„Urodzenie dziecka w Wigilię, niestety, gwarantuje spędzenie całych świąt w szpitalu” – mówi położna z 30-letnim stażem. Jak dużo dzieci rodzi się w Wigilię?
Nina Harbuz: Ile wigilii spędziła pani na dyżurach?
Mirosława Michalak – położna, Szpital Bielański: Pracuję zawodowo ponad 30 lat i w tym czasie miałam co najmniej 10 dyżurów w Święta Bożego Narodzenia. Pierwszy z nich wypadł w 1987 roku, kiedy byłam młodą, początkującą położną. Wspominam tamtą Wigilię do dziś. Przygotowaliśmy stół świąteczny, dzieliliśmy się opłatkiem, a nawet wręczyliśmy sobie drobne prezenty. Niewielki był wtedy wybór, nic nie można było dostać w sklepach, więc obdarowaliśmy się skarpetkami i serwetkami zrobionymi własnoręcznie z kordonka.
Denerwowała się pani przed swoim pierwszym świątecznym dyżurem?
W zasadzie nie, bo zespół był świetny i wspierający. Trochę pracy mieliśmy, ale był też czas na kolację. Każdy przyniósł jedzenie z domu. Koleżanki ulepiły pierogi z kapustą i grzybami, ktoś ugotował bigos, barszcz, były też śledzie. A ja zrobiłam sernik na zimno. Młode matki dostawały od nas barszczyk do picia. Dziś już nie ma takiego zwyczaju. Świat pacjentów i personelu nie przenika się tak mocno, jak kiedyś, ale za to pacjenci przynoszą potrawy z wigilijnego stołu i częstują nim personel medyczny.
Dużo dzieci rodzi się w Wigilię?
W samą Wigilię nie, ale w grudniu rodzi się dużo dzieci. Przychodzą na świat głównie przed świętami, a potem od 1 stycznia. Wszyscy, którzy mogą, czekają, żeby urodzić się w nowym roku.
W Wigilię odbywają się porody, których naprawdę nie da się dłużej przeczekać, bo natura zaczyna wzywać, albo te, które trzeba wywołać z powodu stanu zagrożenia zdrowia dziecka lub matki.
Zazwyczaj jednak święta to bardzo spokojny czas, bo kobiety wolą spędzić święta w domu.
A te, które dostają skurczy w Wigilię, przeciągają moment przyjazdu do szpitala?
O tak, to jest regułą. Najważniejsza jest kolacja wigilijna i spędzenie czasu z rodziną. Niejednokrotnie kobiety wpadają do szpitala dosłownie w ostatniej chwili. W pewnym więc sensie, wigilijne porody trwają krócej, a przynajmniej skraca się czas pobytu w szpitalu, przed samym rozwiązaniem. Kobiety, które zaczynają rodzić 24 grudnia, zazwyczaj dużo pracowały i poświęcały sporo wysiłku fizycznego na przygotowanie świąt. Gdy nagle, zasiadają w Wigilię, żeby chwilę odpocząć, zaczyna się poród. Po prostu ich organizm przestaje dawać sobie radę z przeciążeniem i zmęczeniem i wzbudza czynność skurczową.
Zdarzyło się kiedyś, że któraś kobieta nie zdążyła dojechać do szpitala?
Nawet jeśli kobieta zaczyna rodzić w drodze, w samochodzie, to zawsze zdążymy przesadzić ją na parkingu na wózek i dowieźć na salę porodową. Raz się tylko zdarzyła sytuacja, w latach 80., kiedy kobieta faktycznie urodziła pod wielkim drzewem na parkingu szpitala. Akurat wtedy zamknięto odział położniczy, o czym ona nie wiedziała. Pomagał jej doktor z oddziału pediatrycznego i wszystko dobrze się skończyło.
Rodzice ulegają magii daty 24 grudnia?
Nieszczególnie i przeważnie nie chcą dawać dziecku na imię Ewa lub Adam, żeby nie obchodziło tego samego dnia imienin, urodzin i jeszcze świąt. Urodzenie dziecka w Wigilię, niestety, gwarantuje spędzenie całych świąt w szpitalu.
24 grudnia to dzień, kiedy nawet niektóre kobiety z patologii ciąży dostają przepustkę na kilka godzin, żeby towarzyszyć bliskim w domu. Oddział pustoszeje.
Za to w drugi dzień świąt oddziały położnicze przeżywają „inwazję” pacjentek, którym udało się nie urodzić w Wigilię i 25 grudnia.
Zdarzyło się, że pacjentka przerwała pani kiedyś wigilię, bo zaczęła rodzić i trzeba było jechać z nią do szpitala?
Takiej sytuacji nie miałam. Za to przyjaciółka przerwała mi Sylwestra. Zadzwoniła do mnie około godziny 20 z informacją, że rodzi. Pomyślałam w pierwszej chwili, że żartuje, bo takich telefonów wykonała już wcześniej kilka. No, ale nie tym razem i dojechałam do niej do szpitala. Byłam jej osobą towarzyszącą, trzymałam za rękę, pocieszałam, skakałyśmy na piłce, włączyłyśmy radio, żeby słuchać muzyki. Pamiętam, że przyniosła swojego walkmana, bo to były jeszcze czasy, kiedy nie było smartfonów z aplikacjami do słuchania albumów. Zakładała słuchawki i odprężała się, choć pod sam koniec, to nawet ulubione kawałki ją denerwowały. Skupiła się więc na zadaniu i szybko jej poszło. Dzidziuś urodził się po 23. Następnego dnia rano miałam dyżur w pracy, więc też wcale nie zostałam przez nią wyrwana z wielkiego balu sylwestrowego.