„Musimy wrócić do natury i zaakceptować swoją fizjologię”. O wstydzie przy porodzie mówi położna Anna Majda-Sandomierska
Klaudia Kierzkowska: Narodziny dziecka uważane są za jeden z piękniejszych momentów w życiu. Jednak niewiele kobiet ma świadomość tego, co dzieje się podczas porodu. Pojawiają się krępujące momenty, o których rzadko mówi się w szkole rodzenia.
Anna Majda-Sandomierska: Edukując przyszłe mamy, zawsze zwracam szczególną uwagę na fizjologię. Wypróżnienie podczas porodu absolutnie nie zdziwi żadnej położnej. To naturalna rzecz, która zdarza się podczas parcia. Rodzące często taką „wpadką” są bardzo zawstydzone, zażenowane i skrępowane, zupełnie niepotrzebnie. Ciężarnej należy wcześniej wyjaśnić, co może się wydarzyć. W ostatnim momencie porodu, nacisk główki na odbytnicę i końcowy odcinek jelita jest tak duży, że czasami nawet pomimo lewatywy, wydobędą się resztki stolca. Kobieta nie jest w stanie tego powstrzymać, ani nad tym zapanować. Niestety rodzące często wyczuwają, że popuszczają stolec i zaczynają się blokować. Nie chcą przeć, żeby nic się nie wydarzyło.
I co w takim przypadku?
Często śmieję się, że teraz zrobimy „lewatywę na głowę”. Pamiętam pacjentkę, która przyjechała do szpitala w drugim okresie porodu, z pełnym rozwarciem. Wystarczyłoby kilka parć, by dziecko pojawiło się na świecie. Jednak rodząca strasznie chciała lewatywę, uparła się, była zblokowana. Wykonałam szybką lewatywę, wkropiłam dosłownie kilka mililitrów płynu, co nie miało żadnego znaczenia. Od tego momentu współpraca między nami była już zupełnie inna.
Dlaczego odeszło się rutynowego wykonywania lewatywy?
Odejście od rutynowości jest bardzo dobre, natomiast pozostanie przy indywidualności ma znaczenie. Zawsze pytamy kobietę, czy chce wykonać lewatywę i tłumaczymy, dlaczego akurat teraz ją zalecamy. Są kobiety, u których lewatywa będzie pomocna – pobudzi macicę do skurczu i pomoże w wywołaniu porodu. Często prosimy też by kobieta sama spróbowała się wypróżnić.
Kiedyś pacjentki cały poród leżały, nie mogły się ruszać. Teraz chodzą i na każdym etapie porodu mogą skorzystać z toalety. Czasy się zmieniają.
Czy coś jeszcze może „zaskoczyć” rodzące?
Mogą pojawić się wymioty. Ośrodek odpowiedzialny za rozwieranie szyjki macicy jest bardzo blisko ośrodka odpowiedzialnego za wymioty. Jeśli pacjentka zaczyna wymiotować to dla nas dobry znak, wiemy, że szyjka macicy rozwiera się. Często poród zaczyna się od biegunki i od wymiotów. Wymioty w terminie porodu są jak najbardziej w porządku, jednak te wcześniejsze mogą wskazywać na poród przedwczesny.
O skurczach, bólu mówi się często i głośno. Każda rodząca chyba ma tego świadomość?
Ból zaskakuje chyba najbardziej. To również kwestia przygotowania i ogromna rola szkół rodzenia i położnych środowiskowych. Kobieta powinna wiedzieć, jak nie dać się temu bólowi zdominować. Ważne, by nauczyć się wykorzystywać przerwę pomiędzy skurczami na odpoczynek. Zamiast odpocząć, zrelaksować się i wyrównać oddech, kobiety myślą zawczasu o następnym skurczu, a nawet dzwonią do najbliższych. W takim przypadku poród bardziej boli i jest dłuższy, przez co kobieta zaczyna odczuwać go jako coś nieprzyjemnego. Warto nauczyć się wykorzystywać przerwy pomiędzy skurczami, zwłaszcza, że pod koniec porodu skurcze są coraz dłuższe, a przerwy krótsze.
Dobrze przygotowana kobieta nie rozkojarza się, wie, jak ma pracować, potrafi oddychać i wejść we współpracę. Ważna jest świadomość, w szczególności na końcówce, kiedy to dzieją się różne rzeczy.
Przy pierwszym porodzie ból zaskakuje, ale chyba za drugim razem kobiety są już na niego przygotowane?
Zaskakuje za każdym razem. Za pierwszym razem jest nieświadomość, za drugim razem wiemy, czego się spodziewać i jesteśmy jeszcze bardziej zdenerwowane. Niestety hormony stresu hamują wydzielanie oksytocyny, czyli hormonu odpowiedzialnego za skurcze.
Z czego najczęściej wynika to poczucie wstydu? Z obecności partnera, a może braku edukacji?
Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Co do partnera, duże znaczenie odgrywa tu relacja sprzed ciąży, a także to, czy udział partnera w porodzie był wyborem dwóch stron. Niekiedy tylko jednej osobie zależy na wspólnym porodzie.
Na sali porodowej są momenty wzlotów i upadków – wszystko uzależnione jest od rodzącej, progu bólu i przygotowania. Jak na takie krępujące sytuacje reagują partnerzy obecni przy narodzinach dziecka?
Poród dla wielu mężczyzn jest trudnym wydarzeniem. Faceci mają w sobie naturę obronną, chcieli by chronić swoją kobietę. Jednak oprócz tego, że mogą podać wodę czy wesprzeć słowem, nie mogą zbyt wiele zrobić, choć bardzo by chcieli.
Widok rodzącej kobiety, chyba dla wielu mężczyzn jest trudnym doświadczeniem?
Nie oszukujmy się, krocze podczas porodu jest nienaturalnie powiększone, czasami zdarza się pękniecie, nacięcie. Zawsze prosimy panów, aby po prostu nie patrzyli w dół.
Bardzo ważne jest, by w szkole rodzenia uczestniczyło oboje rodziców. Istotne by dokładnie wytłumaczyć im, czego mogą się spodziewać. Dzięki temu podczas porodu nie będą niemiło zaskoczeni.
Tak sobie teraz pomyślałam, że to w dużej mierze od zachowania położnej uzależnione jest, w jaki sposób kobieta reaguje na te nieprzewidziane sytuacje podczas porodu.
Oczywiście. Wciąż podkreślam, że najważniejsze jest podejście położnej. Jednak sytuacje, o których rozmawiamy, są dla położnych tak powszechne, że nie zazwyczaj po prostu zwracają na nie uwagi.
Warto edukować i mówić głośno o tych wszystkich nie do końca oczekiwanych rzeczach, które zdarzają się w trakcie porodu?
Jak najbardziej, to nie powinien być temat tabu. Zawsze powtarzam, że poród jest fantastycznym wydarzeniem, ale nie jest takim, jak przedstawiają go media społecznościowe. Może pojawić się stolec, po nogach lecą wody płodowe, pojawia się plamienie, co jest normalne w związku z rozwieraniem się szyjki macicy.
Musimy wrócić do natury i zaakceptować swoją fizjologię.