Spis treści:
Idą pod prąd. W czasach, w których wiele kobiet jest w stanie błagać lekarza o możliwość porodu przez cesarskie cięcie, one robią wszystko, żeby rodzić siłami natury. Szukają lekarzy i położnych, którzy wykluczą przeciwwskazania do porodu naturalnego, wybierają szpitale przychylne VBAC. Ich decyzja o porodzie naturalnym, choć mogłoby wybrać cesarskie cięcie, budzi zdziwienie. Kim są kobiety, które chcą rodzić samodzielnie?
VBAC – co to takiego?
Mit mówiący o tym, że każdą ciążę po cesarskim cięciu należy zakończyć cesarskim cięciem, jest szkodliwy, ale nadal miewa się całkiem nieźle. O konieczności rodzenia przez cesarskie cięcie, kiedy jest się po cesarskim cięciu, przekonane są nie tylko same ciężarne, ale także część personelu! Tymczasem badania naukowe wykazują jednoznacznie, że VBAC (Vaginal Birth After Caesarean Section), czyli poród pochwowy po cesarskim cięciu, jest bezpieczny, dobry dla matki i dziecka. Nie każda kobieta, która rodziła przez cesarskie cięcie może rodzić naturalnie, konieczne jest przejście kwalifikacji, o możliwości podjęcia próby porodu naturalnego decyduje pacjentka w porozumieniu z personelem medycznym. Kobieta jest informowana zarówno o zagrożeniach i możliwych powikłaniach, jak i o korzyściach płynących z takiego rozwiązania i ma prawo współdecydować o sposobie zakończenia ciąży.
Pierwsza ciąża – nieplanowane cesarskie cięcie
Z Kają spotykam się w jednej z warszawskich restauracji, takiej, w której jest kącik dla dzieci, bo Kaja przychodzi z dziećmi. Opowiada, że zawsze chciała rodzić naturalnie. Marzyła o porodzie, który nie będzie zmedakalizowany. Bez znieczulenia, bez nacinania, bez oksytocyny. Cesarskie cięcie traktowała jako procedurę medyczną, służącą ratowaniu zdrowia i życia matki i dziecka, dziwiła się koleżankom, które walczą o „cesarkę na życzenie”. Na początku nic nie wskazywało na to, że potrzebna będzie operacja, ciąża przebiegała prawidłowo, nie było wskazań do cesarskiego cięcia.
Poród Kai zaczął się jednak 5 tygodni przed wyznaczonym terminem, córeczka mojej bohaterki była ułożona główką do góry, procedury mówią, aby pierwszą ciążę z takim ułożeniem dziecka zakończyć cesarskim cięciem. Kaja się bała.
„Siedziałam na stole, czekałam na znieczulenie. Nogi drżały mi tak bardzo, że nie mogłam nad nimi zapanować. Bałam się samej operacji, bałam się jak dziecko to zniesie. Tyle czytałam o korzyściach naturalnego porodu”.
Cięcie przebiegło bez komplikacji, jednak ponieważ córeczka Kai była wcześniakiem, trafiła na obserwację, a Kaja na salę pooperacyjną, a następnie na salę poporodową.
„Leżałam na sali z innymi kobietami, wszystkie miały przy sobie dzieci, ja nie mogłam przytulić córeczki. Ciągle pytałam, kiedy będę mogła ją zobaczyć. Okazało się to możliwe dopiero po 12 godzinach, a dopiero po dobie mogła być ze mną na sali”.
Po cesarskim cięciu najbardziej boli serce
Czy cesarskie cięcie boli? – pytam Kaję. „Samego cięcia oczywiście nie czuć, ale kiedy przestaje działać, ból jest intensywny. Pewnie zależy to od wielu czynników, ale ja pierwsze 3 doby po cc czułam się naprawdę kiepsko. Bolało wstawanie, chodzenie, siadanie, noszenie dziecka. Bolało kichanie. Cesarka to po prostu operacja, więc człowiek czuje się po niej jak po operacji. Ale ból fizyczny jest do zniesienia, a po cesarce najbardziej boli serce. Chciałam dać mojemu dziecku wszystko, co najlepsze, w tym także poród drogami natury. Miałam dużą świadomość tego, jak ważny jest dla maluszka sposób przyjścia na świat. Czułam, że zawiodłam. Hormony szalały. Nie radziłam sobie z emocjami. Nie wiem, czy to kwestia cc, tego, że była to pierwsza ciąża czy jeszcze czegoś innego, ale bardzo źle psychicznie znosiłam pierwsze tygodnie po narodzeniu córki. Miałam wyrzuty sumienia, patrzyłam na nią i myślałam – przepraszam, że Cię nie urodziłam”.
Cesarskie cięcie i poczucie winy
Kaja czuła się winna tego, że nie urodziła córki. „Przez długi czas w ogóle nie używałam pojęcia urodzić dziecko. Opowiadając o cc, mówiłam: kiedy mi ją wyjęli. To było trudne, nie miałam o tym z kim porozmawiać. Bliscy nie mnie nie rozumieli, minimalizowali mój problem, a ja naprawdę sobie z tym nie radziłam. Dopiero w tematycznej grupie wsparcia przekonałam się, że nie jestem odosobniona w moim sposobie odczuwania porodu przez cesarskie cięcie.”
Przeglądam grupę poświęcona VBAC, takich historii jest wiele. Kobiety czują się odpowiedzialne za to, że nie były w stanie urodzić swoich dzieci. Zapewnienia otoczenia, że to przecież nie ich wina, zdają się nie mieć żądnego znaczenia. „Najważniejsze, że masz zdrowe dziecko” – to hasło działa na nie jak płachta na byka. Oczywiście cieszą się, że mają zdrowe dzieci, zdają sobie sprawę, że cesarka była konieczna, że operacja uratowała zdrowie i życie ich dzieci i ich samych. To jednak nie sprawia, że zmienia się ich sposób odczuwania, a wyrzuty sumienia przestają istnieć. Nie ma w tym nic dziwnego, w internecie, który kształtuje opinię publiczną, matka matce wilkiem. Z jednej strony mamy kobiety, które lansują „cesarkę na życzenie”, z drugiej matki, które piszą „nie urodziłaś swojego dziecka, ona nie może obchodzić urodzin, może co najwyżej obchodzić wydobyciny”.
Psycholog Aleksandra Grzelakowska podkreśla, że presja jest ogromna. „Żyjemy w czasach, w których każdy może publicznie wyrazić swoją opinię, ta opinia często jest dla kogoś krzywdząca. Nieograniczony dostęp do mediów sprawia, że narażeni jesteśmy na ocenę, często wyrażoną w niewybredny sposób. Oczekiwania wobec kobiet, w tym także matek, są ogromne. Matka ma być matką, ale jednocześnie żoną, gosposią i kochanką. Powinna podnosić kwalifikacje i być aktywna zawodowo. Społeczeństwo nie ma wątpliwości co do tego, jak powinna zachowywać się w ciąży, jak rodzić, jak karmić, jak pielęgnować swoje dziecko. To ogromna presja, nikt nie jest w stanie jej sprostać, a wszelkie próby będę powodowały frustrację, poczucie klęski, wyrzuty sumienia”.
VBAC szansą dla mam
Kaja od początku drugiej ciąży marzyła o porodzie drogami natury. Czytała o VBAC, wybrała lekarza z polecania. Udało się, ginekolog nie miał nic przeciwko. Potem Kaja wybrała szpital, który sprzyja naturalnym porodom po cc, podpisała też umowę z położną, dzięki czemu miała zapewnioną opiekę akuszerki, która odbiera wiele porodów VBAC.
„Byłam dobrej myśli, czytałam wiele historii, które rodziły, będąc po cc. Nie wszystkie próby kończyły się sukcesem, czasem potrzebne było kolejne cięcie. Wiedziałam, że każdy poród może się tak zakończyć, ale chciałam spróbować i robiłam wszystko, aby zapewnić sobie maksymalny komfort psychiczny.”
Kaja była spokojna, wierzyła, że tym razem się uda. Ciąża przebiegała prawidłowo, dziecko ułożyło się główką do dołu, nie było wskazań do cc, lekarz dawał zielone światło do VBAC.
Poród zaczyna się, kiedy ciąża jest donoszona i przebiega bez utrudnień. „Nie wiedziałam, że to może tak boleć, ale zrobiłam to, URODZIŁAM dziecko” – mówi Kaja.
„Kiedy tylko położyli mi synka na brzuchu, cały ból minął, odszedł w zapomnienie. To było niesamowite, że synek cały czas był ze mną, mogłam go tulić, karmić, ubrać. 2 godziny po porodzie zjadłam obiad, poszłam pod prysznic, mogłam funkcjonować zupełnie samodzielnie. Po cesarskim cięciu nie było takiej możliwości”.
Kaja opowiada, że w porodzie SN najważniejsze było dla niej poczucie sprawczości panowania nad sytuacją. „Poród to magia, niesamowite doświadczenie. Trudne, naprawdę boli, ale piękne. Ten poród pozwolił mi też odczarować cesarskie cięcie, już nie mam kompleksów, czuję się w końcu pełnowartościową matką”.