłowość oddechu, dziecko ułożyło poszkodowaną osobę w bezpiecznej pozycji.

A jakie są najważniejsze powody, dla których ważne jest, by dziecko nauczyło się pierwszej pomocy?

MS: Widzę dwa: zdrowie i życie jest bezcenne – warto umieć je ratować oraz kształtowanie odpowiednich zachowań i postaw.

GZ: Budowanie zaufania do służb, które nam pomagają, o czym wspomniałem wcześniej. To bardzo ważne, bo dzięki temu dziecko zawsze będzie wiedziało, gdzie się zgłosić po wsparcie. I oczywiście zadbanie o własne bezpieczeństwo. Nie tylko w kontekście ratowania: przechodząc przez pasy – rozejrzyj się, wsiadając na rower – załóż kask itp.

No właśnie, podstawą udzielenia pierwszej pomocy jest zadbanie o własne bezpieczeństwo. Na co dziecko powinno zwracać szczególną uwagę w domu, szkole, przedszkolu czy na placu zabaw?

MS: W domu szczególnie niebezpieczne mogą być pewne miejsca i sprzęty, np. kuchnia z gorącymi elementami. Ważne jest także właściwe posługiwanie się narzędziami i tutaj rolą dorosłych jest wytłumaczenie dziecku, dlaczego np. niebezpieczny może być prąd czy tabletka do zmywarki.

Poza domem przede wszystkim odpowiedzialna zabawa – na przyrządach dostosowanych do wieku i umiejętności dziecka (zabawa w miejscu do tego przeznaczonym), zachowanie w sytuacji, w której zaczepia dziecko nieznajomy lub zbliża się do niego agresywne zwierzę.

GZ: Ja jeszcze raz dodam, że w kontekście udzielenia pierwszej pomocy osobie poszkodowanej w domu, ratujemy wtedy, gdy nic nie zagraża naszemu życiu i zdrowiu, nie działamy, gdy wokół się wali i pali. Wtedy ważna jest ewakuacja. Jeśli komuś coś stanie się w szkole czy przedszkolu, podobnie – idziemy spokojnie do nauczyciela, nie zbiegając po schodach w wariackim tempie, po drodze się wywracając.

Czy szkolenia z pierwszej pomocy dla dzieci i młodzieży stają się z biegiem lat coraz popularniejsze? Zapewne wcale nie tak wiele dorosłych wie, jak np. właściwie przeprowadzić resuscytację, więc nawet nie myśli o tym, by nauczyć tego i dziecko.

MS: Zdecydowanie tak! Mało tego, wielokrotnie zdarzyło nam się, że dzieci po szkoleniach w szkole z pierwszej pomocy namówiły rodziców na kurs. Cieszymy się i obserwujemy, że coraz więcej ludzi chce być świadomymi, jak udzielić pierwszej pomocy, choć statystycznie Polacy są do tego mniej chętni (jeśli chodzi o osoby im nieznane) niż przeciętni Europejczycy. Jest jednak lepiej niż dekadę temu i tutaj te statystyki podnoszą nam dzieci i młodzież.

GZ: Z biegiem lat te szkolenia stały się niejako standardem, przynajmniej jeśli chodzi o szkoły, przedszkola czy eventy takie jak półkolonie. Organizatorzy tych wyjazdów wplatają w program spotkania z ratownikami. Czasem, gdy prowadzę spotkanie otwarte, to rodzic chce na nie wepchnąć samo dziecko. Ja zawsze zapraszam oboje i razem pracują: dziecko ratuje rodzica i odwrotnie. Trochę więc mimo ich woli, ale piekę dwie pieczenia na jednym ogniu (śmiech). Bo przecież rodzic i dziecko najskuteczniej działają razem.

Mariusz Skocz – ratownik, instruktor pierwszej pomocy. Trener w pierwszapomoc.pl – prowadzi szkolenia, warsztaty oraz ćwiczenia terenowe z zakresu pierwszej pomocy. Członek Polskiej Rady Resuscytacji.

Grzegorz Zmuda – ratownik medyczny, założyciel Stowarzyszenia „Gotowi do Ratowania”, prowadzi szkolenia i kursy z pierwszej pomocy dla firm, instytucji, rodziców, dzieci.

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź