„Wyrządzamy sobie krzywdę, uznając wyższość spontanicznych reakcji nad tymi, których się nauczyliśmy”. O instynkcie macierzyńskim mówi Ula Owczarz, doula i psycholożka okołoporodowa

- Trudny poród może wywoływać ogromny żal i złość, niekiedy mama przenosi je na dziecko jako na „winowajcę” całej sytuacji. Podobnie jest przy dziecku bardzo wymagającym, gdy życie mocno się zmienia pod jego potrzeby - opowiada doula i psycholożka okołoporodowa Urszula Owczarz.

Klaudia Kierzkowska: Instynkt macierzyński jest w Polsce traktowany szczególnie. Wierzymy, że matka ma w sobie coś, czego brakuje ojcu. Coś magicznego, niezrozumiałego, danego „z góry”. Czym właściwie jest instynkt macierzyński?

Urszula Owczarz: Instynkt to zdolność do działania, które ma nam umożliwiać przetrwanie. Mówimy, że coś jest instynktowne, wtedy, kiedy nie wymaga specjalnego zastanawiania się, tak jakby „skądś” wiemy, co robić. Z marszu, błyskawicznie, podejmujemy jakieś działanie, które ma nam pomóc. Instynkt macierzyński wiąże się z zachowaniami matki w stosunku do dziecka.

Z punktu widzenia przetrwania gatunku jest on konieczny, żeby matka objęła opieką nowo narodzone dziecko, które samo nie przetrwa bez jej troski. Jednak o instynkcie macierzyńskim myślimy często szerzej: przypisujemy kobiecie umiejętność poradzenia sobie ze wszystkim, co związane z wychowaniem, bo przecież jest matką, przecież powinna wiedzieć. Tymczasem umiejętności te nie zjawiają się razem z dzieckiem, a często wymagają nauki, są zdobywane w praktyce.

Kiedy najczęściej rodzi się instynkt macierzyński?

Jest taki moment, w którym biologia niesamowicie sprzyja nawiązaniu więzi pomiędzy matką i dzieckiem. To pierwsze 2 godziny po porodzie. W tym czasie może zadziałać natychmiastowy, nieprzerwany kontakt skóra do skóry. Wyrzut oksytocyny po porodzie i jej wysoki poziom uwrażliwia matkę na dziecko. U dziecka natomiast szczególnie duży poziom katecholamin sprzyja uczeniu się, zapamiętywaniu zapachu matki, mleka, poczucia ukojenia. Więź, która się tworzy, ma charakter nie tylko psychologiczny, ale i chemiczny. Dosłownie, między tym dwojgiem tworzy się chemia – i to bardzo silna! Dzieje się to zwłaszcza, gdy nikt im nie przeszkadza. Taki początek znacząco ułatwia mamie opiekę nad maluchem, daje jej poczucie, że wszystko działa jak należy, dodaje spokoju. Te pierwsze chwile, choć naprawdę istotne, nie są jednak jedynym momentem, w którym mama ma szansę stawać się mamą. Zachowania opiekuńcze często tkwią w nas na długo zanim w ogóle zajdziemy w ciążę. To dziecięce zabawy w rodzinę, opieka nad lalką, zwierzątkiem. Potem ciąża, a wraz z nią zetknięcie się z własnymi wyobrażeniami na temat tego stanu, dziecka, bycia mamą. Myślenie o dziecku w brzuchu, wyobrażanie sobie, jakie jest, tworzy podstawy komunikacji. Komunikacja z kolei pomaga w rozumieniu i zaspokajaniu potrzeb dziecka, co jak najbardziej łączy się z instynktem. Po porodzie nadal mamy szansę budować silne relacje, nawet jeśli chemia jest słabsza, niż w pierwszych chwilach noworodka. Czasami wymaga to po prostu nieco więcej pracy.

Ula Owczarz / fot. arch. prywatne

Zdarza się, że dziecko przychodzi na świat, a miłość do niego nie rodzi się „z automatu”. To budzi silne emocje: strach, poczucie winy. Jak postąpić w takim przypadku?

Taka sytuacja jest trudna zwłaszcza dla mamy, która oczekiwała, że gdy tylko zobaczy swoje dziecko, zaleje ją fala miłości. Większości rodzących kobiet koktajl hormonalny faktycznie wspomaga, ale czasami pojawiają się trudności. Może się tak zdarzyć, kiedy matkę i dziecko rozdzielono, kiedy poród był dla mamy bardzo trudny, czy kiedy nałożyły się inne kłopoty. Z relacją mają też często problem mamy w depresji. Podstawa to zauważenie problemu. To ważne, bo kobiety często czują, że coś jest nie tak, ale nie zawsze mają z kim o tym porozmawiać i boją się oceny.

Społecznie oczekujemy, że każda matka od razu pokocha swoje dziecko.

Dokładnie. Jak tu przyznać przed samą sobą, że nie do końca tak jest, a co dopiero szukać wsparcia? Mimo obaw to właśnie zaobserwowanie, że coś jest nie tak i uwiera, jest pierwszym krokiem do uzyskania pomocy. Jeśli otoczenie mamy nie jest wspierające, mama może skonsultować się z psychologiem, a w przypadku zaufanych ludzi wokół szczerze porozmawiać i wspólnie poszukać odpowiedniego specjalisty. Spotkanie z psychologiem pomaga nie tylko zrzucić z siebie ciężar myśli „co ze mnie za matka”, ale też odszukać ich źródła. To z kolei pomaga dobrać adekwatne do przyczyn środki i skutecznie poradzić sobie z wyzwaniem. Jeśli trudnościom towarzyszą zaburzenia nastroju czy zespół stresu pourazowego, konieczne może być zajęcie się nimi w pierwszej kolejności, co może także skutkować rozwiązaniem problemów w relacji. Dobrze jest też znaleźć osoby, które rozumieją, że czasami trudności z pokochaniem dziecka się po prostu zdarzają.

Czego potrzebujemy, by nawiązać, zbudować relację z dzieckiem?

Do budowania relacji potrzeba czasu, bliskości, dotyku. To właściwie tak, jak z dorosłymi, prawda? Zanim jakiś mężczyzna stanie się partnerem i mężem, upływa czas, w którym kobieta go poznaje, zbliżają się do siebie, uczą swojego języka w relacji. I wszyscy to rozumiemy, to jest normalne. A z dzieckiem? Jak najbardziej można to przenieść na grunt rodzicielski i wydaje mi się, że to porównanie normalizuje trudności, jakie mogą się pojawić u rodziców wobec ich dzieci, i to także u tych, którzy mieli udany start.

Relacje buduje się każdego dnia. Dużo wspomnianego dotyku, bliskości, czasu – we własnym tempie, bez presji, że „muszę kochać”. Im więcej tych czynników, tym częściej ciało wydziela hormony wspierające matkę w jej staraniach. I z czasem staje się to bardziej naturalne. Nie mogłabym pominąć faktu, że sposób karmienia malucha ma znaczenie. Karmienie piersią to naturalna okazja do bliskiego kontaktu i wydzielania oksytocyny. To też pokazuje, jak ważny jest udany start w laktacji i wsparcie w tym zakresie.

"Co ty wiesz o bólu”, „Cesarskie cięcie to nie poród”. Polki po cesarkach wciąż muszą się tłumaczyć

Polecamy

"Co ty wiesz o bólu”, „Cesarskie cięcie to nie poród”. Polki po cesarkach wciąż muszą się tłumaczyć

Część z nich wybiera cesarkę na życzenie. Część zrobiłaby wszystko, by rodzić siłami natury. Część mówi o psychicznym znęcaniu się lekarzy. Część swoją opiekę medyczną wychwala pod niebiosa. Ile cesarek – tyle historii. I zwykle jeden wspólny mianownik: nierozumienie ze strony otoczenia. – Ja mam dosyć tego myślenia wszystkich i pytań, ile dałam lekarzowi za cesarkę. Przez cesarkę dzieci i matki się ratuje. Miałam cesarskie cięcie z powodu złego ułożenia dziecka. Ciągle się tłumaczę i źle mi z tym – mówi jednak z matek.

Czytaj

Zastanawiam się, czy instynktu macierzyńskiego można się nauczyć.

Można nauczyć się zachowań, które z czasem stają się bardziej oczywiste, automatyczne, naturalne. Myślę, że wyrządzamy sobie krzywdę, uznając wyższość spontanicznych reakcji nad tymi, których się nauczyliśmy.

Oczywiście, kiedy jesteśmy w bliskiej relacji z kimkolwiek, to jedną z oznak zażyłości jest spontaniczna chęć przebywania razem, zachowujemy się często w udany i satysfakcjonujący dla obu stron sposób. W każdej relacji potrzeba też codziennego podejmowania wyborów miłości, nawet jeśli nie wydają się dla nas naturalne. Chodzi o nasze „chcę”: chcę ci teraz zrobić herbatę, chcę się z tobą pobawić, córeczko/synku, chcę się nauczyć karmienia piersią, chcę pójść na terapię, żeby nauczyć się akceptować siebie, rzeczywistość, poukładać swoje relacje i nauczyć się zdrowo kochać.

Niektóre mamy nie odczuwają żadnych emocji w stosunku do dziecka. Są jakby obojętne. Jakie jest podłoże takiego zachowania?

Właściwie można wyróżnić trzy grupy powodów. Pierwsza to przekonania mamy – kiedy ciąża, poród i macierzyństwo znacząco odbiegają od wyobrażeń i oczekiwań. Druga grupa dotyczy biologii, mam na myśli dużą ingerencję w poród, traumatyczny poród, oddzielenie mamy i dziecka, zaniechanie karmienia piersią – wszystko to, co zaburza naturalne hormonalne mechanizmy zawiązywania więzi między mamą i dzieckiem. Trzecia grupa to czynniki sytuacyjne: złe warunki życia, depresja okołoporodowa, nagła utrata wsparcia, zmiana sytuacji życiowej, losowe wypadki.

Takie zachowanie wymaga diagnozy i leczenia, czy po prostu potrzeba czasu?

Jestem zdania, że zawsze lepiej zbadać sytuację. Jeśli okaże się, że wystarczą drobne zmiany i to wsparcie, jakie mama już ma, to często otrzymuje ona także zalecenia, jak się wzmacniać. A jeśli problem leży głębiej, diagnoza jest konieczna, żeby wdrożyć odpowiednie działania – psychoterapię czy też farmakoterapię.

Zastanawiam się, czy przez brak matczynej miłości dziecko może mieć problemy w przyszłości, przykładowo z samoakceptacją, okazywaniem uczuć, poczuciem własnej wartości?

Podczas jednego ze szkoleń usłyszałam ważne zdanie: większość zaburzeń osobowości bierze się z niezaspokojonych potrzeb emocjonalnych w dzieciństwie. Zaspokajanie potrzeb dziecka to bardzo ważna sprawa, nie ma znaczenia, czy chodzi o te fizjologiczne, czy emocjonalne. Żeby je zaspokoić, ważne jest zadbanie także o swój dobrostan – aby mieć z czego dawać i się nie wypalać. Pierwsze lata życia dziecka mają kluczowy wpływ na jego życie, także to dorosłe. Można oczywiście wieść szczęśliwe życie nawet po kiepskim starcie, ale na pewno wymaga to znacznego nakładu pracy. Dziecko wyposażone w miłość rodziców ma więcej szans na budowanie zdrowych relacji, także ze swoimi dziećmi w przyszłości, zaufanie do siebie, ma więcej zasobów do poradzenia sobie w życiu.

Brak instynktu może być wynikiem ciężkiego przebiegu porodu? Ogromnego bólu i cierpienia?

Przebieg porodu ma duże znaczenie na to, jak patrzymy na swoje macierzyństwo. Trudny poród może powodować ogromny żal i złość, niekiedy mama przenosi je na dziecko jako na „winowajcę” całej sytuacji. Podobnie przy dziecku bardzo wymagającym, gdy życie mocno się zmienia pod jego potrzeby. Doświadczenie porodowe ma długofalowe i szeroko zakrojone konsekwencje.

Kiedy pierwszy poród był ciężki, długi i bolesny, kobiety boją się drugich narodzin. Jako psycholog okołoporodowy, doula, udziela pani pomocy kobietom w przepracowaniu lęków przed kolejnym porodem?

Tak, zgłaszają się do mnie takie kobiety. Cieszy mnie to, bo praca nad lękiem zwiększa szanse na dobre doświadczenia porodowe, a to z kolei bywa uzdrawiające wobec poprzednich, trudnych doświadczeń. Często trzeba też uznać traumę poprzedniego porodu, bo wiele kobiet żyje w przekonaniu, że nie mają prawa czuć się źle, że „przecież wszystkie kobiety poród boli” (co swoją drogą nie jest prawdą) i „jakoś mimo to nasz gatunek przetrwał” albo że „najważniejsze, że dziecko zdrowe”. Czasem najpierw trzeba dać sobie prawo do opłakania trudności, zamknąć ten rozdział, żeby otworzyć się na nowy.

Prywatnie jest pani mamą czwórki dzieci. Zastanawiam się, jak było w pani przypadku. Przy każdych narodzinach te same uczucia?

Każda ciąża i każdy poród są inne, to dotyczy także mnie. Ja również się uczę, również doświadczam nowych rzeczy. No i każde moje dziecko jest inne i rodziło się w innym etapie mojego życia. Mam wrażenie, że moja historia porodowa to ciągłość z czterema ważnymi punktami – dniami narodzin moich dzieci. Każdy poród nauczył mnie czegoś o mnie samej, o porodach, kobietach, o ciele, psychice… To nie zawsze była łatwa nauka. Czuję się dzięki tym doświadczeniom dojrzalsza i pewniejsza siebie, chociaż nie zawsze tak było. Bardzo bym chciała, żeby po porodzie mogła tak o sobie powiedzieć każda kobieta.

Czy to, że jest pani doulą, ma wpływ na to, jaką jest pani mamą?

Kurs doulowy zrobiłam, będąc w trzeciej ciąży, miałam więc na świeżo w głowie wiedzę o dobrym porodzie, gdy rodziłam trzecie dziecko. Od dłuższego czasu pracowałam też już jako psycholog okołoporodowy. Dodawało mi to pewności, ale też doświadczyłam, że kobieta w porodzie nie jest profesjonalistką. Nie musi i nawet nie powinna, bo „wyłączenie głowy” to ważny element porodu. Kobieta rodząca jest po prostu kobietą rodzącą. Może to brzmi jak oczywistość, ale chciałabym, żeby to wybrzmiało, zwłaszcza jeśli tę rozmowę będą czytały mamy-specjalistki: położne, doule, psycholożki okołoporodowe, lekarki. Podobnie w wychowaniu dzieci, wiedza się przydaje, ale nie wystarczy, żeby zapobiegać trudnościom, które pojawiają się w każdej rodzinie. Nie da się być w stu procentach obiektywnym, gdy w grę wchodzą emocje i osoby, na których nam zależy. Poród to nie jest sprawdzian wiedzy i umiejętności zawodowych. Macierzyństwo też nie.

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź