archiwum prywatne

Agnieszka Gorzkiewicz: „Klaun medyczny nie tylko rozśmiesza, to bardzo czuła i emocjonalna postać. W żadnej innej roli nie czułam się tak blisko z ludźmi”

– Pamiętam pierwszy raz w szpitalu, byłam z dwójką klaunów, które zapukały do sali 4-letniego chłopca. Malec, smutny i przestraszony, wtulał się w ramiona mamy. Klauny wyczuły atmosferę panującą w sali i przykucnęły w drzwiach. Popłynęły miłe dźwięki ukulele, a z torby jednego klauna wynurzyła się pięknie animowana pacynka-kotek. Kotek ciągle kichał, a klaun grający na ukulele upominał go i prosił, żeby zasłaniał nos. Chłopiec zapomniał o strachu, podszedł, wręczył kotkowi chusteczkę higieniczną i z uśmiechem delikatnie go pogłaskał. Patrzyłam na tę scenę i miałam oczy pełne łez – opowiada Agnieszka Gorzkiewicz.

Klaudia Kierzkowska: Choroba i pobyt w szpitalu to dla dziecka i jego rodziców niełatwe doświadczenie. Na szczęście są takie osoby, a pani jest jedną z nich, nazywane klaunami medycznymi, dzięki którym na dziecięcych twarzach choć przez chwilę pojawia się uśmiech. Dlaczego zdecydowała się pani wcielić w taką rolę?

Agnieszka Gorzkiewicz: W szpitalu często panuje atmosfera lęku i strachu. Dla rodziców i dzieci to mało przyjemne doświadczenie. Nie ukrywajmy, dzieci są na najniższym szczeblu hierarchii szpitala. O wszystkim, co się z nimi dzieje, decydują rodzice i lekarze. Dzieci tracą moc i sprawczość. Jako klaun medyczny mogę sprawić, że dziecko odzyska swoją siłę. To właśnie dlatego wykonuję tę pracę.

Bardzo cenię sobie to, że mogę się wcielić w niemądrą postać, niższą w hierarchii, dzięki czemu dziecko poczuje się pewniej. Dzieci zaczynają pomagać klaunowi, uczą go np., jak otwiera się drzwi, bo klaun w swojej cudownej „głupocie” oczywiście tego nie potrafi.

Rodzice przebywający w szpitalu też nie mają łatwo. Nie mogą okazywać lęku, niepewności, smutku. Chcą być wsparciem dla swoich dzieci i starają się zachować zimną krew. Klaun medyczny jest chwilą oddechu i relaksu również dla rodzica. Nie tylko rozśmiesza, to bardzo czuła i emocjonalna postać. W żadnej innej roli nie czułam się tak blisko z ludźmi. Bardzo szanuję tę pracę i kocham swojego klauna. To jedna z najpiękniejszych ról na świecie.

Dobrze rozumiem, że klaun medyczny jest również wsparciem dla rodziców?

Kondycja rodziców dzieci, które przebywają w szpitalu, nie jest najlepsza. Klaun medyczny działa także dla nich. Kiedy rozgrywamy jakąś akcję z dzieckiem, staramy się, by na jego twarzy pojawił się uśmiech, który nie tylko dla nas, ale oczywiście i dla rodziców jest bardzo ważny. Nasze działania nie są śmieszne tylko dla dzieci. Działamy na archetypie ludzkich zachowań, relacji, co rozbawia również dorosłych.

Agnieszka Gorzkiewicz / archiwum prywatne

W szpitalach dziecięcych przebywa także młodzież. To bardzo wymagający odbiorca. Nastolatków też udaje nam się rozbawić, więc mogę śmiało powiedzieć, że nasz humor jest uniwersalny. Oczywiście techniki komediowe dostosowujemy do wieku i nastroju pacjenta. Czerwone Noski działają indywidualnie z każdym pacjentem, rodzicem, a nawet personelem medycznym. Kiedy dziecko jest zawstydzone, zabieg rozśmieszania rozpoczynamy właśnie od rodzica, a nie od dziecka. Szanujemy przestrzeń dziecka. Kiedy rodzic poddawany jest dziwnym zabiegom, dzieci zaczynają się śmiać. A czasami zdarza się tak, że rodzic jest sam w sali, bo dziecko przykładowo jest na zabiegu. Wówczas pytamy, czy możemy wejść, a jeśli tak, siadamy obok i na przykład śpiewamy spokojną piosenkę. Rodzice, którzy starali się ukryć emocje, pękają i zaczynają płakać. I świetnie, że mogą sobie na to choć przez chwilę pozwolić. Momenty uwolnienia napięcia zgromadzonego w ciele są rodzicom bardzo potrzebne.

Klaun medyczny musi umieć dobrać działanie adekwatne do danej sytuacji i do potrzeb odbiorcy. Dlatego tak ważne jest wcześniejsze przygotowanie każdego klauna medycznego. Żeby nim zostać, w Czerwonych Noskach trzeba przejść kilkuetapowy casting.

To jednak dopiero początek. Zanim wyruszymy na pierwszą wizytę do szpitala, każdy Czerwony Nosek musi odbyć kilkumiesięczne szkolenia, warsztaty i coachingi z zakresu klauningu, psychologii i podstawowej wiedzy medycznej. Dopiero tak przygotowany klaun medyczny ma szansę poradzić sobie w sytuacjach dużego stresu i często bólu, z jakim wiąże się pobyt w szpitalu. Czasami trzeba wywołać głośny śmiech, a innym razem jedynie podać chusteczkę.

Pamięta pani pierwszy raz, kiedy jako klaun medyczny przekroczyła próg szpitala?

Doskonale pamiętam ten dzień. Nasz proces szkolenia jest bardzo przemyślamy i kiedy po raz pierwszy wchodzimy do szpitala, to nie wchodzimy jeszcze jako klauni. Wejście do szpitala jako klaun poprzedza cykl warsztatów oraz praktyki polegające na tym, że „po cywilnemu” oglądamy doświadczonych klaunów podczas pracy.

Pamiętam, pierwszy raz w szpitalu byłam z dwójką klaunów, które zapukały do sali 4-letniego chłopca. Malec, smutny i przestraszony, wtulał się w ramiona mamy. Klauny wyczuły atmosferę panującą w sali i przykucnęły w drzwiach. Popłynęły miłe dźwięki ukulele, a z torby jednego klauna wynurzyła się pięknie animowana pacynka-kotek. Kotek ciągle kichał, a klaun grający na ukulele upominał go i prosił, żeby zasłaniał nos. Chłopiec zapomniał o strachu, podszedł, wręczył kotkowi chusteczkę higieniczną i z uśmiechem delikatnie go pogłaskał. Patrzyłam na tę scenę i miałam oczy pełne łez.

Wszystkie wizyty tego dnia były bardzo poruszające. Widziałam, jak do ponurych przestrzeni wchodzą kolorowe postacie, które powoli roztaczały ciepło i zmieniały atmosferę. Przy starszych dzieciach akcje były bardziej energiczne.

Natomiast kiedy weszłam do szpitala jako trzeci klaun (dołączyłam w kostiumie do dwójki doświadczonych klaunów), to zaskakująco nie zauważyłam wtedy tyle choroby w szpitalu. Miałam dużo do zrobienia, dostrzegałam głównie reakcje dzieci na naszą obecność. Widziałam, jak smutne buzie zmieniały się na uśmiechnięte.

Klaun medyczny odmienia szpitalną rzeczywistość?

Zdecydowanie tak. Jesteśmy klaunami w białych fartuchach, którzy twierdzą, że są lekarzami. I faktycznie wyglądamy trochę podobnie i wykonujemy jakieś zabiegi czy przeprowadzamy wywiad. Ale jednocześnie mamy czerwone nosy, dziwny styl ubierania się i poruszania, a nasze zabiegi to na przykład witaminizacja kolorowymi chustami. Po naszej wizycie biały fartuch przestaje się kojarzyć małym pacjentom tylko z bolesnymi badaniami i stresem rodziców. Dzięki temu, że jesteśmy parodią autorytetów lekarskich, dzieci oswajają się ze szpitalem i gdy znikamy, to już się tak tego szpitala nie boją. Gdy wchodzą klauni, rzeczywistość całkowicie się zmienia. Robi się „jaśniej”.

Nawet kiedy idziemy po korytarzu, śpiewamy, gramy na ukulele. Nie trzeba być z nami w sali, by poczuć tę magiczną atmosferę. Rodzice i dzieci często są zaskoczeni, że ktoś taki puka do drzwi. Wspomnienia po naszej wizycie zostają na długo. Stajemy się częścią tej rzeczywistości, ale taką częścią, która sprawia, że robi się lżej.

Dodam jeszcze, że szpitale ani pacjenci nie ponoszą żadnych kosztów związanych z naszą pracą. Możemy nieść uśmiech osobom, które najbardziej tego potrzebują, dzięki wpłatom darczyńców wspierających naszą fundację. Udało nam się już zadomowić w 12 szpitalach w 8 miastach, ale naszym marzeniem jest obecność Czerwonych Nosków w każdym większym szpitalu w Polsce.

Klaun medyczny jest chyba często takim „pośrednikiem” między pacjentem a lekarzem.

Tak, na tym właśnie polega nasza rola. Szczególnie widać to w programie „Pogotowie Uśmiechu”. Jest to program, który polega na tym, że towarzyszymy pacjentom w chwilach największego stresu i lęku: przy rezonansie magnetycznym, na bloku operacyjnym, w czasie wlewów onkologicznych. Pomoc polega na odwróceniu uwagi od stresu, lęku i bólu związanego z badaniem czy operacją, na którą czeka pacjent. Zrelaksowany organizm lepiej współpracuje.

Po miesiącu naszej pracy na bloku operacyjnym w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie personel medyczny zaprosił nas do przekraczania razem z nimi i z dzieckiem czerwonej linii, czyli linii, za którą nikt inny już nie wchodzi, nawet rodzic. W ten sposób klaun medyczny towarzyszy dziecku aż do momentu uśpienia pod wpływem narkozy.

Jak obecność klaunów medycznych wpływa na zdrowie małych pacjentów?

Nasza obecność łagodzi skutki stresu spowodowanego obecnością w szpitalu. Ma pozytywny wpływ na zdrowie psychiczne i emocjonalne. Dzięki uśmiechowi i relaksacji ciało szybciej się regeneruje i szybciej wraca do zdrowia. Czerwone Noski od 10 lat pracują też w Warszawie w Klinice Budzik. To klinika dla dzieci przebywających w śpiączce, jedyna taka w Europie. Miałam przyjemność spotkać doświadczonego klauna z Czech, który opowiedział mi niesamowitą historię. Poszedł kiedyś z innymi dwoma klaunami do sali, w której przebywało dziecko w śpiączce. Zaczęli, grać, śpiewać i nagle jeden z klaunów zaczął okropnie fałszować. I wtedy dziecko się obudziło i powiedziało, że ono już nie chce tego słuchać. Śpiączka pozostaje tajemnicą. Nawet lekarze nie wiedzą, jaki bodziec przyspieszy proces wybudzania. Wiemy jednak, że im więcej różnorodnych, adekwatnie dobranych bodźców, tym lepiej. Niezwykłe jest to, że dzieci, które wybudziły się w Klinice Budzik, rozpoznawały głosy klaunów, którzy wcześniej ich odwiedzali.

Uśmiech dziecka to chyba najpiękniejszy prezent, jaki można otrzymać.

Oczywiście. Zobaczenie zmiany w pacjencie jest najpiękniejszym prezentem. Pamiętam historię pewnej dziewczyny, która przebywała na Oddziale Pediatrii i Neurologii Wieku Rozwojowego. Razem z moją koleżanką weszłyśmy na salę, na której leżała nastoletnia pacjentka. Miała rurkę w gardle, nie mogła nic mówić. Miała około 13 lat. Leżała na boku, nie mogła się ruszać. Jej oczy były bardzo smutne. Zaczęłyśmy się z drugim klaunem przekomarzać i od słowa do słowa doszło do tego, że zapewne ta dziewczyna chciałaby mieć w sali fontannę. Zaczęłam moczyć ręce w umywalce i delikatnie pryskać wodą po sali oraz po swojej koleżance-klaunie. Nasza pacjentka zaczęła się uśmiechać. W pewnym momencie zaśpiewałyśmy improwizowaną piosenkę o fontannie. Muzyka zwolniła i stała się bardziej liryczna. Dziewczyna wsłuchiwała się w muzykę, a kiedy pojawiały się powtarzalne słowa, zaczęła ruszać ustami tak, jakby śpiewała razem z nami.

Niestety nie każdemu dziecku udaje się pokonać chorobę…

Czasami jesteśmy świadkami bardzo trudnych momentów. Jakiś czas temu kilkukrotnie odwiedzałam chłopca, który był w dobrej kondycji. Pewnego dnia jego stan się bardzo pogorszył. Ścisnęło mi gardło, gdy zobaczyłam, że chłopiec, zamiast biegać i zaczepiać nas jak zwykle, leżał na łóżku, z bliznami na małym ciele i z podpiętą aparaturą. Miał sparaliżowaną połowę ciała. Kiedy zaczęłyśmy śpiewać, wygłupiać się, chłopiec uśmiechnął się połową twarzy i zaczął wydawać z siebie dźwięki śmiechu, który brzmiał inaczej niż wcześniej. Nigdy nie zapomnę jego radości w tym stanie. Myślę, że to były jedne z najważniejszych odwiedzin klaunów u dziecka, w jakich było mi dane uczestniczyć.

Wśród klaunów medycznych jest więcej kobiet czy mężczyzn?

Myślę, że kobiet i mężczyzn jest mniej więcej tyle samo. Podczas współpracy nie ma znaczenia, czy jest to kobieta, czy mężczyzna klaun. Większe znaczenie ma to, czy jeden porusza się szybciej, a drugi wolniej, albo czy jedna osoba jest wysoka, a druga niska. Te kontrasty między partnerami pięknie zwiększają efekt komiczny.

Trudno jest wcielić się w rolę klauna?

To niezwykle ciężka rola, w której trzeba porzucić jakąkolwiek dumę. To praca na własnych słabościach. Trzeba stać się naprawdę naiwną istotą, która jest totalnie bezbronna i pokazuje wszystkie emocje. Klaun gra bez czwartej ściany, czyli w bezpośrednim kontakcie z widzem, więc nie ma warstwy ochronnej jak w teatrze dramatycznym. Na szczęście cały czas uczymy się, jak być klaunem medycznym i mamy cały cykl szkoleń.

Głównym narzędziem pracy klauna są problemy i trudna sytuacja, w której się znajduje. A dyskomfort to stan w codziennym życiu, od którego naturalnie jak najszybciej chcemy się uwolnić. Trzeba więc mieć wiele dystansu do siebie, aby pozwolić innym śmiać się z siebie w trudnej sytuacji, nawet jeśli robimy to w roli.

Każdy może zostać klaunem medycznym? Jakie warunki trzeba spełnić?

Żeby zostać klaunem medycznym w Fundacji Czerwone Noski, trzeba przejść dość długi proces weryfikacyjny, co uważam za ogromny plus. Nie jesteśmy wolontariuszami, którzy wykonują swoją pracę intuicyjnie, ale mamy cały zapas narzędzi i technik, które sprawiają, że możemy realizować naszą misję na wysokim poziomie artystycznym. Tworzymy profesjonalne programy terapii przez sztukę. Osoby zgłaszające się na casting muszą posiadać już doświadczenie sceniczne, artystyczne. Ci, którzy się zakwalifikują, zapraszani są na dwuetapowy casting w formie warsztatów. To casting, z którego korzysta nie tylko jedna strona, co moim zdaniem jest fair. Nawet jeśli nie przejdziemy dalej, wynosimy z tych warsztatów dużo praktycznej wiedzy. Potem czekają nas szkolenia, warsztaty i obserwacje w szpitalu. Każdy klaun medyczny w Czerwonych Noskach ma 5 lat na zdobycie Certyfikatu Profesjonalnego Klowna Medycznego Red Noses International. Co oznacza odbycie 500 godzin warsztatów artystycznych, wykładów i praktyk z zakresu m.in. klauningu, medycyny, psychologii w Międzynarodowej Szkole Humoru w Wiedniu.

Domyślam się, że aby zostać klaunem medycznym, trzeba być bardzo odpornym psychicznie.

Prawda, to nie jest łatwy zawód. Trzeba być jednocześnie empatycznym i wrażliwym, a z drugiej strony silnym. W razie jakichkolwiek problemów Czerwone Noski zapewniają nam pomoc psychologiczną. Mamy cykliczne superwizje z psychologami, na których możemy porozmawiać o tym, co akurat nas dręczy, z czym mamy problem. W razie sytuacji, w której klaun jest świadkiem dotkliwej lub stresującej dla niego sytuacji, organizowana jest pomoc doraźna. Sama też z takiej pomocy korzystałam. Nie wyobrażam sobie tej pracy bez takiego wsparcia psychologicznego.

Jest pani też aktorką, instruktorką teatralną. Pani wykształcenie jest tutaj chyba bardzo pomocne?

Dzięki temu, że jestem aktorką i instruktorką teatralną, mogłam przejść casting i dostać się do Czerwonych Nosków. Mój warsztat aktorski jest mi bardzo pomocny w tej pracy. Myślę jednak, że bez przeszkolenia z technik klauningowych moje umiejętności byłyby mniej skuteczne. Mogłoby się okazać, że bez tego przygotowania w szpitalu jestem bezradna i bezbronna.

 

Agnieszka Gorzkiewicz – aktorka, klaun medyczny, instruktorka artystyczna, mama. Zdobywała wykształcenie artystyczne m.in. w Szkole Aktorskiej Art-Play Doroty Pomykały i Danuty Owczarek, Szkole Aktorskiej Teatru Śląskiego w Katowicach oraz w Laboratorium Meisnera w Warszawie. Od sierpnia 2022 pracuje jako klaun medyczny w Fundacji Czerwone Noski Klown w Szpitalu.

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź