„Nie warto czułości okazywać na siłę, wbrew sobie”. Skąd się bierze czułość i jaką rolę odgrywa w wychowaniu dzieci, mówi psycholożka Sylwia Sitkowska
Klaudia Kierzkowska: Czułość to jedna z największych potrzeb. Bez niej nasze życie czasami nie wygląda do końca tak, jak powinno. Skąd się bierze w nas czułość?
Sylwia Sitkowska: Czułość jest emocją, a emocje pojawiają się na skutek interpretacji rzeczywistości wokół nas. Interpretacja ta w dużym stopniu zależy od naszych doświadczeń. Niektórzy z nas częściej odczuwają czułość, szczęście czy pogodę ducha, a inni złość, smutek czy przygnębienie. Czułość jest uczuciem, które zazwyczaj pojawia się w połączeniu z bliskością, życzliwością, troskliwością, wzruszeniem. Objawia się na poziomie zarówno fizycznym, jak i emocjonalnym.
Okazywanie czułości może sprawiać problem, nie jest łatwym zadaniem. Zastanawiam się, czy możemy być czuli dla innych, nie będąc czułym dla siebie?
Nie do końca.
Dajemy to, co znamy. To, co mamy w sobie, co nie jest nam obce i nie jest dla nas tajemnicą. Jeśli nie zostaliśmy nauczeni w dzieciństwie tego, w jaki sposób o siebie dbać, troszczyć się i być dla siebie czułym, to tego po prostu nie umiemy.
Skoro nie umiemy, to nie jesteśmy w stanie obdarować tym innych. Często bywa tak, że dostrzegamy ten swój „brak” dopiero wówczas, gdy jesteśmy dorośli i właśnie wtedy zaczynamy uczyć się „obsługi” samego siebie. Zdarza się niestety też i tak, że poświęcamy się dla innych, kosztem siebie. Takie zachowanie zazwyczaj pojawia się u kobiet, które na pierwszym miejscu stawiają dzieci, męża, a nawet i psa. Dopiero na kolejnym miejscu pojawiają się one. Kobiety bardzo starają się być dobrymi matkami, żonami, okazują troskę i czułość innym, a jednocześnie zapominają w tym wszystkim o sobie. Wówczas pojawia się zmęczenie i frustracja, a za nimi… brak czułości.
Co daje nam bycie czułym dla siebie?
Zalet jest niezliczona ilość, można wymieniać bez końca. Więcej cierpliwości, zrozumienia, pogody ducha, spokoju. Zauważenie w sobie człowieka, który ma prawo do błędów, zmiany zdania, niedoskonałości, słabości. Pocieszenie samego siebie w trudnych sytuacjach, gdy nie wszystko idzie po naszej myśli, daje więcej spokoju, siły i przekonania, że zawsze i mimo wszystko damy sobie radę.
Jaka jest rola czułości w rozwoju dziecka?
Czułość w stosunku do dziecka to fundament jego rozwoju.
Przewidywalny, troskliwy rodzic zaspokaja poczucie bezpieczeństwa u dziecka i rozwija bezpieczny styl przywiązania, który zaprocentuje w życiu. Z kolei rodzic nieprzewidywalny, który w jednej sytuacji weźmie dziecko na ręce, przytuli, uspokoi i wesprze, a innym razem zastosuje metody znane jako „cry it out”, powoduje destabilizację emocjonalną dziecka. Faktem jest, że dziecko pozostawione któregoś dnia z rzędu w łóżeczku zacznie w końcu zasypiać samodzielnie bez płaczu, ale nie dlatego, że do tego dojrzało, tylko dlatego, że nauczyło się, że płacz mu w niczym nie pomoże, bo i tak nikt do niego nie przyjdzie. Ten model nauki zasypiania – brak czułości, bliskości, zachwytu nad dzieckiem może poskutkować pozabezpiecznym stylem przywiązania oraz wyuczoną bezradnością. W wyniku długotrwałego płaczu w organizmie dziecka wytwarza się kortyzol, zwany hormonem stresu. Negatywne skutki takiego długotrwałego stresu u dziecka będą widoczne jeszcze w życiu dorosłym.
Czułość ważna jest na każdym etapie życia. Odgrywa taką samą rolę, gdy dziecko ma rok, pięć czy piętnaście lat.
Dzieci, które nie doświadczają od swoich rodziców czułości, mogą mieć mniejsze poczucie własnej wartości, problemy w rozwoju i późniejszym życiu?
Niestety tak. Dzieci potrzebują kontaktu, interakcji, przytulania, zachwytu opiekuna nad ich dokonaniami. Psychiatra Rene Spitz porównał dzieci wychowywane w przytułkach z tymi, które wychowywały się w żłobku więziennym. Okazało się, że dzieci z przytułku, które miały zapewnione lepsze warunki, lepszą czystość, lecz opiekunowie nie okazywali im czułości, rozwijały się gorzej niż dzieci wychowywane w przywięziennym żłobku, gdzie warunki były gorsze, ale dzieci miały ciągły dostęp do swoich mam. Zmiany, które zaobserwował, były widoczne zarówno w obszarze emocjonalnym i fizycznym. To tylko jedno z badań, które potwierdza, jak ważna jest obecność czułego opiekuna w życiu dziecka.
Wirginia Satit amerykańska psychoterapeutka napisała kiedyś, że „zalecana dzienna dawka uścisków to: cztery, by przeżyć, osiem, by zachować zdrowie i dwanaście, aby się rozwijać”. Choć traktowałabym tę sugestię z przymrużeniem oka, to mimo wszystko wielu psychologów już od dawien dawna dostrzega w czułości element wzmacniający psychikę oraz właściwy rozwój.
Jak okazywać dziecku czułość?
Dotykiem, uśmiechem, spojrzeniem w oczy, gdy do nas mówi, całusem na dobranoc i poprawieniem kołdry, zejściem do siadu w kucki w rozmowie z nim. Kiedy dziecko jest starsze, postarajmy się zapamiętać imiona jego najlepszych kolegów, dopytujmy o sprawy dla niego ważne, zagrajmy z nim w grę – nawet tą, której wcale nie lubimy. Metod jest naprawdę wiele. Wystarczy tylko chcieć okazać czułość, by znaleźć najlepszy dla siebie i dziecka sposób. Nie chodzi też oczywiście o to, aby te wszystkie sygnały czułości wykonywać na każdym kroku.
Dziecko nie musi, a wręcz nie może być zalewane okazywaniem czułości, bo będzie od niej uciekało. Wszystko w granicach rozsądku.
Polecamy
"Fakt, że po rozstaniu obydwoje rodzice chcą się opiekować dziećmi, znaczy, że one są dla nich ważne. I dzieci to czują" – mówi dr Maria Reimann
– Wbrew temu, co wydaje się dorosłym, świat dzieci nie kręci się wokół nich. Jedna z moich rozmówczyń powiedziała: „Mieszkam w dwóch domach, ale w moim życiu aż tak dużo się nie zmieniło”. Bo w jej życiu ważni są koledzy i koleżanki, treningi, to, co robi, to, co ją pasjonuje – tłumaczy dr Maria Reimann z Zakładu Antropologii Medycyny i Cielesności Uniwersytetu Warszawskiego, kierowniczka grantu badawczego „Dzieciństwo po rozwodzie. Opieka naprzemienna w perspektywie antropologicznej”.
Ciężki dzień i niekończące się obowiązki sprawiają, że czasami najzwyczajniej w świecie mamy po prostu dosyć. Skąd wtedy czerpać czułość do dziecka?
Z ratunkiem przychodzi nam natura, która we wszelkich aspektach zaleca równowagę. Nie musimy być czuli dla drugiej osoby przez cały czas, kiedy mamy z nią kontakt. Tak naprawdę byłoby to bardzo trudne, bo przecież oprócz sielanki i miłych momentów, bywają chwile zwykłej codzienności. Pojawiają się trudności i nieporozumienia, które po prostu trzeba rozwiązać, czasami w sposób zdecydowany i stanowczy. W ramach codziennej rutyny możemy zaplanować sobie czas, który spędzamy z dzieckiem. Nie musi to być godzina, czy dwie, wystarczy kilkanaście minut, w których jesteśmy tylko dla dziecka i nic innego się wtedy nie liczy. To też jest czułość. Pokazanie dziecku, „jesteś dla mnie ważny”, chcę z tobą spędzić ten czas. Z drugiej strony nie warto czułości okazywać na siłę, czasami wbrew sobie. Dziecko od razu wyczuje nasze negatywne emocje. Jeśli czujemy się wyjątkowo źle i nie mamy kompletnie ochoty na takie wspólne bycie, wytłumaczmy to dziecku. Powiedzmy to w słowach dostosowanych do wieku, dlaczego dzisiaj nie poczytamy mu bajki, że nie mamy ochoty na rozmowę. Dzieci mają tendencję przypisywania winy sobie. Dlatego warto tłumaczyć im własne zachowania, w przeciwnym razie mogą wyrosnąć z poczucia winy, a emocja ta potrafi deptać po piętach przez całe życie. Oczywiście rozwiązywać problemy można również z czułością, czyli z troską o drugą osobę — warto to robić.
Zastanawiam się, czy można być niezdolnym do czułości zarówno do siebie, dziecka i swoich najbliższych?
Myślę, że można. Nie spotkałam jeszcze takiej osoby, ale wyobrażam sobie, że pewne bardzo trudne doświadczenia mogą wydrążyć w środku tak wielką dziurę, że nie ma tam miejsca na czułość, bliskość, troskę o drugą osobę.
Czułości można się nauczyć? Tak jak np. macierzyństwa? Powoli, krok po kroku?
Zdecydowanie tak, na pewno nie można się poddawać. Na początek starajmy się być czuli dla siebie. Często, aby wywołać w moich klientach to uczucie w stosunku do nich samych, proszę, aby odnaleźli swoje zdjęcia z dzieciństwa. Siadamy i oglądamy je wspólnie, wymieniając się uwagami na temat dziecka ze zdjęcia. Najczęściej, nawet od najbardziej krytycznych w stosunku do siebie osób słyszę kilka pozytywnych zdań na temat tego dziecka ze zdjęcia. Okazuje się, że dużo łatwiej jest polubić, zaakceptować, wzbudzić w sobie współczucie, jeśli uświadomimy sobie, że te dzieciaki ze zdjęć to my.
Niektórzy dorośli nie dostali w dzieciństwie tego, czego tak bardzo potrzebowali – czułości, zainteresowania, uwagi i nie nauczyli się wielu rzeczy. Jeśli mimo wszystko chcemy funkcjonować dobrze, musimy poszukać wsparcia.
Dlaczego warto uczyć dzieci, czym jest czułość?
Głównie dlatego, żeby dużo lepiej im się ze sobą żyło. By potrafili sami siebie wesprzeć, pocieszyć, pochwalić. Kiedy będą czuli w stosunku do siebie, nie będą musieli zabiegać o akceptację innych. Zawierane znajomości będą miały prawdziwy fundament, a nie powstaną tylko po to, by przypodobać się komuś w zamian za skrawek czyjejś uwagi. Tak w dzieciństwie, jak i życiu dorosłym. Oczywiście w życiu każdego dziecka, szczególnie w okresie dorastania, następuje chęć przynależności, identyfikacji z grupą i cała masa zachowań dążących do separacji z rodzicem – to normalne i rozwojowe, nie blokujmy tego. Dziecko, które nauczyło się być dla siebie dobre (a uczy się, obserwując rodzica i to, w jaki sposób rodzic je traktuje), da sobie radę.
Sylwia Sitkowska – psychoterapeutka, psycholożka właścicielka poradni Przystań Psychologiczna, prezeska Terapeutycznej Fundacji, autorka książek psychologicznych, między innymi „Kobiety, które starają się za bardzo”