CeZik: „Nie ma potrzeby, by katować dzieci piosenkami z prymitywnymi tekstami i aranżacjami. Można bez problemu spróbować czegoś ambitniejszego”
Karolina Wierzbińska: Dostać się na koncert „NutkoSfera – CeZik dzieciom” graniczy z cudem. Do redakcji wpadają nam maile z pytaniami o ciebie i twoją działalność muzyczną. Dzieci nucą twoje piosenki wieczorami, a wiele z nich właśnie od twojego koncertu zaczyna swoją muzyczną edukację. Jak to się stało, że zacząłeś tworzyć dla takiej widowni?
CeZik: Zaczęło się od tego, że w moim życiu pojawiły się własne dzieci. Pojawił się też pomysł, żeby sprawdzić, jak wygląda rynek dziecięcej muzyki. Chciałem to wiedzieć, bo przecież moje dzieci będą odbiorcami tego, co jest w internecie i poza nim. Wyszło mi, że mogę się tam jeszcze wcisnąć ze swoimi pomysłami i że znajdę jakąś grupę odbiorców. Tak mi się wydawało, no i bardzo się nie przeliczyłem, bo odbiorcy są i jest ich coraz więcej. Kanał NutkoSfera stale się rozrasta. Wygląda na to, że było zapotrzebowanie na tego typu muzykę i tego typu słowo.
Jako multiinstrumentalista wykorzystujesz i dźwięk, i słowo, łatwo przechodzisz od jednego do drugiego. Na co dzieci reagują bardziej?
Myślę, że dzieci najpierw reagują na dźwięk. Część muzyczna jest dla nich atrakcyjniejsza, bo jest prostsza w odbiorze. Łatwiej jest też chyba zanucić melodię niż wyrecytować tekst. Muzyka jest więc tutaj motywem przewodnim.
Te dzieci nie śpiewają jednak „la la la”, ale tekst. Słowo także ma dla nich znaczenie, istotne jest, o czym są te piosenki. Pewnie to wszystko razem jakoś współgra. To mi zresztą odpowiada, bo bardziej postrzegam siebie jako muzyka, a nie tekściarza, więc to dla mnie naturalne, że na pierwszym planie jest dźwięk.
Kiedy robiłem przebieżkę po rynku muzycznym, uderzyło mnie, że dziecięca muzyka jest w większości po prostu infantylna. Zupełnie niepotrzebnie. Wielu rodziców od początku puszcza dzieciom „dorosłą” muzykę i one doskonale się w tym odnajdują. Nie ma więc potrzeby, by katować je piosenkami stricte dziecięcymi, z jakimiś prymitywnymi, nawet prostackimi czasami tekstami i aranżacjami. Można bez problemu spróbować czegoś ambitniejszego, a dzieci nie uciekną od tego, zainteresują się. Dlatego pomyślałem, żeby „wyciągnąć” z „dorosłej” muzyki to, co jest dobre, i wymodelować pod dzieci.
Wiadomo, że teksty nie mogą być takie same jak dla dorosłych. Muszą być dostosowane do tej grupy wiekowej. Uznałem, że można też połączyć przyjemne z pożytecznym i poedukować te dzieci. Więc niech muzyka nie będzie infantylna, ale też niech nie będzie przesadnie wymagająca, bo trudno, żeby dzieci słuchały skomplikowanych aranżacji jazzowych. Postawiłem na muzykę popową, bo uważam, że jest w zasięgu każdego dziecka. W połączeniu z tekstem, który zrozumieją, można stworzyć coś ambitniejszego.
W branży filmowej mówi się często, że z dziećmi pracuje się trudno, bo szybko łapią ściemę, bardzo jasno pokazują brak zainteresowania, szybko się nudzą i ciężko jest przykuć ich uwagę na dłużej. Jakie są twoje doświadczenia pracy na scenie z dziećmi?
Na początku założyłem sobie, że jeżeli chcę faktycznie utrzymać ich uwagę, muszę pobudzać wszystkie ich zmysły. Dlatego koncert jest nie tylko muzyką, ale też obrazem. To było pierwsze założenie. To, co dzieje się dziś, jest już efektem ewolucji. Pierwsze koncerty były zupełnie inne, było w nich dużo mniej interakcji i efektów specjalnych. Krok po kroku, najpierw doszedł element jeden, później drugi, trzeci, później jeszcze coś innego zostało zmienione… Tak więc to, co jest teraz, jest zupełnie inne od tego, co było trzy lata temu.
Cały czas jesteś w dialogu z tymi dzieciakami, z widownią. Na początku one siedziały dalej od sceny, na krzesłach, potem podeszły bliżej, potem ty do nich wyszedłeś, to jest cały czas interakcja.
Nowe pomysły cały czas się rodzą – żeby jeszcze coś dodać, jeszcze bardziej je pobudzić, jeszcze czymś zaskoczyć. To jest wymagająca widownia.
Na koncertach dla dorosłych ludzie wyrażają dezaprobatę w sposób niemy, po prostu im się nie podoba, wychodzą, powiedzą komuś innemu, że im się nie podobało. Dzieci zrobią to w dużo bardziej ofensywny sposób. No i dobrze.
Przynajmniej odbiór jest 1:1 i od razu wiadomo, że coś nie działa i trzeba wymyślić coś innego. Staram się każdego zainteresować i sprawić, żeby był po prostu szczęśliwy, kiedy wraca z koncertu do domu.
Dla wielu dzieci przyjście na twój koncert jest pierwszym doświadczeniem artystycznym tego typu. To wielka odpowiedzialność.
Tak, tak mi się wydaje. Bardzo bym chciał, żeby one zapamiętały to pozytywnie i żeby to sprawiło, że będą chodzić dalej na koncerty. Taka myśl mi przyświeca, żeby one dobrze skojarzyły w ogóle obcowanie z kulturą żywą, żeby na każdym kolejnym koncercie poprzeczka była wyżej, żeby to nie był np. playback. Żeby umiały o to zawalczyć.
Prywatnie raz do roku wspieram festiwal filmowy dla dzieci i młodzieży „Kino w trampkach”, jestem tam lektorką list dialogowych na żywo. Kiedy oglądam te produkcje, zdumiewa mnie, że można tworzyć sztukę i przekaz dla dzieci, traktując je całkowicie podmiotowo, mówiąc o rzeczach bardzo poważnych i bardzo fair względem nich. Na twoim koncercie widziałam dzieci w wieku 3, 4, 5, 6 lat. Te dzieci będą rosły. Czy planujesz docierać też do nieco starszego słuchacza? Mam takie wrażenie, że zauważamy dzieci małe, kilkuletnie, a później dopiero nastolatki, a przecież po drodze są dzieciaki w wieku 9-10 lat, także mające swoje potrzeby i wrażliwość.
To faktycznie może być luka – „już za późno na coś, a za wcześnie jeszcze na coś”. A przecież muszą czegoś słuchać. Nie wydaje mi się, że słuchają muzyki dziecięcej, później przez parę lat niczego nie słuchają i nagle przerzucają się na muzykę młodzieżową. To byłoby zaskakujące. Cóż, moje starsze dziecko powoli zbliża się do tego wieku, będę więc miał okazję poeksplorować ten temat. Może znajdę tam dla siebie jakieś miejsce. Wydaje mi się, że im starszy odbiorca, tym wybór jest dużo większy.
Czy uważasz muzykę za element swojego ojcostwa i okazywania miłości?
U mnie sytuacja jest specyficzna, bo najstarszy syn niespecjalnie lubi, kiedy chodzę po domu i śpiewam, w ogóle, kiedy wyrażam się artystycznie. Nie chcę powiedzieć, że jest „anty”, ale trochę ma tak, żebym… lepiej nie śpiewał. Chociaż był już na kilku koncertach i nawet widziałem pod sceną, że podśpiewuje. Może to jest jakaś forma maskowania tego.
To, co robię na co dzień, nie przekłada się wprost na moje relacje z dziećmi. Oczywiście mają świadomość tego, co robię, jak pracuję, puszczam im pewne rzeczy na bieżąco. Są moimi pierwszymi odbiorcami. Jednak uczucia to my raczej wyrażamy w bardziej klasyczny sposób, nie poprzez sztukę.
Czy ich krytyka lub brak entuzjazmu boli ciebie jako artystę?
Zazwyczaj ich opinie są pozytywne, ale dystansuję się od nich, bo to są ich całkowicie subiektywne odczucia. Wiem, że ich opinia jest szczera, ale dopóki nie wypuszczę czegoś w eter dla wszystkich, nie będę wiedział tak naprawdę, jaki jest odbiór. Puszczam im muzykę, bo chcę się z nimi tym podzielić. Tak jak tata chce coś po prostu pokazać dziecku, ale nie jako artysta, który chce coś pokazać widowni.
Jak będzie wyglądać ten rok? Przyszły rok?
Moje plany na NutkoSferę są bardzo proste. Chciałbym robić kolejne piosenki dla dzieci, kolejne klipy dla dzieci i grać kolejne koncerty dla dzieci. Bo to działa. A póki działa, a ja nie czuję się jeszcze wypalony, róbmy to po prostu, ile wlezie.
Trasa koncertowa:
19.03 – Toruń – WYPRZEDANY
20.03 – Siemianice-Słupsk
21.03 – Siemianice-Słupsk – WYPRZEDANY
21.04 – Szczytna
22.04 – Rybnik-Boguszowice – WYPRZEDANY
23.04 – Oborniki Wielkopolskie – WYPRZEDANY
24.04 – Gdynia – WYPRZEDANY
25.04 – Gdynia – WYPRZEDANY
26.04 – Gdynia – WYPRZEDANY
27.04 – Gdynia
28.04 – Bydgoszcz – WYPRZEDANY
22.05 – Gdańsk – WYPRZEDANY
23.05 – Gdańsk – WYPRZEDANY
24.05 – Trzebnica
25.05 – Mysłowice – WYPRZEDANY
26.05 – Mysłowice – WYPRZEDANY
27.05 – Wodzisław Śląski – WYPRZEDANY
28.05 – Knurów – WYPRZEDANY
29.05 – Wrocław – WYPRZEDANY
30.05 – Wrocław – WYPRZEDANY
31.05 – Wrocław – WYPRZEDANY
01.06 – Nowa Ruda
02.06 – Gostyń
22.02 – Dębica
24.02 – Radzionków
25.02 – Racibórz
05.03 – Warszawa
16.04 – Kraków