Spis treści:
Większość cierpiących w macierzyństwie kobiet milczy na ten temat. Żadna z matek nie powie tego oficjalnie. Boją się przyznać, bo zostaną zlinczowane, a ich słowa potraktowane jak bluźnierstwo. Żałują, że zostały matkami, w milczeniu, bo przecież macierzyństwo to społeczny obowiązek, a matką zostaję się dla dobra ogółu. Tymczasem nie każda kobieta chce być matką, a te, które nimi zostały, nie zawsze czują się w tym spełnione i szczęśliwe. - Takie matki ocenia się surowo może dlatego, że wdrukowaliśmy sobie pewne mity i teraz próbujemy umoralniać innych – mówi psychoterapeuta Jarosław Zabojszcz o nieszczęśliwym macierzyństwie.
Macierzyństwo traktowane jest jako naturalna powinność kobiety. Samodzielny wybór czy wolnościowa, prywatna decyzja o rodzicielstwie to fikcja, bo rodzicielstwo jest publiczne, a kobiety poddawane są dyktaturze społecznej jak należy postępować z dziećmi, aby być uznane za „dobre matki”. Osoby bezdzietne z wyboru traktuje się lekceważąco, bo jak na własne życzenie można nie chcieć mieć potomstwa? "Będziesz żałować do końca życia, że nie masz dzieci; jeszcze ci się odmieni jak spotkasz tego właściwego faceta. Po to jesteś kobietą, by rodzić” - słyszą niejednokrotnie. One przekonują, że bycie matką nie tylko je przerosło, ale przede wszystkim rozczarowało, pozbawiło osobowości, zmieniło życie i zrujnowało ich własne poczucie wartości.
– Kobiety boją się mówić, że macierzyństwo ich nie realizuje, ze względu na mity, oczekiwania społeczne - te wyartykułowane i te, które czasami kobiety same sobie kreują właśnie na bazie zasłyszenia opinii, obniżonego poczucia wartości - mówi psycholog i terapeuta Jarosław Zabojszcz.
Nieszczęśliwe macierzyństwo: „Odkąd pamiętam, nie lubiłam dzieci"
O swoim żalu i rozczarowaniu macierzyństwem piszą anonimowo na forach internetowych czy grupach społecznościowych. Wpisując hasztag #regrettingmotherhood można przekonać się, że na Instagramie temat jest szeroko komentowany przez matki, które odważyły się publicznie zabrać głos.
Polska publiczna strona "Żałuję rodzicielstwa", gdzie w sposób wolny i bez ocen matki dzielą się swoimi historiami, ma ponad 7 tys. użytkowników.
Tematem tym zajęto się również naukowo. Orna Donath w książce „Żałując macierzyństwa” (tłum. Elżbieta Filipow, Wydawnictwo Kobiece, Białystok 2017) rozmawia z Żydówkami o różnym statusie społecznym, wieku, wykształceniu nie tylko o motywacjach jakimi kierowały się zachodząc w ciążę, ale przede wszystkim analizuje skutki tej decyzji, z którymi każda z jej bohaterek zmaga się przez resztę życia. Izraelskie realia można śmiało przenieść do wizji macierzyństwa w polskim kręgu kulturowym, gdzie traktuje się je jak świętość i powinność.
"Odkąd pamiętam, nie lubiłam dzieci, zawsze mnie denerwowały, nigdy nie chciałam brać żadnego małego dziecka na ręce, nawet, kiedy wyrosłam już z nastoletniego "głupiego" wieku. Wszyscy dookoła o tym wiedzieli i oczywiście każdy mówił, że mi przejdzie. Żałuję, że zostałam matką, tak beznadziejną matką, kompletnie nie sprawdziłam się w tej roli. Gdybym mogła cofnąć czas o te kilka lat, nigdy nie zdecydowałabym się na dzieci" - opisuje internautka.
Wiele matek ujawnia, że już od najmłodszych lat czuły, że posiadanie dzieci nie jest dla nich. Nie wzruszał je widok biegających brzdąców, place zabaw pełne uśmiechniętych dzieci, spacery z wózkiem. Wręcz przeciwnie. Płacz dziecka, wieczne poświęcanie uwagi czy trzymanie się kurczowo matki, budziły w nich przerażenie. Niektóre od zawsze nie lubiły dzieci, inne zwyczajnie nie widziały się w roli matki.
"Mówi się tylko o instynkcie macierzyńskim. Ja go chyba nie mam. To nie jest tak, że nie lubię córki. Nie lubię roli, w jaką musiałam wejść. Młoda nie ma tu nic do tego. To nie jej wina przecież - to my jej chcieliśmy, była planowana, bardzo chciana. Nie spodziewałam się tylko tego, że nowa rola nie jest dla mnie.”- czytamy w anonimowej historii na grupie Żałuję rodzicielstwa.
Nieszczęśliwe macierzyństwo: „Dziecko nie tylko je i śpi”
Niespełnienie w rodzicielstwie budzi wciąż społeczne oburzenie i dezaprobatę. Zarówno wybranie bezdzietności jak i żałowanie decyzji o posiadaniu potomstwa jest niemile widziane, a osoby takie ocenia się surowo. Skąd takie reakcje? - Może dlatego, że kiedyś też mieliśmy takie myśli, zawstydziliśmy się ich i je wyparliśmy? Może dlatego, że osoby, które bardzo chcą mieć dzieci i bardzo prawdopodobnym jest, że byłyby cudnymi rodzicami, nie mogą ich mieć? Może dlatego, że w rodzinach dysfunkcyjnych proces rozmnażania przebiega w sposób niekontrolowany? A może właśnie dlatego, że wdrukowaliśmy sobie pewne mity i teraz próbujemy umoralniać innych - ocenia Jarosław Zabojszcz, dodając, że oczywiście przeważają osoby, rodzice, którzy czują się spełnieni i szczęśliwi.
Ale są też osoby, które miały inny obraz rodzicielstwa.
– Mierząc się z rzeczywistością okazuje się, że dziecko nie tylko je, śpi i jest samowystarczalne. Że to ogromny, całodobowy trud. Inną kwestią są osoby, które nie dojrzały do bycia rodzicami. Napotykając problemy nie potrafią się z nimi zmierzyć. Takie osoby wymagają zaopiekowania, nie potępienia – mówi psychoterapeuta Jarosław Zabojszcz.
O posiadaniu dzieci, zdaniem psychoterapeuty Jarosława Zabojszcza, wielokrotnie decyduje zewnętrzny czynnik. Jedne ulegają namowom partnera, inne presji otoczenia, które podpowiada „młodsza nie będziesz, zegar biologiczny tyka”, kolejne nie czują się z tym dobrze, ale uznają, że to norma społeczna, której muszą się poddać, by być uznawane za „normalne”. Nie brak też kobiet, które złudnie wierzą w moc miłości, za której sprawą ich niechęć czy wątpliwości znikną na rzecz radości i spełnienia.
– Prawdą nie jest, że każda kobieta kocha swoje dziecko od poczęcia, a w ogóle, że fala miłości zalewa je po kilkunastogodzinnym porodzie, w bólach, z pękniętym kroczem i pod obserwacją grupy stażystów ginekologii. Miłość rodzi się, wzrasta. Czym innym jest poczucie odpowiedzialności za poczęte już dziecko, szczęście z powodu zajścia w wymarzoną ciążę, a czym innym dojrzałe uczucie – tłumaczy psychoterapeuta.
Pojawia się rozczarowanie, bo zamiast sielankowej wizji macierzyństwa pełnego uścisków, kobieta staje twarzą w twarz z dzieckiem, której jest od niej początkowo całkowicie zależne. Społeczne oczekiwania, że musi odnaleźć się w nowej, trudnej roli, niejednokrotnie przyczyniają się do depresji poporodowej a niekiedy przeradzają się w zaburzenie emocjonalne na całe życie. Zderzenie z rzeczywistością jest nie tylko szalenie bolesne, ale przede wszystkim nieodwracalne, co opisuje jedna z mam na Facebooku. „Kompletnie nie jestem sobie w stanie poradzić z brakiem niezależności – tym, że każda nawet najprostsza rzecz muszę ustalać, że nie mogę samodzielnie posprzątać mieszkania, wyjść po zakupy itp. Wszystko musi być ustalane wcześniej, bo przecież są potrzebne drugie ręce do opieki nad małym, nie można przy nim samodzielnie nic zrobić -- stwierdza 37-latka, dodając, że uległa też zapewnieniom innych, że przy dziecku wszystko jest tylko kwestią dobrej organizacji i można podróżować, wychodzić – a to nieprawda.
Nieszczęśliwe macierzyństwo: „Po narodzinach wszystko się zmieniło”
Bycie matką często rozmija się z kreowanym modelem lukrowanego macierzyństwa. Opieka nad dzieckiem okazuje się pracą na pełen etat, bez urlopu i dni wolnych. Utarte stwierdzenia, że to najpiękniejszy czas dla kobiety mają się nijak do nieprzespanych nocy, bolących pleców, absolutnego braku czasu dla samej siebie. Mit Matki-Polki, która jest panią domu i opiekunką domowego ogniska sprawia, że kobiety poza byciem matką muszą sprostać jeszcze całej masie dodatkowych obowiązków, które, zdaniem wielu, mają być dla niej przyjemnością. – Dopóki kobieta jest na macierzyńskim czy wychowawczym, to oprócz opieki nad dzieckiem (dziećmi), prowadzi dom. To praca na trzy etaty. Może spotkać się z niezrozumieniem ze strony partnera: „no przecież siedzisz w domu”. Dzieci dorastając testują też rodziców, próbują wysondować jak bardzo można przesunąć granice. Bardzo ważna jest „higiena głowy”, zadbanie o przestrzenie, w których kobieta może zrobić coś dla siebie, bez dziecka, z partnerem czy bez partnera, poczuć, że ma swój intymny kawałek życia – zaleca Jarosław Zabojszcz.
Żałując macierzyństwa kobiety często mówią o samotności, które doświadczają po urodzeniu dziecka.
„Bardzo, bardzo brakuje mi mojego partnera i naszej relacji sprzed dziecka. I równocześnie jestem maksymalnie sobą rozczarowana, że nie potrafię jak inne matki zepchnąć swoich potrzeb na dalszy plan i koncentrować się tylko i wyłącznie na dziecku” – obwinia się jedna z mam w sieci.
Partnerzy, ojcowie nie zawsze angażują się w opiekę i wychowywanie, przez co związki w dużej mierze albo się rozpadają, albo pojawia się rutyna i odgrywanie tylko roli rodzica zamiast kochanka.
„Miałam fantastyczny związek przed urodzeniem dziecka. Byliśmy ze sobą długo, znaliśmy się dobrze, nie kłóciliśmy się prawie wcale, wychodziliśmy do knajp, wyjeżdżaliśmy na weekendy, wakacje, mieliśmy fajne, spokojne, dobre życie. Po narodzinach wszystko się zmieniło” – ocenia 37-latka, mama 10-miesięcznego chłopca.
Przebywając stale w domu wyłącznie z dziećmi, tracą kontakt z dotychczasowym życiem – spotkania ze znajomymi, całodzienne zakupy, spontaniczna kawa na mieście to już prehistoria. Sprawia to, że czują się zacofane, wyizolowane, zamknięte w złotej klatce. Wielomiesięczne urlopy macierzyńskie czy wychowawcze wcale nie były ich marzeniem. Dawniej czynne zawodowo, prowadzące życie towarzyskie, dzisiaj są zakładnikami macierzyństwa.
„Brakuje mi ludzi, pracy, celów, wyzwań, które by nie były zmienieniem pieluchy czy podaniem kaszki. Czuję, że od tego wszystkiego się uwsteczniam, nie potrafię już tak logicznie myśleć jak kiedyś. Straciłam cala pewność siebie, energię życiową, chęci do życia” – podsumowuje anonimowa mama.
„Ciągle brakuje mi na wszystko czasu, chodzę zdenerwowana łatwo wyprowadza mnie z równowagi nie mam cierpliwości, by go uczyć, by się z nim bawić, by rozmawiać. Moje dziecko często wola mnie do zabawy, ale nie robię tego z chęci tylko po to, by nie sprawić dziecku przykrości. Jakieś spacerki chodzenie po mieście czy zabawa na placu zabaw nie sprawia mi zupełnie przyjemności, chcę tylko by dziecko było szczęśliwe” – pisze 25-latka, mama chłopca.
Codzienne zajęcia jak spacery czy wspólna zabawa kojarzy im się z poświęceniem samej siebie. Robią to wyłącznie dla dobra i radości dziecka. Uszczęśliwianie potomstwa wyznacza im rytm dnia, przez co swoje własne potrzeby albo marginalizują, albo z nich rezygnują. Są świadome swoich odczuć, jednak społeczny terroryzm bycia „happy mum” całkowicie odbiera im prawo do uzewnętrznienia swoich emocji a często nawet poszukania pomocy.
Przyjęcie pomocy i akceptacja, że jest mnie, jako matce potrzebna, może okazać się zbawienne dla samopoczucia i psychiki przeciążonej kobiety, o czym przekonuje psychoterapeuta Jarosław Zabojszcz. – Faktem jest też to, że czasami to same mamy kreują sytuacje, w których czują się umęczone, a nie chcą spróbować przyjąć oferowanej pomocy czy zrobić czegoś dla siebie. Tylko dla siebie.
Prawdą jest też to, że niektóre kobiety nie chcą lub nie potrafią mentalnie pozwolić sobie na skorzystanie z możliwości zrobienia czegoś dla siebie. „Bo ja zrobię najlepiej” albo „matka musi…”. Prawdą jest, że część osób nieposiadających dzieci, a także część mężczyzn, nie rozumie kobiet posiadających dzieci (szczególnie małe dzieci). Czasami kobieta nie ma czasu umyć włosów albo w spokoju załatwić się za zamkniętymi drzwiami toalety, bo dziecko ma np. fazę lęku separacyjnego i musi widzieć mamę.
Odpoczynek, balans w codzienności, pomiędzy zmęczeniem a odpoczynkiem, jest kluczowy dla dobrego samopoczucia, równowagi. Wypoczęta mama będzie w lepszej formie psychofizycznej, będzie miała więcej energii dla dziecka, więcej kreatywności, równowagi. Po prostu więcej sił. Zysk może, więc być odczuwalny dla wielu osób: matki, ojca i dziecka – mówi psychoterapeuta.
Nieszczęśliwe macierzyństwo: Matki nie wypierają się dzieci, tylko negują siebie jako matkę
Macierzyństwo sprawia, że zaczynają postrzegać siebie w bardzo krytyczny sposób. Ciągle oceniane przez bliskich i społeczeństwo tracą poczucie własnej wartości i kobiecości. Ciąża, poród, karmienie piersią mają symbolizować cud i spełnienie. Tymczasem one czują się jak inkubatory, ofiary odarte z godności podczas porodu, chodzące mleczne dystrybutory.
„Zawsze słyszałam o tym, że dziecko się już kocha od pierwszego wejrzenia, że już nawet w ciąży jest ta miłość do dziecka. Ja tego nie czułam. W ciąży czułam się zniewolona jak taka niedorajda, denerwowało mnie to, że ktoś mnie ustępował miejsca, że wszyscy zważali na to, że jestem w ciąży dotykali mnie po brzuchu”- wyznaje autorka historii na Żałuję rodzicielstwa.
Przyjęło się, że każda kobieta czuje instynkt macierzyński, a jeśli nie, to coś jest z nią nie tak. Społeczna nagonka, wyśmiewanie czy wyszydzanie wywiera presję na kobietach. Fantastycznie, jeśli macierzyństwo daje satysfakcję. Ale wśród mam są też takie, które całe życie czują żal do siebie i otoczenia, że urodziły dzieci. Żal ten nie powinien jednak być mylony z brakiem uczuć do dziecka. Matki nie wypierają się swoich dzieci, negują natomiast siebie, jako matkę, swoją rolę, która nigdy nie ma końca. „To nie jest wina dziecka tylko sytuacji, jaka się pojawia wraz z jego przyjściem na świat. I to jest całkowita prawda- kocham swoje dziecko najbardziej na świecie, gdyby coś mu się stało zwariowałabym, a jednocześnie nie cierpię odizolowania od świata i życia, jakiego stałam się częścią niejako automatycznie idąc na L4 i potem macierzyński” – wyjaśnia internautka.
Przytoczone wypowiedzi dowodzą, że dziecko nie dla każdej kobiety jest radością. Te, które żałują macierzyństwa nie mogą pogodzić się z utratą jakiejś części samej siebie, chciałyby cofnąć czas. Opisane kobiece dramaty zmuszają do refleksji, dlaczego społeczeństwo narzuca macierzyństwo, jako naturalny krok człowieka.
Jarosław Zabojszcz – psycholog, seksuolog. Absolwent Uniwersytetu Humanistycznospołecznego SWPS w Sopocie na kierunku Psychologia Kliniczna, z drugą ścieżką specjalizacyjną: Aktywizacja potencjału seniorów. Terapeuta CTSR - Terapii Krótkoterminowej Skoncentrowanej na Rozwiązaniach. Specjalista w zakresie Seksuologii Klinicznej. Członek Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego, a także „biegły seksuolog” przy Sądzie Okręgowym w Gdańsku. Współprowadzący Trójmiejską Wspólnotę Rodziców po Stracie Dziecka. Wykładowca na Uniwersytetach Trzeciego Wieku w Trójmieście. Uczestnik i prelegent licznych konferencji naukowych, autor publikacji, z zakresu psychologii i seksuologii. www.jaroslawzabojszcz.pl https://www.facebook.com/Gabinet-psychologiczno-seksuologiczny-Jarosław-Zabojszcz-239908379383034/notifications/