Kobiety w policji: „Czasem łzy stają w oczach, ale nigdy na służbie”
Marta Dragan: Co sprawiło, że zdecydowała się pani na służbę w policji?
Policjantka*: Nigdy nie planowałam ani nie marzyłam, by pracować w tym zawodzie. Zostałam policjantką tak naprawdę przez przypadek. W 2005 roku zmieniła się procedura naboru. Akurat w tym czasie kończyłam studia, szukałam pracy, po prostu złożyłam papiery, pozytywnie przeszłam testy sprawnościowe i psychologiczne, a później rozmowę z kadrami. Potem była jeszcze kwalifikacja lekarska. Trafiłam do Szkoły Policji w Pile. Na nieco ponad 100 osób połowa to były kobiety. Od tego naboru kobiet w policji zaczęło przybywać. Wykładowcy mówili nam, że tylu pań na jednym roku jeszcze nie widzieli.
*Bohaterka tego wywiadu wciąż jest czynną policjantką, dlatego nie możemy ujawniać jej wizerunku ani danych osobowych.
Czy pamięta pani swój pierwszy dzień w pracy? Pierwszą interwencję?
Zaczynałam, tak jak każdy, od patrolu. Jeździliśmy z kolegą, który był sierżantem sztabowym, miał pewnie 15 lat służby. Pierwsza interwencja, na jaką trafiliśmy, to była przemoc domowa. Pomimo że studiowałam resocjalizację i miałam do czynienia z różnymi patologiami, to wstrząsnęło mną to, co zastaliśmy. Pierwszy raz widziałam kobietę, która była ofiarą swojego męża, która panicznie bała się o swoje życie. Ale mój kolega z patrolu szybko postawił mnie do pionu. Kiedy wsiedliśmy do auta, już po interwencji, powiedział, że to nie jest pierwszy i nie ostatni raz, i że przywyknę.
Bardzo często się zdarza, że policjanci przyjeżdżają, zatrzymują mężczyznę sprawcę przemocy, robią wszystkie czynności, a na drugi dzień przychodzi pokrzywdzona kobieta i wszystko odwołuje. No i właśnie taka ta nasza pierwsza interwencja była.
Na początku bardzo przeżywa się takie sytuacje. Jak ma się dwadzieścia parę lat, to człowiek jeszcze w życiu niewiele widział. Z wieloma sytuacjami spotyka się pierwszy raz, dyskutuje o nich z koleżankami i kolegami. Potem mu przechodzi.
Czy trudno było pani odnaleźć się w miejscu, w którym była przewaga mężczyzn? Musiała pani udowadniać, że jest pani równie dobra, szybka, czujna, dokładna czy odporna, jak koledzy policjanci?
W takim męskim silnym świecie kobiety wielokrotnie muszą starać się podwójnie, aby udowodnić to, iż sprostają wymaganiom. Zwłaszcza młode, niedoświadczone policjantki. Kiedy ja trafiłam na komisariat wraz ze mną przyszły dwie inne koleżanki, na jednostce pracowało też już kilka kobiet, więc było łatwiej. Choć czasami zdarzały się żarty kolegów. Niemniej jednak w moim odczuciu były one motywujące do działania, a nie złośliwe. Był to trudny, ale dobry i wartościowy czas, przez który udało się przebrnąć, zyskując przy okazji bardzo dużo doświadczenia. Wszystko było nowe i to ten okres ukształtował mnie jako policjantkę najbardziej.
Na czym teraz polega pani praca? Czym dokładnie się pani zajmuje?
Aktualnie pracuję operacyjnie w pionie kryminalnym. Polega to na tym, że służbę pełnię w ubraniu cywilnym. Mundur zakładam bardzo rzadko np. na oficjalne uroczystości. Do moich zadań codziennych należy prowadzenie spraw i wykrywanie sprawców przestępstw. Jeżdżę na zatrzymania, obserwacje, rozpytuje i przesłuchuję osoby. To taka praca biurowo-terenowa (śmiech). Mniej więcej pół na pół biurko i teren.
Jakie kobiety nadają się do policji?
To jest bardzo dobre pytanie. Ja bym powiedziała, że różne. Na pewno sprawne fizycznie, ale też posiadające jakieś specyficzne umiejętności, na przykład spore doświadczenie w księgowości czy cyberprzestępczości. Tam nie trzeba być super sprawnym fizycznie, ale mieć inną specjalistyczna wiedzę. Na pewno trzeba też umieć radzić sobie ze stresem. To chyba nawet kluczowa umiejętność – różne kobiety, ale takie, które umieją sobie radzić ze stresem. Musimy umieć działać pod presją.
Jak są postrzegane kobiety w policji, a jak to wyglądało jeszcze kilkanaście lat temu?
Wydaje mi się, że społeczeństwo obyło się już z widokiem kobiet policjantek. Jak zaczynałam służbę w 2005 roku, to kobieta w prewencji wzbudzała bardzo duże zaskoczenie. Pamiętam, że podczas niejednego patrolu – kiedy przyszło nam z kolegą pouczać jakiegoś stałego bywalca osiedlowego spożywającego alkohol – często słyszeliśmy tłumaczenie, zaczynające się od słów „Proszę panów”. Dopiero po chwili, kiedy taki pan z ławki przyjrzał się bliżej, kiedy zauważył kucyk czy poznał kobiecy głos, zaczynał mnie przepraszać.
Choć z roku na rok do służby przystępuje coraz więcej kobiet, to policja nadal traktowana jest jako typowo męska profesja. Co pani jako kobieta daje swojemu miejscu pracy?
Inne spojrzenie na pewne sprawy, inne doświadczenie. Są pewne działki, o których mężczyźni nie mają pojęcia, więc wydaje mi się, że nasze doświadczenia, inny sposób patrzenia na świat, tylko wzmacniają różnorodność w naszej pracy. My, kobiety przez wiele lat społecznie byłyśmy postrzegane jako słabsze od mężczyzn. Fizycznie w większości przypadków pewnie tak jest. Jednak o powodzeniu w policji decyduje nie tylko siła fizyczna. Niejednokrotnie od tężyzny fizycznej o wiele ważniejsze jest podejście psychologiczne i cechy, które z natury przypisane są kobietom.
Czasami łagodzimy obyczaje, bo jednak jak kobieta jest w towarzystwie, to panowie jakoś inaczej się zachowują. Dzięki takim cechom jak rozwaga, empatia, łatwość w nawiązywaniu komunikacji czy wrażliwość bardziej pokojowo staramy się rozwiązać problem lub zaistniałą sytuację. Między innymi dlatego skuteczniejszym rozwiązaniem są patrole mieszane. Dają one o wiele większe pole do manewru. Jak policjanci jadą na realizację pod adres, gdzie jest dziecko, to zawsze wysyłana jest też policjantka. W jej obecności dziecku łatwiej jest przetrwać tę bardzo stresującą sytuację. Bo pukamy o 6.00 rano i to niekoniecznie jest miłe pukanie, bo zdarza się, że są i granaty hukowe.
W sieci swego czasu krążył list (otrzymała go Gazeta Wrocławska), w którym jeden z policjantów napisał, że patrol z kobietą jest – z punktu widzenia mężczyzny – kiepskim scenariuszem. „Jadąc z kobietą każdy policjant unika podjęcia interwencji” – podsumował. Pojawiło się jeszcze stwierdzenie, że kobiety szybko awansują. Ile jest w tym prawdy?
To bardzo stereotypowe myślenie. Kojarzę ten list i miałam wątpliwości nawet, czy to jest prawdziwy list funkcjonariusza. W moim odczuciu życie nie jest biało-czarne, ma odcienie szarości. I tak jak są policjantki, które rzeczywiście nie nadają się do patrolu, tak samo są policjanci, którzy także się do tego nie nadają. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że mam koleżanki, z którymi bardziej wolałabym iść na patrol niż z niektórymi kolegami. Ale tu nie chodzi o to, żebyśmy sobie wytykali błędy. Istotniejsze jest, kto jest w czym najlepszy.
Policja jest służbą, która oferuje bardzo szeroki wachlarz możliwości. Choć przeważnie zaczyna się od patrolu, to jednak nie jest powiedziane, że będzie się robić to samo „aż do śmierci”. Bardzo często policjanci z patrolówki dostają propozycje awansu do dochodzeniówki. To jest praca za biurkiem, ale nie taka typowo urzędnicza. Jest obcowanie z przestępcami, przesłuchania. To może być nawet niebezpieczne, bo często zostaje się z nimi sam na sam. Część policjantów boi się dochodzeniówki, boi się zmiany, ogromnej ilości papierów, bo nie mają samodyscypliny, która jest konieczna, by dobrze wykonywać tę pracę. Niektórzy wolą jeździć w patrolu te 12 godzin, żeby nie mieć szafy pełnej dokumentów czy kontaktów z prokuratorem, presji czasu na „przerobienie” sterty akt.
Uważam, że siłę organizacji poznajemy po tym, jakie jest najsłabsze ogniwo tej organizacji. Jeżeli widzimy, że np. dana policjantka czy policjant nie nadaje się do patrolu, to naprawdę są w policji możliwości, by zmienić stanowisko na takie, gdzie będzie specjalistą.
Na argument, że kobiety szybciej awansują, zadaję jedno pytanie: Mamy właśnie stulecie policji państwowej. Proszę mi powiedzieć, ile było kobiet komendantów głównych policji? Zero. Ile było kobiet zastępców komendanta głównego? Jedna. Ile kobiet generałów w policji? Dwie, z czego jedna jest już emerytką. Jeżeli na blisko stutysięczną armię ludzi kobiety tak awansują, to coś jest nie tak ze stwierdzeniem, że kobiety mają łatwiej w służbie. Uważam, że jest to bardzo krzywdząca opinia dla kobiet.
Czy praca w policji okrada z resztek wrażliwości?
To tylko pozory. Znam policjantki, które są mega wrażliwe, a nawet i mnie w trudnych sytuacjach czasami łzy stają w oczach. Na służbie nie płaczę, daleka jestem od takich reakcji, bo jednak musimy zachowywać się godnie w każdej sytuacji. To chyba są dwa rodzaje uczuć. Z jednej strony człowiek oswaja się ze złem i nie robi to na nim aż takiego dużego wrażenia. A z drugiej strony staje się coraz bardziej ostrożną osobą.
Przez moją pracę gdzieś z tyłu głowy mam, żeby mnie nikt nie okradł, nie napadł, staram się po prostu nie prowokować, przewidywać takie sytuacje. Jak spotykam się z koleżanką na mieście na kawie, to kątem oka zwracam uwagę, jak ona zostawiła torebkę, obserwuję ludzi wokół nas, wypatruję czy nie ma gdzieś złodzieja. Człowiek staje się bardziej nieufny. Nie uważam, że wszyscy są z natury źli, ale jestem dużo bardziej ostrożna.
Z jakimi myślami biła się pani, gdy zaszła w ciążę? Nie bała się pani, że wszystko zmieni się na tyle, że będzie trudno pogodzić pracę z rolą mamy?
Obawy były na samym początku. Później przed powrotem do pracy, jak to wszystko poukładać. Był stres, że mogę nie być na tyle dyspozycyjna, na ile byłaby potrzeba, że zaczną się jakieś przytyki. Miałam obawy, że spadnie jakość mnie jako funkcjonariusza, ale na szczęście bez powodu.
Jak na pani pracę wpłynęło macierzyństwo?
Nauczyło mnie chyba jeszcze większej elastyczności. Policjanci, policjantki i tak muszą ogarniać kilka rzeczy naraz, jakoś tak zorganizować pracę. Tak samo, kiedy pojawia się dziecko, trzeba dostosować się do niego i wszystko zaplanować tak, żeby nie zaburzać życia rodzinnego i prywatnego. Praca jest nam potrzebna, byśmy po prostu zarabiali na życie a życie rodzinne jest sensem życia. Wydaje mi się, że właśnie kwestia odpowiedniego zorganizowania i dostosowywania się, żeby dziecku było dobrze i żeby w pracy nie nawalać, jest najważniejsza.
Kiedy pojawiają się dzieci, człowiek zaczyna być bardziej ostrożny. Nie tak, żeby myślał o zmianie zawodu, ale po prostu żył ostrożniej. Jeśli wiem, że w danej części miasta często dochodzi do przestępstw, omijam takie dzielnice i odradzam je znajomym. Staram się nie prowokować niebezpiecznych sytuacji. Jeśli chodzi o opiekę nad dzieckiem, to łatwiej mi zaufać miejscu – mam tu na myśli konkretnie żłobek, które ktoś z moich znajomych już „przetestował”, sama też sprawdzam, jak dzieci tam funkcjonują. W moim odczuciu jest to dużo bezpieczniejsze, niż oddanie dziecka pod opiekę niani, która jest niezweryfikowana.
A jak praca wpływa na pani życie prywatne?
Nie sposób oddzielić służby w policji od życia prywatnego. To wzajemnie się przenika. Czasami pracujemy nad dużą i skomplikowaną sprawą. Gonią nas terminy. Zdarzają się nadgodziny, co zaburza nasze życie prywatne. Kiedy dużo myślimy o sprawie i staramy się znaleźć jak najlepszy sposób, aby przechytrzyć przestępcę i doprowadzić go przed wymiar sprawiedliwości, to nawet w nocy śnią nam się sposoby na rozwikłanie sprawy. Także nieraz nawet ścigamy przestępców we śnie. Zdarzają się też takie okresy w służbie, że z uwagi na dużą ilość sytuacji stresujących cierpimy na bezsenność. Sama przez jakiś czas miałam z tym problem, pomimo że z natury jestem śpiochem. W takich trudnych momentach najlepiej mieć wsparcie w rodzinie, przyjaciołach, kolegach i koleżankach z pracy. Można także udać się do psychologa.
Zdjęcie policjantki karmiącej piersią przełamało laktacyjne tabu. Dlaczego zdecydowała się pani wziąć udział w takiej sesji i opublikować je na swoim fanpejdżu? Jaki cel temu przyświecał?
Jest mi przede wszystkim ogromnie miło, że zdjęcie zostało zauważone i spotkało się z tak ciepłym odbiorem, bo jest to pierwsze zdjęcie w Polsce kobiety w mundurze, która karmi piersią dziecko. Inspirowały mnie kobiety z amerykańskiej armii, gdzie temat ten został pokazany już kilka lat temu. Cieszę się, że udało mi się znaleźć fotografów (Ministerstwo Fotografii), którzy podjęli się tego zadania i dodatkowo wykonali je genialnie. Od tego czasu współpracujemy razem, odczarowując niebanalnymi zdjęciami mundur.
Uważam, że to ważne, aby pokazywać ludzką twarz munduru, bo przecież policjantka czy policjant to nie tylko element wielkiej formacji, ale taki sam człowiek jak pani czy przysłowiowy Kowalski. Każdy z nas ma swoje wzloty i upadki, sukcesy i porażki. A karmienie piersią to temat ważny dla wszystkich mam, bez względu na to, czy udało im się długo karmić piersią, czy nie, bo przecież każda matka zrobi wszystko, co najlepsze dla własnego dziecka. Tym zdjęciem chciałam także wesprzeć mamy i dodać im siły, bo każda jej potrzebuje.
A mundur policyjny jakoś tak wzmacnia to poczucie bezpieczeństwa i przełamuje tabu karmienia piersią, a także „oswaja” społeczeństwo z widokiem kobiety karmiącej. Dodatkowo jest to fantastyczna pamiątka i dostaje wiele wiadomości od kobiet z różnych formacji mundurowych, że zdjęcie zainspirowało je i też takie planują zrobić lub już zrobiły. Polecam każdej mamie bez względu na zawód zrobienie sobie takiej pamiątki, która będzie przypominała jej za kilka lat tak intymny i ulotny moment, jakim jest karmienie piersią. Marzy mi się zorganizowanie ogromnej wystawy zdjęć kobiet zainspirowanych tą fotografią. Może w tym roku ktoś pomyśli o takim projekcie np. w światowy dzień karmienia piersią, który przypada na 1 sierpnia? Kto wie.
Prowadzi pani bloga, gdzie opisuje swoją pracę. Widać w nim „pazura” do pisania z elementami komizmu, ale zawsze kryje się za tym ważna, pouczająca treść.
Początkowo nie miałam na niego pomysłu, ale jak zaczęłam pisać, to poszło i nabrało rozpędu jak kula śnieżna. Jestem zaskoczona dynamiką rozwoju. Mam wrażenie, że jest głód wiedzy związany z pracą policjanta. Kiedyś zamieściłam story na Instagramie i przez przypadek nacisnęłam opcję „zadaj pytanie”. Powiem szczerze, że byłam przerażona liczbą pytań.
Dużo osób chce zostać policjantami, dopytuje jak to jest, czy to jest dobry wybór, jak zdać testy. Pytają też, czy jest tak jak w filmie, że co chwilę są akcje, zatrzymania, tak jak u Vegi w „Pitbullu”. Kiedy poznałam skalę zainteresowania tym zawodem, stwierdziłam, że muszę coś z tym zrobić. Po prostu nie nadążałam z odpisywaniem na wiadomości. Dlatego zaczęłam nadawać na kolejnym kanale, czyli YouTubie. Moje nagrania są bezpośrednią odpowiedzią na wątpliwości czytelników. Ale kiedy dostaję jakieś problemowe pytania, odsyłam do najbliższej jednostki policji. Staram się nie udzielać porad zdalnie, bo od tego są policjanci w jednostkach, którzy zawsze służą pomocą przez 24 godziny na dobę i to oni po zapoznaniu się na miejscu z konkretną sprawą będą najskuteczniejsi.