Nauka idzie gładko, a efekty przechodzą oczekiwania. Ekspertki sprawdzają, w czym tkwi tajemnica ultranauki
Spis treści:
Tajemnica ultranauki
Książka Scotta Younga „Zostań ultrasamoukiem. Jak mistrzowsko opanować twarde umiejętności w zadziwiająco krótkim czasie” cieszy się dużą popularnością także w Polsce. Ultranauka jest bardzo intensywną strategią zdobywania umiejętności. Opiera się na samodzielności – to osoba ucząca się sama decyduje, ile czasu powinna poświęcić na przyswajanie wiedzy i jaki materiał chce opanować.
Ultranauka nie narzuca jednego rozwiązania, ale daje dowolność. Jeśli ktoś uważa, że lepsza dla niego jest nauka samodzielna, może wybrać właśnie taki sposób. Ktoś inny woli uczęszczać do szkoły, uczyć się w grupie lub pod okiem nauczyciela – też jest to możliwe. Priorytetem jest zawsze głębokie i efektywne przyswajanie wiedzy. Okazuje się, że większość osób stosujących ultranaukę wychodzi daleko poza swoje ograniczenia i przekracza kolejne granice, jak zwycięzca amerykańskiego teleturnieju „Jeopardy” Roger Craig czy wybitny mówca Tristan de Montebello.
Ucz się na własnych błędach!
Ultranauka może być przełomem, wciąż dociera jednak wyłącznie do wąskiego grona odbiorców, zainteresowanych tematem.
– Już na studiach miałam dostęp do części technik, których dostarcza S. Young. Niestety, dla wielu wciąż jest to wiedza tajemna. Młodzi ludzie nie wiedzą, jak się uczyć i to jest wielki problem. Nasz system nauczania oparty jest na utartych schematach – tłumaczy Katarzyna Ragus, trenerka pamięci i twórczości, prowadząca firmę edukacyjno-szkoleniową „Synaptika” pod Wrocławiem.
– Większość ludzi nie ma świadomości, że popełnianie błędów, o czym mówi Young, jest w porządku. Że uczenie się na własnych porażkach to najlepsza droga do rozwoju. Ale w Polsce, uczeń, który popełnia błąd, jest karany kiepskimi ocenami, co przekłada się na brak jego motywacji do nauki.
Ultranauka opiera się na dziewięciu zasadach (metanauka, skupienie, bezpośredniość, praca nad najsłabszymi punktami, przywoływanie z pamięci, przyjmowanie informacji zwrotnych, zapamiętywanie, intuicja i eksperymentowanie). W tych wszystkich punktach chodzi głównie o to, aby człowiek uświadomił sobie, po co się uczy, do czego zdobyta wiedza będzie mu potrzebna. Nie chodzi o pochłonięcie wiedzy, tylko o wykorzystanie jej w praktyce.
Nie szukaj wymówek. Skoncentruj się!
Dla Natalii Kalasei, trenerki pamięci i koncentracji z Warszawy, za ultranauką przemawiają przede wszystkim dwa aspekty – samodzielność i koncentracja. – Scott Young mówi o tym, że dobre przygotowanie do nauki to podstawa. Gdy będziemy mieć plan, materiały i odpowiednie narzędzia, skupimy się na przyswajaniu wiedzy, nie będziemy tracić czasu i energii na rozpraszacze. S. Young przywiązuje dużą wagę do umiejętności skupienia się. Uczy, jak się skoncentrować.
Young opisuje zjawisko prokrastynacji, która polega na tym, że zamiast robić to, co powinniśmy, często odpuszczamy albo szukamy mniej absorbującego zajęcia. Jego rada brzmi tak: uświadom sobie swoje możliwości i zaczynaj od małych kroków. Jeśli jesteś osobą, która nie potrafi wysiedzieć nawet minuty bez ruchu, zacznij od trzydziestu sekund. Pół minuty szybko przedłuży się do minuty, a potem do dwóch. Impulsy, by zaangażować się w rozproszenia, z każdym ich odparciem staną się słabsze. U osób bardziej zaawansowanych sprawdzi się metoda pomidora: dwadzieścia pięć minut skupienia i pięć minut przerwy.
Dla Ewy Mak z Krakowa, autoryzowanej trener ze Szkoły Pamięci Wojakowskich, najważniejsze w ultranauce są: zasada przywoływania z pamięci i ocena ważności. Jak mówi Young, przywoływanie z pamięci nie tylko wspiera nas w utrwalaniu materiału, którego nauczyliśmy się wcześniej, lecz także pomaga lepiej się uczyć. Machina sama się nakręca. Regularne sprawdzanie przyswojonych wcześniej informacji ułatwia przyswajanie nowych. – W życiu prywatnym powinniśmy odróżniać, co jest ważniejsze – zdrowie, rodzina czy praca. Ale w edukacji wszystkie zasady powinny być traktowane na równi, aby żadna nie straciła na ważności – tłumaczy Ewa Mak.
Zanurz się!
Kolejną ważną sprawą jest bezpośredniość, która polega na bliskim powiązaniu przyswajanej wiedzy z sytuacją lub kontekstem, w jakich chcemy tę wiedzę wykorzystywać.
Często mamy problemy z komunikacją w języku, którego się uczymy. – Nic nie zadziała lepiej niż wyjazd do obcego kraju i zanurzenie się w języku. Tak samo powinny uczyć się dzieci, poprzez całkowite zanurzenie w temacie. Przykładowo, jeśli na lekcji przyrody poznają rodzaje drzew, powinny wybrać się z nauczycielem do lasu. Jeśli na geografii uczą się rodzajów chmur, lepiej od analizy wiedzy z podręcznika sprawdzi się obserwacja nieba – mówi Katarzyna Ragus.
– Niestety, w polskich szkołach takie metody stosowane są bardzo rzadko. Pozytywnym wyjątkiem na tej mapie są tzw. szkoły budzące się, które odchodzą od starego systemu. Tam w dzieciach budowana jest świadomość, że uczą się dla samych siebie, nie dla ocen. Łatwiej jest im odrzucić to, co ich nie interesuje, a wybrać to, co je ciekawi – dodaje.
Jak wychować geniusza?
S. Young w ciekawy sposób rozprawia się z mitem geniuszu. Opisuje przypadek László Polgára, który na drodze eksperymentu pedagogicznego postanowił wychować swoje córki na mistrzynie szachowe. Zaczął bardzo szybko, gdy dziewczynki miały cztery lata. Od tego momentu trenowały po pięć, sześć godzin dziennie. Specjalizując się w jednej dziedzinie, były w stanie osiągnąć biegłość w bardzo młodym wieku.
Zwycięstwa ze starszymi i bardziej doświadczonymi przeciwnikami wzmacniały pewność siebie sióstr i ich ducha walki, przez co same chciały jeszcze więcej ćwiczyć. Nauka gry w szachy miała formę zabawy, dzięki czemu nie zniechęciły się do gry. Polgár, gdy jeszcze był lepszym szachistą od córek, dostosowywał swój poziom gry w taki sposób, aby pozwalać im wygrywać. Dziewczynki zaczęły grać świetnie, niemal obsesyjnie. Chociaż to Judit osiągnęła najwyższy poziom i sławę, wszystkie trzy stały się sławnymi, światowej klasy szachistkami.
Po przeprowadzeniu eksperymentu Polar stwierdził, że możliwe jest wychowanie geniusza, jeśli jego edukację zaczniemy nie później niż w wieku trzech lat, kiedy umysł jest bardzo plastyczny i łatwiej przyswaja pewne rzeczy. Sześcioletnie dziecko powinno już przejść na specjalizację.
Metoda dla zdeterminowanych
Jednak Natalia Kasilei radzi, aby ultranaukę stosować u dzieci z dużą rezerwą. – Dzieci mają problem z utrzymaniem uwagi przez długi czas, a planowanie swojej nauki nie jest dla nich czymś naturalnym. W szkole mają plan lekcji, to on im organizuje dzień. Ale można stosować pewne zasady z tej metody i analizować, czy się sprawdzają. Ważne jest, aby dzieci w tym procesie miały nasze wsparcie. Bo kiedy maluch się stresuje, jego mózg nie może przetwarzać informacji.
Wszystkie trzy ekspertki podkreśliły, że ultranauka daje nieograniczone możliwości, ale nie jest metodą dla każdego. – Na pewno wymaga sporych możliwości czasowych i zaangażowania – ocenia Katarzyna Ragus. Natalia Kasilei dodaje, aby dobrze przygotować się do nauki i prawidłowo ocenić swoje możliwości. W przeciwnym razie szybko się zniechęcimy i wypalimy. – Ale warto próbować. Najczęściej sami sobie tworzymy ograniczenia. Kryją się za nimi nasze przekonania, które zbieramy przez całe życie. A mózg wciąż szuka potwierdzeń, że czegoś nie będziemy w stanie się nauczyć, bo na przykład dwadzieścia lat wcześniej nauczycielka języka niemieckiego powiedziała nam, że nie mamy talentu do tego języka.