Święta w pojedynkę mogą być dużym wyzwaniem, ale także szczęściem i spełnieniem \ źródło: GettyImages

Usłyszała: „Sama z dzieckiem w święta? Co za koszmar!”. A to były najpiękniejsze święta w jej życiu!

 - Pewnie, że fajnie byłoby spędzać święta w dobrej atmosferze. Żeby był gwar dzieci, miła ciocia, fajne kuzynki. Ale ja nie mam tych ludzi wokół siebie, a przecież ich nie stworzę – mówi Jadwiga Marszewska, która w pojedynkę wychowuje syna. O Wigilii samodzielnych mam opowiadają Jadwiga, Agnieszka i Natalia.

Trzy samodzielne matki, trzy zupełnie różne historie. Jadwiga nie lubi wtłaczania w schemat i pokazuje synowi, że świat może różnie wyglądać. Agnieszka pierwszy raz ucieszyła się ze świąt, kiedy nie musiała już spędzać ich z przemocowym partnerem. A Natalia? Natalia marzy o męskim ramieniu. I żeby jej syn mógł do kogoś mówić „tato”. Święta to dla niej trudny czas.

Syn o tatę nie pyta

Wiktor, trzyletni syn Jadwigi Marszewskiej, kiedy trochę dorośnie, będzie wiedział, że rodzina nie zawsze składa się z mamy, taty i dziecka. Że może składać się z mamy i mamy, z dwóch tatów, a czasami z mamy i babci. Tych wariantów jest znacznie więcej. Trochę już wie, bo jego mama pokazuje mu książeczki, w których świat wygląda różnorodnie. Wiktor swojego taty nie zna. Jadwiga została sama, jeszcze będąc w ciąży. Tata Wiktora, który jest Pakistańczykiem, nie jest obecny w życiu syna.

Dla Jadwigi nie jest to nowa sytuacja, bo sama się wychowała bez ojca. I, jak mówi, nie czuła nigdy jego braku. – Potrzebna jest dobra figura mężczyzny w życiu dziecka, tylko to nie musi być koniecznie biologiczny ojciec – mówi. – Połowa rodzin, które znam, nie jest szczęśliwa. W wielu występuje przemoc. Ostatnio zastanawiałam się, dlaczego wiele kobiet upiera się przy tym, że dziecko koniecznie musi mieć ojca, nawet jeśli on znęca się nad matką. Oczywiście, że samodzielne macierzyństwo jest bardzo ciężkie. Ale jeśli jakaś kobieta decyduje się odejść, to znaczy, że jest to przemyślana decyzja – uważa.

Jadwiga jest ateistką, ale w święta będzie choinka i będą prezenty. Tradycyjnie zje rybę z ziemniakami i szpinakiem. Karpia nie cierpi. Podkreśla, że nie chce być jak jej mama, która pracowała bardzo dużo i ciężko, w Wigilię wracała późno do domu i rzucała się w wir przygotowań. Była zmęczona, sfrustrowana i zła.

– Najważniejsze jest, żeby spędzić te dni na luzie i z bliskimi osobami – podkreśla Jadwiga. – Żołądki na święta nam się nie zwiększają, więc najważniejsze, żeby było po prostu miło. A na Facebooku raczej czytam na różnych grupach wątki „Jak się chronić przed rodziną”.

Sama przed tą rodziną uciekła po tym, jak do rodzinnego domu, kiedy na świecie był już Wiktor, wprowadził się jej przemocowy brat. – Dobrych rodzin jest niewiele. Ludzie raczej są przerażeni perspektywą wspólnych świąt – uważa. I dodaje: – Pewnie, że fajnie byłoby spędzać święta w dobrej atmosferze. Żeby był gwar dzieci, miła ciocia, fajne kuzynki. Ale ja nie mam tych ludzi wokół siebie, a przecież ich nie stworzę. W dzisiejszych czasach ludzie nie są na tyle zniewoleni, żeby podtrzymywać na siłę więzy, które nie dają satysfakcji. Ja akceptuję rzeczywistość, w której żyję.

fot. archiwum prywatne

Od roku jest w szczęśliwym związku, jednak świąt nie spędzą razem, to za wcześnie. Teraz jest ostrożna we wchodzeniu w relacje z mężczyznami.

Z kim więc zasiądzie przy wigilijnym stole? Będzie mama, z którą powoli odnawia kontakt. Może odwiedzi ją też przyjaciółka. Planuje upiec bardzo dużo pierniczków i rozdać je przyjaciołom, którzy ją na co dzień wspierają.

„Ale jak ty teraz przyniesiesz choinkę do domu?”

– Te współczujące spojrzenia, litościwe poklepywania po ramieniu, wzdychanie – Agnieszka wzdryga się na samo wspomnienie. – A ja w tamte święta byłam najszczęśliwsza na świecie!

Minęło już kilka lat, od kiedy została samodzielną matką, ale w jej wspomnieniach cały czas tkwi radość z pierwszych świąt bez partnera. Wcześniej to był koszmar.

– Ojciec mojego dziecka pił – opowiada. – Już przed świętami zaczynałam się denerwować: ile tym razem wypije? Jak będzie się zachowywał? Czy znów dojdzie do wyzwisk? Szukałam wsparcia w jego rodzinie, ale ciągle słyszałam, że przesadzam. Że przecież Robert nie włóczy się nie wiadomo z kim i nie wiadomo gdzie. Pije w domu! Porządny facet…

Tylko że na to wszystko musiała patrzeć maleńka córka Agnieszki i Roberta.

– Bardzo wyczuwała moje napięcie, płakała. Zatykała uszy, kiedy słyszała jego krzyki. Ojciec Majeczki, oprócz tego że nadużywał alkoholu, to jeszcze stosował przemoc psychiczną. A że święta są stresującym czasem, to dawał wtedy upust emocjom. I pozwalał sobie na więcej.

Agnieszka opowiada, że najbardziej nie mogła znieść fałszu: partner przy świątecznym stole u jej rodziców zachowywał się idealnie i z klasą. A po wyjściu pierwsze kroki kierował do sklepu z alkoholem.

– Doskonale wiedział, który jest zawsze otwarty w tym czasie – mówi kpiąco Agnieszka. – Rodzice nie chcieli uwierzyć, że ich kryształowy niedoszły zięć zachowywał się w domu jak potwór. W święta, kiedy chwilowo trzeźwiał, dosłownie leżał krzyżem w kościele. Moja mama była zachwycona.

Pewnego dnia Agnieszka spakowała swoje rzeczy, wzięła Maję za rączkę i odeszła. Miała wynajęte mieszkanie. – Ta cisza, spokój. To było bezcenne – wspomina.

Kiedy nadchodziły święta, pierwszy raz nie bolał jej brzuch z nerwów. Początkowo…

– Później zaczęły się współczujące telefony. „Ale jak ty teraz przyniesiesz choinkę do domu?”, „Sama z dzieckiem w święta? Co za koszmar!”, „Mam nadzieję, że szybko kogoś sobie znajdziesz” – cytuje uwagi „życzliwych”. – A ja wcale nie miałam ochoty na to, o czym mówiły moje koleżanki. Choinkę zamówiłam z dowozem do domu, na święta wcale nie byłam sama, bo poszłam do rodziców, a kolejny związek to była ostatnia rzecz, o której wtedy marzyłam – opowiada Agnieszka. – Ale został mi uraz do wyrażenia „samotna matka”. Samotna, czyli nieporadna, zagubiona, taka, której nikt nie chciał. A to ja nie chciałam żyć z tym człowiekiem.

Jak jest teraz?

Niedługo minie rok, odkąd dała sobie szansę na zdrowy i stabilny związek. I ona jednak, podobnie jak Jadwiga, nie usiądzie z partnerem przy świątecznym stole. Z planami na wspólne zamieszkanie też się wstrzymuje. Trzyma dystans. Także jest ostrożniejsza niż dawniej.

– Kiedy słyszę „rodzinne święta”, wciąż czuję nieprzyjemne wibrowanie w brzuchu – opowiada. – Na godzinkę wpadnę z Mają do rodziców. Tam też nie jest najlepsza atmosfera. U siebie w domu założymy z córką pidżamy w bałwanki i będziemy oglądać świąteczne filmy. Z moim partnerem na pewno pójdziemy na długi spacer w pierwszy dzień świąt. Chcę, żeby było bez napięcia, swobodnie i szczęśliwie – kwituje.

Agnieszka rodzicom nigdy nie wybaczyła, że nie pomogli jej, kiedy ojciec jej dziecka pił. Dziś Maja ma 9 lat i dobry kontakt z tatą, który na szczęście porzucił miłość do kieliszka. O tym, dlaczego jej rodzice się rozstali, nigdy się nie dowie.

Żeby było jak w „Listach do M.”

Natalia miłości szuka na portalach internetowych. Jej matka zawsze mówiła, że dziecko musi mieć ojca. Nieważne jaki, byle był. Bo skąd Kacper, syn Natalii, ma czerpać wzorce? Wiedzieć, gdy dorośnie, jak się śrubkę przykręca, jak kran naprawia? Kto weźmie Kacpra na kolana i pokaże, jak się kierownicą kręci? Natalia nawet prawa jazdy nie zrobiła.

Miała 20 lat, kiedy zaszła w ciążę. Wzięła urlop dziekański, pedagogikę dokończyła zaocznie. Gdyby nie mama, to „chyba by z Kacprem na ulicy wylądowała”. Jego ojciec złotówki nie dał na syna. Wyparował jak kamfora. Natalia pobiera zasiłek z funduszu alimentacyjnego. Mówi, że przydałby się ktoś, kto się nimi zaopiekuje.

Ubiegłoroczne święta spędziła z mamą, Kacprem i Marcinem. Myślała, że te będą wyglądać podobnie. Marcina poznała na Tinderze. W dzień urzędnik, w czasie wolnym strażak-ochotnik. Mamie Natalii bardzo zależało, żeby wszedł do rodziny jak najszybciej. Przystojny, pracowity. Wnukowi podpowiadała, żeby mówił do niego tato, serniczki donosiła. Marcin coraz rzadziej przynosił kwiaty, potem odwoływał spotkania. Natalia ma żal do matki, że Marcina odstraszyła.

– Wiem, że mama chciała dobrze. Mój tata zmarł, jak byłam mała, było jej bardzo ciężko. Całe życie mi poświęciła, ciężko pracowała, zrezygnowała z siebie. Bardzo chce, żebym ja miała lepiej. I ja chcę mieć męża i żeby moje dziecko miało ojca. Przecież inne dzieci mają. Mój Kacper za rok pójdzie do szkoły, zacznie więcej rozumieć. Co powie kolegom? – martwi się Natalia.

Od września pisze z Mateuszem. Zaczepiła go na Facebooku. Miał status wolny, więc zaryzykowała. Mateusz już kilka razy przekładał spotkania. Natalia od razu napisała, że wychowuje syna. I nie przestaje wierzyć w miłość. Uwielbia oglądać komedie romantyczne i filmy świąteczne, bo one zawsze dobrze się kończą.

– Najbardziej lubię „Listy do M.” – opowiada. – Tam bohater trafia śnieżką w dziewczynę i zaraz jest między nimi miłość. Też bym tak chciała. Żeby było jak w „Listach do M.”.

Z Kacprem upiekła już pierniczki, przystroiła choinkę. Razem z mamą zaczynają piec mięsa, ustalają, jakie ciasta pojawią się na stole. Będzie tradycyjnie: pyszny bigos, śledzie pod różną postacią, schab ze śliwką. Usiądą do stołu we trójkę. Natalia tylko wzdycha, że przy tym stole będzie kogoś brakowało…

Okiem psycholożki

– Jeżeli tata był dobrym tatą, a nagle w święta znika, to dziecko na pewno to odczuje – podkreśla Monika Dreger, psycholożka. – Jeżeli dziecko nie zna w ogóle taty i o nim marzy, to bez względu na to, czy to są święta, czy nie, będzie to robić dalej. Myślę jednak, że to nie jest kwestia odczuwania braku, tylko marzenia.

Święta są szczególnym czasem. Najważniejsze to przekazać dziecku, że święta to czas, który spędza się z najbliższymi osobami. Nie mówić, że to „tylko święta”.

Monika Dreger radzi, aby – jeśli tata jest obecny w życiu dziecka –  zorganizować spotkanie z dzieckiem w święta.

– Rozumiem, że ludzie się rozstają, ale warto dbać o te relacje dziecko-tata. A dziecku tłumaczyć, że czasami w tym czasie jesteśmy w większym gronie, a czasami w mniejszym. Pamiętajmy, że każda sytuacja jest inna i trzeba indywidualnie do nich podchodzić.

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź