“Nawet widok ratownika nie zwalnia rodzica z obowiązku opieki nad dzieckiem”/fot. Getty Images

“Nawet widok ratownika nie zwalnia rodzica z obowiązku opieki nad dzieckiem”. Właściciel szkoły pływania opowiada o wakacyjnych grzechach polskich rodziców

Nie oszukujmy się, że te chińskie zabawki za parę groszy uratują nas przed utonięciem. One owszem pomagają utrzymać się dziecku na wodzie, ale nie zwalniają rodzica z obowiązku opieki – mówi Filip Radgowski, właściciel szkoły pływania „Technika pływania” i prezes fundacji Technika Rozwoju, zajmującej się szkoleniami z zakresu pierwszej pomocy i ratownictwa wodnego. W rozmowie z Hello Mama podpowiada, jak powinna wyglądać bezpieczna zabawa w wodzie.

Marta Dragan: Kiedy zacząć oswajać dziecko z wodą?

Filip Radgowski: Adaptację do wody powinniśmy zacząć już w domu, podczas pierwszych kąpieli. Warto przeprowadzić je tak, by dziecko kojarzyło je bardziej z zabawą niż samym obowiązkiem wykąpania się. Przy odpowiedniej temperaturze wody i spokojnej muzyce w tle możemy stopniowo włączać pierwsze zabawy, jak chlapanie kropelkami po brzuszku, po rączkach, ocieranie mokrą dłonią po czole, po policzkach. Ważne jest to, żebyśmy jako rodzice komunikowali każdą zabawę przed jej rozpoczęciem, nawet jeśli wydaje nam się, że nasza pociecha jeszcze nie rozumie, nie potrafi mówić albo nie zna pewnych określeń. Dla przykładu chcąc wylać delikatny strumień wody na dziecko, mówimy, że teraz podlewamy kwiatka wodą – zaczynamy od rączki, później nóżki, a potem oblewamy całe ciało. Kiedy dziecko nie ma blokady przed wodą w wannie to znak, że śmiało możemy iść już na basen. Wcześniej jednak przyzwyczajmy malucha do widoku czepka – załóżmy go od czasu do czasu podczas kąpieli w domu.

Dla dziecka hala basenowa to wielkie pomieszczenie, w którym może na początku poczuć się przytłumione. Dlatego przed wejściem do wody przespacerujmy się po obiekcie.

Im wcześniej dziecko zacznie chodzić na basen, tym lepiej dla jego rozwoju biomechanicznego. Woda sprawia, że dzieciom o wiele łatwiej jest rozluźnić się, panować nad napięciem mięśniowym.

Czy mają sens lekcje nauki pływania dla niemowlaków – czy nie dają złudnego poczucia bezpieczeństwa, że niemowlak sobie sam w wodzie poradzi?

Uważam, że niemowlę w ogóle sobie nie poradzi w wodzie bez rodzica. Nie chcę nazywać zajęć na basenie modą, bo ma to lekko pejoratywny wydźwięk, a jest to naprawdę bezpieczna i prorozwojowa forma spędzania czasu. Natomiast nie mylmy zajęć dla niemowląt z nauką pływania. Prawdziwa nauka pływania zaczyna się dopiero wtedy, kiedy dziecko jest świadome swoich ruchów, rozumie polecenia instruktora i potrafi być w tej wodzie bez rodzica, kiedy dobrze czuje się w środowisku wodnym. Najlepszy okres do nauki samodzielnego pływania to 6-8 lat. Wtedy też zazwyczaj zaczyna się basen w szkole.

Basen kojarzy się z beztroską zabawą, ale niesie za sobą też pewne zagrożenia, które wynikają z właściwości wody. O czym rodzic powinien wiedzieć, aby przygoda w basenie czy tym publicznym, czy przydomowym na beztroskiej zabawie się skończyła?

Niezależnie od tego, jaki basenik kupiliśmy, czy on będzie miał 100 czy 10 litrów pojemności, cały czas musimy być przy dziecku. Dziecko w każdej chwili może się przewrócić, spanikować, krztusić wodą, zanosić się. Do zablokowania dróg oddechowych wystarczy miska wody. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że zostawiamy dziecko w basenie w ogródku, a sami idziemy po coś do domu albo patrzymy na nie z odległości 20 metrów, przewracając kiełbaski na grillu.

Jako ratownik pracujący i nad jeziorami, i nad morzem, i na basenach stwierdzam, że różnie bywa z umiejętnościami ratowników, szczególnie obserwacyjnych. Co chcę przez to powiedzieć? Że nawet widok ratownika nie zwalnia rodzica z obowiązku opieki nad dzieckiem. Prewencja, obserwacja, a nawet nadopiekuńczość są pożądane w przypadku zabaw w wodzie.

Cały czas musimy być przy dziecku, nie możemy ufać mu, jeśli chodzi o umiejętności pływackie, bez przerwy asekurujemy, bacznie obserwujemy, jak sobie radzi w wodzie. Nie spuszczamy z oka nawet na chwilę.

Założenie, że przecież moje 4-letnie dziecko ma kółko, to ja mogę na chwilę odpłynąć, jest skrajną głupotą. W dmuchanych kołach dzieci bardzo często potrafią się przekręcić do góry nogami. Wystarczy moment, mrugnięcie oka i może dojść do tragedii.

Czy dmuchane rękawki, które utrzymują dzieci na wodzie, gwarantują im pełne bezpieczeństwo? Chronią przed utonięciem?

Teoretycznie rękawki są bezpieczniejszą formą ochrony niż kółka, ale zaznaczam – teoretycznie. One nie gwarantują pełnego bezpieczeństwa z uwagi na brak pewności co do konstrukcji i materiału, z jakiego są wykonane. Nie oszukujmy się, że te chińskie zabawki za parę groszy uratują dziecko przed utonięciem. One owszem pomagają utrzymać się na wodzie, ale rodzic musi być tuż obok. Poza tym dzieci, które nie są oswojone z rękawkami, mogą się różnie zachowywać. Niemowlaki będą kombinować, żeby je zsunąć, a próby uwolnienia się mogą skończyć się tym, że dziecko przekręci się na brzuch i opije wody. Rodzic musi cały czas bacznie obserwować i towarzyszyć dziecku w wodzie. Od momentu wejścia na basen do momentu wyjścia musi patrzeć na dziecko, być przy nim, bo naprawdę o tragedię nietrudno.

A dla starszych dzieci dmuchane materace… Zdaje się, że bez tego akcesorium rodziny nie wybierają się nad morze.

Dmuchane zabawki, czyli te wszystkie materace, kółka wodne, modne ostatnio różowe flamingi są zmorą ratowników. Osoba dorosła, potrafiąca pływać, za mocno ufając takim gadżetom, może nagle spanikować i wpaść do wody, a co dopiero dziecko. Takie zabawki sprawdzą się w basenie przyhotelowym, ale nie na otwartej wodzie nad morzem czy jeziorze. W wodzie nie można kozaczyć, ona jest bezwzględna. Ludzie o tym zapominają.

Smutne jest to, że rodzice jadą na wakacje z dziećmi i z całym tobołem sprzętu rozbijają się gdzieś na dziko, najlepiej jak najdalej od ratowników, bo nie można zapalić papierosa czy napić się piwa. Pływanie z dzieckiem na akwenach niestrzeżonych, tam gdzie nie ma ratowników, jest brawurowe. Powinien być kategoryczny zakaz jeżdżenia z dziećmi w miejsca niestrzeżone, gdzie nie mamy pojęcia, co może nas czekać, gdzie nie znamy dna, nie wiemy, czy wczoraj ktoś nie wrzucił butelki, po ilu metrach jest spadek.

Skrajnie nieodpowiedzialne jest też, kiedy rodzic pozwala dziecku babki z piasku przy samym brzegu morza, a sam obserwuje je z pozycji leżaka oddalonego o 2 czy 3 metry. Nie o taką opiekę chodzi. Rodzic musi być obok, to znaczy na wyciągnięcie ręki. Wystarczy chwila nieuwagi i fala zabiera dziecko do wody.

Jakie jeszcze zachowania są absolutnie niedopuszczalne?

Niesłuchanie ratowników, nieobserwowanie, jakiego koloru jest flaga ratownicza, wchodzenie do wody w momencie, kiedy ma 12 st. C – to notoryczne zachowania turystów nad polskim morzem. Ludzie nie zdają sobie sprawy, do jakiej tragedii może dojść, kiedy woda jest tak bardzo zimna, a na zewnątrz jest ok. 35 st. C.

Nie bądźmy ignorantami, zwracajmy uwagę, czy w miejscu, w którym planujemy zabawy z dzieckiem, są ratownicy, czy mają niecki, brodziki dla małych dzieci. O bezpiecznej kąpieli mówimy wtedy, kiedy stosujemy się do zasad, korzystamy z miejsc do tego wyznaczonych.

Mówimy o kąpieli w basenie, w morzu, nad jeziorem, ale z wodą mamy do czynienia przecież na co dzień. Jak powinna wyglądać bezpieczna kąpiel dziecka w domu?

Przede wszystkim kąpiel musi przebiegać w pozycji siedzącej. Dziecko nie może wstawać, będąc w wodzie, bo o poślizgnięcie i uderzenie głową o wannę czy brodzik nietrudno. Kiedy spłukujemy głowę, staramy się odchylić ją do tyłu, tak jak u fryzjera, żeby ta woda spływała na plecy a nie twarz. Staramy się, żeby dziecko czuło się komfortowo, patrzymy na jego reakcje. Nie wykonujemy gwałtownych ruchów, nie chlapiemy bez ostrzeżenia, wszystkie czynności poprzedzamy krótkim komentarzem, żeby malec wiedział, co za chwilę nastąpi. Odrobina niespodziewanej wody na twarz, może wywołać u dziecka panikę, płacz. Nie jest to nic strasznego, ale dla dziecka to niepotrzebny stres, przez który będzie sobie coraz gorzej kojarzyło kąpiele. Cały czas jesteśmy przy tym dziecku, nie odchodzimy po ręcznik, po zabawkę, po mydełko. Wszystkie potrzebne rzeczy przygotowujemy przed rozpoczęciem kąpieli. Pozostawiamy je w zasięgu naszej ręki.

Jakich zasad związanych z higieną musimy jako rodzice przestrzegać? Czy one są tożsame zarówno dla basenu publicznego jak i domowego?

Tak, obowiązują nas te same zasady. Niezależnie czy korzystamy z basenu publicznego, czy przydomowego, zawsze bierzemy kąpiel przed wejściem do wody. Bardzo często osoby dorosłe wchodząc na basen, wsadzają obie ręce pod prysznic, następnie zraszają nogi i uważają, że to wystarczy, że ratownik już się nie przyczepi. Proszę mi wierzyć, ale już małe dzieci potrafią lepiej się umyć. Nie wystarczą tylko dłonie i stopy, przed wejściem do basenu trzeba umyć całe ciało, włącznie z miejscami intymnymi.

Jeśli to są małe baseny przydomowe, to wystarczy zwykła woda spod prysznica, ważne żeby miała odpowiednią temperaturę. Żadnych specyfików nie musimy stosować, jeśli po każdej kąpieli będziemy zmieniać wodę.

Na basenie staramy się korzystać z klapek, żeby się nie poślizgnąć. Ręczniki wieszamy w miejscu do tego wyznaczonym. Nie biegamy, nie wskakujemy bezpośrednio do wody. Stopniowo zanurzamy ciało w wodzie, stopniowo zapoznajemy się z jej temperaturą, żeby nie doznać szoku termicznego.

Niemowlakom obowiązkowo zakładamy pieluchę do kąpieli wodnych. Jeśli dzieciaki mają problem z ciepłotą ciała, czyli bardzo szybko się wychładzają, warto zainwestować w pianki na basen, dziecko czuje się w nich o wiele lepiej i o wiele pewniej.

Jakie są przeciwwskazania do przebywania niemowlaka w basenie?

Choroby skórne, infekcje, przeziębienia. Wszystko, czym możemy zarazić innych, dyskwalifikuje z pobytu na basenie.

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź