„Mediator jest pewnego rodzaju strażnikiem właściwej komunikacji i moderatorem tych rozmów. Nie ocenia i nie doradza” – mówi Małgorzata Bohosiewicz-Suchoń, mediatorka
Ela Kowalska: Na którym etapie rozstania można skorzystać z mediacji?
Małgorzata Bohosiewicz-Suchoń: Na każdym. Optymalnym momentem jest chwila, w której para zaczyna rozmawiać na temat rozstania. Najlepiej z decyzją o rozstaniu podjąć też decyzję o udaniu się do mediatora. Jeżeli dotyka to pary, która ma wspólne dziecko, decyzja o rozejściu dotyka wszystkich członków rodziny, przede wszystkim najmłodszych, którzy ani nie są jej przyczyną, ani jej nie podejmowały, ani nie mają nawet na nią wpływu. Jeśli mamy dzieci, związek nie kończy się na etapie rozstania czy rozwodu. Rozstajemy się jako partnerzy czy małżeństwo, ale nasza relacja jako rodziców będzie trwać.
Oczywiście, zdarza się, że pary rozstają się w porozumieniu, co jest dobrą sytuacją. Jednak najczęściej mamy do czynienia z rodzicami, pomiędzy którymi trwa gorący konflikt i toczona jest walka. Z doświadczenia wynika, że tam, gdzie są dzieci, ta walka się zaostrza.
Dzieci są traktowane jako karta przetargowa. Walczą dorośli, ale najwyższą cenę płacą dzieci, które przeżywają to w trójnasób: za mamę, tatę i siebie. Dlatego, aby koszty emocjonalne, ponoszone przez dzieci, były jak najmniejsze, warto jak najszybciej udać się do mediatora i porozmawiać o kwestiach związanych z opieką nad małoletnimi.
Chodzi o to, aby rodzice powiedzieli sobie, co jest ważne, z czym sobie nie radzą, co będzie ich czekać po rozwodzie. Mediacja, co do swojej formy i zasad oraz osoby mediatora, pozwala parom ustalić samodzielnie wszystkie kwestie związane z opieką nad dziećmi, które będą musiały być sformalizowane przed sądem. To się oczywiście odbywa z udziałem mediatora. Jeżeli dojdzie do ugody, to ustalenia stron będą zawarte w formie opisowej w postaci dokumentu – ugody – którą sporządzi w ich imieniu mediator. Dzięki mediacji para pójdzie do sądu przygotowana merytorycznie, a także wszystkie kwestie będą „przetrawione” mentalnie, co z pewnością uczyni sprawę łatwiejszą emocjonalnie. Może to też skrócić czas sądowego postępowania.
Jakie obszary związane z opieką nad dziećmi mogą zostać poruszone podczas mediacji?
Podczas mediacji rodzice układają między sobą tzw. porozumienie rodzicielskie, które pomaga określić im wszystkie aspekty związane z codzienną opieką nad dzieckiem po rozstaniu i/lub rozwodzie.
Najczęściej są to kwestie dotyczące tego, jak będą wyglądać kontakty dziecka z rodzicami, gdzie będzie miejsce zamieszkania dziecka. Podział kosztów utrzymania, a jeśli dziecko zostaje przy jednym z rodziców, może zostać ustalona wysokość alimentów. Można też ustalić np., jak dziecko będzie spędzać święta lub wakacje oraz z kim dziecko może się kontaktować, jeśli chodzi o osoby trzecie i sprawowanie opieki, a także profil i rodzaj kształcenia dziecka w przyszłości. Czasami poruszane są również kwestie związane z tym, kto będzie chodził na wywiadówki.
Podczas mediacji rodzice są w stanie wypracować i omówić wiele obszarów, o ile będą chcieli usiąść do stołu, by porozmawiać. Z obu stron musi być chęć i zgoda na udział w tym procesie. Jeśli rodzicom uda się wypracować porozumienie rodzicielskie w formie ugody, dołączają je do pozwu rozwodowego, a w przypadku związków partnerskich ugodę zatwierdzają sądownie. W takim przypadku ma ona moc prawną orzeczenia sądowego. Z punktu widzenia sądu jest to bardzo istotne. Jeśli strony podtrzymają to, co ustanowiły w procesie mediacyjnym, to sąd może się pod tym po prostu „podpisać”. Oczywiście po zbadaniu, czy jest to zgodne z prawem i dobrem dziecka. Można powiedzieć, że w przypadku rozwodów sprawa jest w 90 proc. załatwiona.
Bardzo często zdarza się, że w porozumieniu rodzicielskim strony ustalają też sposób rozwiązania małżeństwa. Mimo iż jest to kompetencja i prerogatywa sądu, to rozwodzący się rodzice podczas mediacji decydują się wnieść taki zapis do porozumienia. Takie sytuacje mają najczęściej miejsce, gdy strony rozstania partnerów lub rozejścia się małżonków zgłaszają się na mediacje dobrowolnie, czyli z własnej inicjatywy. W nomenklaturze nazywane są takie mediacje „umownymi” – strony umówiły się na mediowanie kwestii spornych czy też konfliktu.
Czy sąd może skierować rozwodzących się rodziców na mediację?
Oczywiście, wtedy mówimy o tzw. mediacji sądowej. Następuje ona wtedy, gdy został złożony pozew rozwodowy lub pozew o alimenty, lub opiekę nad dzieckiem i jednocześnie strony znalazły się już w sądzie. Najczęściej na pierwszej rozprawie sąd proponuje im wzięcie udziału w mediacji. Jeśli oboje rodzice wyrażą na to zgodę — są kierowani na mediację. Sąd też najczęściej wyznacza konkretnego mediatora z listy stałych mediatorów rodzinnych danego okręgu sądowego. Takiego wyboru mogą dokonać także strony konfliktu. W przypadku wspomnianych wcześniej mediacji umownych, kiedy strony same decydują się na mediację, mediacja jest alternatywną formą rozwiązania sporu. Mediator wybierany jest wtedy przez strony. Warto skorzystać z usług profesjonalistów, np. tych, którzy są sądowymi mediatorami stałymi.
Jaka jest rola mediatora w tym procesie?
W procesie mediacji mediator nie rozstrzyga, kto ma rację i po czyjej stronie jest prawda. To nie jest rola mediatora, tym zajmuje się sąd. Podczas mediacji rodzice, przy wsparciu mediatora, dochodzą zgodnie i obopólnie do pewnego porozumienia lub ugody. Zawierają ją dobrowolnie.
Mają szansę na to, aby przedstawić, jak z ich perspektywy wygląda dana kwestia i spór. Wymieniają się opiniami i mogą poznać wszystkie aspekty przedmiotu sporu. Prezentują swoje propozycje i stanowisko dotyczące rozwiązania spornych kwestii. Mogą je modelować i dostosowywać.
Mediator jest w tym procesie pewnego rodzaju strażnikiem właściwej komunikacji i moderatorem tych rozmów, które strony toczą między sobą. Mediator nie doradza i nie ocenia. Jego rolą jest pilnowanie, aby strony nie zeszły z obranej przez siebie „ścieżki” prowadzącej do porozumienia. Dba, aby obydwie strony w sposób równy miały prawo do wniesienia swojego wkładu w porozumienie. Musi też zachować pełną bezstronność i neutralność, zarówno wobec problemu, jak i stron. W mediacjach rodzinnych mediator jest poniekąd głosem, adwokatem dziecka lub dzieci. Na wszystkie omawiane kwestie patrzy z ich perspektywy. Jednocześnie daje wsparcie i poczucie bezpieczeństwa całej rodzinie, po to, by pomóc im przejść ten niesłychanie trudny etap. Pamiętajmy, że rozstanie i rozwód to drugie, po śmierci bliskich, traumatyczne przeżycie, jakie może nas dotknąć. Przechodzenie przez to dzieci jest szczególnie trudne i dlatego warto zadbać, aby nie była to „upiorna trauma” niesiona przez całe późniejsze życie.
Ile potrzeba spotkań, aby strony osiągnęły konsensus?
Nie jesteśmy w stanie z góry określić, ile spotkań w danej sprawie będzie potrzebne, ponieważ każda sprawa jest inna, a każdy z uczestników ma inny i niepowtarzalny bagaż spraw związany z mediowanym konfliktem. Jako mediatorzy rodzinni każdą sprawę rozpatrujemy i prowadzimy indywidualnie. Z doświadczenia mogę jednak powiedzieć, że w przypadku par przystępujących do mediacji z własnej inicjatywy średnio potrzeba trzech, czterech spotkań na to, aby strony ułożyły porozumienie rodzicielskie. Oczywiście dużo zależy od podejścia rodziców i tego, czy między nimi jest jakiś konflikt. Zdarzają się też mediacje, które trwają dłużej. Trzeba też pamiętać, że jako profesjonalni mediatorzy jesteśmy szkoleni i kształceni pod kątem tego, aby umieć rozpoznać, czy strony są zdolne do wypracowania wspólnego porozumienia. Jeśli prowadzimy postępowanie mediacyjne i po dwóch, trzech spotkaniach w ocenie mediatora strony są wciąż dalekie w swoich stanowiskach, nie ma chęci do negocjacji i zejścia ze „swojego”, to informujemy je, że nie widzimy możliwości na zawarcie porozumienia. Dzieje się tak w przypadku mediacji umownych, jak i sądowych. W przypadku tych ostatnich sporządzamy i wysyłamy protokół z mediacji z informacją, że strony nie doszły do porozumienia.
Co dzieje się w sytuacji, jeśli strony nie dochodzą do porozumienia?
Mediacja między rozwodzącymi się rodzicami niestety nie zawsze kończy się zawarciem sformalizowanego porozumienia rodzicielskiego. Zdarza się tak, że strony nie dochodzą do konkretnego ustalenia co do zasad kontaktu i opieki nad dzieckiem po rozwodzie. Jednak pomimo braku porozumienia po tych kilku spotkaniach mediacyjnych świadomość stron jest inna. Widzą istotność problemu i, co ważniejsze, znają opinie i propozycje drugiej strony. Można by powiedzieć: są nieco „zmiękczone”. Dlaczego to tak istotna kwestia? Z praktyki wiem, że nierzadko spotkanie mediacyjne rodziców dziecka jest pierwszą do dłuższego czasu, a nawet w ogóle pierwszą od początku konfliktu okazją, aby wspólnie usiąść do stołu. Wtedy zapewne najpierw dochodzi do wypuszczenia tych wszystkich negatywnych emocji, a później do konstruktywnej rozmowy dotyczącej tego, co czeka ich w przyszłości. Czyli istotnych kwestii dotyczących ich samych, jak i dziecka lub dzieci. Bardzo często istotny jest sam fakt tego, co usłyszeli, i że mogli powiedzieć, co czują i czego oczekują. A takiej możliwości nie ma w sądzie. Jeśli nie ma porozumienia w mediacji sądowej to, jak wspomniałam, powstaje pisemna informacja, jaką wysyła do sądu mediator. Kończy się tym samym niejako okres „zawieszenia” postępowania sądowego, sprawa sądowa ponownie rusza i toczy się procesowym trybem.
Czy mediacja jest w stanie „zmiękczyć” nawet te gorące konflikty, o których pani wspominała?
Niestety, polskie rozwody są nacechowane wysokim stopniem konfliktowości i nie zawsze może dojść do takiego „zmiękczenia”. Niektóre strony są bowiem tak mocno okopane w swojej wizji rozejścia się, że nie jesteśmy w stanie w procesie mediacyjnym pokazać perspektywy dziecka. Musimy bowiem pamiętać, że w mediacji chodzi przede wszystkim o dobro i interes dziecka.
Rodzice często patrzą na daną kwestię i podejmują decyzję, uważając, że to ich racja jest najważniejsza. I niestety często pomijają w tym procesie dziecko i jego potrzeby. Czasami rzeczywiście udaje nam się przebić i nawet w tych mocnych konfliktach skutecznie zwrócić uwagę na dziecko.
Są jednak takie pary, które muszą pójść do sądu i usłyszeć konkretne i twarde prawnicze rozstrzygnięcie w sprawie. Niekiedy chodzi o samo przekonanie, że to sąd ma większy autorytet niż mediatorzy i jak sąd coś postanowi, to znaczy, że jest to decyzja dobra i ostateczna. Rozstrzygnięcie sądowe to przymus dostosowania się do wyroku jednej ze stron. Prowadzi do sytuacji „wygrany – przegrany” z wynikiem 1:2, bo najczęściej przegranymi jest jedna ze stron oraz dziecko, które niezależnie od wszystkiego także przeżywa przegraną jednego z rodziców. Mając świadomość zalet, jakie niesie za sobą mediacja, mówię to z nieukrywaną przykrością. Rozstrzygnięcie sądowe w kontekście płonącego konfliktu to odmienny stan rzeczy niż w mediacji, gdzie porozumienie, jeśli uzgodnione, to daje wynik „win-win”.
Polecamy
„Nie należy pozostawiać dziecku złudnych nadziei”. Jak rozmawiać z dzieckiem o rozwodzie rodziców, mówi psycholożka Marta Patoka
– Ważne, by przyjmować, akceptować oraz nazywać z empatią emocje dziecka, nie zaprzeczać im, ani ich nie umniejszać. Pozwolić dziecku na przeżycie żalu, straty, strachu, gniewu. To, co może wpłynąć najbardziej negatywnie na dzieci, które doświadczają rozpadu rodziny, to trwające konflikty między rodzicami, a z mojego doświadczenia wynika, że nierzadko również między rodzicami i dziadkami – mówi psycholożka Marta Patoka.
Dlaczego mediacja nie cieszy się w Polsce dużą popularnością? To proces, z którego bardzo chętnie korzystają rozwodzący się rodzice np. w krajach zachodnioeuropejskich.
Powiedziałabym raczej, że mediacja jest mało rozpowszechniona. Wciąż niewiele się o niej mówi, rzadko tłumaczy i pokazuje, na czym polega. Bardziej świadome są strony w mediacji umownej. Jeśli ktoś dzwoni do mnie w sprawie mediacji, to mam pewność, że ta osoba ma jakąś wiedzę na temat tego procesu. Albo gdzieś poczytała, albo ktoś ze znajomych lub rodziny korzystał z tej formy pomocy. Wtedy zwykle podczas rozmowy jestem wypytywana jedynie o szczegóły spotkań mediacyjnych, nie zaś o pryncypia. Inaczej jest, gdy na mediacje kieruje sąd. Wtedy bardzo często strony godzą się na mediację tylko dlatego, że sądowi nie należy odmawiać. Bardzo ważny jest aspekt edukacyjny, bo brakuje powszechnej wiedzy w tym obszarze. Tę wiedzę można szerzyć, opowiadając m.in. o zaletach, jakie niesie mediacja. Najczęściej mówi się o nich w kontekście porównania postępowania sądowego i mediacyjnego.
Jakie są zatem zalety mediacji?
Przede wszystkim postępowanie mediacyjne jest odformalizowane. Oznacza to, że osoby przychodzące na mediację nie muszą składać wniosków czy przynosić jakichkolwiek dokumentów. One przychodzą porozmawiać, powiedzieć, w czym jest problem, jakiej pomocy oczekują. Jeśli operujemy dokumentami, to tylko po to, aby sprawdzić lub potwierdzić faktyczny stan rzeczy albo przedstawić coś drugiej stronie.
Proces mediacyjny przebiega szybciej niż postępowanie sądowe. Na wyznaczenie terminu pierwszej rozprawy czeka się czasami po 4, 5 miesięcy. W przypadku mediacji umówienie pierwszego spotkania to kwestia maksymalnie trzech tygodni. Mediacja jest również tańsza niż proces sądowy.
A co najważniejsze: podczas mediacji strony siadają do stołu twarzą w twarz. Nie zasłaniają się pełnomocnikami i mogą powiedzieć sobie wszystko, co chcą. W sądzie takiej możliwości nie ma.
Tam obowiązuje procedura – nie zawsze jest ona przyjemna dla osób nieobeznanych. Tam strony zostaną wysłuchane, przedstawią swoją propozycję, którą zawarły w pozwie. I tyle. Ponieważ to sąd zadecyduje, jak będzie wyglądać opieka nad dzieckiem i kontakty między dzieckiem a rodzicami, którzy się rozwodzą.
Podczas mediacji rodzice wypracowują konsensus sami. A człowiek, jeśli coś sam wypracowuje, jest bardziej skłonny i gotowy do stosowania się do tych zasad. Ważne, że także jest to lepiej dostosowane do naszej unikalnej sytuacji. W postępowaniu mediacyjnym nie ma wygranych i przegranych. Tutaj obie strony są wygrane – bo to one wypracowują zasady porozumienia, które akceptują i do których będą w stanie się stosować. Nie decyduje za nie osoba trzecia. W przypadku spraw sądowych zawsze będzie wygrany i przegrany.
Czy są sytuacje, w których się nie mediuje?
Postępowanie mediacyjne oparte jest na poufności informacji, dobrowolności uczestnictwa oraz samodzielności stron w jego trakcie. Mediacji nie powinno się podejmować, jeśli któryś z tych elementów nie jest spełniony, czyli np.: gdy w rodzinie dochodziło do przemocy fizycznej, psychicznej, bądź wykorzystania seksualnego. Jeśli jeden z partnerów jest przemocowy, istnieje małe prawdopodobieństwo, że gdyby doszło do porozumienia, to ono byłoby akceptowalne i wykonalne przez obie strony. Ponadto zaburzona byłaby właśnie zasada dobrowolności. Jedna ze stron mogłaby się czuć zastraszona i podejmować mediację tylko dlatego, że była naciskana przez stronę przemocową. Ja w takich przypadkach odmawiam prowadzenia postępowania mediacyjnego.
Małgorzata Bohosiewicz-Suchoń – magister prawa, absolwentka Uniwersytetu Śląskiego i studiów podyplomowych zarządzania finansami publicznymi na Uniwersytecie Warszawskim, a także studiów podyplomowych na SWPS w Katowicach z interwencji kryzysowej i pomocy systemowej rodzinie (interwent kryzysowy), mediatorka z ponad 20-letnim doświadczeniem w mediacjach: karnych, nieletnich, rodzinnych, cywilnych i gospodarczych. Decyzją Prezesa Sądu Okręgowego w Gliwicach od 2007 wpisana do wykazu instytucji i osób godnych zaufania, uprawnionych do przeprowadzania postępowania mediacyjnego w sprawach nieletnich, w sprawach karnych. Wpisana od 2017 roku na listę stałych mediatorów sądowych w zakresie spraw gospodarczych, rodzinnych i cywilnych Prezesa Sądu Okręgowego w Gliwicach, Katowicach, Bielsku-Białej i Częstochowy. Właścicielka Kancelarii Mediacyjnej „Skuteczne Mediacje”, współpracownik/mediator Komitetu Ochrony Praw Dziecka w Warszawie.