Sylwia Wypych /fot. archiwum prywatne Sylwia Wypych /fot. archiwum prywatne

Dwója w Librusie? Zanim skomentujesz, porozmawiaj z dzieckiem

- Od sprawdzania ocen i obecności dziecka w dzienniku elektronicznym można się uzależnić. Sporo rodziców robi to nawet kilkanaście razy w ciągu dnia, zmieniając się w szkolnego kontrolera – mówi psycholożka Sylwia Lipińska-Wycisk.

Aleksandra Zalewska-Stankiewicz: W sieci krążą memy z hasłem: „Librus prawdę Ci powie”. O ocenach i nieobecnościach owszem, ale czy również o dziecku?

Sylwia Lipińska-Wycisk: Niekoniecznie. Librus to narzędzie, które pozwala na sprawdzenie frekwencji i ocen, pozwala też na zarządzanie swoimi obowiązkami. Realizacja przez dziecko szkolnych zadań jest tylko częścią jego życia. To, czy radzi sobie z tym lepiej, czy gorzej nie mówi o nim wszystkiego, choć niestety często tak interpretują to dorośli.

Zachowanie dziecka wynika przede wszystkim z tego, co ono myśli i czuje, a o to niestety rzadko jest pytane przez rodziców i nauczycieli.

Od sprawdzania ocen dziecka i jego obecności w e-dzienniku rodzic może się uzależnić?

Tak, wielokrotnie spotykam się z takimi sytuacjami. Sporo rodziców nawet kilkanaście razy w ciągu dnia sprawdza dziennik elektroniczny, zmieniając się w szkolnego kontrolera. Mam wrażenie, że szczególnie niektóre mamy mają wręcz obsesyjne poczucie przymusu tej kontroli. Uważają, że to ich obowiązek, element wypełnienia funkcji opiekuńczej względem dziecka. Ale w tej kontroli można się zatracić. Z moich doświadczeń wynika, że częstotliwość przeglądania aplikacji nasila się wraz z pojawieniem się lub nasileniem trudności szkolnych ucznia.

I wtedy nerwówka zapewniona. Zatem jak nie wpaść w pułapkę e-dzienników?

Rodzic musi zdawać sobie sprawę, że nadmierne kontrolowanie dziecka może mieć się negatywnie przełożyć na ich relację. Czasem mama czy tata nawet nie muszą nic mówić – dzieci po samej minie rodziców potrafią wywnioskować, że są oni źli, rozczarowani, że czują zawód, a nawet frustrację z powodu ich ocen.

To z kolei wpływa na dziecko, które – obserwując kontrolujące zachowanie rodzica – może mieć poczucie, że zawodzi, nie zadowala rodzica, nie jest dość wartościowe.

Polska szkoła stoi na ocenach i zapewne tak pozostanie…

Jednak za pośrednictwem dzienników elektronicznych rodzic ma nieustanny wgląd w oceny dziecka, a to z kolei prowokuje codzienne rozmowy na ten temat. Kiedyś było inaczej, najczęściej życie się toczyło od zebrania do zebrania.

I z tych zebrań rodzice też wracali sfrustrowani.

Oczywiście. Z jednej strony e-dziennik to doskonałe ułatwienie, ale z drugiej łatwo wpaść w pułapkę nieustannego kontrolowania dziecka. Może też zdarzyć się inaczej – rodzic tak bardzo będzie czuł się odpowiedzialny za wyniki w nauce swojej pociechy, że jego odpowiedzialność za szkolne funkcjonowanie dziecka stanie się nadmierne, nieadekwatne do sytuacji. Poza tym oceny nie zawsze odzwierciedlają wiedzę dziecka, ale to temat na inną rozmowę.

Przygotowałam kilka przykładów z życia naszych czytelników. Sylwia, mama Antka, ucznia szóstej klasy szkoły podstawowej. Chłopiec jest niesystematyczny w nauce, mama stara się kontrolować w Librusie nie tylko jego oceny, ale również sprawdza terminy sprawdzianów i ważnych zadań. Gdyby nie mama, Antek nie wiedziałby, kiedy i  z jakiego materiału są klasówki i co trzeba przygotować na lekcje. Co Pani sądzi o tym przypadku?

To doskonały przykład pokazujący, jak postawa rodzica wpływa na zachowania dziecka. Antek jest wyręczany przez mamę, więc nie pilnuje samodzielnie swoich obowiązków. Przypuszczam, że w przyszłości może to mieć wiele negatywnych konsekwencji dla ich relacji. Coraz mniejsze zaangażowanie Antka będzie wiązało się z tym, że jego mama będzie czuła się coraz bardziej odpowiedzialna za jego oceny. W końcu pojawią się konflikty na tym tle i kłótnie. Przyjdzie czas, że będą mieli dość rozmów na tematy szkolne, o ile już tak się nie stało.

Inny przykład. Ania i Julek to rodzeństwo. Ania uczy się w piątej klasie, Julek w siódmej. Gdy wracają ze szkoły, rodzice nawet nie pytają, co słychać i jak poszło w szkole, ponieważ wszystko od razu widzą w Librusie. Czasem szybciej niż dzieci, które w szkole nie mogą używać telefonów komórkowych.

Przykład Ani i Julka obrazuje sytuację, kiedy w domu nie rozmawia się na ważne tematy. Rodzice czerpią informacje z dziennika, o więcej nie pytają, a przecież życzliwe i wspierające rozmowy są podstawą dobrej relacji z dzieckiem. I wcale nie chodzi o to, żeby w domu wciąż poruszać szkolne tematy, wręcz przeciwnie. Dbanie o relację z dzieckiem to spędzanie wspólnie wolnego czasu, rozmowy o pasjach, ale i o codzienności, snucie planów na weekend czy na wakacje. Tymczasem w wielu polskich domach dyskusje na linii rodzic-dziecko  toczą się głównie wokół ocen i sprawdzianów, budzi to wiele emocji, szczególnie nieprzyjemnych.

Ale myślę sobie, że dziennik elektroniczny i świadomość, że rodzic może tam w każdej chwili zajrzeć, może też zadziałać na ucznia motywująco.

To zależy od tego, jak wygląda relacja rodzica z dzieckiem i tym samym, jak przebiega komunikacja w danej rodzinie.

Jeśli rodzic wykazuje postawę wspierającą, jest zainteresowany życiem dziecka, a ono może liczyć na jego wsparcie, wówczas nawet sprawdzanie dziennika elektronicznego 10 razy dziennie nie zaszkodzi tej relacji.

Choć rodzic reprezentujący taką postawę raczej nie będzie tego robił.

„Przedszkole to nie szkoła – nie zastępujmy zabawy nauką!”. Jakub Tylman o kondycji edukacji przedszkolnej

Polecamy

„Przedszkole to nie szkoła – nie zastępujmy zabawy nauką!”. Jakub Tylman o kondycji edukacji przedszkolnej

Czytaj

Podam jeszcze jeden przykład. Tomek, uczeń pierwszej klasy liceum, często wagaruje. Zdarza mu się zaspać do szkoły, a jego rodzice wcześnie zaczynają pracę, więc nie zawsze są w stanie rano sprawdzić, czy syn wstał. W Librusie często widzą informacje o spóźnieniach i nieobecnościach. O to są w domu wieczne awantury.

Tomek nie powinien wagarować i spóźniać się do szkoły – to oczywiste. Ale zamiast obwiniać go o tę sytuację, trzeba dowiedzieć się, jakie faktycznie są powody opuszczania lekcji i wówczas wypracować rozwiązanie. Może Tomek powinien chodzić wcześniej spać, aby rano nie miał problemów z pobudką? Jednak często w takich sytuacjach zamiast wsparcia obserwuję konfrontacyjną postawę rodzica.

Jeśli rodzic wyłącznie krytykuje, ocenia i wymaga, a nie ma w tym życzliwości i szczerego zainteresowania, wówczas w dziecku rosną lęk i złość. Zarówno przed szkołą, jak i przed rozmowami z rodzicami. W efekcie może dojść do nasilenia trudności w nauce.

Do czego może prowadzić ciągła inwigilacja rodzica przez dziecko?

Jeśli dziecko wciąż jest kontrolowane i sprawdzane, ma poczucie, że rodzice mu nie ufają. Może nawet zacząć podejrzewać, że coś z nim jest nie tak. Dzieci potrzebują ze strony rodziców akceptacji, zrozumienia, zaufania. Uważam, że od początku warto pozostawiać odpowiedzialność za obowiązki szkolne dzieciom, przy jednoczesnym bieżącym rozmawianiu na tematy szkolne i włączać się (ale wspierająco!) w momencie trudności. Tymczasem najczęściej obserwuję, że rodzic zaczyna obsesyjnie kontrolować dziennik, gdy dziecko ma słabe oceny lub grozi mu brak promocji do następnej klasy. Taką sytuację obserwujemy w przykładzie wspomnianego Tomka, gdzie występują już ciągłe domowe awantury dotyczące szkoły.

Nieprzyjemna atmosfera wokół tematu szkoły może dodatkowo je nasilać, nie ma też dobrego podłoża do szukania rozwiązań. Jeśli z powodów szkolnych pojawiają się awantury, oznacza to, że atmosfera wokół szkolnych spraw jest napięta, co nie sprzyja rozwiązaniu problemu. Z moich doświadczeń wynika, że trudności szkolne są najczęściej wierzchołkiem góry lodowej. W przypadku nastolatków, takich jak Tomek, które zgłaszają się na konsultację psychologiczną, zazwyczaj okazuje się, że długo ukrywały zaburzenia nastroju. Bardzo słabe oceny, skrajnie niska frekwencja są skutkiem innych trudności, które często dziecko może ukrywać, szczególnie jeśli relacja rodzica z dzieckiem nie jest bliska.

Rodzic powinien czasem zagryźć zęby, zanim zapyta o dwóję w dzienniku?

Dokładnie tak albo poczekać aż dziecko samo mu o tej dwójce powie. Warto też ustalić sobie pewne zasady korzystania z dziennika elektronicznego. Na przykład, że logujemy się do niego wieczorem, aby sprawdzić, czy zmienił się plan na następny dzień albo czy jest jakaś nowa wiadomość od nauczyciela. Nie dla wszystkich dobrym rozwiązaniem jest korzystanie z powiadomień – u niektórych będzie to wiązało się z ciągłym napięciem i stresem. Jeśli ktoś siedzi jak na szpilkach, czekając na kolejne informacje o ocenach – dotyczy to zarówno dzieci jak i rodziców – może powinien zacząć korzystać z e-dziennika w komputerze a nie w telefonie.

 

Sylwia Lipińska-Wycisk – psycholożka, pedagożka, specjalistka terapii dorosłych i młodzieży, w Bytomiu prowadzi Pracownię Psychologiczną poMOC.

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź