na zdjęciu: nastolatka uczy się w domu, tekst o Szkole w Chmurze /fot. Adobe Stock „Pojawiła się w wyniku głębokiego kryzysu edukacji systemowej”. Teraz Szkoła w Chmurze sama przeżywa kryzys /fot. Adobe Stock

„Pojawiła się w wyniku głębokiego kryzysu edukacji systemowej”. Teraz Szkoła w Chmurze sama przeżywa kryzys

Niezadawalające wyniki matur i egzaminów ósmoklasisty sprawiły, że Szkoła w Chmurze znalazła się pod lupą Ministerstwa Edukacji Narodowej. O tym, gdzie leży problem tej formy edukacji domowej i kto może odnaleźć się w alternatywnej szkole rozmawiamy z polonistką, autorką profilu „Baba od polskiego” Anetą Korycińską i Mikołajem Marcelą, pisarzem i wykładowcą akademickim.

Spis treści:

Nauka w chmurze, egzaminy w realu

Szkoła w Chmurze to forma edukacji domowej, ciesząca się w ostatnich latach coraz większą popularnością. Bez ocen, bez planu lekcji i bez wspólnych zajęć.

Uczniowie mają do dyspozycji platformę edukacyjną z kartami pracy z poszczególnych przedmiotów. Od nich zależy, kiedy i czy w ogóle przerobią podstawę programową. „Czy”, jak okazało się po tegorocznych egzaminach, jest pytaniem kluczowym.

Z danych przedstawionych przez Okręgową Komisję Egzaminacyjną w Warszawie wynika, że do egzaminów maturalnych w majowym terminie głównym przystąpiło 2365 absolwentów Liceum w Chmurze. Zdało nieco ponad 74,4 proc. Wynik egzaminów dojrzałości zaniepokoił wiceszefową Ministerstwa Edukacji Narodowej Katarzynę Lubnauer, która zapowiedziała kontrolę Szkoły w Chmurze. – W przypadku matury mamy do czynienia z sytuacją, w której jak średnio kilkanaście procent polskich maturzystów można powiedzieć, że nie zdało egzaminu maturalnego, w przypadku Szkoły w Chmurze to jest jedna czwarta, czyli ponad 25 proc. (…) Akurat w przypadku tej placówki jest to bardzo niepokojące. Jesteśmy troszeczkę zaniepokojeni szczególnie tym, że tam się uczy już dwadzieścia parę tysięcy młodych ludzi – mówiła w jednym z wywiadów.

Bez kontroli

Zdaniem Anety Korycińskiej, polonistki, oligofrenopedagożki, podcasterki, autorki profilu „Baba od polskiego”, problem Szkoły w Chmurze jest złożony. – Z jednej strony jest wielką szansą dla osób neuroatypowych, po pobytach w szpitalach psychiatrycznych, z depresją, traumą. To także dobre rozwiązanie dla profesjonalnych sportowców, którzy mają swoje plany i zgrupowania. Szkoła w Chmurze wychodzi naprzeciw wielu osobom, bo daje platformę z wiedzą. Nie trzeba dojeżdżać do placówki, żeby wyrobić podstawę programową. Będzie jednak dobrym rozwiązaniem tylko wtedy, kiedy uczniowie będą mieli wsparcie od rodziców – zaznacza.

Każdorazowo w przypadku edukacji domowej odpowiedzialność za naukę dziecka bierze rodzic lub opiekun prawny, podpisując odpowiedni dokument i zobowiązując się pełnić kontrolę nad jego edukacją. – Niestety znam przypadki, w których rodzice tej odpowiedzialności nie biorą. Poznałam młodego człowieka z dysfunkcyjnej rodziny. Rodzice podpisali dokument, zgadzając się na jego edukację domową, ale na tym skończyło się ich zainteresowanie. Chłopak pochodzi z małej miejscowości, bez żadnego wsparcia wyjechał do Warszawy, pomieszkiwał po znajomych, jego edukacja nie istniała – opowiada Aneta Korycińska.

Szkole w Chmurze brakuje kontroli. Jeżeli nie robią tego rodzice, nikt nie sprawdza, czy uczeń loguje się na platformę z kartami pracy, czy przerabia materiał, czy napisał chociaż jedno wypracowanie i wie, jak je pisać. Rok szkolny kończą testy, do których odpowiedzi bardzo łatwo można sprawdzić w internecie. W konsekwencji można przechodzić z klasy do klasy bez żadnych kompetencji – podkreśla polonistka. Szkole w Chmurze brakuje również kontroli dotyczącej sytuacji rodzinnej dziecka. – Kiedy dziecko z dysfunkcyjnej rodziny chodzi do szkoły tradycyjnej, łatwiej dostrzec, że w jego domu dzieje się coś złego, że uczeń jest zmęczony, niedożywiony. Pedagodzy mogą wówczas zareagować, pomóc mu. W przypadku edukacji domowej nie ma kontroli z zewnątrz, nie ma kontaktu z rówieśnikami – tłumaczy.

„Ludzie są od siebie różni, potrzebują różnych modeli szkoły, różnych form edukacji” – mówi dr Mikołaj Marcela

Polecamy

„Ludzie są od siebie różni, potrzebują różnych modeli szkoły, różnych form edukacji” – mówi dr Mikołaj Marcela

Czytaj

Zmiana optyki

Dziś największym problemem z edukacją jest to, że w Polsce jej sensem uczyniliśmy egzaminy centralne, a zatem matury i egzaminy ósmoklasisty. Jak coś się wokół nich dzieje, czyli albo jest mniejsza zdawalność, albo duża rozbieżność między wynikami egzaminów a ocenami końcowymi na świadectwach, to zaczynamy stwierdzać, że pojawił się problem i trzeba rozpocząć kontrolę. Tymczasem, po pierwsze, matura nie jest obowiązkowa, a po drugie, w tym kontekście warto zastanowić się, czy system, w którym uczeń od pierwszej klasy szkoły średniej słyszy, że będzie się edukował, żeby zdać maturę, i w którym cały cykl kształcenia podporządkowany jest wynikom maturalnym, bo wpływa na miejsce szkoły w rankingach edukacyjnych, to naprawdę to, czego potrzebujemy w edukacji – zauważa Mikołaj Marcela, pisarz, wykładowca akademicki, autor bestsellerowych poradników edukacyjnych dla dorosłych i młodzieży.

Jego zdaniem, w debacie o skuteczności i efektywności edukacji kluczowa jest zmiana optyki. – Zastanowienie się, dlaczego system nie działa, a nie dlaczego wyniki matur były niezadowalające – podkreśla. Problemem, jak tłumaczy, nie jest zatem Szkoła w Chmurze. – Ona jest jedną z odpowiedzi, obok wielu innych form edukacji domowej i szkół niepublicznych, która pojawiła się w wyniku głębokiego kryzysu edukacji systemowej, publicznej. Młodzi ludzie w jego ramach mają niezaopiekowane potrzeby, często zwyczajnie się męczą, a w przypadku konfliktu z nauczycielem czy dyrektorem często jedyną opcją może się okazać zmiana szkoły, która obarczona jest ogromnym stresem.

Dzisiaj o wiele lepiej rozumiemy sam proces uczenia się, wiemy, jak nieefektywny i bardzo często szkodliwy jest tradycyjny model szkoły.

Szkoła w Chmurze jest dla wielu młodych ludzi alternatywą, wentylem bezpieczeństwa polskiego systemu edukacji – mówi Mikołaj Marcela. To jednak, jak wyjaśnia, specyficzna forma edukacji, która wymaga wsparcia opiekunów, ale także określonych predyspozycji i w której nie każdy się odnajdzie.

Znam sytuacje, w których do Szkoły w Chmurze zostały zapisane osoby, które nie odnalazły się w takiej formie edukacji. Brakowało im opiekuna, grupy znajomych. Ale dla wielu osób ta forma edukacji jest ucieczką i ostatnią deską ratunku w obawie o zdrowie psychiczne. O tym pisałem w swoich książkach. Znam historie osób, które były w terapii, leczeniu psychiatrycznym i gdyby zostały w szkole systemowej, tradycyjnej, pojawiłoby się realne zagrożenie ich zdrowia, a w konsekwencji także życia. Edukując się w Szkole w Chmurze, mogły wrócić do zdrowia. Ale warto też podkreślić, że dla bardzo wielu młodych ludzi alternatywą stają się też inne formy edukacji domowej, w tym szkoły demokratyczne, autorskie, mikroszkoły czy kooperatywy rodzicielskie, których w Polsce nie brakuje. Brakuje za to wsparcia i zaufania dla takich szkół ze strony władz, a także sensownego finansowania alternatyw edukacyjnych w Polsce – zaznacza.

„Przedszkole to nie szkoła – nie zastępujmy zabawy nauką!”. Jakub Tylman o kondycji edukacji przedszkolnej

Polecamy

„Przedszkole to nie szkoła – nie zastępujmy zabawy nauką!”. Jakub Tylman o kondycji edukacji przedszkolnej

Czytaj

Znaleźć rozwiązanie

Mikołajowi Marceli zależy na tym, żeby odkrywać potencjał – zarówno w uczniach, jak i w nowych formach edukacji. – Chciałbym, żeby Szkoła w Chmurze przyniosła konkretne efekty. Żeby młody człowiek, kończąc edukację, był osobą, która będzie w stanie uczyć się przez całe życie. W dzisiejszym świecie trzeba przyzwyczaić się do tego, że zmiana ścieżki zawodowej będzie normą. Mówimy zatem o reskillingu, upskillingu, longlearningu. W pożądanych efektach edukacji wskazywałbym umiejętności, które pozwolą odnaleźć się w dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości. Czytanie ze zrozumieniem, krytyczne myślenie, komunikację, szukanie kreatywnych rozwiązań, kooperację. To kompetencje, które powinna posiadać osoba kończąca szkołę. Ważne, żeby miała przy tym przestrzeń i wsparcie, żeby odkrywać swoje talenty i potencjały. Tradycyjna edukacja w tym momencie bardzo często (choć mamy też oczywiście świetne publiczne szkoły) tego nie zapewnia. Różne alternatywy edukacyjne w ramach edukacji domowej, w tym Szkoła w Chmurze, mogą to realnie dać.

Aneta Korycińska także nie spisuje idei Szkoły w Chmurze na straty. Wręcz przeciwnie. Widzi w niej potencjał, który dobrze poprowadzony, mógłby być świetną alternatywą dla tradycyjnej szkoły. – Popularność Szkoły w Chmurze bierze się z kryzysu tradycyjnej edukacji, z niedoceniania nauczycieli, z tego, że szkoła przestała rozwijać zainteresowania, pasje uczniów, a stała się miejscem, które ma przygotować do egzaminu. Tymczasem Szkoła w Chmurze daje przestrzeń na rozwijanie swoich pasji i zainteresowań, na odkrywanie indywidualnych talentów. Jednak, żeby system działał sprawnie i efektywnie, przydałyby się dobrze zaplanowane, cykliczne warsztaty. Stawiałabym zatem na jakąś formę systemu hybrydowego, na spotkanie z człowiekiem. W tym momencie brakuje tutorów, którzy będą przewodnikami w drodze edukacji. Tymi tutorami mogą być rodzice, ale kiedy nie są, potrzebny jest nauczyciel. Dobrze byłoby również, gdyby wiedza uczniów była sprawdzana, na przykład za pomocą comiesięcznych lub semestralnych ustnych testów albo spotkań z pedagogami, jak to działa w innych placówkach oferujących edukację domową – dodaje.

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź