Jak wygląda nauczanie domowe / AdobeStock

Jak wygląda nauczanie domowe?

Kiedy w marcu 2020 roku z powodu wirusa z Wuhan zamknięto szkoły na dwa tygodnie, wszyscy łudziliśmy się, że to tylko kilkanaście dni, które szybko miną. Kolejne lockdowny wymusiły decyzję dyrektorów szkół o ich zamknięciu na dłużej – trzeba było się zmierzyć z nową szkolną rzeczywistością. Szczerze mówiąc, myślałam, że zwariuję – w domu miałam dwulatka pozbawionego żłobka, pierwszo- i piątoklasistkę z obowiązkami, z którymi żadna z nas sobie nie radziła. Wtedy pomyślałam poważnie o edukacji domowej. To była dobra decyzja!

Spis treści:

Nauczanie domowe – co to jest?

Nauczanie domowe, zwane również domową edukacją, to nic innego, jak realizowanie obowiązku szkolnego poza placówką edukacyjną. Nie ma tu ciągłej kontroli, całą odpowiedzialność za edukację dziecka przejmują rodzice. Ma to oczywiście zarówno swoje wady, jak i zalety. 

Pandemia ułatwiła decyzję nie tylko mnie. Szkoły zajmujące się edukacją domową w latach 2020-2022 odnotowały rekordowe nabory. Uniknięcie kilkugodzinnego przesiadywania przed ekranami komputerów, realiów szkolnych przekładanych w skali jeden do jednego na warunki domowe, (choćby słynne kozłowanie piłką przy biurku) – nauczanie domowe dawało na to realną szansę.

Jak się okazuje, edukacja domowa sprawdza się nie tylko w pandemii. Coraz więcej ludzi chce żyć po swojemu, podróżując, mieszkając z dala od cywilizacji. Nauczanie domowe to narzędzie, z którego masowo korzystają też rodzice dzieci z rozmaitymi problemami, z zespołem Aspergera, autyzmem i innymi zaburzeniami integracji sensorycznej, czy dzieci bez jednoznacznej diagnozy – wrażliwe na hałas, tłok, nadmiar bodźców. Dzieci rozwijające się w swoim własnym tempie, zafiksowane na jednej dziedzinie wiedzy, podczas gdy resztę… no cóż, jakoś też trzeba zaliczyć.

Na czym polega nauczanie domowe?

Kiedy kończą się wakacje i dzieci zasiadają w szkolnych ławkach, u nas nic się nie zmienia. Przecież lato wciąż trwa. Wrzesień warto więc spędzić, wygrzewając się na pustej wreszcie plaży, obserwując żyjące w jeziorze rybki i żabki, a nawet raka, który opuścił swoje bezpieczne schronienie w trzcinach zaintrygowany ciszą, która zapadła w okolicy. Brzmi sielankowo?

Taką sielankę możecie sobie zafundować, przechodząc na nauczanie domowe. W tym wypadku to wy, rodzice, decydujecie o tym, jak będzie wyglądał dzień, czy będzie polski, matematyka, a może lekcja przyrody w pobliskim lesie? Szkolne podziały na 45-minutowe bloki wiedzy przestają was obowiązywać. To holistyczne podejście do nauki, napędzane zwyczajną dziecięcą ciekawością, jest przecież tak naturalne.

Na czym polega nauczanie domowe? Na pasji, którą wspólnie żyjecie, zaliczając po drodze obowiązkowe egzaminy. Tak, trzeba to sobie jasno powiedzieć, choć polski system edukacji dopuszcza taką formę zdobywania wiedzy, weryfikuje też postępy w nauce egzaminami. Dlatego warto skorzystać z doświadczenia szkół przyjaznych domowej edukacji. Pół biedy jeśli wasze dziecko jest w klasach edukacji początkowej – zdaje wtedy zaledwie jeden egzamin. Im dalej w las, tym więcej drzew i… egzaminów. Szóstoklasista zdaje ich już osiem, ósmoklasista dwanaście. Dobrze jest skorzystać ze szkoły, która nie tylko jest wam fizycznie najbliższa, ale też organizuje egzaminy w najlepszej dla waszego dziecka formie. U nas najlepiej sprawdzała się nauka jednego przedmiotu, zakończona egzaminem, do którego można było przystąpić w dowolnym czasie trwającego roku szkolnego.

Zalety domowego nauczania

W czasach przedpandemicznych, żeby przenieść dziecko na edukację domową, trzeba było uzyskać odpowiednie orzeczenie z rejonowej poradni psychologiczno-pedagogicznej. Lockdown zmienił zasady – od września 2020 roku to tylko i wyłącznie decyzja rodzica, której nikt nie ma prawa podważać. Oczywiście, jeżeli tylko egzaminy będą zaliczone.

Faktem jest jednak, że nauczanie domowe nie jest dla każdego. Sprawa jest mocno indywidualna i to dosłownie, bo jeśli wasze dziecko jest właśnie typem bardzo niezależnym i samodzielnym, to niemal ze stuprocentową pewnością odnajdzie się w takim typie edukacji.

Wolność, którą zyskacie dzięki domowemu nauczaniu, jest nie do przecenienia. A egzaminy zdawane przez dziecko mogą być też szansą na realne wykazanie się swoją wiedzą. Uczniowie najpierw piszą część testową, później zdają ustną. Przy okazji tej drugiej mogą też przygotować tzw. prezentację, czyli pogłębić treści z zakresu podstawy programowej. Taka samodzielna praca i umiejętność zaprezentowania jej efektów przed egzaminatorem jest znakomitym doświadczeniem, którego, uczęszczający do szkoły systemowej, niekoniecznie mają szansę zaznać. Opanowanie tzw. podstawy programowej to gwarancja zdanego egzaminu, wszystko, co ponadto, jest z reguły dodatkowo punktowane.

Nauka idzie gładko, a efekty przechodzą oczekiwania. Ekspertki sprawdzają, w czym tkwi tajemnica ultranauki

Polecamy

Nauka idzie gładko, a efekty przechodzą oczekiwania. Ekspertki sprawdzają, w czym tkwi tajemnica ultranauki

Vincent Van Gogh był jednym z najsłynniejszych malarzy wszechczasów, mimo że malować zaczął dopiero w wieku 26 lat. Uczył się bardzo intensywnie, poprzez eksperymentowanie. To jedna z metod ultranauki – strategii, która zdobywa zwolenników na całym świecie. Jej propagatorem jest Scott H. Young – dzięki tej metodzie przez rok opanował czteroletni program studiów informatycznych MIT i w tym samym czasie nauczył się czterech języków obcych.

Czytaj

Kłopoty i wątpliwości związane z nauczaniem domowym

To wspaniale, że polski system edukacji daje rodzicom furtkę i pozwala nauczać dzieci w domu. Nie wszędzie są takie możliwości. Z drugiej strony, nauczanie domowe wymaga od rodziców poświęcenia wiele czasu. Im dziecko młodsze, tym bardziej trzeba organizować mu dzień. Chociaż nauczanie domowe w pierwszych klasach szkoły podstawowej to wiedza, którą przekazujemy dziecku w czasie zwyczajnych czynności – gotowania, robienia zakupów czy wycieczki do lasu, trzeba jednak na to znaleźć i czas, i przestrzeń. A jeśli sami nie dysponujemy takimi możliwościami – również opiekuna.

Nieco inaczej sprawa ma się z uczniami wyższych klas podstawówki i z nauczaniem domowym w liceum. Tu z reguły dziecko jest samodzielne, a nasza pomoc powinna się ograniczać do zaplanowania egzaminów czy zorganizowania zajęć dodatkowych.

Argumentem, który często podnoszą ludzie nastawieni sceptycznie do nauczania domowego, jest brak kontaktów z rówieśnikami. Rzeczywiście, szkoła zapewnia dziecku możliwość przebywania kilka godzin dziennie w grupie rówieśników. Ale jest to grupa przypadkowo dobrana i nie mamy żadnej gwarancji, że nasze dziecko znajdzie w niej przyjaciela. Jest to też sytuacja, w jakiej po zakończeniu edukacji człowiek nigdy się już nie znajduje – zawsze będzie otoczony ludźmi w różnym wieku. Ten szkolny podział jest zrobiony nieco na siłę, wymuszony pruskim modelem polskiej edukacji. W szkołach prowadzonych metodą Marii Montessori grupy zbudowane są przecież z kilku roczników, a dzieci uczą się też od siebie nawzajem. Podobnie jest w kółkach zainteresowań, na warsztatach, w drużynie harcerskiej, w klubach sportowych.

Edukacja domowa z pewnością wymaga od rodzica spędzania czasu z własnymi dziećmi. Ja bardzo to lubię, choć przy nastolatkach bywa ciężko. Zasady domowego nauczania to dla mnie nauka cierpliwości, okazywanie dziecku szacunku i poświęcanie mu czasu. To bywa trudne, pewnie nie jest dla każdego i na każdym etapie życia. To, co u jednych zdaje egzamin na dłużej, u innych skończy się po jednym roku. Każdy z nas, i rodziców, i dzieci, jest przecież inny i dla każdego znajdzie się w końcu właściwe miejsce. A edukacja domowa może nam w tym bardzo pomóc.

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź