„To nie wina ciała, że nie może zajść w ciążę. To nie wina głowy, która ma 'blokadę” – mówi Anna Wietrzykowska
Klaudia Kierzkowska: Niepłodność to choroba cywilizacyjna XXI wieku. Zmaga się z nią coraz więcej par. Jak niepłodność wpływa na naszą psychikę?
Anna Wietrzykowska: Niepłodność, podobnie jak inne choroby, ma wpływ na wiele obszarów z naszego życia. Ciekawym modelem wyjaśniającym to zjawisko jest tak zwany model psychologicznych następstw (psychological-effect model), który odwraca proponowane wcześniej w literaturze spojrzenie, że to nasza głowa w głównej mierze odpowiada za niemożność zajścia w ciążę. Czynniki psychogenne mają znaczenie, ale bycie w chorobie długoterminowej wiąże się z ponoszeniem ogromnych kosztów psychologicznych. Stres pacjentek w trakcie leczenia niepłodności porównywany jest do tego, jakiego doświadczają pacjentki w trakcie leczenia onkologicznego. To ogromny poziom napięcia. Co więcej, pacjenci płacą duże pieniądze — procedura in vitro to koszt kilkunastu tysięcy złotych. W te koszty nie są wliczone dojazdy, dodatkowe konsultacje u specjalistów np. psychologa, dietetyka. Osoby starające się o dziecko, które napotkały problemy z poczęciem, przeorganizowują całe swoje życie, aby móc usłyszeć: „Mamo, Tato”. Problemów doświadczają także w relacjach z bliskimi, którzy nie zawsze wiedzą, jak wspierać i co powiedzieć takiej parze. O tym jest między innymi moja nowa książka: „Niewidzialni rodzice. Jak rozmawiać o niepłodności”.
Rozpoczynając kolejny cykl naturalnych starań, podchodząc do kolejnej inseminacji czy procedury in vitro, lepiej myśleć, że tym razem wszystko się uda, czy nastawić się na niepowodzenie?
Zaprosiłabym do trzeciej perspektywy. Jeśli pozwolimy spojrzeć sobie na niepłodność jak na chorobę, to w innych chorobach niezwykle ważny jest odpoczynek od nich. Wyjście z roli pacjenta. Przekierowanie uwagi na tematy niezwiązane z leczeniem bywa dobrym wsparciem. Temat ciąży jest stresogenny, bo nawet jeśli kolejny cykl się uda, to efekt chronicznego stresu doświadczanego przez wiele lat, dalej utrzymuje się w naszej fizjologii. Uzyskanie pozytywnego wyniku testu ciążowego jest ulgą, ale na poziomie fizjologii nie sprawi, że ten cały stres nagle stanie się nieobecny. Po zniknięciu dominującego stresora jeszcze przez jakiś czas stres będzie odczuwalny i o ile nie dojdą kolejne, to powoli, stopniowo ma szansę opadać. Dodatkowo dochodzi lęk o utrzymanie ciąży, który czasem związany jest z doświadczanymi wcześniej poronieniami.
Można oswoić się z faktem, że nie możemy zajść w ciążę?
Można zaadoptować się do choroby, czyli odnaleźć się w tej sytuacji. Jednak, aby mogło to nastąpić, niezbędne jest wpuszczenie jej do swojego życia. W przypadku niepłodności jest to bardzo trudne. Niepłodność daje iluzję „szybkiego wyzdrowienia”, czyli tak naprawdę, w każdym miesiącu starań istnieje szansa zajścia w ciążę. Zauważmy, że w innych chorobach tak się nie dzieje. Jeśli dostajemy diagnozę raka, to mamy przed oczami wizję kilkumiesięcznego, może kilkuletniego leczenia. Tutaj jest inaczej. W tym przypadku pacjenci przez chorobę zapraszani są do myśli: „Zaraz będzie po wszystkim, wytrzymaj jeszcze ten miesiąc”. A niestety ten „jeszcze jeden miesiąc” potrafi trwać latami. Funkcjonując jedną nogą przy wyjściu z choroby, pacjent nie uruchamia swoich zasobów, nie szuka rozwiązań jak funkcjonować w niepłodności.
Jak pogodzić się z tym, że być może nigdy nie uda nam się zostać rodzicami?
Człowiek może w takiej sytuacji przeżyć stratę, która nie zależała od niego. Podobnie jak w wypadkach drogowych giną nasi bliscy, osoby, które znamy. Wielokrotnie w życiu nie mamy wpływu na to, że ktoś z naszego życia odejdzie — po prostu to nas spotyka i nas brutalnie zostawia z tą niechcianą zmianą. Mówimy wówczas o żałobie. Podobnie jest w przypadku niezamierzonej bezdzietności, czyli sytuacji, w której para chcąca zostać rodzicami, nie mogła nimi być. Para po nieudanym leczeniu także przechodzi żałobę. Jest to tak zwana żałoba nieuznana społecznie. Nazwa pochodzi od tego, że dla niektórych są to nieoczywiste straty.
Czy można się pogodzić? Można zbudować życie w oparciu o inne ważne sfery, ale ta jedna pozostaje ważna i nieobecna na zawsze. Nie oznacza to, że takie życie jest gorsze czy smutne. Pary, z którymi miałam okazję rozmawiać po zakończonym leczeniu, mają różne doświadczenia. Różne spojrzenia i potrzeby na to, co dalej. O tym jest moja druga książka: „Kiedy zamknęłam za sobą drzwi”, w której moje rozmówczynie – kobiety po zakończeniu procesu leczenia niepłodności, zdecydowały się opowiedzieć na głos o swoim życiu po tej decyzji.
Zastanawiam się, jak starania o dziecko wpływają na związek?
Trzeba pamiętać, że każdy z partnerów ma prawo zareagować inaczej na sytuację niepłodności. Nie różnice w przeżywaniu są zagrożeniem dla związku, ale brak przyzwolenia na nie i perspektywa, że jedna z tych reakcji na niepłodność jest prawidłowa, a druga jest do wymiany. Zrobienie miejsca na różne reakcje i różne uczucia jest pierwszym krokiem do rozmowy, w której nie ma poczucia zagrożenia. „Tobie nie zależy” lub „ty tylko myślisz o sobie” uruchamia postawę zaciekawienia: „Dlaczego ty masz tak, a ja tak i co możemy z tym zrobić? Jak możemy pomieścić te twoje i moje potrzeby?”.
A co w przypadku, gdy druga osoba obarcza nas winą? Jak postąpić, gdy problem leży po naszej stronie?
To temat do zatrzymania. Nie do pójścia dalej w kolejne kroki leczenia. Bo nawet jeśli dziecko pojawi się na świecie, to samo jego pojawienie się, nie daje gwarancji trwałości relacji partnerskiej. Jeśli jedna ze stron obwinia drugą, to może być ważny temat do pracy nad tym, dlaczego tak się dzieje i co para może z tym zrobić. Ważne jest też zapytanie obojga, czy rzeczywiście widzą wspólną przyszłość. A może jest jakaś inna, alternatywna opowieść o tym, co ich spotkało? Przeformułowanie definicji, co jest problemem, jest jednym z oddziaływań terapeutycznych.
Jak o niepłodności rozmawiać z bliskimi, którzy wciąż dopytują, kiedy nasza rodzina się powiększy?
Nie ma konieczności uzewnętrzniania się. Jeśli nie mamy siły i nie chcemy, aby bliscy znali szczegóły sytuacji, nie musimy o tym mówić. Wystarczą ogólne komunikaty np. „Skąd pomysł, że to nasza decyzja” albo „To dla nas trudny temat, na który w tym momencie nie chcemy rozmawiać, jeśli sytuacja się zmieni, damy wam znać”. Wyznaczenie granicy w rozmowie na trudne tematy nie jest łatwe, ale wprowadza poczucie bezpieczeństwa dla obu stron. Warto najpierw samemu zobaczyć, jak wygląda ta granica w relacji ze sobą, potem w innych relacjach. Można zadać sobie pytanie: „Co chciałbym, aby inni widzieli o naszej sytuacji, a co chciałbym zostawić tylko dla siebie/dla nas? Jak mógłbym o tym powiedzieć innym?”. Nie wszystko trzeba wyjaśniać i usprawiedliwiać. Czasem wystarczy jeden, krótki komunikat, który da do myślenia i pokaże innym wyraźną granicę. Niestety, ale nikt nas nie nauczył rozmawiać o niepłodności i poronieniach. Tę świadomość społeczną musimy wszyscy wspólnymi siłami budować razem.
Niektóre kobiety mają problem z utrzymaniem ciąży. Jak pogodzić się ze stratą?
Żałoba to jedne z tych drzwi, które nie zamykają się na klucz. Można je całe życie otwierać i zamykać. Co nie oznacza, że jest to nieprawidłowe. Obecnie żałobę postrzega się jako pozostanie w relacji ze zmarłym. W przypadku dziecka, którego nie zdążyliśmy poznać, jest to trudne, bo nie mamy zbyt wielu wspomnień, pamiątek i tak zwanych mostów, które łączyłyby czas, gdy byliśmy razem z tym, gdy jedna ze stron odeszła. Te mosty, wspomnienia, przedmioty, uczucia pojawiają się w dużej części po odejściu. To niestandardowe, ale od strony psychologicznej prawidłowe doświadczenie. To jedne z tych drzwi, które można otwierać zawsze, na każdym etapie życia.
Czym zastąpić pustkę po nienarodzonym dziecku?
Pustkę należy uszanować, pozwolić, by była. Nasz brak zgody na nią, nasze próby zapełnienia tej przestrzeni, są z góry skazane na niepowodzenie. Tej pustki, obecności tego konkretnego członka rodziny nie zastąpi nikt. Kolejne dziecko zawsze będzie kolejnym dzieckiem. Pustka na początku żałoby może przerażać, bo tylko ją widać. Z biegiem czasu pustka nie jest jedyną rzeczą, która zostaje. Obok pustki pojawiają się inne uczucia, myśli.
Jak znaleźć siły na kolejną walkę o kolejną ciążę?
Ważne, by uszanować we wszystkim siebie. Swój ból, swoje ciało, swoją psychikę, swoje granice. Traktować siebie dobrze, z miłością i zaopiekowaniem. To nie wina ciała, że nie może zajść w ciążę. To nie wina głowy, która ma „blokadę”. Niepłodność to choroba, może mieć różne przyczyny. Może też mieć postać idiopatyczną, kiedy te przyczyny pozostają nieznane. Jednak dalej jest sytuacją człowieka w chorobie. Niezwykle ważne jest bycie obecnym także w innych sferach życia, tam gdzie możemy. Budowanie filarów, które będą podtrzymywać nasz dach (odporność psychiczną). Jeśli mamy ich kilka, nasz dach tak szybko się nie zawali. W pracy z pacjentami staram się pracować na zasobach, szukać i wzmacniać te, które są lub pomagać budować nowe. Głęboko wierzę w to, że taka jest droga człowieka w byciu w chorobie. Trzeba w niej przetrwać.
Można pogodzić się ze stratą, z tym, że nigdy nie zostaniemy rodzicami i żyć szczęśliwie?
Dzieci, na które czekano, zaistniały w życiu swoich rodziców. Dla nich jeżdżono do klinik, oddalonych o kilkaset kilometrów. Dla nich rezygnowano z wakacji. Na nie czekano przez wiele lat. Para w niepłodności prezentuje cały zestaw postaw rodzicielskich – troskę, opiekę, rezygnację z własnych potrzeb na rzecz dziecka. To są rodzice. Jeśli spotkała ich strata, są w żałobie, nawet jeśli nigdy fizycznie nie poznali swojego dziecka. Z tą świadomością idą dalej przez świat. Ta część życia pozostaje częścią życia. Ważną historią, przeżywaną na każdym etapie inaczej.
A może rozwiązaniem jest adopcja? Może to ona przyniesie ulgę i poczucie spełnienia?
Niestety nie. Adopcja jest inną drogą do rodzicielstwa. Osobną. Nie każda para zdecyduje się na adopcję, ponieważ nie da się zastąpić jednego dziecka drugim. Jedno dziecko zostało utracone. Pary, które mają pragnienie i chęć budowania swojej rodziny na nowo, mogą zdecydować się na adopcję. To nowa historia z ich życia. O nowych rodzicach i nowym dziecku.
Anna Wietrzykowska – psycholożka i psychoterapeutka systemowa w trakcie uzyskiwania certyfikatu seksuologa klinicznego w Polskim Towarzystwie Seksuologicznym. Na co dzień zajmuje się tematyką okołoporodową, wspierając pacjentów w procesie leczenia niepłodności i po zakończeniu leczenia. Autorka książek: „Niewidzialni rodzice. Jak rozmawiać o niepłodności” i „Kiedy zamknęłam za sobą drzwi”. W ramach psychoedukacji publikuje na swoich social mediach treści związane z funkcjonowaniem psychicznym pacjentów w czasie swojej trudnej drogi do rodzicielstwa.