„Przedszkole to nie szkoła – nie zastępujmy zabawy nauką!” /fot. iStock „Przedszkole to nie szkoła – nie zastępujmy zabawy nauką!” /fot. iStock

„Przedszkole to nie szkoła – nie zastępujmy zabawy nauką!”. Jakub Tylman o kondycji edukacji przedszkolnej

– Istotą edukacji przedszkolnej jest zachęcenie dzieci do zdobywania wiedzy na kolejnych etapach nauki. Stawianie kilkulatkom zbyt wysokich wymagań i zadawanie im prac domowych tylko je zniechęca – mówi Jakub Tylman, specjalista od edukacji przedszkolnej, autor książek dla dzieci.

Aleksandra Zalewska-Stankiewicz: Jak ocenia pan poziom polskiej edukacji przedszkolnej?

Jakub Tylman: Edukacja przedszkolna, niezależnie od tego, czy realizowana jest w przedszkolu państwowym czy prywatnym, powinna sprzyjać dobru dziecka. To właśnie na nim powinna być skoncentrowana – na jego rozwoju i potrzebach. W ostatnich latach na rynku przedszkolnym pojawiła się duża konkurencja, dzięki czemu w placówkach bardzo wzrósł poziom edukacji. Te zmiany oceniam pozytywnie. W placówkach pojawiły się zajęcia rozwijające zainteresowania. Podstawa programowa jest realizowana w formie przyjaznej dziecku, maluchy dużo czasu spędzają na świeżym powietrzu. Natomiast nie zgadzam się to, aby przedszkolaki musiały w domu odrabiać zadania domowe.

A takie sytuacje mają miejsce?

Niestety tak. Docierają do mnie sygnały o przedszkolach, które zadają prace domowe, w konsekwencji czego dzieci muszą sporo pracować poza placówką. Stoję na stanowisku, że takie sytuacje nie mogą mieć miejsca. Nie możemy dodawać dzieciom pracy, ani cedować jej na rodzica. Wiek przedszkolny ma swoje prawa – wtedy dzieci mają czas, aby nauczyć się wielu rzeczy, popełniać błędy, ale i odmówić wykonania jakiegoś zadania. Na prawdziwą naukę jeszcze przyjdzie odpowiednia pora. A przedszkole jest okresem przygotowującym do kolejnego etapu edukacji.

Nie wszystkie dzieci po zakończeniu edukacji przedszkolnej muszą umieć czytać i pisać. Musimy pamiętać, że dzieci mają prawo rozwijać się we własnym tempie i nikt z dorosłych nie powinien na siłę tego zmieniać. Nawet jeśli przedszkolak nie robi postępów w takim tempie, jak byśmy chcieli, nie traktujmy tego jako niepowodzenia. Nauczyciele nie powinni frustrować ani siebie, ani rodziców, ani tym bardziej dzieci.

Jakub Tylman /fot. Bastek Czernek

Jakub Tylman /fot. Bastek Czernek

Stawia pan na innowacyjne rozwiązania. Trudno przebić się z takimi pomysłami w lokalnym środowisku?

Wręcz przeciwnie. Namawiam wszystkie placówki przedszkolne do wprowadzania innowacji, także w kontekście przemycania takich zagadnień jak ekologia czy freeganizm. Przedszkole to nie tylko miejsce do zabawy i edukacji, ale również do przekazywania istotnych wartości. Ale trzeba to robić w nowoczesny sposób.

Wyobraźmy sobie magiczny dywan zamiast zwykłej wykładziny. Albo wykonywanie ćwiczeń przy pomocy interaktywnych urządzeń zamiast pisania tradycyjnych szlaczków. Brzmi dużo barwniej, prawda? Twórzmy laboratoria przyszłości. Pokazujmy dzieciom świat nowoczesnych technologii, z wykorzystaniem sprzętu multimedialnego, który będzie oddziaływał na wszystkie zmysły.

Łatwiej dotrzeć do dzieci wykorzystując komputery i tablety, ale z drugiej strony walczymy z uzależnieniami od telefonów. Jak pogodzić te dwie kwestie?

Nie mylmy tych dwóch kwestii.

Czym innym jest uzależnienie od internetu, a czym innym wykorzystanie sprzętu multimedialnego do nowoczesnej edukacji, która w sposób łatwy i przyjazny umożliwia poznawanie świata. Im bardziej zaciekawimy i zaskoczymy dziecko, tym lepsze efekty edukacyjne osiągniemy.

Ważne społecznie treści przekazuje pan dzieciom w swoich książkach, np. „Misja Leona” o wszechogarniającej nas konsumpcji czy „Tymon w tarapatach” o bezdusznym transporcie tygrysów przez Europę. Czyli w podstawie programowej jest za mało takich zagadnień?

Wiele tematów, które poruszam w swoich książkach, wynika z podstawy programowej. Przykładem jest segregacja śmieci. Tłumacząc dzieciom, dlaczego plastik powinniśmy oddzielać od szkła, jak można ograniczyć produkcję odpadów i co to znaczy recykling, stwarzamy pretekst do rozmowy o świecie. Kiedy będziemy rozmawiać z nimi w przedszkolu o tak ważnych sprawach, to one będą te treści powtarzać w domu.

Mimo że coraz więcej ludzi dba o planetę, to w wielu miejscach segregacja śmieci w ogóle nie funkcjonuje. A jeśli dziecko usłyszy od swojego wychowawcy w przedszkolu, że palenie śmieci jest złe, zwróci na to uwagę w domu. Czasem świadomość dzieci jest większa niż świadomość rodziców, bo w ich świecie nazywa się rzeczy po imieniu, a nie udaje, że problemu nie ma. Dlatego trzeba prowokować takie sytuacje, bo być może to nasze dziecko odmieni świat.

Jak rozmawiać z dziećmi o zmianach klimatycznych czy wojnach, aby ich nie zanudzić i nie zniechęcić?

Przede wszystkim trzeba dawać dobry przykład. W salach przedszkolnych powinny stać pojemniki do segregacji śmieci. Nie musimy trzylatkowi opowiadać o efekcie cieplarnianym za pomocą trudnego słownictwa, ale możemy przenieść ich za pomocą opowieści w świat zwierząt i powiedzieć, jak szanować pszczoły. Zaprezentujmy, w jaki sposób można użyć zużyte surowce. Jeśli dziecko zobaczy, że pani ze starego swetra zrobiła ubranko dla lalki, a z kartonów kuchnię do zabawy, to takie działanie wpłynie na jego wyobraźnię.

Małe dzieci chłoną wiedzę jak gąbka. Przemawiajmy do nich obrazami. Moje książki też są bardzo proste w przekazie i jednocześnie bardzo mocne. Wychodzę z założenia, że to, czego przedszkolak nauczy się w dzieciństwie, będzie wpływało na całe jego życie. A obowiązkiem moralnym dorosłych jest mówić o takich tematach, jak np. segregacja jedzenia. Jedzenia nie trzeba wyrzucać, tylko można się nim dzielić. Jeśli nie będziemy dbać o naszą planetę, to będziemy żyć w szarym świecie, a kolejne pokolenia będą miały coraz gorzej.

Nauczyciele wychowania przedszkolnego od wielu lat sygnalizowali, że są traktowani jak pedagodzy drugiej kategorii, dlatego dziś powoli zaczyna ich brakować. Obserwuje pan takie zjawisko w swoim środowisku?

Społecznie zawód nauczyciela przedszkola nie jest darzony prestiżem. To przykre, że nie jesteśmy doceniani, a w opinii ludzi nasza praca sprowadza się do opieki, a nie do edukacji. Nauczyciele wychowania przedszkolnego nazywani są „ciociami” czy „przedszkolankami”. Ubolewam na tym, ponieważ nauczyciele przedszkola wykonują z dziećmi bardzo trudny i odpowiedzialny rodzaj pracy. Przygotowują dziecko do podjęcia nauki w szkole podstawowej.

Lockdown pokazał, jak dużo dzieje się w przedszkolach. Dzieci nie tylko nawiązują tam kontakty emocjonalne, ale wiele doświadczają na różnych płaszczyznach. W domu nie zapewnimy im tylu bodźców. Zajęcia muzyczne, manualne, sportowe – rodzice zwyczajnie nie mają w domu czasu, aby zagwarantować swoim pociechom takie atrakcje.

Proporcje zabawy do odpoczynku w podstawie programowej są odpowiednie, czy powinny ulec zmianie?

Podstawa programowa określa, że młodsze dzieci mogą uczyć się dwa razy po 15 minut, a starsze dwa razy po 30. To wystarczająca ilość czasu. Musimy brać pod uwagę potrzeby dzieci i ich możliwości.

Są przedszkolaki, które szybko wykonują zadania, ale inne potrzebują więcej czasu. Uważam, że nie powinno się blokować rozwoju dzieci. Jeśli któreś pracuje szybciej, można mu dać kolejne zadanie, ale reszty nie należy pospieszać.

Jestem przeciwny, aby gnać z materiałem, bo te dzieci powinny uczyć się przez zabawę. Przedszkole to nie szkoła. Niekoniecznie z podręcznikami, z książkami i kartami pracy. Nie możemy świata dziecięcej zabawy zastąpić nauką.

Jest pan autorem wielu innowacji. Które z nich najbardziej zainteresowały dzieci?

Myślę, że największe wrażenie zrobiło Miasteczko Dyniowe w Śremie, gdzie na niewielkiej przestrzeni wykonaliśmy aranżację, wykorzystując 8 ton dyni. Pokazaliśmy, że ten owoc ma wspaniałe wartości odżywcze, występuje w przeróżnych odmianach i można go wykorzystać na setki sposobów.

Dzieci świetnie odnajdują się we wiosce kwiatowej, gdzie można zobaczyć gigantyczne kwiaty, dochodzące do wysokości 1,5 metra. Dzieci poznają różne odmiany, uczą się zjawisk przyrodniczych. Kiedy tworzę kolejne projekty, zawsze przyświecają mi takie wartości, jak edukacja, zabawa i rozrywka. Jeśli te trzy elementy będą spójne, osiągniemy efekt, który zaskoczy zarówno dorosłych, jak i najmłodszych.

W nauczycielach tkwi ogromny potencjał, muszą tylko wykrzesać swoją kreatywność, co pozwoli im tworzyć oryginalne projekty. Idealnie jest, jeśli atmosfera w szkole czy przedszkolu daje im przestrzeń do takich działań. Od zawsze uważam, że niemożliwie nie istnieje i jestem tego najlepszym przykładem. Innowacyjne działania w przedszkolach podnoszą też ich rangę, sprawiają, że placówka staje się inna niż reszta.

Przedszkolaki najlepiej uczą się przez zdobywanie doświadczeń?

Tak, dlatego jestem zdania, aby uczyć rzeczy, które są w życiu potrzebne, a jednocześnie ważne.

Zawsze powtarzam, że teoria zawarta w podręcznikach i oceny są tyle warte, ile banknoty w Monopoly. Fascynujemy się nimi tylko w momencie gry. Gdy skończymy, szybko zapominamy, ile banknotów mieliśmy w rękach. Tak samo jest z ocenami. One są ważne tylko wtedy, gdy je zdobywamy.

Kto z nas pamięta po latach, jaką ocenę dostał z klasówki? Natomiast wiedza praktyczna zostaje z nami na całe życie. I to jest sens edukacji – zarażać dzieci pasją do wiedzy życiowej, a nie do podręcznikowej teorii.

 

Jakub Tylman – autor książek dla dzieci, ekspert ds. edukacji. Uzyskał tytuły: Nauczyciel na Medal i Osobowość Roku 2019.

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź