Kobieta z noworodkiem Kobieta z noworodkiem/ Zdjęcie: iStock

“Co ty wiesz o bólu”, „Cesarskie cięcie to nie poród”. Polki po cesarkach wciąż muszą się tłumaczyć

Część z nich wybiera cesarkę na życzenie. Część zrobiłaby wszystko, by rodzić siłami natury. Część mówi o psychicznym znęcaniu się lekarzy. Część swoją opiekę medyczną wychwala pod niebiosa. Ile cesarek – tyle historii. I zwykle jeden wspólny mianownik: nierozumienie ze strony otoczenia. – Ja mam dosyć tego myślenia wszystkich i pytań, ile dałam lekarzowi za cesarkę. Przez cesarkę dzieci i matki się ratuje. Miałam cesarskie cięcie z powodu złego ułożenia dziecka. Ciągle się tłumaczę i źle mi z tym – mówi jednak z matek.

Spis treści:

Temat cesarskich cięć wywołuje spore emocje

W Polsce 43 proc. wszystkich porodów kończy się cesarskim cięciem – wynika z danych zgromadzonych przez Fundację Rodzić po Ludzku. To wielokrotnie więcej niż zaleca Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), według której odsetek cesarskich cięć nie powinien być wyższy niż 10 proc. Fundacja Rodzić po Ludzku nazywa tę sytuację „katastrofalną”.

Dlaczego w naszym kraju tak często wykonuje się cesarki? Powodów jest co najmniej kilka. Fundacja Rodzić po Ludzku zauważa, że sprzyjają temu przede wszystkim lekarze, którzy określają coraz więcej wskazań do cesarskich cięć, jak i oczekiwania samych kobiet.

Kobiety w ciąży – jak zauważa Fundacja – nierzadko wywierają na lekarzach presję, aby ci wykonali tę operację „na życzenie”. Swoje robi też brak dostępu do znieczulenia zewnątrzoponowego i mała aktywność personelu medycznego w proponowaniu rodzącym Polkom niefarmakologicznych metod łagodzenia bólu, co powoduje, że kobiety boją się porodu. Statystyki potwierdzają, że tam, gdzie dostęp do znieczulenia zewnątrzoponowego jest najmniejszy, cesarki wykonuje się najczęściej.

Temat cesarskich cięć wywołuje ogromne emocje, o czym świadczą historie kobiet, które podzieliły się ze mną swoimi doświadczeniami. Bardzo często kobiety mówią wprost, że od początku planowały rodzić poprzez cesarskie cięcie – i nie żałują.

Monika F. opowiada, że nie wyobrażała sobie nigdy innego porodu jak przez cesarskie cięcie, bo panicznie boi się porodu naturalnego.

„Około 20. tygodnia ciąży powiedziałam lekarzowi prowadzącemu o moim lęku i wielki kamień spadł mi z serca spadł, kiedy lekarz powiedział, że wszystko załatwimy tak, bym czuła się komfortowo. Swego czasu miałam pewne problemy neurologiczne, które mogłyby utrudniać poród siłami natury, więc lekarz polecił udać mi się do neurologa. Ten po zapoznaniu się z moją dokumentacją lekarską wystawił opinię, by poród odbył się przez cięcie. Koniec końców w 36. tygodniu stwierdzono hipotrofię (ograniczenie wzrostu – przyp. red.) płodu i ze względu na zagrożenie zamartwicą i tak wykonano cesarskie cięcie”.

Operację przeprowadził lekarz prowadzący ciążę Moniki razem z ordynatorką. Do porodu siłami natury nie była namawiana. „Nikt nawet nie zająknął się, że cięcie jest niezasadne czy coś. Miałam naprawdę profesjonalną opiekę przed i po porodzie, jestem bardzo zadowolona i jeśli będę jeszcze w drugiej ciąży, to nie ma mowy nawet o porodzie naturalnym”. Monika dodaje, że nie była też dyskryminowana w swoim otoczeniu ze względu na to, że nie rodziła siłami natury.

„Niektórzy czasem tylko wspominali, że poród naturalny jest lepszy dla dziecka, a ja po cesarskim cięciu dłuuugo będę dochodzić do siebie. Akurat nie mieli racji, bo ja po porodzie naprawdę czułam się świetnie i bardzo szybko wróciłam do formy – miałam dla kogo”.

Zupełnie inaczej było u Pauliny. Planowała rodzić naturalnie, ale ponieważ przenosiła ciążę, dwa tygodnie po terminie lekarze zaczęli wywoływać poród. Założyli balonik, później proponowali kroplówkę na wywołanie, ale Paulina się nie zgodziła. „Wieczorem wypadł balonik i znowu namawiali mnie na kroplówkę, lecz odmówiłam z racji tego, że miałam zrobione trzy masaże szyjki i rozwarcie miałam na 8 centymetrów, więc myślałam, że przebiją pęcherz płodowy i pójdzie szybko. Nie przebili, tylko namawiali na kroplówkę, której nie chciałam, bo każda próba wywołania porodu wiązała się z niedotlenieniem dziecka. Powiedziałam, że chcę cesarskie cięcie, bo coraz gorzej się czułam. Lekarz z pretensjami i wielkim krzykiem kazał mi się wypisać, że szpitala i zabić dziecko – jego słowa”.

Dopiero drugi lekarz spokojnie z nią porozmawiał i namówił na kroplówkę, bo wtedy za chwilę miało być po wszystkim. „Nie miałam już siły stać na nogach” – mówi Paulina.

 

Z powodu cesarskiego cięcia wcale nie czuję się gorsza

Niektóre kobiety stykają się ze społecznym ostracyzmem spowodowanym faktem, że rodziły przez cesarskie cięcie, a nie siłami natury. „Czasami słyszałam, że cesarka to nie poród i nie wiem, jak to jest… Ale ja przeszłam ten ból tak samo jak mamy, które urodziły siłami natury, tyle że w ostatnich chwilach zakończyło to się inaczej” – mówi mi Agnieszka, mama ośmioletniego Igora i trzyletniej Oliwii, których urodziła przez cesarskie cięcie.

„Z Igorem ciąża przebiegała idealnie. Ponieważ był to pierwszy mój poród, jak każda młoda mama chciałam urodzić naturalnie. Większość koleżanek tak rodziła, opowiadały, że to jest chwila, a po latach się zapomina ból. Przekonana, że w moim przypadku będzie identycznie, jechałam na porodówkę bez nerwów, skurcze były na początku słabe, po przyjeździe okazało się, że rozwarcie jest na 2,5 palca i czekamy dalej, aż się zacznie. Godziny mijały, kolejne dawki oksytocyny powodowały skurcze parte, ale rozwarcie jak stało, tak stało… Po 12 godzinach synowi zaczęło zanikać tętno, nie było już czasu na rozmowy, mąż dostał dokumenty do podpisu, aby poród zakończyć cesarskim cięciem”.

Gdy Agnieszka zaszła w ciążę z córką, zastanawiała się, w jaki sposób wydać ją na świat. Ponieważ pierwszy poród zakończył się cesarskim cięciem, lekarz prowadzący ciążę stwierdził, że na poród siłami natury za drugim razem ma małe szanse.

„Podjęłam decyzję, że dla bezpieczeństwa mojego i mojej córeczki będzie to cesarskie cięcie. Oliwka w pierwszych sekundach życia nie złapała pierwszego oddechu, była intubowana i dostała 7 punktów w skali Apgar; okazało się, że miałam torbiel na jajowodzie, która podczas operacji została usunięta”.

Agnieszka, jak przyznaje, odczuwała żal, że nie rodziła tak jak jej koleżanki. Dziś nie zwraca już uwagi na to, co kto mówi na temat jej porodu.

„Dla mnie jaki by on nie był, najważniejsze, że zakończony szczęśliwie… Nie czuję się gorsza, że rodziłam poprzez cesarskie cięcie. Tak miało być i jestem z tego powodu szczęśliwa, bo mam dwoje wspaniałych dzieci”.

 

Przez cesarkę czułam się niewartościową kobietą

O wyrzutach sumienia sporo opowiada Wioletta. Pierwsze dziecko urodziła dwa tygodnie przed terminem. Maj 2015. Szpital oddalony o 85 kilometrów. „Pragnę urodzić naturalnie i całą ciążę bałam się cesarki, chociaż sama jestem dzieckiem, które uratowało cięcie cesarskie (odklejenie łożyska i urodziłam się z 1 punktem w skali Apgar). Mąż jest ze mną, wspiera mnie, ok. 8 zjawia się moja siostra, wtedy studentka położnictwa”.

Rozwarcie nie postępowało, więc podali jej oksytocynę. Przy ośmiu centymetrach tętno u dziecka zaczęło spadać i zapadła decyzja o cesarskim cięciu.

Walczę sama ze sobą, ale ostatecznie podpisuję zgodę na cięcie, którego nie chciałam. O 14.15 na świat przychodzi mój syn. Atmosfera na sali była wspaniała, najmilej wspominam młodą anestezjolog, która mnie rozweselała, a później upominała się o kontakt skóra do skóry na czas szycia rany. Okazało się, że syn był sporym dzieckiem: 3750 g i 59 cm długości i chyba dlatego nam nie poszło”. Wioletta nie kryje, że często rozmyślała o tym, czy mogło być inaczej; czy gdyby nie znieczulenie albo oksytocyna, to miałaby poród marzeń. „Bałam się komentarzy otoczenia, że nie wiem, co to poród, mimo że przez 16 godzin miałam akcję porodową. Czułam się źle, byłam w mojej głowie niewartościową kobietą, Bogu niech będą dzięki, że długo karmiłam piersią, bo bym osiwiała”.

Drugą szansę dostała szybko – w kolejną ciążę zaszła, gdy syn miał 10 miesięcy. „Lekarz był po mojej stronie i dał zielone światło na poród siłami natury 18 miesięcy po cięciu cesarskim– wspomina Wioletta.

Listopad 2016. Pełnia. Skurcze w 36. tygodniu ciąży. Lekarz odsyła ją na izbę przyjęć, tam KTG wskazuje na lekkie skurcze, odsyłają ją do domu. Siostra załatwia Wioletcie wizytę w innym szpitalu, gdzie dowiaduje się, że ma już 4 cm rozwarcia. „Porodówka zapełniona po brzegi… Czekam na korytarzu na wolne łóżko porodowe, zaczyna mnie boleć blizna… Bardzo boleć… Nie boli nic oprócz blizny – ból skurczów koncentruje się w miejscu cięcia i od niego się rozchodzi. Płaczę z bólu i tęsknoty za synkiem, który nigdy nie był beze mnie”.

Przy 6 centymetrach błaga o znieczulenie. Lekarz sugeruje cięcie. Uspokaja ją i tłumaczy, dlaczego uważa, że cięcie to lepsze rozwiązanie. Wymienia wszystkie za i przeciw, daje czas na zastanowienie się. „Zgadzam się. Tym razem czułam ulgę, bo chciałam mieć ten ból za sobą. Cięcie trwa szybko, nie wspominam tego tak sielankowo jak pierwszego cięcia, ale też było OK. Po godz. 16 przychodzi na świat drugi syn. Brakowało mi kontaktu skora do skóry. Ale syn był wcześniakiem, zabrali go ode mnie na dłuższą chwilę”.

Wioletta przyznaje, że później zaczęła żałować decyzji o drugim cesarskim cięciu. „Znów miałam wyrzuty, że za wcześnie się poddałam, że może miałam szansę, która zmarnowałam… Minęło mi. Cesarskie cięcie to nie łatwizna, jak mówią. To operacja. Dziękuję medycynie, że jestem zdrowa jako cesarskie dziecko i moi mali cesarzowie też. Uważam, że cesarskie cięcie najlepiej jak jest z akcji porodowej, chociaż czasami musi być inaczej”. I sumuje: „Nieważne, co myślą inni, ważny jest nasz komfort psychiczny i zdrowie”.

 

Cesarskie cięcie to nie poród

Dagmara miała wskazania ortopedyczne do cesarskiego cięcia.

„W wieku 19 lat miałam poważny wypadek samochodowy i połamaną miednicę w trzech miejscach, w tym kość łonową – opowiada. – Już wtedy lekarze mówili, że ciąża to będzie wyzwanie i zapewne większość przeleżę z bólami miednicy. Nic takiego się nie stało, ale zabroniono mi rodzić siłami natury. Co roku jeżdżę na kontrolę do kliniki, w której mnie poskładali, i tam dostałam skierowanie na cesarskie cięcie. Z żadnymi niepochlebnymi komentarzami się nie spotkałam, wszyscy raczej wykazywali się zrozumieniem, niektórzy ze współczuciem, co mnie okropnie irytowało, gdyż cieszę się, że po takim wypadku ciążę zniosłam tak dobrze”.

Mimo to Dagmara nie kryje, że jako kobiecie było jej smutno, że nigdy nie doświadczy porodu siłami natury.

„Ale jakoś przegadałam to sama ze sobą i jest dobrze. Planujemy drugie dziecko i ono też będzie oczywiście po cesarskim cięciu”.

Opinią otoczenia zupełnie nie przejmuje się Ania. „O pierwszym cięciu dowiedziałam się dwa dni przed. Na kontrolnym KTG zrobiono mi też USG i okazało się, że córka jest bardzo duża i robimy cięcie. Byłam przerażona. Koniec końców okazało się, że poród był bezbolesny. Po nim też nic nie bolało. Po 24 godzinach nie potrzebowałam już leków przeciwbólowych. Nic, tylko rodzić” – żartuje. Drugą córkę urodziła półtora roku później i wiedziała już, że chce mieć cesarkę. Ania: „Tak, całkiem egoistycznie. Żeby nie bolało. I nie bolało znowu. Nikt nie miał nic do tego, jak rodziłam, oprócz mojej teściowej oczywiście. Nie czułam bólu, więc nie jestem zdolna, żeby kochać moje dzieci… Nie rodziłam, bo cesarskie cięcie to nie poród i cała gama podobnych głupstw”.

Z autopsji zna to Grażyna. Swoje porody – trzy cesarki – wspomina bardzo dobrze. Jej też otoczenie mówiło, że cesarka to nie poród. „Ale kto by się tym przejmował?” – mówi wprost. „Żyję i mam trójkę dzieci. Celem lekarzy było sprowadzenie dzieci na świat i to się udało”.

Małgorzata: „Ja mam dosyć tego myślenia wszystkich i pytań, ile dałam lekarzowi za cesarkę. Przez cesarkę dzieci i matki się ratuje. Miałam cesarskie cięcie z powodu złego ułożenia dziecka. Ciągle się tłumaczę i źle mi z tym”.

 

Po cesarce cierpiałam okropnie

Podczas gdy część kobiet wybiera „cesarkę na życzenie”, są takie, które wolałyby nigdy nie rodzić w ten sposób. Przykładem jest Monika B., która drugą córkę urodziła przez cesarskie cięcie i – jak mówi – nie poleca tego nikomu.

„Mimo że pierwszą córkę rodziła w Wielkiej Brytanii, poród trwał 30 godzin i zakończył się porodem kleszczowym, to i tak lepiej wspominam to niż drugi poród. Do cesarki niestety miałam wskazania, bo córka w 36. tygodniu ułożyła się pośladkowo i nie chciała się obrócić. Mój lekarz prowadzący poinformował mnie, że będziemy próbować rodzić naturalnie, a jeśli się nie uda, to wtedy zrobi cesarkę”.

Monika wspomina, że w szpitalu, w którym pracował jej lekarz, nie było miejsc na porodówce i musiała jechać do innej lecznicy, gdzie od razu podjęto decyzję o cesarce.

Okropne wspomnienia ma też Anastasia, której cesarskie cięcie zrobiono w 42. tygodniu ciąży. Nieplanowane.

„Wielki nacisk kładli dla poród siłami natury, choć prosiłam, bo ciągłe leżenie pod oksytocyną było dla mnie zbyt wyczerpujące. Niestety zakończyło się cesarką przeprowadzoną w 15 minut, lekarz miał w d**ie, czy znieczulenie zadziałało, więc po tych przeżyciach, znęcaniu się nade mną psychicznie, nie mam ochoty na więcej dzieci”.

Z kolei Lilla, po dwóch cesarkach, opowiada, że jej córka ma do książeczki zdrowia wpisane: cesarskie cięcie na życzenie pacjentki.

„Personel grzecznie zapytał, czy mogę rodzić siłami natury, ale odmówiłam również grzecznie, acz stanowczo. Przy pierwszym porodzie lekarz chciał wszystkim udowodnić, że się mylę i męczył mnie 16 godzin, potem szybka cesarka. Sam płakał, jak wyciągał małego, bo było blisko tragedii. Po pierwszym cesarskim cięciu trauma, PTSD (zespół stresu pourazowego – przyp. red.) i terapia”.

Podobnie było u Małgorzaty, którą przy drugim porodzie lekarz męczył przez 15 godzin, aż w końcu – jak mówi – „wykłóciła cesarkę”, bo nie czuła już ruchów dziecka.

„Po zabiegu lekarz mnie mocno przepraszał, bo jeszcze trochę i byłoby po mojej córce. Przy trzecim porodzie miałam wybór: siły natury czy cesarskie cięcie. Oczywiście wybrałam cesarkę i nie żałuję, bo jak to lekarz stwierdził, mnie to tylko kroić”.

 

„Sposób odczuwania bólu porodowego zależy od kultury danej społeczności”

O cesarskich cięciach rozmawiam z dr n. med. Karoliną Waleśkiewicz-Ogórek, ginekologiem z Omega Medical Clinics.

Ewa Podsiadły-Natorska: Jakie są wskazania do cesarskiego cięcia?

Karolina Waleśkiewicz-Ogórek: Wskazania do cesarskiego cięcia możemy usystematyzować ze względu na czas wykonania (nagłe i planowe) lub ze względu na czynnik medyczny (położnicze i pozapołożnicze). W przypadku wskazań elektywnych (planowych) nie ma potrzeby niezwłocznego wykonania operacji – cięcie cesarskie odbywa się w ustalonym terminie, czynniki uniemożliwiające poród siłami natury są znane, nie ma bezpośredniego zagrożenia życia matki ani dziecka przed rozpoczęciem czynności skurczowej. Ciężarna może bezpiecznie oczekiwać na cięcie cesarskie (dni, a nawet tygodnie). Wskazania nagłe natomiast pojawiają się w trakcie trwania porodu i mogą stanowić lub stanowią zagrożenie życia lub zdrowia dziecka bądź matki.

Czy w Polsce istnieje „cesarka na życzenie”?

Polskie Towarzystwo Ginekologiczne nie rekomenduje wykonywania cięć cesarskich na życzenie, bez wskazań medycznych. Niestety, jest to narastający problem naszych czasów. Głównym powodem do podejmowania decyzji o cięciu cesarskim na życzenie jest lęk pacjentki. Zapominamy jednak o tym, że lęk można zredukować poprzez odpowiednią psychoterapię ciężarnej oraz akcję edukacyjną społeczeństwa.

Sposób odczuwania bólu porodowego zależy od kultury danej społeczności. Pisałam o tym w mojej rozprawie doktorskiej na temat immersji wodnej jako metody łagodzenia bólu porodowego. Np. zachowanie kameruńskich kobiet podczas porodu wyraża cierpienie, a krzyk rodzącej podczas porodu nie jest znany kobietom w Mongolii. Pojawiły się tezy jakoby przeobrażenia społeczne wywarły znaczny wpływ na zachowanie rodzących, czego potwierdzeniem może być zachowanie Chinek: niegdyś poród był dla nich upragnionym momentem w życiu i nie był kojarzony z cierpieniem. Obalenie stosunków patriarchalnych zmieniło również dotychczasowe podejście Chinek do aktu porodowego – od tego czasu rodzą w towarzystwie bólu.

Doświadczanie porodu we wszystkich kulturach związane jest z bólem. Mitem jest przekonanie, że kobiety innych kultur, tzw. prymitywnych, mają łatwiejsze i mniej bolesne porody. Na to, w jaki sposób kobiety rodzą i przeżywają ból, wpływa m.in. ukształtowany w bardzo wczesnym wieku obraz porodu. Najprawdopodobniej dlatego uważa się, że kobiety innych kultur mają większą łatwość rodzenia. Nie mają – ale ich postawa wobec porodu jest inna niż postawa współczesnych zachodnich kobiet.

Jak postępuje lekarz, gdy kobieta upiera się przy cesarskim cięciu?

Wszystko zależy od doświadczenia lekarza, jego umiejętności „negocjacyjnych” z pacjentką, ale też od merytorycznego podejścia i wyjaśnienia wszystkiego pacjentce. Niestety, bywa to bardzo trudne, zwłaszcza jeśli kobieta przez całą ciążę nastawiała się na cesarskie cięcie. Ile sytuacji, tyle rozwiązań, niestety.

Czy po cesarskim cięciu jest szansa na kolejny poród fizjologiczny?

Poród po przebytym cięciu cesarskim jest możliwy drogami natury, gdy istnieją dogodne warunki ze strony rodzącej i dziecka, a zespół prowadzący poród jest przygotowany do ciągłego monitorowania porodu i szybkiego wykonania cięcia cesarskiego w przypadku pojawiających się powikłań. Samo przebycie cesarskiego cięcia nie determinuje konieczności wykonania kolejnego cc. Pod warunkiem, że macica wygoiła się prawidłowo, a blizna po przebytym cc jest odpowiedniej grubości i nie stanowi ryzyka pęknięcia. Sytuację w prosty sposób można zweryfikować w badaniu USG, oceniając bliznę po cesarskim cięciu.

Jeśli cesarskie cięcie wykonano ze wskazań nagłych, to wcale nie oznacza, że wystąpią one ponownie przy kolejnym porodzie. Jeśli wskazaniem do cesarskiego cięcia była choroba przewlekła, która nie ustąpiła i nadal stanowi medyczne wskazanie do wykonania cesarskiego cięcia – to oczywiście należy je wykonać.

Jakie mogą wystąpić komplikacje po cesarskim cięciu?

Cięcie cesarskie jest operacją brzuszną, która – jak każdy zabieg chirurgiczny – jest obarczona ryzykiem powikłań. Dlatego, powtórzę to po raz kolejny, decyzja o zakończeniu ciąży w ten sposób musi być poparta medycznymi argumentami. Co więcej, ryzyko powikłań rośnie z każdym kolejnym cięciem cesarskim.

 

Powikłania po cesarskim cieciu mogą być wczesne lub późne

  • Ból, ropienie rany, krwiaki rany – to najmniejsze z powikłań.
  • Krwotok do jamy brzusznej stanowi poważne zagrożenie dla życia matki. Jego ryzyko wzrasta przy każdym kolejnym zabiegu. Może wymagać leczenia poprzez transfuzję krwi. Innym ryzykiem jest konieczność przeprowadzenia histerektomii w celu zatrzymania krwotoku. Jest to zabieg ratujący życie kobiety; polega na usunięciu macicy podczas cięcia cesarskiego.
  • Uszkodzenie pęcherza moczowego lub jelit. To rzadkie powikłanie przy pierwszej operacji, ale jest zdecydowanie częstsze przy kolejnych. Związane jest z powstawaniem zrostów macicy z pęcherzem moczowym lub jelitem.

Do powikłań późnych zaliczamy:

  • Dolegliwości bólowe; ból, mrowienie, zmniejszenie lub zniesienie czucia w obrębie miejsca nacięcia – podczas operacji przecinane są włókna nerwowe, które bardzo wolno się odtwarzają.
  • Zrosty pooperacyjne mogące w konsekwencji prowadzić do niedrożności jajowodów i niepłodności wtórnej.
  • Endometrioza w bliźnie po cc; endometrioza to wszczepy błony śluzowej jamy macicy w obrębie jamy brzusznej lub miednicy.
  • Przepuklina brzuszna – podczas operacji naruszona zostaje ciągłość tkanek, które nigdy nie odzyskują swojej pierwotnej elastyczności i wytrzymałości.
  • Problemy z łożyskiem w następnej ciąży – im więcej cięć cesarskich, tym większe ryzyko nieprawidłowej implantacji łożyska w bliźnie po cięciu lub łożysko przodujące.
  • Pęknięcie macicy w następnej ciąży – ściana mięśnia macicy jest coraz bardziej osłabiona po kolejnych cięciach cesarskich.
  • Rozejście się blizny po cięciu cesarskim – większe ryzyko przy licznych cesarkach.

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź