„Polki to nie są leniwe baby, którym nie chce się rodzić”. Dr Południewski o planach ograniczenia liczby cięć cesarskich
Spis treści:
Odsetek cięć cesarskich
Podczas gdy w krajach skandynawskich odsetek cięć cesarskich plasuje się na poziomie 10-15 proc., w Polsce wynosi aż 45,8 proc. (dane za 2016 rok). Za Polkami łeb w łeb idą Włoszki, Portugalki i Węgierki. Tam również przez cięcie cesarskie na świat przychodzi ponad 40 proc. dzieci.
Ministerstwo Zdrowia chce odwrócić ten – panujący na polskich porodówkach – trend. Resort tłumaczy, że w wielu przypadkach lekarze zbyt pochopnie podejmują decyzję o zakończeniu porodu cesarskim cięciem. W jego ocenie cesarka „na żądanie” pacjentki wynika z niewiedzy przyszłych rodziców o korzyściach i zagrożeniach dla matki i dziecka oraz powikłaniach wczesnych i późnych po cięciu cesarskim.
Wskazania do cesarki
Na wzrost liczby porodów przez cięcie cesarskie ma wpływ tak naprawdę wiele czynników. Dr Grzegorz Południewski zwraca między innymi uwagę na wiek, w którym statystyczna Polka zostaje mamą. Pierwsze dziecko – według danych Głównego Urzędu Statystycznego – rodzi, kiedy zbliża się do 30-tki. – Kobiety rodzą coraz później, a to sprawia, że częściej niż kiedyś trafiają na oddziały patologii ciąży. Z tego właśnie względu wiele porodów kończy się cesarskim cięciem – wyjaśnia lekarz i przypomina, że ten zabieg chroni dziecko przed niedotlenieniem lub innymi powikłaniami.
– To, że Polska znajduje się wśród krajów, które mają niską śmiertelność okołoporodową, jest w jakimś stopniu zasługą cięć cesarskich – dodaje.
Ginekolog potwierdza, że na salach porodowych z roku na rok wzrasta liczba kobiet, które rodzą przez cesarkę ze wskazań innych niż położnicze. Lekarz podkreśla, że cesarskie cięcie może uratować życie matki i dziecka, a także wpłynąć pozytywnie na jakość życia obojga. – Jeżeli matka podczas porodu drogami natury utraci wzrok, to komfort jej życia zmieni się. W moim przekonaniu cięcie cesarskie wykonywane z takich właśnie wskazań jest absolutnie uzasadnione – mówi. – Patrząc na sprawę przez pryzmat kosztów, warto wspomnieć o wydatkach poniesionych na diagnostykę i rehabilitację uszkodzeń okołoporodowych matki i dziecka. Nie mówiąc już o kosztach psychicznych i społecznych – wyjaśnia.
– Nie można administracyjnie ograniczać procedur ratujących życie np. masażu serca. Cesarskie cięcie też jest taką procedurą. Tak delikatne kwestie trzeba zawsze rozpatrywać indywidualnie, gdyż każda sytuacja jest inna – dodaje.
Polki decydują się na cesarkę, ponieważ kierują się swoim i dziecka dobrem, a także dlatego, że obawiają się bólu porodowego. Znieczulenie zewnątrzoponowe „na życzenie” nie jest dostępne w większości polskich szpitali. Można je podać, gdy jest konieczne, ale ta konieczność rzadko zachodzi. Rodząca najczęściej słyszy, że już jest za późno. Poza tym – jak wynika z raportu Fundacji Rodzić po Ludzku – brakuje anestezjologów, którzy to znieczulenie mogliby wykonać.
Cięcie cesarskie bywa wynikiem braku edukacji
Lęk przed porodem naturalnym wynika często nie z widzimisię pacjentek, a z braku edukacji. – Bywa tak, i nie jest to odosobniony przypadek, że dopiero na sali porodowej kobieta zaczyna rozumieć, co to jest poród. Co wcale nie oznacza, że ta pani przez całe 9 miesięcy była leniwa. Jej po prostu nikt do tego nie przygotował. Nikt jej nie uświadomił, że jest to wyzwanie, z którym trzeba się zmierzyć – mówi dr Południewski.
– Nie możemy patrzeć na kobiety jak na leniwe baby, które nie chcą rodzić. One po prostu obawiają się jakości porodu naturalnego, tego jak zostaną potraktowane, tego, czy ich oczekiwania zostaną spełnione. Czują lęk przed każdym szpitalem. I to nie jest dobre zjawisko – podkreśla ginekolog.
Porównujemy statystyki cięć cesarskich w Polsce i krajach Europy Zachodniej, ale już rzadziej zestawiamy rozwiązania systemowe, jakie panują u nas i za zachodnią granicą. Przykładowo we Francji znieczulenie proponowane jest każdej rodzącej. W największych szpitalach korzysta z niego ponad 80 proc. kobiet. Refundowana jest także plastyka brzucha. U nas to nadal jest w sferze marzeń.
W krajach skandynawskich edukacja seksualna jest na tak znakomitym poziomie, że dziewczyny od najmłodszych lat znają budowę swoich narządów płciowych, wiedzą, jak przebiega poród siłami natury i jak się do niego przygotować. Tymczasem w Polsce temat edukacji seksualnej – jak słusznie zauważyła psycholożka, Katarzyna Miller – jest zapuszczony. – Ciągle mamy ciemnogród. Ciągle biedne dzieci pytają, czy od pocałunku zachodzi się w ciążę – mówiła w rozmowie z Hello Zdrowie.
Dr Południewski podkreśla, że brak edukacji seksualnej w szkołach jest olbrzymim błędem. Błędem, który później mści się między innymi zjawiskiem niechcianych ciąż, zaburzeń seksualnych, ale i wysokim odsetkiem cięć. Zdaniem ginekologa, jeżeli chcemy dostosować się do poziomu zachodniego, dorównać w statystykach Holandii czy Danii, gdzie odsetek cięć jest znacznie niższy, musimy kobiety w Polsce edukować, czyli musimy je przygotować i fizycznie, i psychicznie do tego, jak ten poród znosić.
– Kobietom w ciąży przede wszystkim należy stworzyć dobre warunki do budowania wsparcia dotyczącego wysiłku porodowego i porodu. Położyć nacisk na dobrze zorganizowane szkoły rodzenia, które przeprowadzą je przez każdy etap ciąży i porodu. Zapewnić ciężarnym zajęcia ruchowe, przygotowujące fizycznie do wysiłku, jakim jest poród. I nie ukrywajmy, wprowadzić w jakimś sensie modę na to, że kobiecą sprawą jest ten wysiłek podjąć i go zrealizować – wyjaśnia położnik.
Cięcia cesarskie zmniejszane o 2 proc. rocznie
Tymczasem specjalny zespół – powołany przez Ministra Zdrowia – w wypracowanych rekomendacjach jako główne założenie stawia sobie za cel ograniczenie cesarek do 30 proc. do 2028 roku. Oznacza to, że każdego roku liczba takich porodów musiałaby się zmniejszać o 2 proc. Jednym z działań, które zdaniem zespołu, miałoby przyczynić się do zminimalizowania porodów przez cięcie cesarskie, jest popularyzacja planów porodu. Wśród zaleceń znalazły się również: edukacja przyszłych rodziców o następstwach cięcia cesarskiego, stosowanie znieczuleń zewnątrzoponowych, po odpowiednich badaniach stosowanie próby porodu naturalnego u pacjentek po przebytej cesarce, edukowanie lekarzy położników w zakresie stosowania kleszczy i próżnociągu położniczego. W rekomendacjach przeczytamy również o tym, że to lekarz odpowiadający za poród powinien zdecydować o sposobie rozwiązania ciąży, a nie lekarz prowadzący ciążę.
Według Fundacji Rodzić po Ludzku wiele z postulatów zawartych w wypracowanych rekomendacjach jest pożądanych, jak na przykład przywrócenie zasad trójstopniowej opieki w Polsce oraz rekomendacje kierowania kobiet po przebytej operacji cesarskiego cięcia do szpitali o II stopniu referencyjności, czy doprecyzowanie terminu opracowania planu porodu.
„Na pozytywną ocenę zasługuje także rekomendacja stosowania próby porodu naturalnego u pacjentek po przebytym cesarskim cięciu. W naszej opinii wdrożenie tego zapisu musi być poprzedzone kampanią edukacyjną skierowaną do kobiet oraz personelu medycznego. Pominięcie tej drogi może obniżyć zaufanie kobiet do systemu ochrony zdrowia i przyczynić się do frustracji” – podkreśla w liście do Ministra Zdrowia Joanna Pietrusiewicz.
Prezeska Fundacji Rodzić ma jednak zastrzeżenia do kilku wypracowanych rekomendacji. Jest przekonana, że zastosowanie ich mogłoby przyczynić się do tego, że kobiety w Polsce miałyby jeszcze większe obawy przed porodem. „Największe zastrzeżenia mamy do zapisu sukcesywnego obniżania wskaźnika cesarskich cięć – w tym osiągania rocznego obniżenia wskaźnika średnio o 2 proc. Światowa Organizacja Zdrowia zwraca uwagę, że celem powinno być dołożenie wszelkich starań, aby cesarskie cięcie było dostępne dla wszystkich kobiet, które go potrzebują, a nie dążenie do osiągnięcia określonych wyników. Opracowanie sztywnych norm dotyczących wskaźników cesarskich cięć w Polsce może skutkować zagrożeniem bezpieczeństwa medycznego” – czytamy w oświadczeniu.
Pietrusiewicz, od lat zaangażowana w działania na rzecz przestrzegania praw człowieka w opiece okołoporodowej, wyraża ubolewanie, że podczas prac zespołu nad rekomendacjami zabrakło głosu i udziału organizacji kobiecych. „Podejmowanie działań w opiece okołoporodowej, bez dokładnego zbadania sytuacji, budzi nasz sprzeciw. Apelujemy od lat o problemie lawinowego wzrostu cesarskich cięć w Polsce, o konieczności przeprowadzenia rzetelnego badania i pogłębionej debacie. Dlatego krytycznie oceniamy wiele z rekomendacji ministerialnego Zespołu ds. opracowania kierunków działań w celu zmniejszenia odsetka cesarskich cięć, które bez żadnej publicznej dyskusji zostały rozesłane” – czytamy w oświadczeniu wystosowanym do Ministra Zdrowia.
Fundacja alarmuje, że wysoki odsetek cesarskich cięć jest negatywnym zjawiskiem, ale nie da się go ograniczyć bez wyeliminowania przyczyn, dla których kobiety decydują się na taki poród. Jak wynika z przeprowadzonego przez Fundację raportu z ostatniego monitoringu polskich oddziałów położniczych, postulaty zawarte w planie porodu takie jak swobodny dostęp do opieki medycznej, respektowanie praw, czy zapewnienie intymnych warunków w trakcie porodu, to często fikcja.
„Ponad połowa kobiet doświadcza łamania prawa w polskich szpitalach, a prawie co piąta przemocy” – czytamy w raporcie.
Zdaniem Fundacji zapis dotyczący kwalifikacji do cesarskiego cięcia poprzez lekarza odpowiadającego za poród może negatywnie wpłynąć na poczucie bezpieczeństwa kobiet i pogłębić lęk. Polki i tak od lat boją się tego, co może je spotkać w szpitalach. Nie chcą, by decyzja o cięciu cesarskim – choć są do tego wskazania – była podjęta zbyt późno albo uzależniona od humoru lekarza.
„W wielu placówkach kobieta może urodzić „po ludzku”, z poszanowaniem jej podmiotowości i potrzeb, ale są też placówki, w których dochodzi do wielu nadużyć, a czasem wręcz przemocy. Przekaz medialny dotyczący porodu pogłębia lęk przed porodem naturalnym, który dla wielu kobiet jest aktem oddania się w ręce obcych ludzi. Lęk ten może paraliżować i wpływać na decyzje związane z dzietnością lub sposobem zakończenia ciąży. Nie jest dobrym rozwiązaniem wprowadzenie przepisu zakazującego cesarskiego cięcia „na życzenie” bez zmiany przyczyn takiej sytuacji” – podkreśla Pietrusiewicz w piśmie do Ministra Zdrowia.
Prezeska Fundacji Rodzić po Ludzku uważa, że kluczem do tego, by kobiety nabrały zaufania do proponowanych na polskich oddziałach położniczych form opieki, powinno być przede wszystkim doprowadzenie do tego, by wszystkie placówki oferowały opiekę zgodną ze Standardem Organizacyjnym Opieki Okołoporodowej. Konieczne jest także zagwarantowanie dostępu do znieczulenia zewnątrzoponowego.
Kto zadecyduje o cesarskim cięciu?
Zdaniem dr Grzegorza Południewskiego wszelkie zarządzenia, które mają na celu normalizować liczbę zabiegów ratujących życie, są pozbawione sensu. – Szpitale powinny przede wszystkim położyć nacisk na „uczłowieczenie” oddziałów, w czym niewątpliwie pomaga działalność Fundacji Rodzić po Ludzku. To jest właściwy kierunek, który mógłby zaowocować zmianą wskaźnika cięć cesarskich.
– Administracyjne i odgórne narzucanie lekarzom jak mają pracować może doprowadzić do zwiększenia ryzyka powikłań okołoporodowych. Lekarz powinien na bieżąco podejmować decyzje zgodne z jego wiedzą i doświadczeniem, a nie wczytywać się w zarządzenia administracyjne – wyjaśnia ginekolog.
Lekarz podkreśla, że jeżeli Ministerstwo chce zmienić statystyki, musi ludzi edukować. By wyeliminować lęk Polek przed nieznanym (w tym przypadku porodem), należy stworzyć im akceptowalne warunki wiedzy na ten temat. To jedyna słuszna droga. Jego zdaniem edukacja powinna zaczynać się już w wieku przedszkolnym. – Seksualność człowieka nie może zostać pozostawiona bez informacji od najwcześniejszych lat życia. Musi iść za tym kształtowanie pewnych zachowań, które pozwolą ludziom rozsądnie spożytkować wiedzę w późniejszych latach – wyjaśnia.