Kobieta na sali porodowej Kobieta na sali porodowej/ Zdjęcie: iStock

„Ciężko się przebić przez ten tłuszcz”, „Pani dziecko, pani problem”, „Musi boleć, przecież to poród” – komentarze na salach porodowych

Spis treści:

Bywa strasznie, bywa zabawnie. Na polskich porodówkach kobiety słyszą niejedno. Na porządku dziennym są niewybredne komentarze dotyczące wyglądu czy zachowania pacjentek. Ale przy odrobinie szczęścia można trafić na serdeczną położną lub sypiącego dowcipami lekarza.

Raport Fundacji Rodzić po Ludzku

„Poród jest jednym z najważniejszych momentów w życiu kobiety, doświadczeniem pierwotnym z pogranicza życia i śmierci, mogącym zaważyć nie tylko na relacji z dzieckiem, ale również na jej życiu i życiu całej rodziny” – pisze na swojej stronie internetowej Stowarzyszenie Obywatel Mama. Niebagatelny wpływ na przebieg porodu ma personel, pod skrzydła którego trafia rodząca. Każda kobieta w tym szczególnym momencie życzyłaby sobie empatii i dobrego porozumienia z położną lub lekarzem. Rzeczywistość bywa jednak mniej różowa.

Z raportu Fundacji Rodzić po Ludzku, który powstał w oparciu o doświadczenia ok. 10 tys. kobiet, wynika, że ponad połowa Polek zetknęła się z nadużyciami bądź niedopełnieniem obowiązków ze strony personelu medycznego; 17 proc. kobiet doświadczyło przemocy słownej albo fizycznej. Jedna czwarta badanych (24 proc.) przyznała, że personel wypowiadał niestosowne komentarze, natomiast jedna piąta respondentek (20 proc.) miała poczucie, że była traktowana z góry. Inne problemy w komunikacji, które wymieniły objęte raportem Polki, to ignorowanie pytań, lekceważenie (17,1 proc.), podnoszenie głosu (15,6 proc.), krytykowanie (11,8 proc.) oraz wyśmiewanie (10,1 proc.).

W raporcie pojawiają się wspomnienia Polek, m.in. związane z wyśmiewaniem się ze strony personelu, które odnosiło się do różnych sytuacji. Do jednej z respondentek salowa rzuciła: „Czy może pani przestać chrapać?! Cały oddział słyszy, niech pani coś z tym zrobi”.

Inna kobieta usłyszała o sobie: „Nie chciało jej się męczyć, zrobić to miał kto, ale urodzić też trzeba”. Były również komentarze typu: „Po co pani chodziła do szkoły rodzenia, skoro się pani niczego nie nauczyła?”, „Robiła pani wszystko, żeby opóźnić poród” czy: „Kobiety w Afryce potrafią urodzić bez znieczulenia, a pani nie”.
Uznane za nadużycie sytuacje z polskich porodówek, które pojawiły się w doświadczeniach kobiet przepytanych przez Fundację Rodzić po Ludzku, to m.in. przemoc słowna (upokorzenie przez krzyk lub krytykę, grożenie, obwinianie), dyskryminacja i stygmatyzowanie czy niewłaściwe relacje między personelem a rodzącymi kobietami (np. nieefektywna komunikacja, brak wspierającej opieki).

Ciężko się przebić przez ten tłuszcz

Wyjątkowo paskudne bywają komentarze położnych i lekarzy dotyczące wyglądu rodzących pacjentek. W internecie jest takich wpisów mnóstwo, szczególnie jeśli chodzi o wagę kobiet. Z raportu Fundacji Rodzić po Ludzku wynika zresztą, że co czwarta Polka czuła się gorzej traktowana z powodu wieku, stanu zdrowia czy masy ciała.

„Ja usłyszałam, że mam straszne rozstępy i jedna położna do drugiej się podśmiewała z wyglądu mnie tam na dole”.

"Też spotkałam się z niemiłymi komentarzami na temat moich rozstępów, wieku i nadwagi podczas przyjęcia do szpitala. Położna śmiała się, że już nigdy nie zrzucę tych 40 kg, co przytyłam i że to szokujące, że się tak roztyłam w tak młodym wieku"

„Pani nie jest opuchnięta, tylko gruba” – to jeden z komentarzy odnotowany w raporcie. Inna z objętych badaniem Polek wspomina uwagę o „rubensowskich kształtach”.

I dalej: „Ile pani przytyła podczas ciąży? 17 kg? A wygląda jak 27”.

„Gruba świnia, weź się za siebie dziewczyno, bo wstyd tak wyglądać, będzie ciężko tyle tu tłuszczu”.

„Ciężko się przebić przez ten tłuszcz”. (Przy wbijaniu znieczulenia w kręgosłup przed cesarskim cięciem)

„Wyhodowała sobie macicę po same uszy, gruba świnia, to niedziwne, że teraz ją boli”.

Totalne odarcie z godności

Magda (imię zmienione) bardzo źle wspomina swój poród, który miał miejsce w 2014 roku. To, co wtedy przeżyła, nazywa „totalnym odarciem z godności”. Nie chce publicznie mówić, który to był szpital, ale przyznaje, że na stronie Fundacji Rodzić po Ludzku i na forach dyskusyjnych nie ma najlepszych opinii.

„Najbardziej pamiętam to przedmiotowe traktowanie mnie i innych kobiet. Generalnie każdy chyba oczekiwał, że będziemy przepraszać za to, że rodzimy i że w ogóle oddychamy. O nic nie wolno było pytać, nie daj Boże jęknąć, bo zaraz były rzucane komentarze o histeryzowaniu. W planie porodu zaznaczyłam, że chcę uniknąć nacięcia krocza, ale zanim zdążyłam zaprotestować, lekarz zrobił swoje. Dobrze, że to już za mną”.
Jak często lekceważone są zapisy w planie porodu, widać również w wypowiedziach zgromadzonych w raporcie Fundacji Rodzić po Ludzku. Jedna z Polek wspomina komentarz: „Kolejna z planem porodu przyjechała, widzi pani, po co plan porodu, jak pani wody odeszły, a skurczy nie ma, pedagożka, wszystko wie najlepiej”.

I jeszcze: „W planie porodu napisałam, że nie wyrażam zgody na nacięcie krocza, ordynator, który akurat przechodził obok, usłyszał to i powiedział, że to nie ja o tym decyduję, powiedziałam, że znam ryzyko i wolę mieć pęknięte krocze niż nacięte, bo pęknięcie mniej boleśnie i krócej się goi, zaczął się naśmiewać z mojej wiedzy z internetu i powiedział, że mam usunąć ten zapis z planu porodu albo szukać sobie innego szpitala”.

Niektóre komentarze personelu medycznego na porodówkach ujęte w raporcie szokują.

„Pani dziecko, pani problem”.

„Proszę nie udawać, że aż tak boli”.

„Nie drzyj się, zamknij się, czego się drzesz”.

„Musi boleć, przecież to poród: nie wymyślać, tak jest dobrze”. (Gdy rodząca chciała zmienić pozycję).

„Nie przeżywaj, nie udawaj, nie pajacuj, taki ból to nie ból. Boli – ma boleć, ale co ja ci poradzę?”.

Kolacja czeka na pana doktora

Z raportu wynika ponadto, że normą na polskich porodówkach jest zwracanie się do rodzących po imieniu, per „dziewczyna”, „mamuśka”, „kochaniutka”, „lalka”. Niektórym kobietom to infantylizowanie przeszkadza. Niektóre jednak uznają to za coś pozytywnego.

Agnieszka (imię zmieniona) urodziła dwójkę dzieci w największym publicznym szpitalu w południowej części woj. mazowieckiego. Bez własnej położnej i żadnych znajomości. Za pierwszym razem uderzyła ją znieczulica personelu.

„Nie spodziewałam się, że tak to będzie wyglądać – ja tu się zwijam z bólu, skurcze mam co trzy minuty i to takie mocne, z kręgosłupa, że ledwo stoję, a pani w rejestracji siedzi do mnie plecami i monotonnym głosem w tempie żółwia pyta o imię, nazwisko, adres, wiek, leki, jakie biorę, przebyte choroby, choroby w rodzinie itp. Potem przychodzi lekarka, też siada do mnie plecami i znowu coś wypełnia, pisze w karcie, wstukuje na komputerze, dają mi papiery do podpisania. Myślałam, że oszaleję”.

Agnieszka wspomina, że już na porodówce – zarówno za pierwszym, jak i za drugim razem – położne zwracały się do niej czule; „kochana” i „słoneczko”. Nie przeszkadzało jej to, a nawet uznała za miłe. „Gorszy był lekarz za drugim razem. Też się w ogóle nie śpieszył, tylko mówił do mnie: No i co się tak drze? Potem w trakcie porodu zaczął wygłaszać uwagi, że co to za krzyki, na co i po co. Upominał mnie, żebym parła. Raz nawet rzucił, żebym się streszczała, bo chce do domu na kolację zdążyć. Nie był to szczyt kultury, choć przyznaję, tak się spięłam, że urodziłam potem piorunem. Ten sam lekarz zresztą rzucał dziwne teksty, gdy badał mnie po raz pierwszy, sprawdzając, jakie mam rozwarcie. Kiedy jęknęłam, bo był niedelikatny i miałam już skurcze, powiedział: Ooo, no i co tak panikuje, spokojnie, chyba chcesz urodzić dziś, a nie jutro. Pamiętam dobrze, że zwracał się do mnie jak do koleżanki”.

Mimo wszystko Agnieszka dość dobrze wspomina oba porody, szczególnie po tym, jak nasłuchała się historii koleżanek o porodach trwających bez końca i większych nieprzyjemnościach ze strony personelu. „Moją przyjaciółkę, która faktycznie sporo przytyła w ciąży, położna na porodówce zapytała, dlaczego zamiast pączków nie jadła więcej warzyw. Z kolei lekarz do mojej siostry powiedział, żeby stuliła dziób i zaczęła współpracować. Koleżanka, gdy wyła z bólu, usłyszała, że za bardzo się nad sobą użala. Kiedyś też ktoś opowiedział mi historię, że lekarz podczas porodu rodzinnego rzucił do męża rodzącej kobiety: Współczuję panu, ale pan sobie wybrał egzemplarz”.

Podczas gdy część położnych zwraca się do rodzących jak do małych dziewczynek, inne chętnie używają trzeciej osoby albo bezokoliczników. „Usiądzie, położy się, nie histeryzuje”, „Weźmie zrobi, się rozbierze”, „Pokazać krocze” – to przykłady ujęte w raporcie Fundacji Rodzić po Ludzku.

Ktoś tu zamawiał pizzę?

Pomimo wielu mrożących krew w żyłach opowieści z polskich porodówek, czasem bywa całkiem… zabawnie. Internautka Nusia wspomina z rozbawieniem, że usłyszała od lekarza: Nonono, jaka ty ładna w środku jesteś, może nawet ładniejsza jak na zewnątrz”. Monice położna z uśmiechem powiedziała, że z takim pięknym pianiem powinna się do chóru zapisać. Natomiast do Beaty lekarz rzucił, że powinni jej zrobić zdjęcie i pokazywać za wzór, jak elegancko można wyglądać przy porodzie. Poprzedniego dnia ułożyła sobie włosy, ogoliła się i zrobiła hennę.

O innych dowcipnych sytuacjach internautki chętnie piszą na forach dyskusyjnych i w grupach na Facebooku.

„Moja mama rodzi synka. Położna przeprowadza wywiad.

  • Miejsce urodzenia?
  • Skórcz.
  • Spokojnie, wiemy, proszę podać swoje miejsce urodzenia.
  • Skórcz!
  • Ale proszę nie histeryzować! Jeszcze raz, miejsce urodzenia.
  • SKÓRCZ! URODZIŁAM SIĘ W SKÓRCZU!!!”.

„Przyjaciółka rodzi sobie (tzn. leży na sali porodów rodzinnych i klnie na skurcze); oczywiście z mężem, pierwsze dziecko, przejęci jak nieboskie stworzenia; w końcu wyjątkowa chwila w życiu, w pewnym momencie włazi kurier z paczką i pytaniem: Ktoś tu zamawiał pizzę?”.

I jeszcze historia internautki Kasi: „Na porodówkę wjechałam windą przebrana w szpitalną koszulę, ale zapomniałam zmienić buty i szłam w 8-centymetrowych obcasach… Wpakowałam się na porodowe łóżko, oczywiście nie zdejmując pantofli, położne skręcały się ze śmiechu, a ja nie wiedziałam, o co im chodzi. Urodziłam po 50 minutach, to było moje pierwsze dziecko… Położne śmiały się, że do takiego ekspresowego porodu to nawet butów nie opłaca się zdejmować”.

Jedna z forumowiczek wspomina: „Ja rodziłam swoją córcię w 2000 roku i po porodzie, leżąc 2 h jeszcze na porodówce, obok mnie rodziła kobieta. Po czym lekarz mówi do niej: Ma pani śliczną córeczkę. A ona zaczęła tak głośno płakać, myślałam, że ze szczęścia, no i lekarz też się jej spytał, czemu tak pani płacze, a ona: Bo to czwarta córka!”.

„Po urodzeniu mojej malutkiej (byłam cięta) przyszedł lekarz i zaczął mnie szyć, a że ja już byłam bardzo zmęczona i bardzo bolały mnie rozstawione nogi (nie wiem dlaczego), chciałam, aby zrobił to jak najszybciej, a on szyje i gada sobie z pielęgniarkami w najlepsze, a ja czekam, kiedy skończy – w końcu po jakimś czasie mojego wyczekiwania, mówię: Doktorze, przepraszam, że przeszkadzam, ale czy długo pan mnie jeszcze będzie cerował? A ten, wychylając się spomiędzy moich nóg, pyta: A co, gdzieś się wybierasz? Oboje ryknęliśmy śmiechem”.

Trudno natomiast ocenić dowcip lekarza opisanego w raporcie Fundacji Rodzić po Ludzku, który do jednej z respondentek podczas badania powiedział: „Macnę sobie”.

Poznaj swoje prawa

Co możesz zrobić, jeśli zostaniesz na porodówce niewłaściwe potraktowana? Fundacja Rodzić po Ludzku podkreśla, że w takiej sytuacji możesz podjąć pozasądowe kroki prawne takie jak:

  • Skarga do dyrekcji szpitala – poinformuj w niej o zaistniałym zdarzeniu, wnieś o wyciągnięcie konsekwencji prawnych wobec personelu. Skarga nie musi mieć żadnej konkretnej formy – po prostu opisz swoimi słowami to, co się wydarzyło. Dyrekcja szpitala musi na pismo odpowiedzieć.
  • Skarga do organów kontrolnych – tę samą skargę możesz wysłać do organu nadrzędnego nad szpitalem/właściciela szpitala, Ministerstwa Zdrowia, Narodowego Funduszu Zdrowia, Rzecznika Prawa Pacjenta, Rzecznika Praw Obywatelskich, Krajowego oraz Wojewódzkiego Konsultanta w dziedzinie Ginekologii i Położnictwa, Krajowego oraz Wojewódzkiego Konsultanta w dziedzinie Pielęgniarstwa i Położnictwa.
  • Skargę możesz też wysłać do Fundacji Rodzić po Ludzku.
  • Skarga do rzecznika odpowiedzialności zawodowej – tacy rzecznicy działają przy Okręgowych Izbach Lekarskich oraz Okręgowych Izbach Pielęgniarek i Położnych. Tutaj skieruj skargę na konkretnego lekarza i/lub położną.
  • Wniosek do wojewódzkiej komisji do spraw orzekania o zdarzeniach medycznych.

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź