fot. Getty Images

„Najmłodsze dziecko, które trafiło do szpitala po zażyciu substancji psychoaktywnych, miało 12 lat”. Czym truje się młodzież, mówi lek. Eryk Matuszkiewicz

– Dziecko, które bierze narkotyki czy podjęło próbę samobójczą, jest jedynie delegatem problemu, który zazwyczaj dotyczy całej rodziny – mówi dr n. med. Eryk Matuszkiewicz, specjalista toksykologii klinicznej i chorób wewnętrznych, Oddział Toksykologii Szpitala im. Franciszka Raszei w Poznaniu.

Olga Tymanowska: Do niedawna w Polsce i w innych krajach Europy obserwowało się gwałtowny wzrost częstości używania i liczby zatruć dopalaczami. Czy to nadal stanowi problem?

Eryk Matuszkiewicz: Od 2018 r., czyli od nowelizacji Ustawy o Przeciwdziałaniu Narkomanii, dopalacze zaczęto traktować jak narkotyki, co znacząco wpłynęło na zmniejszenie skali ich przyjmowania. Spora część młodzieży po prostu się przestraszyła konsekwencji związanych z ich stosowaniem. Ograniczona została także dostępność do dopalaczy, które wcześniej można było kupić w sklepach stacjonarnych. Zmienił się również profil osób stosujących dopalacze. Co prawda na oddziały nadal trafiają w większości młodzi mężczyźni, ale nie są to pierwszorazowi użytkownicy. Są to z reguły osoby uzależnione, które w sposób częstszy lub rzadszy te środki przyjmują.

Dopalacze obecnie stanowią marginalny problem, ale coraz więcej młodych osób sięga po leki i alkohol. Obniża się też średnia wieku. Inicjacja ma często miejsce między 13 a 14 r.ż. To jest bardzo niebezpieczny trend.

Czym się truje młodzież?

Wzrasta spożycie środków stymulujących jak mefedron, amfetamina czy alkohol. Młodzież sięga po nie w celach rekreacyjnych, rozrywkowych, z ciekawości. Celem jest pobudzenie się, zwiększenie napędu, w mniejszym stopniu przeżycie halucynozy. Rzadziej młodzi ludzie wybierają środki o działaniu spowalniającym. Z telefonów odebranych na oddziale wiemy, jak bardzo rośnie liczba nadużyć leków w celach samobójczych wśród nastolatków. Do tego celu stosowane są przeróżne środki zarówno recepturowe, jak i OTC: preparaty przeciwbólowe i przeciwgorączkowe, jak paracetamol oraz popularne leki na przeziębienie i kaszel zawierające efedrynę lub pseudoefedrynę i kodeinę, które mają działanie psychostymulujące. Młodzież sięga też po leki, które są w domowej apteczce, stosowane przez innych członków rodziny.

Środki te są stosowane także z przyczyn autodestrukcyjnych, samobójczych.

Większość przypadków, które obserwujemy, wynika z chwilowego kryzysu, nieprzemyślanej autodestrukcji, ale u części młodzieży przyczyną jest długotrwałe poczucie osamotnienia, beznadziei, braku perspektywy, niezrozumienia. Często młodzi ludzie chcą w ten sposób zaznaczyć swoją obecność, zwrócić uwagę na problemy, z którymi się mierzą. Najmłodsze dziecko, które trafiło do szpitala po zażyciu substancji psychoaktywnych, miało 12 lat.

Kiedyś częściej stosowane były kleje, a zwłaszcza butapren. Teraz jest mniej osób, które odurzają się przy użyciu rozpuszczalników organicznych, czy klejów.

Obecnie młodzież często stosuje środki domowego użytku jak dezodoranty, odświeżacze powietrza czy proszki do prania, a także – co stało się ostatnio modne – spożywa niewielkie ilości muchomora. A to za sprawą internetowej influencerki, która namawiała do zjedzenia tego trującego grzyba. Jej konto na Facebooku obserwuje 24 tys. osób. Entuzjastów spożywania muchomora jest jednak znacznie więcej. Dzielą się informacjami na temat jego rzekomo zdrowotnego działania. Ale nie tylko o to chodzi. Młodzież spożywa muchomora w celach halucynogennych, po to, żeby doznawać przedziwnych wizji, doświadczeń, urojeń, omamów wzrokowych, znaleźć się w odrealnionym, nierzeczywistym świecie. Osoby po spożyciu nawet niewielkiej ilości muchomora mogą być bardzo silnie pobudzone, stanowić zagrożenie dla siebie i innych. Z wywiadu zebranego od pacjentów wiem, że w stanie furii i całkowitego braku kontroli chcą niszczyć przedmioty, skakać z okna, latać. Czują, że mogą wszystko. Co więcej, z objawów fizycznych, może pojawić się niestrawność, bóle brzucha, biegunka, złe samopoczucie i nudności.

Substancje psychoaktywne, które zwiększają poczucie euforii i błogości przy jednoczesnym obniżeniu poziomu kontroli i lęku, mogą prowadzić do tzw. chemseksu. Jak częste jest to zjawisko?

Zarówno środki psychoaktywne, jak i odurzające sprawiają, że tracimy kontrolę na różnych płaszczyznach, również seksualnych. Pod wpływem tych substancji przekraczane są nie tylko bariery fizyczne, wskutek czego wrażenia seksualne są o wiele silniejsze, ale przede wszystkim psychiczne, które pozwalają realizować fantazje dotyczące współżycia. W ostatnich latach obserwujemy nasilanie się tego zjawiska. Młodzież najczęściej sięga po mefedron, który wykazujące działanie stymulujące, GHB, czyli kwas gamma-hydroksymasłowy, tzw. pigułka gwałtu, o działaniu spowalniającym ośrodkowy układ nerwowy i GBL – jego bardziej toksyczną odmianę. Rzadziej wybierane są metamfetamina, ketamina czy kokaina i MDMA, czyli tzw. ecstasy.

Najczęściej stosowane przez młodzież są jednak leki?

Tak, zdecydowanie leki, często w połączeniu z alkoholem. Jest to kombinacja bardzo niebezpieczna, ponieważ alkohol nasila ich działanie. Objawy na ogół pojawiają się w ciągu kilkudziesięciu minut, czasem 2-3 godziny. Wracając do narkotyków, to w przypadku substancji stymulujących są to różnego rodzaju stopnie pobudzenia, a także halucynacje, utrata kontroli nad swoim zachowaniem, niekiedy wpadanie w furię. Często dochodzi do okaleczanie sobie i innych. Może pojawić się poczucie zagrożenia skutkujące ucieczką. Pacjenci nierzadko opisują, że pod wpływem działania substancji psychoaktywnych zaczepiali inne osoby, chcieli wchodzić do cudzych domów w przekonaniu, że są u siebie. Po przyjęciu na oddział toksykologii najczęściej obserwujemy u pacjentów, którzy stosowali substancje odurzające, takie objawy, jak w upojeniu alkoholowym, czyli: zataczanie się, niewyraźna mowa, nieostre widzenie, czasami brak kontaktu.

Kiedy rodzic powinien podejrzewać, że dziecko stosuje takie substancje?

Większość rodziców dobrze zna swoje dziecko. Podejrzenie powinny wzbudzić wszelkie odstępstwa od wcześniej obserwowanych zachowań np. jeśli dziecko staje się opryskliwe, wybuchowe, reaguje agresywnie na zwracanie uwagi, łatwo traci panowanie nad sobą, z błahego powodu reaguje krzykiem, cierpi na bezsenność lub ma trudności ze skupieniem uwagi.

Często też nauczyciele zgłaszają podobne problemy. Zwracają uwagę, że dziecko jest nadpobudliwe, nie może się skoncentrować, usiedzieć w ławce, chodzi po klasie. Nierzadko też można u młodego człowieka zaobserwować zmianę ubioru i wyglądu: podkrążone oczy i bladą cerę. Często zmienia się też przynależność do grupy rówieśniczej, pożyczanie pieniędzy na nieokreślone potrzeby. Jeśli dodatkowo rodzice znajdą w domu torebki z suszem, fifki czy lufki, to mogą podejrzewać, że dziecko ma problem. Bagatelizowanie tego do niczego dobrego nie prowadzi. Należy rozeznać się w sytuacji. Jeśli dziecko było do tej pory dobrym uczniem, systematycznym, przygotowanym do lekcji, chętnym do nauki, przynoszącym dobre oceny i nagle następuje pogorszenie wyników w szkole, dziecku przestaje zależeć na stopniach, wagaruje i nie widzi w tym żadnego problemu, to już jest jakiś sygnał, że coś się zadziało. Takich sygnałów nie można ignorować.

Co powinien zrobić rodzic, który ma silne przypuszczenia, że dziecko zażywa środki psychoaktywne?

Podstawowym krokiem jest próba szczerej rozmowy. Będzie ona oczywiście trudna, bo młodzi ludzie rzadko przyznają się do tego, że mają problem. Zwykle reakcją jest bunt, zaprzeczanie i wykrzykiwanie. Warto jednak spróbować dowiedzieć się, co gnębi nasze dziecko. Mówmy o tym, że się martwimy, że kochamy, że chcemy pomóc, że zależy nam na jego dobru. Skupmy się w tych rozmowach na swoich emocjach i nigdy nie oceniajmy dziecka. Jeśli rozmowa nie przynosi rezultatu, to możemy udać się do poradni leczenia uzależnień, poradni psychologicznej czy do pedagoga szkolnego. Są też programy profilaktyczne skierowane do osób zagrożonych uzależnieniem, również nastolatków.

Kiedy konieczna jest natychmiastowa interwencja?

Jeżeli dziecko np. wpada w furię, jest agresywne, niszczy, demoluje, zamyka się w pomieszczeniu, nie chce rozmawiać, samo okalecza się, wykrzykuje, że chce się zabić, to trzeba natychmiast wezwać pogotowie ratunkowe.

Kto jest najbardziej podatny na uzależnienie?

Uzależnienie nie tylko zależy od przyjmowanych substancji psychoaktywnych, ale ma też podłoże genetyczne, osobnicze i środowiskowe. W grupie ryzyka są dzieci wychowywane w rodzinach dysfunkcyjnych, czyli alkoholowych, przemocowych i takich, w których dziecko było zaniedbywane emocjonalnie. I często w życiu dorosłym powielają ten schemat. Wpływ ma także osobowość. Jeśli dziecko potrzebuje dostarczać sobie ciągle nowych wrażeń, nie boi się ryzyka, ma potrzebę przeżywania nowych emocji, to może łatwiej popaść w uzależnienie. W przypadku alkoholu problem dotyczy często osób, które mają osobniczo dużą tolerancję na jego spożycie. Nie bez znaczenia jest też środowisko, w którym dziecko się obraca.

Jaka jest skala zatruć celowych u dzieci i młodzieży. Czy pandemia COVID-19 ten problem nasiliła?

Znacząco wzrosła liczba zatruć samobójczych i autodestrukcyjnych u dzieci i młodzieży. Z reguły, w trakcie dyżuru, odbieraliśmy 1-2 telefony w tej sprawie. Obecnie odbieramy ich po 5-6.

Z czego to wynika? Na pewno z samej izolacji związanej z pandemią. Byliśmy zamknięci, nie mieliśmy kontaktu z ludźmi, możliwości nawiązywania relacji, rozmowy. Całe życie toczyło się w domu. W konsekwencji staliśmy się lękliwi i wycofani. Pomoc specjalistyczna była też dość ograniczona. Więc pandemia stała się katalizatorem pewnych problemów, które mieliśmy w przeszłości. I gdy znaleźliśmy się w sytuacji ekstremalnej, nie byliśmy do niej przygotowani, nie mieliśmy wykształconych mechanizmów kompensacyjnych, problemy nas przerosły i część osób nie potrafiła się z nimi zmierzyć. Na to wszystko nałożyło się pewne rodzaju czarnowidztwo, obawa przed chorobą, przed tym, co nieznane. Młodzież często mówiła o braku napędu i motywacji. „Po co mam coś robić, skoro i tak jestem gdzieś tam zamknięty i nic się praktycznie nie dzieje”, pytali.

„Odcięcie od nowych technologii zostawiłbym na jedną okoliczność – kiedy widzimy, że dziecko naprawdę przegrywa swoje życie”. O higienie cyfrowej i zdigitalizowanym dzieciństwie mówi dr Maciej Dębski

Polecamy

„Odcięcie od nowych technologii zostawiłbym na jedną okoliczność – kiedy widzimy, że dziecko naprawdę przegrywa swoje życie”. O higienie cyfrowej i zdigitalizowanym dzieciństwie mówi dr Maciej Dębski

– To nie uzależnienie od sieci jest obecnie największym problemem młodzieży, lecz brak higieny cyfrowej. Jeśli z tym nie zrobimy porządku, rzeczywiście za 10-15 lat odwyki będą zapełnione przez młodych dorosłych, którzy nie wykształcili zdrowych nawyków, umiejętności radzenia sobie ze stresem, nudą, samotnością – mówi dr Maciej Dębski, socjolog problemów społecznych, edukator społeczny, fundator i prezes Fundacji DBAM O MÓJ Z@SIĘG.

Czytaj

Co jeszcze pcha dzieci w kierunku zachowań autodestrukcyjnych?

Dzieci i młodzież powielają schematy zachowań, które obserwują w najbliższej rodzinie. I często stosowanie substancji psychoaktywnych jest dla nich ucieczką przed tymi problemami, żeby nie być w tym domu, żeby zapomnieć o tym wszystkim, co się dzieje. Problemy zdarzają się też w tzw. domach dobrze funkcjonujących, gdzie jest trochę krzątaniny, bieganiny, rodzice w pogoni za pieniędzmi czy karierą zaniedbują relacje z dziećmi. Nie starcza czasu na rozmowę, na pobycie ze sobą. Dziecko ma poczucie braku przynależności, oparcia i zainteresowania. Czuje się samotne i próbuje sobie ten ból psychiczny jakoś wypełnić. Sięga po tego rodzaju środki, żeby się psychicznie znieczulić.

Czy na oddziałach toksykologii łatwo jest ustalić, jaką substancją otruł się młody człowiek?

W przypadku leków jest to stosunkowo proste, tym bardziej że często pomaga nam w tym wywiad zebrany od rodziców. Natomiast jeżeli chodzi o narkotyki, to tu jest wielka niewiadoma. Najczęściej nawet młodzież nie wie, co zażywała. Często jest to mieszanka różnych substancji niewiadomego pochodzenia.

Co jeszcze może zrobić rodzic, by pomóc dziecku?

Trzeba być czułym i bacznym obserwatorem. Jeżeli taki problem zaistnieje, to nie należy wzbudzać w dziecku poczucia winy i nie obniżać dodatkowo jego, już często zaniżonego, poczucia wartości. Młodzi ludzie, którzy trafiają na mój oddział, często słyszą od najbliższych im osób: „jesteś narkomanem”, „jesteś nikim”, „nic nie osiągniesz w życiu”, „jesteś zerem”, „wstyd mi za ciebie”. To im nie pomaga wyjść z uzależnienia. Wręcz przeciwnie.

Dlatego rozmawiając z dzieckiem, warto nazwać problem, z którym się zmaga i cały czas mu w tej drodze towarzyszyć. Bo dziecko będzie od rodzica potrzebowało w tym trudnym okresie dużo miłości, akceptacji i wsparcia.

Wówczas proces wychodzenia z kryzysu przebiega zdecydowanie łatwiej. Czasem wskazana jest też terapia całej rodziny, bo mówi się, że dziecko, które bierze narkotyki czy podjęło próbę samobójczą, jest jedynie delegatem problemu. Sam problem nie tkwi w dziecku, a właśnie w systemie np. w rodzinie, w relacjach z rówieśnikami w szkole czy w przestrzeni wirtualnej. Dlatego bądźmy dobrzy dla siebie, dbajmy o siebie, rozmawiajmy ze sobą i bądźmy ze sobą. Bo to, czego tak bardzo potrzebujemy, to kontakt, obecność bliskiej osoby i wsparcie. Kochajmy i nie oceniajmy, bo dzieci chcą być akceptowane bezwarunkowo. I przede wszystkim towarzyszmy, wspierajmy, pomagajmy, bądźmy po prostu obok.

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź