Nie ma miłości bez zazdrości. Zwłaszcza między rodzeństwem /fot. GettyImages Nie ma miłości bez zazdrości. Zwłaszcza między rodzeństwem /fot. GettyImages

Nie ma miłości bez zazdrości. Zwłaszcza między rodzeństwem

- Relacja rodzeństwa jest jedną z najtrudniejszych. Dzieci wcale nie wybrały sobie brata czy siostry, lecz trochę przez przypadek znalazły się w jednym domu – mówi Natalia Bednarska, edukatorka Pozytywnej Dyscypliny i trenerka, mama czwórki dzieci.

Aleksandra Zalewska-Stankiewicz: Posiadanie rodzeństwa to bardziej atut czy obciążenie?

Natalia Bednarska: To zależy od naszej perspektywy i doświadczeń oraz od tego, jaką relację wypracowaliśmy z naszym rodzeństwem. Oczywiście, ona zmienia się wraz z wiekiem i etapem życia, w którym aktualnie jesteśmy. Jeśli relacja została zbudowana na dobrych fundamentach, to z upływem czasu ją wzmocnimy. Dopiero jako osoby dorosłe zaczynamy bardziej doceniać bliskość rodzinnych więzi. Choć może zdarzyć się również, że jako ludzie dojrzali wcale nie będziemy potrzebować częstego kontaktu z rodzeństwem.

Czasem sceny między rodzeństwem bardziej przypominają thriller z elementami horroru niż idyllę. Rodzic załamuje ręce i zastanawia się, czy dzieci kiedykolwiek dojdą do porozumienia. Rodzimy się z miłością do rodzeństwa czy trzeba ją wypracować?

Uważam, że w mówieniu o relacjach w rodzeństwie jest zbyt wiele romantyzowania. A tymczasem dzieci skaczą sobie do gardeł i wykrzykują zdania w stylu: „Mam najgorszą siostrę na świecie” lub „Po co mnie w ogóle urodziłaś, skoro bardziej kochasz jego, a nie mnie”. Nie odbierajmy tych słów jako raniących. Z punktu widzenia rodzica bardzo ważne jest to, aby zaakceptować, że dziecko ma prawo do takich trudnych emocji. I nikt nie powinien mieć z tego powodu wyrzutów sumienia. Poza tym każda kryzysowa sytuacja między rodzeństwem może być pretekstem do rozmowy z dzieckiem o tym, że ono ma prawo czuć się niekomfortowo, kiedy brat lub siostra robi mu na przekór. Ważne jest, aby wysłuchać dziecko. Jeśli będziemy mieć do niego wyłącznie pretensje, wówczas zacznie się w sobie zamykać.

Jako rodzice możemy okazać dziecku zrozumienie, utożsamiając się z jego sytuacją. Przyznajmy się, jakie doświadczenia mieliśmy z własnym rodzeństwem. Powiedzmy o tym, jak czasem marzyliśmy, by być jedynakami.

Na ile wspólne geny mają wpływ na naszą siostrzaną lub braterską relację? Może zdarzyć się tak, że mimo tego, że dzieci mają wspólnych rodziców, kompletnie nie czują ze sobą więzi?

Dla rodzica bardzo uwalniające może być takie myślenie o swoich dzieciach, że one wcale siebie nie wybrały. To zrządzenie losu sprawiło, że przyszło im żyć w takiej, a nie innej rodzinie. Pamiętajmy, że rodzice podejmują decyzję o posiadaniu dziecka, a rodzeństwo nie wybiera, z kim będzie żyć. Owszem, dzieci dorastają razem i żyją wiele lat we wspólnym domu, więc naturalnym jest, że spędzają ze sobą dużo czasu. Ale każda relacja wymaga pracy, aby mogła istnieć i się rozwijać.

Czyli to, że mieszkamy we wspólnym domu i mamy wspólnego rodzica, nie jest gwarancją, że relacja będzie dobra?

Oczywiście. Wielu moich klientów czuje presję, żeby relacja między ich potomstwem była silna. Aby się kochało i wspierało. Wtedy przypominam im, że każda relacja – ta również – przechodzi lepsze i trudniejsze chwile, jak każda inna, w której ludzie są ze sobą blisko.

Natalia Bednarska fot. archiwum prywatne

Natalia Bednarska fot. archiwum prywatne

Ale wspólni przodkowie, rodzinna historia, pochodzenie – teoretycznie wspólna przeszłość powinna zbliżyć.

Biologiczny background mamy wspólny i on oczywiście ma znaczenie, ale nie gwarantuje dobrych kontaktów. Relacja z rodzeństwem jest jedną z trudniejszych. To jest błogosławieństwo i przekleństwo.

Element rywalizacji zawsze jest wpisany w relacje pomiędzy rodzeństwem?

Relacje rodzeństwa to poligon doświadczalny dla relacji społecznych. Niektórzy twierdzą, że dzieci, które mają rodzeństwo, łatwiej nawiązują kontakty z innymi. Ale potrzebują też znajomych i przyjaciół ze szkoły czy przedszkola. Rywalizacji między rodzeństwem nie da się uniknąć. Ale nie bójmy się, gdy nasze dzieci czegoś sobie zazdroszczą. Proponuję patrzeć na zazdrość jak na niezaspokojoną potrzebę, jak na pozytywny sygnał „ja też tak chcę”. Jak na znak, że dziecko chce być bardziej zauważone.

Jakie błędy rodziców lub dziadków niekorzystnie wpływają na relację w rodzeństwie?

Nie warto porównywać dzieci do innych, ponieważ w ten sposób dajemy im sygnał, że nie akceptujemy ich takimi, jakie są. W efekcie zaczynają traktować brata czy siostrę jak konkurencję. W głowie kilkulatka pojawia się myśl: „Kiedy posprzątam pokój jak mój brat, mama będzie mnie bardziej kochała”. Błędne jest też wpajanie dzieciom, że wszystkim powinny dzielić się z rodzeństwem. Mają prawo odmówić, a my powinniśmy to uszanować. Maluch powinien doświadczyć, że może powiedzieć „nie”, bo w ten sposób decyduje o sobie. Poza tym życie pokazuje, że w miarę upływu czasu rodzeństwo i tak stosuje handel wymienny zgodnie z zasadą: „Ty mi coś dasz, więc i ja podzielę się z tobą”.

Nie powinniśmy zbyt mocno ingerować w relacje naszych dzieci?

One same muszą ją zbudować. Normą jest, że małe dzieci ze sobą walczą, ale z drugiej strony są też momenty, kiedy się mocno wspierają. Dajmy im szansę, aby same się ze sobą dogadały.

Nie musimy brać pełnej odpowiedzialności za relację między dziećmi. Skupmy się na budowaniu relacji na linii rodzic – dziecko, ponieważ to rodzice są ważnym wzorcem zachowania dla dzieci.

Na ile różnica wieku między rodzeństwem ma znaczenie dla tej relacji?

Nie ma idealnej różnicy wieku. W planowaniu rodziny najważniejsze jest, abyśmy kierowali się naszą rodzicielską gotowością do posiadania dzieci. W jednej rodzinie coś się może świetnie sprawdzać, a w drugiej dany model nie zadziała. Patrząc na relacje naszych dzieci, warto wziąć pod uwagę, jak kolejność urodzenia może wpływać na dynamikę naszej rodziny. Takie przyjrzenie się temu pomoże nam zobaczyć, jak bycie np. najstarszym, środkowym czy najmłodszym dzieckiem kształtuje nasze potomstwo oraz czego może im brakować lub nad czym warto się pochylić w związku z tą kolejnością urodzenia. Jestem środkowym dzieckiem, mam siostrę starszą o 4 lata, z którą mam wiele wspólnych tematów i jesteśmy sobie bliskie w dużej mierze przez posiadanie dzieci w tym samym wieku. Natomiast moja młodsza siostra jest młodsza ode mnie o 11 lat. Początkowo bywało trudno, szczególnie kiedy nie miałyśmy wspólnych tematów, ale teraz czerpiemy od siebie wzajemnie.

Bardzo często w relacjach między rodzeństwem zdarzają się kłótnie, nieporozumienia, czasem przepychanki. Kiedy powinniśmy wchodzić w rolę rozjemcy?

Gdy sytuacja jest na ostrzu noża, na pewno nie jest to dobry moment na rozmowy umoralniające. Dajmy sobie i dzieciom czas na ostudzenie emocji. Rozmowa „na gorąco” nie ma sensu, bo mózg w stresie wchodzi w tryb walki, ucieczki lub zamrożenia i odcina racjonalne myślenie, więc do żadnej ze stron sporu trafiają wtedy żadne racjonalne argumenty. Gdy ochłoniemy, wróćmy do sprawy, zapytajmy każdą ze stron, co się stało. Nie skazujmy nikogo z góry. Jeśli widzimy winę jednej ze stron, zachowajmy bezstronność i wysłuchajmy punktu widzenia każdego dziecka. Nawet w sądzie każdy może liczyć domniemanie niewinności. Ważne, aby nie wrzucać dzieci w rolę ofiary albo kata. Jeśli zaczniemy etykietować dzieci, one z czasem zaczną powtarzać nasze schematy i będą wchodzić w role, które sami im narzuciliśmy. Poza tym spory są czymś normalnym. Badania pokazują, że liczba konfliktów między rodzeństwem zmniejsza się wraz z wiekiem.

Słowo „sprawiedliwie”, „niesprawiedliwie”, „więcej”, „mniej” – można je usłyszeć w relacjach siostrzanych lub braterskich. Zawsze musi być po równo i sprawiedliwie, żeby rodzeństwo było zadowolone?

Zawsze warto kierować zasadą: „Każdemu według potrzeb, a nie zawsze sprawiedliwie”. Bierzmy, pod uwagę, kto czego potrzebuje. Jednemu dziecku chce się pić, drugie jest głodne. Jedne potrzebuje kurtki, drugie wyrosło z butów. Ale nie unikniemy też takich sytuacji, gdy dzieci będą mierzyły sobie rozmiar ciastka za pomocą linijki. To też element ich relacji. Moim dzieciom staram się tłumaczyć, że „sprawiedliwie” nie oznacza „tak samo”.

A jak dzielić sprawiedliwie miłość do dzieci?

Miłości nie da się zmierzyć czy zważyć jak cukierków. Nie da się też jej porównać. Warto mówić dziecku, że kochamy je w wyjątkowy sposób, na przykład „po frankowemu” lub „po michałkowemu”. Powiedzmy „Jesteś moją jedyną Kasią, a ty moim niepowtarzalnym Kubusiem”. Polecam porównanie rodziny do pięciu palców u rąk, gdzie każdy jest nam potrzebny, a gdy któregoś z nich by zabrakło, odczulibyśmy ogromną stratę. Tak samo jest z rodzeństwem.

Każdy jest ważny, wszyscy jesteśmy drużyną. Pamiętajmy też, że dzieci potrzebują od nas czasu, bliskości i bezwarunkowej miłości. Powtarzajmy im, że kochamy je takimi, jakie są.

Czy terapia w wieku dojrzałym może nam pomóc w przepracowaniu relacji z rodzeństwem?

Jednym z darów, jaki możemy dać swoim dzieciom, jest praca nad sobą jako rodzicem. Problemy, jakie maja nasze dzieci, wiele mówią o nas i mogą mieć związek z naszym dzieciństwem. Być może czegoś nam zabrakło. Dajemy więc sobie szansę na to, abyśmy mogli wyjaśnić pewne sprawy, co pomoże nam zbudować ogromną świadomość siebie. Psychoterapia jest bardzo cennym darem, jaki możemy sobie dać i na nowo kształtować nasze relacje z rodzicami, dziećmi czy rodzeństwem. Często w rodzicielstwie – zwłaszcza w sytuacji stresu lub zmęczenia – powtarzamy pewne schematy, które wynieśliśmy z domu, choć możemy ich nie akceptować. Podczas terapii dowiemy się, dlaczego tak się dzieje i zaczniemy się zmieniać.

Co jeszcze może pomóc w budowaniu więzi siostrzanej lub braterskiej?

Dajmy dzieciom przestrzeń do tego, aby mogły się ponudzić. Sprawdźmy, jak jako rodzina funkcjonujemy poza domem. Ja lubię modelować, że jesteśmy drużyną. Tłumaczę, że ważne jest dobro każdej osoby w rodzinie. Dlatego warto o siebie dbać, by wszyscy czuli się komfortowo. Świadomość, że każdy członek rodziny ma na coś wpływ, działa mobilizująco. Ważne, aby mieć indywidualną relację z każdym dzieckiem. Dzieci potrzebują tego, aby były traktowane solo, a nie zbiorczo. Dlatego znajdźmy każdego dnia chwilę na to, aby zapytać każde z dzieci, jak się czuje.

Poświęcenie dziecku 15-20 min czasu bez telefonu i innych rozpraszaczy jest bardzo wartościową inwestycją w nasze relacje, pomaga dzieciom napełnić ich „emocjonalny kubeczek”, zaspokaja potrzebę bliskości i zauważenia, przez co dziecko nie musi domagać się naszej uwagi poprzez niewłaściwe zachowanie.

Nie muszą to być super atrakcje i fajerwerki, ale do bycia razem wykorzystujmy też codzienne sytuacje, jak zakupy wspólne przygotowanie obiadu, wizytę u ortodonty czy czytanie książki przed snem. Dziecko musi poczuć, że może mieć rodzica tylko dla siebie.

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź