Zuzanna Szulist i jej dzieci/fot. archiwum prywatne Zuzanna Szulist i jej dzieci/fot. archiwum prywatne

„Nasze dzieci identyfikują się ze swoją płcią biologiczną, ale nie mają pojęcia, że istnieją zabawki ‘dla chłopców’ i ‘dla dziewczynek’”. Wywiad z Zuzanną Szulist

Zuzanna Szulist, czyli Panna Swawolna na Instagramie to mama dwójki dzieci dwojga płci, które wychowuje tak, by nie bały się eksplorować świata i nie czuły się ograniczone przez role, które nakłada na nie ich płeć kulturowa.

Wychowywanie dzieci w duchu gender neutral zakłada, że nie różnicuje się ich według płci. Podąża za ich zainteresowaniami i potrzebami, nawet jeśli nie odpowiadają one normom kulturowym przypisanym płci biologicznej danego dziecka. Gender neutral to nie tylko pozwalanie chłopcom na zabawę lalkami, a dziewczynkom – samochodami. To postępowanie tak, by czuli się dobrze i szczęśliwie sami ze sobą. Z Zuzanną Szulist porozmawiałyśmy o tym, jak w praktyce wygląda wychowywanie dzieci w samoakceptacji i płciowej neutralności.

 

Anna Sierant: Jesteś mamą 6-letniej Róży i 4-letniego Szymona. Twój profil na Instagramie, a wcześniej prowadzony przez ciebie blog to bogate źródło inspiracji dla młodych rodziców. Polecasz wiele książek, gier dla najmłodszych, sami pasjami czytacie, gracie w planszówki. Mieszkacie na wsi z całą zwierzęcą ferajną: kotem, psem, a nawet królikami i kurami. Bardzo dużo czasu spędzacie razem. Jak ty to wszystko organizujesz?

Zuzanna Szulist: Przede wszystkim nie traktuję czasu z dziećmi jako obowiązku, którego czasowe rozliczenie umieszczam w swoim rozkładzie dnia. Bycie z dziećmi to teraz moje życie. Nie mam zbyt wiele czasu „dla siebie”, ale decydując się na dzieci wiedziałam, że tak będzie. Lubię moje dzieci, uważam, że to fajni ludzie i cieszę się, że mam ich blisko, lubię spędzać czas w ich towarzystwie. Literatura i planszówki to moje największe pasje. Stosy książek i pudeł z grami znaleźć można na każdym skrawku wolnej przestrzeni mojego domu. Dzieci zazwyczaj chcą robić to co dorośli, nasze więc od najmłodszych lat zainteresowane były tym, co znajdowały wokół siebie. Jedyne więc, do czego musimy zachęcać, to do odłożenia książki i zgaszenia światła, kiedy pora jest bardzo późna.

Czy w sposobie, w jaki wychowujesz dzieci, kierujesz się jakimś wielkim planem, czy wymarzyłaś sobie kiedyś, że tak to będzie wyglądało? Czy inspirujesz się np. rodzicielstwem bliskości, czerpiesz z pomysłów innych mam?

Były wielkie plany, jeszcze zanim urodziłam dzieci. Czego to ja miałam z nimi nie robić! Przez jakiś czas zmagałam się poczuciem porażki. Dopiero po jakimś czasie zrozumiałam, że dziecko widzi, kiedy robimy z nim coś na siłę. Zaakceptowałam, że nigdy nie zrobię pięknych i kreatywnych pomocy edukacyjnych albo że nie nauczę dzieci czytać i liczyć metodą Domana. Dopiero wtedy, kiedy przestałam robić to, co muszę a zaczęła to, na co mam ochotę, zrozumiałam, że czas z dziećmi nie musi być zadaniem do spełnienia. Teraz robimy to, co sprawia nam przyjemność: zdarza nam się przez cały dzień czytać, zdarza się siedzieć do północy nad planszówką, a bywa i tak, że robimy sobie maraton „She-ry” i nie jemy nic poza popcornem. Najważniejsze to wrzucić na luz i nie robić niczego na siłę.

Mam kilka wirtualnych przyjaciółek, których pomysły i doświadczenia mnie interesują, ale nie są to profile z wielotysięczną widownią.

Nie lubię ustawionych zdjęć, nie interesują mnie produkty polecane przez przedsiębiorcze mamy. Podążam za własnym instynktem i za tym, czego w danym momencie chcą lub potrzebują moje dzieci.

Twoje dzieci są ze sobą bardzo zżyte, a to w takim wieku nieczęsto się zdarza. Razem się bawią, czytają. Jak dbasz o te ich dobre relacje?

Moje dzieci też się kłócą i nie ma dnia, żeby jedno drugiemu porządnie nie przywaliło, po prostu nie chwytam wtedy za aparat. Nie jest więc idealnie, chociaż prawdą jest, że dzieciaki są z sobą zżyte i uwielbiają swoje towarzystwo. Wydaje mi się, że wynika to z trzech rzeczy. Po pierwsze – niewielka różnica wieku. Półtora roku to na tyle mało, żeby mieć wspólny język i zainteresowania. Po drugie – fakt, że byli razem w pierwszym okresie swojego życia. Starsza Róża nie chodził do żłobka ani do przedszkola. Rodzeństwo miało okazję się dobrze poznać i zaprzyjaźnić. Po trzecie – chyba najważniejsze, nasze życie na odludziu. W okolicy nie ma nikogo, rzadko też ktoś nas odwiedza, kiedy więc przychodzi ochota na zabawę, jedyną możliwością są brat lub siostra. Choć ma to sporo plusów, są i minusy. Róża i Szymon nawet będąc wśród innych dzieci najchętniej bawią się ze sobą, trudno nawiązać im relacje z innymi.

Często mówi się, że matki podchodzą do swoich dzieci nieraz zbyt ostrożnie. Obawiają się je puścić na największe zjeżdżalnie na placu zabaw czy na dłuższy czas spuścić z oka. Ty chyba nie masz z tym problemu? Jak ważna jest dla ciebie ta dziecięca wolność?

Strach o dzieci nie może przeszkadzać w ich swobodnym rozwoju. Dzieci muszą zdobywać nowe umiejętności, osiągać kolejne cele. Nie zrobią tego, jeśli nie pozwolimy im eksplorować świata. Pamiętam własne dzieciństwo, kiedy dzieci mogły o wiele więcej niż obecnie, nie wydaje mi się, aby od tego czasu świat zmienił się aż tak bardzo.

Róża i Szymon od najmłodszych lat sami chodzą po lesie, wchodzą na wysokie drzewa, pływają w błotnistym stawie, jedzą to, co znajdą na łące. Znają swoje możliwości, potrafią o siebie zadbać, są dużo bardziej zaradni niż ich rówieśnicy.

Tym elementem wolności jest też fakt, że wychowujesz dzieci w duchu gender neutral. Dlaczego się na to zdecydowałaś i co to oznacza w praktyce? Kojarzy się przede wszystkim z tym, że i chłopcy mogą nosić sukienki.

Wychowanie w duchu gender neutral to dla nas wychowanie bez narzuconych przez społeczeństwo norm dotyczących płci kulturowej. Nasze dzieci w pełni identyfikują się ze swoją płcią biologiczną, nie mają jednak pojęcia, że istnieją jakiekolwiek zabawki, ubrania, zajęcia czy zachowania „dla chłopców i „dla dziewczynek”. W sklepie sami wybierają sobie ubrania; czasami są to falbaniaste sukienki, a czasami spodnie w dinozaury.

Lalek nie lubią, samochody tak. W weekend seans Avengersów lub Gwiezdnych Wojen, w tygodniu odcinek My Little Pony. W kolorach jest podział; córka uwielbia czarny, syn – różowy.

Dzięki temu, że dzieci nie są wtłoczone w społeczne i marketingowe normy, mogą rozwijać się bardziej wszechstronnie, a życie nie stawia przed nimi żadnych ograniczeń. Zabawki „dla dziewczynek” nie ćwiczą zdolności konstrukcyjnych, nie ma w nich miejsca na przygodę. Zamiast piratów i rycerzy jest malowanie paznokci, ubieranie księżniczek i ozdabianie ścian w nadmorskim kurorcie. To nie jest coś, czym powinno się interesować małe dziecko. Z drugiej strony nie chcę też, żeby jedynymi wzorcami mojego syna byli wojownicy i wielcy bohaterowie, nie tacy powinni być mężczyźni. Być może Szymon będzie kiedyś ojcem, to ważne, żeby uczył się jak być troskliwym, żeby rozwijał empatię, żeby wiedział, że płacz nie jest powodem do wstydu, bo wszystkie emocje są ważne.

Jak reaguje otoczenie na twoje metody wychowania? Czy spotykacie się z jakąś krytyką, a może wręcz przeciwnie?

Wychowanie neutralne płciowo wydaje się trudne. Ponieważ inni nie traktują tego jak normy, dzieci słuchają przesyconych stereotypami komentarzy w przedszkolu, a nawet na ulicy. Wypowiedzi typu „O, jaka ładna dziewczynka!” albo „Ale z ciebie silny chłopak!” są bardzo powszechne. Nacechowane płciowo są też reklamy i sklepy. Trudno nie zauważyć, że jedna jego strona jest różowa, a druga szaro-niebieska. Bałam się tego „złego świata”, jeszcze bardziej bałam się przedszkola. Niesłusznie. To nadal my, rodzice, jesteśmy najważniejszymi nauczycielami naszych dzieci, a one sobie ze wszystkim radzą lepiej, niż nam się wydaje.

Kilkukrotnie byłam świadkiem sytuacji, w której moje dzieci pouczały inne na temat dziewczęco-chłopięcych kolorów i zabawek. Nie wiem, jak będzie później, ale na razie jest dobrze.

Czy mogłabyś podpowiedzieć rodzicom, którym zależy na genderowo neutralnym wychowywaniu dzieci, gdzie mogą szukać inspiracji? Jakieś książki, grupy wsparcia, konkretne zabawy?

W wychowaniu neutralnym płciowo ważne jest, żeby właśnie nie robić nic, żeby dać dziecku wybór, a potem bezwarunkowo go zaakceptować. Trzeba zamknąć oczy i nie kierować się tym, co oczywiste. A przede wszystkim, trzeba umieć porzucić normy, w których sami zostaliśmy wychowani, co nie zawsze jest łatwe. Ważne są też rodzicielskie wzorce; równy podział obowiązków, partnerstwo, które dzieci będą mogły w przyszłości naśladować. Dla mnie to stan naturalny, sama nie do końca spełniam normy, które dla mojej płci wyznaczyło społeczeństwo. Nie mam żadnych kosmetyków do makijażu, a w szafie mam dwie pary spodni, które noszę na zmianę.

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź