dzieci na koloniach Pierwszy samodzielny wyjazd dziecka, czyli kolonijny debiut / iStock

Pierwszy samodzielny wyjazd dziecka, czyli kolonijny debiut

Spis treści:

Pierwszy samodzielny wyjazd tak naprawdę przeraża rodziców, nie dzieci. Przemyślana organizacja pozwoli wam zminimalizować stres i skupić się na korzyściach płynących z dziecięcych wakacji.

Pierwszy samodzielny wyjazd – jak go zorganizować?

Oto kilka pomysłów na kolonijny debiut dziecka:

Niedaleko od domu

To bardziej uspokaja rodziców – w razie alarmu nie będą musieli gnać kilkaset kilometrów, żeby ugasić pożar. Jeśli wybierzecie miejsce bezpieczne i godne zaufania, nawet całkiem blisko dzieci będą się doskonale bawić. Pierwsze wakacje bez taty i mamy wcale nie muszą być wypełnione po brzegi atrakcjami. Niezapomniane kolonie to niekoniecznie rozgrzana plaża, aquapark i dyskoteki. Dzieciakom do szczęścia wystarczy bujanie się w hamaku, bieganie po trawie i wieczorne ognisko. Zwłaszcza gdy takich rozrywek są na co dzień pozbawione.

Tak jak z napiętym planem dnia, nie przesadzajcie również z długością wyjazdu. To prawda, że dopiero po kilku dniach dzieci aklimatyzują się w nowym otoczeniu, ale trzytygodniowy obóz wędrowny nie będzie najlepszym wyborem na pierwszą samodzielną wyprawę.

W grupie raźniej

Dzieciaki zazwyczaj nie mają problemu z nawiązywaniem nowych znajomości (a kolonijne zabawy są nastawione na poznawanie się i współpracę), ale debiutantowi będzie zdecydowanie przyjemniej, gdy wyjedzie z ulubionym kumplem. Takim, co to podzieli się kanapką, pożyczy krem przeciwsłoneczny, a w razie potrzeby pocieszy. Jeśli zbierzecie większą grupę znajomych dzieci, nawet nie zauważą, że to już tydzień bez rodziców.

Mniej nerwów, większa swoboda

W mądrym pakowaniu pomoże lista potrzebnych rzeczy. Coraz częściej takie listy dostarczają organizatorzy wyjazdów i możecie im zaufać – oni niejedno już widzieli i doskonale wiedzą, co jest niezbędne, a co będzie zupełnie bezużyteczne. Dla pewności rzeczy warto podpisać, to ułatwi odnalezienie swoich wśród kilku podobnych. Najlepiej, gdy na podstawie wspólnie zrobionej listy dziecko spakuje się samodzielnie. To sposób, żeby wiedzieć, co się ma i gdzie się to schowało. Darujcie sobie eleganckie sukienki, śnieżnobiałe szorty i designerskie koszulki. Zdecydowanie bardziej przydadzą się kalosze, dresy i ciuchy, które można pobrudzić, nawet w sposób nieodwracalny. Gdy okażą się rzeczywiście nie do odratowania, bez żalu je wyrzucicie, a dzieci zyskają bezcenną swobodę w zabawie. Praktycznym patentem są woreczki na ubrania oznaczone napisem czyste/brudne. Ale nie zdziwcie się, gdy po powrocie woreczek „brudne” będzie zupełnie pusty i okaże się, że dziecię ani razu nie wpadło na pomysł zmiany koszulki. Doświadczenie chodzenia w mokrym/poplamionym/zabłoconym wielkiej szkody nie robi, a też czegoś uczy. Za rok będzie lepiej.

Dzwonić? Nie dzwonić?

Jeśli wybraliście miejsce odpowiadające waszym oczekiwaniom, najrozsądniej będzie zaufać opiekunom. Że mają doświadczenie, ogarniają sytuację i dadzą znać, gdyby pojawił się jakiś problem. Zakaz zabierania telefonów komórkowych i innej elektroniki wcale nie jest pozbawiony sensu – zamiast skupiać się na grach, robieniu zdjęć i esemesowaniu do mamy (oraz pilnowaniu sprzętu, bo co to będzie, gdy się zgubi), dzieci rzeczywiście się integrują i odpoczywają. Jak więc uspokoić zestresowanego rodzica? Kiedyś do domu wysyłało się pocztówki z pozdrowieniami. Dziś coraz popularniejsze są blogorelacje – zamiast wydzwaniać do ośrodka, wchodzicie na internetową stronę, gdzie codziennie wrzucane są zdjęcia i krótkie sprawozdania z tego, czym zajmują się dzieciaki. Nim się obejrzycie, wrócą i będą chciały wyjechać jeszcze raz.

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź