Marta Mszanowska /fot. archiwum prywatne Marta Mszanowska /fot. archiwum prywatne

„W tym świątecznym czasie porody są szczególne”. O Świętach na porodówce opowiada położna

„W poprzednich latach zdarzały się sytuacje, kiedy świeżo upieczeni bądź przyszli ojcowie, spełniali kulinarne zachcianki swoich żon/partnerek i przynosili świąteczne specjały. W salach i na korytarzach w Święta odbywały się mini wigilijne wieczerze i pachniało pysznym jedzeniem” – wspomina położna Marta Mszanowska.

Klaudia Kierzkowska: Święta Bożego Narodzenia kojarzą się z wigilijnym stołem zastawionym smacznymi potrawami, rodziną, kolędami, choinką i prezentami. Jednak zdarza się, że to właśnie w Święta na świat przychodzą dzieci. Jak wygląda Boże Narodzenie na porodówce?

Marta Mszanowska: Boże Narodzenie to wyjątkowy czas, również na oddziale porodowym. Już w połowie grudnia dekorujemy sale, tak by każdy mógł poczuć świąteczną atmosferę. Magię świąt docenia nie tylko personel, ale i pacjentki naszego oddziału. Podczas świątecznych dyżurów staramy się, by świąteczna atmosfera była odczuwalna. Z głośników na salach porodowych płyną dźwięki kolęd lub świątecznych piosenek – oczywiście, jeśli pacjentka chce słuchać takiej muzyki w trakcie porodu. Staramy się znaleźć czas na podzielenie się opłatkiem i złożenie sobie życzeń, o ile ilość obowiązków nam na to pozwala. Zdarza się, że ubieramy świąteczne scrubsy. Pamiętam, jak wszystkie położne z mojej zmiany chodziły w czapkach Świętego Mikołaja.

Domyślam się, że pacjentki były zaskoczone. Położne w czerwonych czapkach to niecodzienny widok.

Były zaskoczone, ale oczywiście miło. Pacjentki uśmiechem reagują na nasz świąteczny strój i wystrój na oddziale. Sale szpitalne stają się bardziej przyjazne, a atmosfera świąteczna pomaga się zrelaksować i wyciszyć. Szpital nie jest „zimny” i straszny, ale ciepły i przytulny.

Nawet w szpitalu można poczuć magię świąt.

Oczywiście! W końcu dzieje się tutaj cud narodzin. Każde nowo narodzone dziecko jest wspaniałym świątecznym prezentem dla rodziców, a my cieszymy się razem z nimi. To my jako pierwsze witamy na świecie maluszka. W tym świątecznym czasie porody są szczególne. Może to magia świąt, a może towarzyszy nam większe wzruszenie i wdzięczność za nowe życie.

Kolędy, dekoracje świąteczne, opłatek czy życzenia, chociaż w pewnym stopniu pozwalają poczuć się jak na rodzinnych świętach. Jednak nie ma wątpliwości, że tych spędzonych w gronie najbliższych nie da się niczym zastąpić. Pozostaje przypomnieć sobie zapach barszczu czy pieczonej ryby…

A kto powiedział, że w szpitalu nie unoszą się świąteczne zapachy? Zdziwiłaby się pani, ile na naszym wigilijnym stole jest potraw. Przy okazji przygotowywania dań na wigilijne stoły w naszych domach, każda z  położnych pamięta, aby częścią specjałów podzielić się z koleżankami z pracy. Na stole w dyżurce pojawiają się świąteczne smakołyki np. ryby, pierogi, śledzie, barszczyk, a zapach mandarynek unosi się na korytarzu. Chcemy choć przez chwilę poczuć się jak w domu. Koleżanki z pracy są częścią naszego życia, dlatego zasiadamy do stołu jak jedna wielka rodzina. Niestety, ilość obowiązków nie zawsze nam na to pozwala. Zdarza się, że każda je osobno, w biegu, w przerwie między porodami. Dla nas dyżur, obowiązki i kobiety rodzące są na pierwszym miejscu.

Wspomniała pani o domowych i świątecznych potrawach w dyżurce, którymi dzielą się koleżanki z pracy. Zdarza się, że przyszli, albo już świeżo upieczeni tatusiowie przynoszą do szpitala wigilijne dania swoim kobietom?

W związku z obecną sytuacją epidemiologiczną odwiedziny ograniczone są wyłącznie do towarzyszenia partnerkom na sali porodowej. Na oddziałach ginekologicznych i położniczych nie ma odwiedzin, pacjentki mogą być z bliskimi tylko na odległość za pomocą telefonów i kamer. Postęp techniki jest w takim przypadku wybawieniem. W poprzednich latach zdarzały się sytuacje, kiedy świeżo upieczeni bądź przyszli ojcowie, spełniali kulinarne zachcianki swoich żon/partnerek i przynosili świąteczne specjały. W salach i na korytarzach, w święta odbywały się mini wigilijne wieczerze i pachniało pysznym jedzeniem.

Posiłki szpitalne są oczywiście zbliżone do potraw świątecznych, ale ciężarne czy pacjentki po porodzie, jak każdy z nas marzą, by zjeść sałatkę lub inną potrawę przywiezioną specjalnie dla niej. Przecież nic nie smakuje tak, jak danie z rodzinnego domu. Podejrzewam jednak, że mimo ograniczeń, w paczkach przekazywanych naszym pacjentkom znajdują się jakieś smakołyki, ale to już ich słodka tajemnica.

Z jednej strony ciężarna oczekuje w szpitalu na rozpoczęcie akcji porodowej i na narodziny dziecka, z drugiej jest z dala od całej rodziny. Pacjentki żałują, że tych magicznych świąt nie spędzają w gronie najbliższych, czy nie ma to dla nich już na tym etapie znaczenia?

Dla większości pacjentek pobyt na oddziale porodowym jest wyjątkowym czasem. W trakcie akcji porodowej najważniejsze jest, aby rodząca była skupiona na zadaniu, jakim jest urodzenie dziecka. To szczególny czas, do którego kobiety długo się przygotowują, a znając termin rozwiązania, często spodziewają się, że poród odbędzie się właśnie w święta. Oczywiście wiele pacjentek tęskni za domem i rodziną, ale w trakcie porodu schodzi to trochę na drugi plan. Na sali porodowej czas płynie inaczej, wszystko zostaje poza drzwiami. Liczy się tu i teraz i nieważne czy są święta, noc czy dzień. Najważniejsze są narodziny nowego członka rodziny. Czas Bożego Narodzenia, z dala od najbliższych, jest dużo trudniejszy dla kobiet, które z różnych względów przebywają w szpitalu na oddziałach patologii ciąży np. z powodu zagrażającego porodu przedwczesnego. Pacjentki te spędzają w szpitalu czasami kilka lub kilkanaście tygodni, a tym samym przez dłuższy czas nie spotykają się z rodziną. Nawet w święta nie mogą wyjść ze szpitala. Nie zawsze jest pięknie i kolorowo, jednak najważniejsze jest dobro dziecka i zdrowie mamy. Każda kobieta wie, że jej pobyt u nas to najlepsze co może teraz dać sobie i maleństwu.

Jak często zdarza się pani pracować w Boże Narodzenie?

System zmianowy sprawia, że właściwie co roku każdej położnej przypada chociaż jeden dyżur w czasie świątecznych dni. Czasem jest to dyżur w dzień, czasem w nocy. Raz w Wigilię, a raz w drugi dzień świąt. Wtedy trzeba kombinować i rodzina musi się trochę dopasować do mojej pracy. Zdarzało się jeść wigilijną wieczerzę o 15, ponieważ o 19 musiałam być już w pracy. Innego roku wszyscy do późnej nocy czekali, aż skończę dyżur, by kolacja wigilijna mnie nie ominęła. Takie sytuacje zdarzają się nie tylko w moim zawodzie. Każdy, kto pracuje zmianowo, pełni jakiś dyżur, musi mieć wyrozumiałą rodzinę. Ja mam to szczęście i wigilijna uczta nigdy mnie nie ominęła.

Mniej więcej, raz na cztery lata, zdarza się taki mały cud i przez cały okres świąteczny mam wolne i nie idę do pracy. Wtedy każdą wolną chwilę spędzam z rodziną, przyjaciółmi. Ten magiczny czas wykorzystuję maksymalnie. Tegoroczne święta spędzam poza szpitalem. To jest właśnie ten rok.

Narodziny dziecka są przepięknym momentem, a przyjmowanie porodu niezapomnianym przeżyciem, choć dla położnej to chleb powszedni. Jak przyjmuje się poród w Wigilię?

Wyjątkowy czas i świąteczna atmosfera na oddziale jest zauważalna i odczuwalna, co przekłada się na większe wzruszenie. Niemniej sam poród oraz opieka nad rodzącą jest taka sama jak każdego innego dnia. Pacjentki, które rodzą w tym świątecznym czasie, nie muszą się niczego obawiać. Będą miały zapewnioną doskonałą opiekę z kolędami w tle i położną w świątecznym uniformie. Myślę, że można znaleźć nawet jakieś plusy rodzenia w święta. Drogi puste, więc szybciej się przyjedzie do szpitala, a brak planowych przyjęć sprawia, że nie czeka się w długiej kolejce.

Tak się zastanawiam czy święta w jakiś sposób wpływają na ilość porodów? Jest ich mniej, więcej czy nie zauważa pani różnicy?

Zdarzają się lata, w których można zauważyć nieco mniejszą ilość porodów, szczególnie w Wigilię i Boże Narodzenie – chociaż to tylko moje subiektywne odczucie, którego nie poprę statystykami. Na ogół w święta w szpitalu jest większy spokój, więc może stąd takie wrażenie. Naturalny, fizjologiczny poród jest wydarzeniem, którego nie da się zaplanować, a wody płodowe mogą odejść nawet w trakcie wigilijnej wieczerzy.

Porodu nie da się zatrzymać, rozłożyć w czasie albo przenieść na kolejny dzień. My jesteśmy zawsze w pełnej gotowości. Pacjentki przyjeżdżają wtedy, kiedy jest ich czas, nawet jeśli to wigilijny wieczór. I choć nie planują rodzić między jedzeniem karpia i pierogów to życie często zaskakuje.

Ten cały wysiłek fizyczny związany z przygotowaniami – zakupy, gotowanie, sprzątanie – ma wpływ na przyspieszenie rozpoczęcia akcji porodowej?

Oczywiście! Aktywność fizyczna jest jedną z metod naturalnej indukcji porodu i jako taka jest zalecana pacjentkom, które zbliżają się do terminu rozwiązania. Nie dajmy się jednak zwariować. Niestety przed świętami, ciężarne robią wszystko, by urodzić i na święta być w domu. Zaczyna się mycie okien, sprzątanie, długie spacery i powroty z siatkami pełnymi zakupów. Wszystko po to, by zaczął się poród. Jednak najważniejszy jest odpowiednio przygotowany organizm i zdrowie dziecka. Gdy kobieta nie jest gotowa na poród – nawet największy wysiłek go nie przyspieszy, a jedynie spowoduje zmęczenie organizmu, stres i frustracje, że akcja porodowa się nie rozpoczęła.

Jedne kobiety chcą urodzić przed świętami i jak najszybciej wrócić do domu. Z kolei drugie, w obawie, że w czasie świąt w szpitalu jest mniej personelu medycznego, „robią wszystko”, by nie trafić wtedy na oddział. Obawy są słuszne?

Z perspektywy oddziału, na którym pracuję – nie. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, ile będzie porodów danego dnia, a co za tym idzie, nie można sobie pozwolić na zmniejszenie ilości personelu ze względu na świąteczny czas. Pacjentki nie mają się czego obawiać – ilość pracowników na oddziale jest zawsze wystarczająca do zapewnienia opieki i bezpieczeństwa rodzącym. Oddział porodowy funkcjonuje zawsze na najwyższym poziomie, z pełną obstawą 365 dni w roku, 7 dni w tygodniu, 24 godziny na dobę.

Ile kobiet tyle historii porodów. Mnóstwo emocji i łez wzruszenia, ale niekiedy i bólu. Jednak teraz skupiamy się na bożonarodzeniowych porodach. Zapadła pani w pamięć jakaś wyjątkowa, świąteczna historia?

Pamiętam historię pacjentki, która leżała na naszym oddziale bardzo długo z powodu zagrażającego porodu przedwczesnego. Wszystkie ją znałyśmy, a ona znała nas. Wiedziała jaka zmiana, kiedy ma dyżur, znała nasze imiona. Każda położna rozpoczynała dyżur od sprawdzenia, czy pacjentka jest jeszcze u nas, czy może już urodziła. Kibicowałyśmy jej wszystkie. Razem z nią cieszyłyśmy się małymi sukcesami – ukończonym kolejnym tygodniem ciąży, wzrostem masy ciała maluszka o kolejne 100 gram. Kobieta walczyła o każdy dzień dla swojego dziecka, bo każdy dzień w brzuchu dawał mu większe szanse na przeżycie. Kiedy przyszły święta wiedziałyśmy, że pacjentka spędzi je z nami na oddziale, zamiast w domu z bliskimi. Jednak… właśnie w święta urodziła!

To był nasz mały, świąteczny cud! Dziecko urodziło się w dobrym stanie. Chłopczyk, choć wcześniak, pięknie sobie radził, ważył więcej, niż przewidywało badanie ultrasonograficzne, walczył o każdy oddech. Po Nowym Roku szczęśliwa mama wróciła podziękować za opiekę i pożegnać się – zabierała zdrowego synka do domu.

 

Marta Mszanowska – położna w Ginekologiczno-Położniczym Szpitalu Klinicznym UM w Poznaniu. Prowadzi na Instagramie profil Magia Porodu

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź