„Nie kąp dziecka codziennie, bo będzie miało za cienką skórę”, „Nie obcinaj mu włosów, bo szybko wyłysieje”. Jak reagować na rady dla mam, wyjaśnia socjolożka Dagmara Sobczak. Zdjęcie: Bartosz Sobczak

„Nie kąp dziecka codziennie, bo będzie miało za cienką skórę”, „Nie obcinaj mu włosów, bo szybko wyłysieje”. Jak reagować na rady dla mam, wyjaśnia socjolożka

Spis treści:

Można być mamą po 30., a dla innych wciąż niedoświadczoną i niedojrzałą nastolatką. Dzieje się to za sprawą udzielanych rad, które słyszy młoda mama. Wygłaszane bez skrępowania i oporów sprawiają, że wiele kobiet traktuje się jakby wraz z urodzeniem dziecka pozbyły się części swojego mózgu. – „Wszystkie dzieci nasze są” śpiewała Majka Jeżowska i może stąd innym się wydaje, że mogą dawać wskazówki wszystkim mamom” – czytamy w ich wypowiedziach na forach i grupach społecznościowych.  Skąd biorą się tak zwani „eksperci w każdej dziedzinie” i co robić, gdy napastują nas radami dla mam – wyjaśnia socjolożka Dagmara Sobczak.

Na szczycie doradczej piramidy bezapelacyjnie króluje karmienie piersią i ubieranie niemowląt, dzieci. Dalej na liście znajdują się pielęgnacja, zabawa, maniery, rozwój umysłowy. Każda z tych sfer okraszona jest mnóstwem porad, sugestii a wraz z rozwojem dziecka zaczynają one przybierać coraz to nowsze formy. Nie wystarcza już podszeptywanie matce jak powinna się zachować, co zrobić, ale same dzieci padają ofiarami rad kierowanymi z otoczenia: babcie, sąsiadki, wujków czy wreszcie obcy na placach zabaw, w komunikacji miejskiej wiedzą, co dla nich najlepsze.

Każda z matek prędzej czy później musi zmierzyć się z radami od innych osób. Może to być zatroskana teściowa, nadopiekuńcza mama, młodsza lub starsza siostra. O ile poproszenie o radę jest dobrowolnym aktem poznania opinii drugiego człowieka, o tyle udzielanie rad dla mam wprost narusza naszą prywatność i wolność w decydowaniu o sobie i swoim dziecku.

Rady dla mam – jak wyglądają i skąd się biorą?

Na początku było to dla mnie sporym szokiem, większym chyba nawet niż poród i baby blues razem wzięte. Przecież od wielu lat myślałam, że jestem już dorosła! Nikt mnie nie pytał o dowód w sklepie, chodziłam do pracy… I na imprezy do białego rana też bez spowiadania się komukolwiek z tego, jak żyję, sprzątam, gotuję oraz dbam o najbliższych (męża i chomika). Ale urodziłam i się skończyło. Zaufanie, że cokolwiek potrafię. Różni ludzie zaczepiali mnie w różnych sytuacjach i RADZILI. Większość z tych rad pasowała do moich dzieci jak obcasy na placu zabaw (czyli w teorii bomba, gorzej z praktyką), ale wiem, że nie masz całego dnia, żeby to czytać, więc zebrałam tylko dziesięć najbardziej absurdalnych z absurdalnych – choć powszechnych!” – opisuje na jednym z forum młoda mama.

Doradzanie matkom stało się tak potężną plagą, że doczekało się nawet licznych rankingów w sieci. Mamy tworzą je, by wymienić się najbardziej absurdalnymi radami, jakie im zaserwowano, ale również szukają informacji, czy to, co usłyszały ma ziarno prawdy, jest warte zastosowania.  Nie da się ukryć, że najczęściej tą, która udziela rad bez proszenia jest teściowa. Nikt nikogo nie demonizuje, ale mamy są zgodne, co jednego - teściowa zazwyczaj mówi niepytana o zdanie. Co zatem radzą mamy naszych partnerów, jako świeżo upieczone babcie?
Marta swoje perypetie z teściowymi radami opisuje na forum następująco:

„Kiedy mój Michał był jeszcze bardzo maleńki zdarzyło się, że teściowa asystowała mi przy wieczornej kąpieli i karmieniu małego. O tym, że kąpie źle już nie wspomnę, ale na moje nieszczęście mały przy karmieniu trochę marudził. Natychmiastowy wniosek – dziecko jest głodne. I tu zaczął się wywód jak to było z jej dziećmi. Też były głodne, dopóki nie zaczęła dosypywać do mleka (karmiła butelką) mąki!!! Dopiero wtedy dzieci były najedzone tym gęstym czymś. A ponieważ ja karmiłam (nadal to robię) piersią z dosypywania mąki nici – ale jest na to rada teściowej – PIĆ DUŻO WODY Z MĄKĄ – pokarm będzie gęsty i sycący!!! A swoją drogą to współczuje mężowi tej mąki w mleku” – podsumowuje internautka..

Rady jak karmić, kiedy karmić, ile karmić i karmić tylko piersią, powodują, że wciąż w opinii społecznej funkcjonuje wiele mitów związanych z tą czynnością. Wiele z nich sprowadza się do osądzania matek. Wybierając z różnych powodów karmienie butelką kobiety automatycznie odbierane są przez otoczenie, jako złe matki, mniej oddane dzieciom, samolubne. Kiedy już musi dojść do karmienia butelką i tutaj wiele rad słyszy młoda mama. Ingeruje się nie tylko w porę karmienia, wybór mleka modyfikowanego, ale również dobór akcesoriów.

Internautka Aś na forum o „złotych radach” opisała własną historię, w której o mały włos nie wydarzyła się tragedia. Wielokrotnie z ust teściowej słyszała, że jej synek bardzo się męczy jedząc z butelki. Miały o tym świadczyć mina dziecka oraz oddech, który zdaniem teściowej był niczym oddech maratończyka po skończonym biegu. „Pod naszą nieobecność powypalała dziurska we wszystkich smoczkach, które były w użyciu-efekt tego był taki, że dziecko zaczęło się dławić podczas karmienia – a mąż w nocy pędził do apteki po smoczki, co by dziecko mogło coś zjeść przed snem i przestało płakać – no, ale oczywiście jak poprosiłam mamę, żeby takich rzeczy nie robiła – obraziła się. No w końcu my się na niczym nie znamy” – podsumowuje mama o nicku Aś.

Wiele rad ma swoje korzenie w dawnych wierzeniach i przesądach. Niejednokrotnie przekazywane są one z pokolenia na pokolenie i stanowią rodzinną tradycję. A jak wiadomo bunt wobec tradycji nie jest akceptowalny.  Wśród najpopularniejszych rad, z jakimi musi zmierzyć się świeżo upieczona mama kobiety na forach wymieniane są szczególnie te, które dotyczą wyglądu dziecka. „Nie obcinaj dziecku włosów, bo szybko wyłysieje” – słyszała marika1987, „Przekłuj jej uszy! Taka łysa jest jak chłopak, a tak będzie od razu widać, że dziewczynka” – doradzono MamieGosi w sprawie pięciotygodniowej córeczki, zaś Asi mówiono „musisz roczne dzieci ogolić, żeby miały mocne włosy”. Osoby postronne wielokrotnie decydują się na ocenianie młodej mamy. Praktycznie w każdej kwestii młode matki spotykają się z poradnictwem. Rada zawiera nie tylko wskazówkę, ale bywa też podsumowaniem działań mamy na rzecz dziecka, o czym przekonała się EwavX76  – „Rada pochodziła od mojej siostry (bezdzietnej): „Wiesz, dlaczego twoja mała jeszcze nie siada? Bo karmisz ją jedzeniem ze słoiczków, a ono powoduje opóźnienia w rozwoju fizycznym dzieci. Taką mądrość moja siostra usłyszała od starszych koleżanek w pracy”.

Dla wielu mam tego typu rady są nie tylko absurdalne, ale również przerażające. W żadnej z relacji dziewczyn nie pada wyjaśnienie, że były to żartobliwe wypowiedzi, co może sugerować, że osoby je wypowiadające wierzą w swoje słowa i nie widzą nic złego w proponowanych rozwiązaniach i sugestiach. Takie podejście sprawia, że młode mamy czują się zagubione i niekiedy skołowane. Kwestia żywienia maluchów bywa w niejednym domu tematem do rodzinnych kłótni, bo poza mamą wszyscy wiedzą lepiej, co powinno jeść i pić dziecko. „Nie dawaj mu owoców ze skórką, dziecku trzeba pomagać w jedzeniu (4 lata), nie dawaj wody, bo nie ma smaku itp. A Młodej to herbatkę musisz słodzić, bo nie będzie chciała pić” – przytacza marika1987. Z kolei mama GałązkaM usłyszała: „Jeśli będziesz dawać po łyżeczce kapuśniaku już półrocznemu maluchowi, to jego żołądek, nauczy się dobrze trawić i będzie dobrze pracować”. Mamy są zmęczone ciągłym podkopywaniem ich instynktu macierzyńskiego i wiedzy, którą starają się sam budować obcując z dzieckiem. Rady przekazywane przez bliskich wielokrotnie stoją w opozycji do tych, z jakimi przyszłe mamy stykają się w szkole rodzenia czy poradnikach. „Nie smaruj dziecka tymi kremami, bo się jej skóra rozjaśni”, „Dziecka nie kąpie się codziennie, bo będzie miało skórę za cienką i będzie się przeziębiać” – głoszą seniorki rodów czy odwiedzające maleństwo ciocie.

Są też rady mądre, wypracowane przez doświadczenie, które warto znać by ułatwić sobie tę trudną sztukę macierzyństwa. Sam sposób radzenia jest dla kobiety bardzo istotny. Inaczej czuje się mama, której podpowiada się sprawdzone sposoby, a zupełnie inaczej ta, w której życie ingeruje się z całkowitą premedytacją.

„Miałam pełno „dobrych rad”, o które nie prosiłam. Niektóre były faktycznie dobre i do wykorzystania, inne mniej, ale jak ktoś nie narzuca się z radami, to mogę wpuścić jednym uchem, a wypuścić drugim. Miałam też rady niedobre i nachalne, wręcz z naciskiem, że mam się do nich zastosować. I tu już nie wytrzymywałam i mówiłam, że nie życzę sobie wywierania na mnie presji, że ten ktoś miał okazje wychować dzieci po swojemu i ja też mam do tego prawo. Czasem były fochy z tego powodu, ale miałam już spokój” – wyjaśnia Gosia 261282.

Sposób radzenia sobie z natarczywym doradzaniem zależy w dużej mierze od temperamentu młodej mamy. Jedne przyjmuje je ze spokojem, bo nie będą i tak wcielać ich w życie, inne na stracie wyznaczają granice, czym ucinają ingerowanie w wychowanie już w zalążku. Każdej z mam trudno jest obracać się w kręgu wszystko wiedzących doradców, jednak dla własnego spokoju psychicznego starają się wypracować zadowalający kompromis. Wiedzą, że rady wynikają z troski do nich samych i ich pociech, ale nie chcą przy tym być postrzegane, jako nieudolne i głupie. Nabranie dystansu do zasłyszanych rad może zająć trochę czasu.

„Wszystko chyba już słyszałam i słyszę, co jakiś czas ponownie. Trochę przy drugim dziecku się odczepiły te wszystkie ciocie „dobra rada”, ale nie zamilkły do końca. Dziś już umiem się z tego śmiać, ale na początku przygody z macierzyństwem do śmiechu mi nie było” – wyznaje Ewa.

Rady dla mam – jak sobie z nimi poradzić?

O socjologiczny fenomen doradzania matkom, jak radzić, by nie urazić oraz czym jest pouczanie zapytaliśmy socjolożkę zasobów ludzkich i  autorkę bloga www.socjopatka.pl. o społecznie ważnych sprawach Dagmarę Sobczak.

Dagmara Sobczak o radach dla mam
Dagmara Sobczak o radach dla mam. Archiwum prywatne.
Zdjęcie: Bartosz Sobczak

Monika Słowik: Z socjologicznego punktu widzenia jak społecznie odbiera się radę?

Dagmara Sobczak: Ze względu na to, że większa część z nas ma problem z przekazywaniem rad w komunikacji symetrycznej, w której jesteśmy równoprawnymi partnerami rozmowy, często odbieramy rady, jako wtrącanie się i narzucanie swoich racji.

Gdybyśmy jednak nauczyli się przekazywać swoje doświadczenie w inny, bardziej ludzki sposób, wyłączyli wtedy zupełnie ocenianie innych – moglibyśmy czerpać ogromne pokłady wiedzy od innych. W tym przypadku od kobiet, które macierzyństwo mają już za sobą.

Skąd w nas śmiałość w udzielaniu rad obcym ludziom - mamom na placach zabaw, w sklepie, w parku?

By odpowiedzieć na to pytanie, trzeba zrozumieć powód, dla którego tak bardzo lubimy doradzać innym. Sprawa jest prosta, chcemy poczuć wyższość, pewien rodzaj władzy nad innymi (nawet, jeżeli często robimy to na zupełnie nieświadomym poziomie). Ta potrzeba wzięła się z tego, że dzisiaj każdy może być ekspertem w każdej dziedzinie, co bardzo wyraźnie widać w sieci.

Nie trzeba być po studiach medycznych, by doradzać, jak dbać o zdrowie. Nie trzeba być prawnikiem, by mówić innym, jaką sprawę mogą założyć, co więcej nie trzeba kończyć psychologii, by mówić ludziom jak mają żyć (oczywiście to duże uogólnienie, bo dobry psycholog nigdy nie narzuci ci swojego zdania, swoich wartości itd.). Tak postrzegamy dzisiejszy świat. Świat, w którym każdy może być ekspertem, od czego tylko chce. Obserwując to nie chcemy być gorsi, więc udzielamy rad innym, żeby przez chwilę poczuć się ekspertem w jakiejś dziedzinie z nadzieją, że zabłyśniemy społecznie i poczujemy się ze sobą lepiej.

Macierzyństwo jest na wskroś publiczne. Nikt nie traktuje go, jako prywatnej sprawy rodzica. Czym jest spowodowane takie podejście?

Na pewno każdy z nas wiele razy słyszał „wszystkie dzieci nasze są”, „szczęście dzieci to nasz wspólny społeczny obowiązek”, „Nie odwracaj oczu, gdy dziecku dzieje się krzywda”, „dziecko samo nie powie, stań w jego obronie”. Może za bardzo wzięliśmy sobie do serca te rady i wpadliśmy ze skrajności w skrajność?

Kiedyś nie słyszeliśmy płaczu maltretowanego dziecka za ścianą, woleliśmy się nie wtrącać w myśl zasady „każdy wie, jak ma wychowywać swoje dziecko” a dziś jak tylko coś robione jest inaczej niż po naszej myśli, chcemy się wtrącać i doradzać. Myślimy, że tylko nasze postrzeganie danej sytuacji jest prawidłowe i faktycznie, są sytuacje, w których narzucamy swoje poglądy, jak wychowywać dziecko.

Jedne mamy na rady reagują emocjonalnie, inne totalnie obojętnie- wynika to z dojrzałości emocjonalnej czy może z pewności siebie?

W dużej mierze wynika to ze samoświadomości i poczucia własnej wartości. Jeżeli wewnętrznie czujemy się bezpiecznie ze sobą samą, mamy zaufanie do siebie, wiemy, że robimy wszystko tak, jak najlepiej potrafimy, ze świadomością, że jesteśmy dobrymi matkami – opinie innych osób i ich krytyka nie są w stanie zaburzyć naszego wewnętrznego poczucia bezpieczeństwa. Wiemy jak mamy działać, bo odwołujemy się do siebie. Do swojego wnętrza, swoich potrzeb, motywacji, wartości.

Kiedy mamy zbudowane poczucie własnej wartości inaczej też reagujemy na krytykę. Nie negujemy jej w pierwszej kolejności, ale analizujemy, czy faktycznie możemy coś z niej wyciągnąć dla siebie, czy jednak są to puste słowa, które nie mają odzwierciedlenia w naszej rzeczywistości.

Matki najczęściej pouczają inne matki – lubimy się dzielić swoimi doświadczeniami czy może jesteśmy przekonane o swojej nieomylności w macierzyństwie?

To zależy. Nie można wrzucać wszystkich do jednego worka. Pamiętajmy, że jesteśmy różni i różne mamy intencje, inne potrzeby, różne myśli nami kierują. Ja osobiście wychodzę z założenia, że ludzie z natury są dobrzy, więc ich intencje są szczere i dobre, tylko w wielu przypadkach brakuje środków, wiedzy, umiejętności, by przekazywać rady/dzielić się doświadczeniami/pomagać, tak by zarazem nie ranić.

Jak postępować z radami natarczywymi, wygłaszanymi bez przerwy?

Musisz zastanowić się, co jest dla ciebie ważniejsze? Bycie miłą i zadowalanie wszystkich, czy życie w zgodzie ze sobą? Jeżeli czujesz, że ciągle słyszysz te same podobne rady od tych samych osób, a nie zgadzasz się z nimi, wyjście jest tylko jedno – musisz postawić wyraźne granice dla siebie i swojego poczucia bezpieczeństwa oraz komfortu.  Wystarczy szczerze zakomunikować, jakie jest twoje zdanie w tej kwestii, dlaczego nie zamierzasz go zmieniać i poprosić, by ta osoba zaprzestała komunikowania w tak natarczywy sposób swoich racji.

Jakie zagrożenie, niebezpieczeństwo niesie doradzanie innym?

Doradzanie może nieść za sobą wiele zagrożeń.

Po pierwsze, narzucamy innym swoje zdanie i swoją wizję świata (w tym przypadku wizję, jak prawidłowo należy wychowywać potomstwo). W ten sposób zupełnie nieświadomie chcemy ujednolicić społeczeństwo, by każdy myślał tak samo. Jeżeli trafimy na podatny, niepewny grunt, możemy nieświadomie zabrać takiej mamie poczucie wartości, poczucie pewności siebie, poczucie tożsamości, prawo do indywidualności i prawo do wyboru. Jeżeli natomiast trafimy na pewną siebie mamę, a natarczywie będziemy próbować odebrać jej prawo do decydowania o własnym dziecku, możemy utracić tę relację bezpowrotnie. Każdy ma prawo stawiać granice tam, gdzie ich potrzebuje. Natarczywym doradzaniem możemy te granice innych osób przekraczać.

Po drugie, trzeba pamiętać, że doradzając (niezależnie, w jakiej kwestii) bierzemy odpowiedzialność za to, co mówimy i podpowiadamy. Jeżeli doradzimy źle i coś w wyniku tego wydarzy się złego, powinniśmy mieć świadomość, że to my mieliśmy na to wpływ i wziąć odpowiedzialność za swoje nie do końca przemyślane rady. W tej sytuacji warto pamiętać, że dzieci są różne i to, co zadziałało u naszego dziecka, niekoniecznie sprawdzi się u dziecka koleżanki.

Czego w doradzaniu innym należy unikać?

Stawiania się powyżej rozmówcy, w roli eksperta w danej dziedzinie, wtrącania się w drobne rzeczy, jeżeli nie mamy pojęcia, dlaczego mama dziecka podjęła taką decyzję (np. by odstawić dziecko od karmienia piersią), myślenia, że to, co ja uważam za słuszne jest jedyną słusznością na świecie i nie można inaczej, narzucania się ze swoimi radami.

Jak odróżnić doradzanie od pouczania?

Myślę, że to się po prostu czuje. Granica jest bardzo cienka i jak już wcześniej wspomniałam wynika raczej nie ze złych intencji rozmówcy, ale z nieumiejętności przekazywania swojej wiedzy. Chcemy dobrze, chcemy doradzić, ale robimy to w taki sposób, że młode mamy czują się pouczane przez nas. W wielu sytuacjach, gdybyśmy w tym momencie powiedziały „Nie pouczaj mnie”, druga strona byłaby zszokowana, że tak to odebraliśmy, bo wcale nie na tym jej zależało.  Dlatego rozmowa zawsze jest kluczem do wszystkiego i oczyszcza atmosferę. Nawet w takich sytuacjach.

 Jak radzić, by nie urazić?

Przede wszystkim komunikacja musi być oparta na szacunku i wzajemnym zaufaniu. Jeżeli chcielibyśmy coś doradzić, najpierw warto poznać intencje danej mamy. Na początek warto ciepło zapytać, ze szczerym zainteresowaniem: dlaczego coś robi, tak, a nie inaczej. Może inaczej nie może? A może nie wie, że można inaczej? Jeżeli nie wie, możecie wtedy podrzucić swoje rozwiązanie, ale nie naciskając. Nie mów „powinnaś to zrobić tak i tak”, ale powiedz „może następnym razem spróbuj tak i tak, miałam podobny problem i w przypadku mojego dziecka to zadziałało. Może i Tobie pomoże, ale nie wiem na pewno. Sama zadecyduj czy będziesz chciała to sprawdzić”.

To, co najważniejsze: nie możemy wchodzić w rolę eksperta, bo siłą rzeczy druga osoba zostaje postawiona w niższej pozycji rozmowy i zawsze będzie czuła się z tym źle. Nie poczuje się jak partner do rozmowy, tylko jak dziecko, które trzeba pouczyć.

Jeśli doradzając chcesz dobrze, powinnaś dać wsparcie i bezpieczeństwo w rozmowie, a nie pokazywać swoją wyższość. Doradzanie to bardzo delikatna sprawa, dlatego przy wyrażaniu swoich uczuć powinniśmy ostrożnie dobierać słowa.

Dagmara Sobczak – socjolożka, współorganizatorka takich projektów w sieci jak: Klasyka dla Smyka, Wielka Wymiana Książkowa, czy Niepłodność vs. Blogerzy. Kocha zwierzęta, taniec i książki. Interesuje się psychologią człowieka. W wolnych chwilach dokumentuje codzienność za pomocą zdjęć.
https://web.facebook.com/socjopatkapl/
https://www.instagram.com/socjopatka.pl/

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź