Smycz dla dziecka – hit czy kit?

Smycz dla dziecka, nazywana również szelkami, budzi wiele skrajnych emocji. To jeden z bardziej kontrowersyjnych gadżetów ostatnich lat. Smycz dla dziecka to stosunkowo nowy wynalazek, który nie każdemu przypadł do gusty. Szelki, do których przypięta jest długa smycz, zakładamy maluchowi na plecy. Zapięcie umieszczone z tyłu nie pozwala dziecku samodzielne rozpiąć szelek. Większość dostępnych modeli posiada możliwość regulacji, dzięki której szelki rosną razem z dzieckiem.

Moment, w którym maluch zaczyna stawiać pierwsze kroki, jest bardzo emocjonujący. Kroczki te są jednak bardzo nieporadne i chwiejne, dlatego należy zapewnić dziecku bezpieczne otoczenie. Zanim opanuje ono technikę chodzenia, upadnie setki razy. Szelki dla niemowlaka to niezastąpiona pomoc w nauce chodzenia i odkrywaniu świata. Założenie smyczy dziecku chroni przed upadkiem i uderzeniem.

Ci, którzy po raz pierwszy widzą smycz dla dziecka, często myślą, że to żart i nieporozumienie. Fakt, obraz rodzica prowadzącego malucha na smyczy wzbudza duże emocje i spotyka się z negatywnymi opiniami. Czy warto używać smyczy dla dziecka? Jak mówi psycholog, Magdalena Beissert, smycz to dość kontrowersyjny wynalazek. 

– Znam rodziców, którzy używali i bardzo sobie chwalili, znam też takich, którzy nigdy czegoś takiego nie założyliby swojemu dziecku. Niektórzy psycholodzy mówią smyczy zdecydowane nie, inni ją zalecają. Prawda leży gdzieś pośrodku. Smycz może okazać się przydatna, kiedy rodzic ma problemy zdrowotne, np. silne bóle kręgosłupa, jest po operacji, nosi w chuście młodsze rodzeństwo lub po prostu nie może dźwigać – mówi specjalistka.

Założenie maluchowi szelek jest dość upokarzające i kojarzy się z wyprowadzaniem psa na spacer. I to właśnie ten argument wystarcza wielu rodzicom, by już na początku odrzucić ten pomysł i zrezygnować z wypróbowania nowego gadżetu. Smycz bardzo ogranicza i uniemożliwia dziecku poznawanie świata w pełni. Maluch nie ma możliwości uczenia się nowych rzeczy na własnych błędach. Jednak z drugiej strony smycz do nauki chodzenia pomaga dziecku w utrzymaniu równowagi i zabezpiecza przed groźnym upadkiem, który wywołuje strach i może wydłużyć proces nauki chodzenia.

Przy wyborze smyczy dla dziecka warto wziąć pod uwagę upodobania, wygodę i bezpieczeństwo. Na rynku dostępne są:

• szelki – to właśnie one wzbudzają najwięcej kontrowersji. Niektórym kojarzą się z ograniczeniem wolności i wyprowadzaniem psa na smyczy. Dobrze dobrane i wyregulowane szelki zapewnią dziecku swobodę ruchów i bezpieczeństwo,
• plecaczek – możemy do niego podpiąć smycz i jest to zdecydowanie „łagodniejsze” rozwiązanie. Idealnie sprawdzi się na spacerach, wycieczkach i wakacjach,
• opaska – smycz na rękę pozwala na kontrolę nad dzieckiem nawet wtedy, gdy wyrwie ono swoją dłoń z dłoni opiekuna.

Szelki dla dziecka mają kilka wad, ale jednocześnie bywają bardzo pomocne. Dobrym pomysłem jest założenie maluchowi szelek w tłumie, w sytuacjach zagrażających bezpieczeństwu, w których wzrasta ryzyko zaginięcia i ucieczki.

– Smycz można wykorzystać podczas nauki bezpiecznego poruszania się po ulicy – zawsze jednak zachęcam do refleksji, czy naprawdę nie ma innego sposobu, aby zachęcić dziecko do trzymania się blisko rodzica. W mojej opinii, o ile nie ma problemów zdrowotnych czy technicznych, aby uczyć dziecko bezpiecznego poruszania się po ulicy, lepiej smyczki nie używać. Nie daje ona bowiem szansy na skuteczną naukę umiejętności bezpiecznego poruszania się, a stanowi fizyczną blokadę, którą niektóre dzieci odbierają jako karę, ograniczenie, niewygodę – dodaje Magdalena Beissert. 

Dzieci mają różne charaktery – jedne są spokojne, grzeczne i podczas spaceru trzymają rodziców za rękę, inne z kolei są w nieustannym ruchu, wyrywają się i uciekają. Kiedy jeszcze warto założyć dziecku smycz? Kiedy maluchem opiekuje się starsza osoba, która nie jest tak energiczna jak dziecko. To także świetne rozwiązanie dla rodziców bliźniaków. Jak postąpić w sytuacji, gdy podczas spaceru z mamą jeden maluch biegnie w jedną stronę, a drugi w drugą? Smycz, choć kontrowersyjna, może uratować życie – i dosłownie, i w przenośni.