Marysia Górecka /fot. Agnieszka Wanat, mamygadzety.pl Marysia Górecka /fot. Agnieszka Wanat, mamygadzety.pl

Gadżety w macierzyństwie nie są niezbędne. Ale jeśli mogą ułatwić życie, to dlaczego nie skorzystać – mówi Marysia Górecka

Jeśli kiedykolwiek szukałaś opinii o wózku dla dziecka czy foteliku, jest duża szansą, że natrafiłaś na blog mamygadżety.pl. Marysia Górecka od 7 lat pisze o gadżetach, które ułatwiają życie rodzicom i dzieciom. Jej recenzje są wybawieniem dla rodziców, którzy czekają na narodziny pierwszego dziecka. Bo jako mama czwórki, na swojej skórze przetestowała wszystko. Więc inni już nie muszą.

Aleksandra Kisiel: Marysiu, jesteś mamą czwórki dzieci. Wyobrażam sobie, że twój dom to wielki sklep z zabawkami i gadżetami. To słuszne wyobrażenie?

Marysia Górecka: Mój dom bywa magazynem gadżetów, na szczęście nie jest nim cały czas. Najwięcej przedmiotów pojawia się przed wakacjami i Bożym Narodzeniem. Bo wtedy piszę na bloga duże poradniki, wychodzi dużo nowości i wtedy w naszym domu dużo się dzieje. Ale te rzeczy pojawiają się i znikają.

Mam taki układ z dziećmi, że jeżeli przyjeżdżają do nas jakieś rzeczy do testów, które są dla nich wyjątkowo atrakcyjne, to mogą sobie wybrać po jednej rzeczy. A resztę najczęściej oddajemy: znajomym, na Szlachetną paczkę, do domu dziecka. Nie ma potrzeby, żeby mieli tyle zabawek, zwłaszcza że dostają je i tak na wszystkie okazje.

Podziel się proszę wskazówkami, jak pomóc rodzicom ogarnąć góry zabawek, z których każda jest najukochańsza.

O matko (śmiech). Pierwsza wskazówka jest taka, że z tego się wyrasta. I to jest niesamowita prawda w rodzicielstwie, której uczymy się z czasem. Ze wszystkiego się wyrasta: z budzenia w nocy, z karmienia piersią, z pieluch.

I z zabawek też się wyrasta. Ja to widzę po moich dzieciach. Moje najstarsze dziecko, Franek ma swój własny pokój. Ma mnóstwo książek, a prawie w ogóle nie ma zabawek, poza Lego i zdalnie sterowanymi samochodami. Dziewczyny jeszcze są w takim wieku, że o zabawki potrafią walczyć. Teraz u nas i tak jest zdecydowanie mniej rzeczy, ale jak Franek się urodził, to tonęliśmy w tych przedmiotach! Ale potem to zracjonalizowaliśmy.

Nie kupujemy zabawek bez okazji. Nie przywozimy ich z podróży. Ograniczyliśmy też zabawki, które przynoszą znajomi. Jak ktoś chce, to może przynieść książkę albo słodycze. Bo u nas nie ma słodyczy na co dzień, więc jak przychodzą goście i przynoszą cukierki, to dla mnie jest ok.

Tak naprawdę kluczowe było ograniczenie naszych, moich i męża, zabawkowych zakupów. To zrobiło różnicę. I warto ograniczać ilości przedmiotów, choćby dlatego, że dzieciom jest wtedy łatwiej utrzymać porządek. Łatwiej się uczą sprzątać.

Dobrym sposobem jest też chowanie zabawek raz na jakiś czas i ich wymienianie. Jeśli masz miejsce, to schowaj połowę zabawek i za parę miesięcy zrób rotację. Nie trzeba nic nowego kupować, a dziecko się cieszy, jakby nigdy tych zabawek nie widziało.

U nas takim miejscem jest strych i dzieciaki lubią tam buszować i odkrywać „skarby”. Dużo zabawek oddaję. Może ktoś dzięki temu oszczędzi pieniądze.

Skoro o pieniądzach mowa, Centrum im. Adama Smitha wyliczyło, że w Polsce na wychowanie dziecka od narodzin do 18. roku życia, rodzice wydają ok. 200 tys. złotych. Jak myślisz, czy jesteśmy racjonalnymi rodzicami, gdy mowa o wydatkach na dzieci?

Byłam kiedyś na takiej prezentacji, która pokazywała, ile pieniędzy wydaje się na dzieci w Europie. Polki, bo to głównie matki robią zakupy, podejmują nieracjonalne decyzje i na dzieci są w stanie wydać absolutnie każde pieniądze. Co z resztą widać na ulicach.

Wiemy, jakie jest średnie wynagrodzenie w Polsce i widzimy na ulicach, nie tylko wielkich miast, ale i w tych mniejszych, że co trzecia mama ma wózek za 5 czy 6 tysięcy złotych. Czyli żeby go kupić, musiała ponieść pewne wyrzeczenia.

Czy wózek jest symbolem statusu?

Niestety tak. Część tych superdrogich wózków nie jest superfunkcjonalna, tylko przyciąga uwagę na ulicy i ich głównym zadaniem jest właśnie pokazanie innym rodzicom, że mnie na to stać.

Są takie marki, które z wózków zrobiły pokaz mody i statusu. I przykre jest to, że za filozofią tej marki nie stoi wcale dbałość o wygodę rodzica i dziecka. Są takie wózki, które są drogie, ale one są przemyślane, funkcjonalne, niemal same się prowadzą i można ich używać na każdym terenie, ale niekoniecznie są wyznacznikiem luksusu, bo “nie dają po oczach” z daleka.

Ja lubię rzeczy luksusowe, ale nie takie, które krzyczą. Jestem w stanie zapłacić dużo za wózek, który jest dobrze zaprojektowany, zrobiony z dobrej jakości materiałów i był produkowany w sposób zrównoważony i ekologiczny, a niekoniecznie kapie złotem.

Jak myślisz, skąd się bierze rozrzutność rodziców?

Mamy taką tendencję, żeby dziecku, szczególnie pierwszemu kupić to, co jest najdroższe, bo myślimy, że jest najlepsze. A do tego nie mamy rozeznania w tym, co się przyda. Na czym warto zaoszczędzić, na czym nie. Co można kupić z pierwszej ręki, co można mieć używane. Zresztą rodzice nie chcą dla pierwszego dziecka kupować używanych rzeczy. Jesteśmy przeciwieństwem Niemców, którzy bardzo racjonalnie podchodzą do wydatków na dzieci.

To zupełnie inne myślenie niż w Polsce. Bo my chcemy rzeczy ładnych, rzeczy świetnej jakości. Takie opamiętanie przychodzi przy drugim czy kolejnym dziecku i to nie dlatego, że uważamy, że drugie dziecko nie jest tego warte, tylko wiemy, co się sprawdzi, mamy doświadczenie i unikamy niepotrzebnych zakupów, choćby ubranek na pierwsze tygodnie życia. Wiemy, czy wanienka jest nam niezbędna, czy przewijak ułatwia nam życie, czy tylko zagraca mieszkanie, czy potrzebujemy nosidła, laktatora, etc.

Czy bez gadżetów da się wychować dziecko?

No jasne, że się da!

Gadżety są pomocne, mogą ułatwiać życie, ale nie są niezbędne. Jedyny gadżet, bez jakiego się nie obejdziesz, to fotelik samochodowy. Ale to jest kwestia bezpieczeństwa, a nie ułatwiania sobie życia, więc nawet nie nazywałabym tego gadżetem.

I na szczęście, przynajmniej wśród rodziców noworodków dominuje takie myślenie, że fotelik jest niezbędny, że zapewnia bezpieczeństwo i prawie nikt nie dyskutuje z zasadnością jego stosowania. Ale nie wszyscy mają te foteliki dobrze zamontowane.

Problemem są foteliki wśród starszych dzieci. Mój syn od dobrych dwóch lat został jedynym dzieckiem w klasie, które jeździ w foteliku. A jeździ, bo nie ma 150 cm wzrostu, czyli nie może przesiąść się na dorosły fotel.

A drugim wyzwaniem jest zbyt szybkie przesadzanie dzieci do fotelików ustawionych przodem do kierunku jazdy. Po 15. miesiącu życia, zgodnie z prawem, można dziecko przesadzić, ale zgodnie z zasadami bezpieczeństwa dobrze jest jeździć tyłem do 4. roku życia.

Jasne, że te fotele dla większych dzieci są strasznie upierdliwe, ciężkie, trudno się je przenosi z auta do auta. Ale alternatywa jest dużo gorsza. Byłoby super, gdyby wymyślić fotelik, który składa się do wielkości torebki, choć nie wiem, czy to wykonalne.

Jaki gadżet jest twoim zdaniem kluczowy w macierzyństwie?

Przy noworodku dla mnie kluczowa jest dostawka do łóżka. Wiele przeszłam w kwestii konfiguracji spania: z dzieckiem czy bez. Jak się Franek urodził, miał swój pokój, swoje meble, swoje łóżeczko. Ja miałam do niego w nocy przychodzić na karmienia. I się tym strasznie wymęczyłam, ale nie zrezygnowałam, bo uważałam, że dziecko musi mieć swoją przestrzeń, a też nie umiem spać z dzieckiem w łóżku.

Przy Lili miałam kosz Mojżesza obok łóżka. Przy trzecim była dostawka, bo już nie chciałam być męczennicą. Znalazłam świetną, uniwersalną dostawkę i to było wybawienie na te pierwsze pół roku życia dziecka. Nie musiałam do niego wstawać, a jednocześnie czułam się bezpiecznie i mogłam spać bez obaw, a Hela była blisko i nie musiała czekać, aż do niej przyjdę.

I mój blog to w dużej mierze zapis moich poszukiwań, taka kronika prób i błędów. Spisałam ją po to, żeby oszczędzić innym rodzicom tych poszukiwań, wydatków i lęków, przez które ja przeszłam.

A że teraz rynek gadżetów dla rodziców małych dzieci jest zdecydowanie bogatszy niż sześć lat temu, to będąc mamą niemowlaka znów mogę testować nowości.

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź