Plasterek na całe zło, czyli jak reagować na kontuzję dziecka
Spis treści:
Pierwsza pomoc dla dzieci
Stało się. Upadek z huśtawki, kraksa na rowerze, źle wymierzony skok przez przeszkodę, wylana herbatka, zjedzone trujące owoce.
Wakacje to czas wzmożonych wypadków i niebezpiecznych incydentów z udziałem dzieci. Dlatego wiedza o tym, jak udzielić pierwszej pomocy potrzebna jest nam wszystkim, nie tylko rodzicom i opiekunom. Bo wszyscy, bez wyjątku mamy obowiązek udzielenia pierwszej pomocy. Jeśli tego nie zrobimy, grozi nam kara pozbawienia wolności do lat 3. Mówi o tym art. 162 kodeksu karnego.
Gdy po wypadku stwierdzimy zatrzymanie krążenia, brak oddechu, należy natychmiast wezwać pogotowie ratunkowe i samodzielnie podjąć się wykonania resuscytacji. Przy omdleniu, zadławieniu i poparzeniu w pierwszej kolejności udzielamy pierwszej pomocy, a następnie wzywamy pogotowie ratunkowe.
Zacznijmy od akcji ratunkowej pod kryptonimem „kontuzja”. Na stłuczone miejsce przykładamy coś zimnego. Mogą to być kostki lodu owinięte w ręcznik (nigdy lód bezpośrednio do skóry!), może być mrożonka z zamrażalnika, czasem wystarczy wyjęta z lodówki zimna butelka czy słoik.
Skaleczenie wymaga większej ilości zabiegów. Ranę trzeba oczyścić (z piasku, ziemi, brudu), najlepiej spłukać ją pod bieżącą chłodną wodą. Do dezynfekcji nie musimy używać już potwornie szczypiącej i nieporęcznej wody utlenionej, odkażające preparaty w sprayu nie podrażniają, działają błyskawicznie i są w tak kompaktowych opakowaniach, że można nosić je w torbie. Po oczyszczeniu rany nakładamy plasterek. Rodzice małych dzieci wiedzą doskonale, że nawet, gdy rozcięcie skóry jest ledwo widoczne i w zasadzie nie ma czego zaklejać, bez plasterka się nie obędzie. Ale uwaga: zwykły „dorosły” plasterek nie działa tak dobrze jak plaster kolorowy, z nadrukiem z motywem z ulubionej bajki. Te potrafią czynić cuda i szybko postawić na nogi nawet porządnie poobijanego zawodnika.
Większość guzów, stłuczeń i zadrapań to drobiazgi, które goją się szybko. Poważniejsze – rozległe, głębsze, długo krwawiące – rany lepiej pokazać lekarzowi, on zdecyduje, czy potrzebne będzie szycie.
Co zrobić w przypadku oparzenia? Przede wszystkim schłodzić skórę letnią lub zimną wodą. Nigdy lodem lub wodą z lodem! Do schładzania poparzonej skóry powinniśmy używać jedynie czystej wody. Schładzamy miejsce oparzenia tak długo aż ból ustąpi. Następnie warto przykryć oparzenie jałowym opatrunkiem. Nigdy nie opatrujemy ran pooparzeniowych opatrunkami z ligniny czy waty! Jeśli oparzenie jest rozległe, w pierwszej kolejności wzywamy pogotowie ratunkowe. Następnie schładzamy skórę, a jeśli dziecko ma na sobie ubranie, rozcinamy je nożyczkami i usuwamy delikatnie w miejscach, w których tkanina nie przywarła do skóry. Do przyjazdu pogotowia należy bacznie obserwować stan dziecka.
Jeśli podejrzewamy, że w wyniku wypadku dziecko złamało nogę, rękę, obojczyk lub jakąkolwiek inną kość, przede wszystkim wezwijmy transport medyczny. Samodzielne wożenie dziecka ze złamaną kończyną nie jest bezpieczne, może nawet narazić go na dodatkowe urazy.
Po wezwaniu karetki powinniśmy zająć się bezpieczeństwem dziecka – złamana kończyna powinna pozostać nieruchoma. W przypadku złamania ręki z dwóch trójkątnych chust możemy też zrobić prowizoryczny temblak z dwóch chust. Jeśli dziecko może zgiąć złamaną rękę, ustawiamy ją w pozycji fizjologicznej – pod kątem 90 stopni. Jedną chustą przywiązujemy rękę do szyi, a drugą chustą zabezpieczamy rękę od zewnątrz, przywiązując rękę do tułowia. Wszystko po to, by dziecko nie mogło ruszyć uszkodzoną kończyną. Zabieg wykonujemy oczywiście jak najdelikatniej.
Jeśli podejrzewamy, że doszło do zatrucia toksycznymi roślinami, środkami chemicznymi czy lekami, natychmiast powinniśmy zadzwonić pod numer 112 lub zawieźć dziecko na SOR. Nie czekajmy, aż pojawią się pierwsze objawy. Nie prowokujmy wymiotów bez uprzedniego skontaktowania się z operatorem numeru 112 lub lekarzem. Wymioty mogą pogorszyć stan zdrowia dziecka, które się zatruło.
Zapobieganie kontuzjom i wypadkom
Lato sprzyja aktywnemu spędzaniu czasu na świeżym powietrzu. To czas rodzinnych wyjazdów, pikników w parku, zabaw w basenie, rowerowych wycieczek i innych aktywności, które uwielbiają dzieci. Niestety urazy, omdlenia, poparzenia i stłuczenia wpisane są w aktywność dzieci i często towarzyszą beztroskiej zabawie. Co zrobić, by zminimalizować ryzyko kontuzji i wypadków dzieci? Przede wszystkim być przy nich. Przewidywać pewne zachowania, zabezpieczać miejsce zabawy, chować toksyczne środki i leki. Egzekwować, by dzieci na rower, hulajnogę czy deskę bezwzględnie zakładały kask i ochraniacze.
Edukować na temat roślin, które rosną koło domu, placu zabaw czy w parku. Uświadamiać, których kwiatków i owoców nie powinny zrywać. Pamiętać, że małe dzieci odkrywają świat, wkładając rzeczy do ust, więc usuwać z zasięgu małych rączek przedmioty i rośliny, które mogą stanowić zagrożenie.
Przestrzegać podstawowych zasad higieny, dokładnie myć surowe owoce i warzywa. Ignorowanie wymogów dotyczących higieny, nieprawidłowe przechowywanie produktów (często w zbyt wysokiej temperaturze) i nieprzestrzeganie terminów przydatności do spożycia, zwiększa ryzyko wystąpienia zatrucia pokarmowego.
Jak rozmawiać z dzieckiem o bólu i strachu
Tylko bez paniki. Przerażenie rodzica to gwarancja dziecięcej histerii, a współpraca z zanoszącym się płaczem dzieckiem może być bardzo trudna. Nawet, gdy sytuacja wygląda naprawdę źle, spokój to podstawa. Nastrój szybko się udziela. A ponieważ udziela się też śmiech, próba obrócenia sytuacji w żart – zwłaszcza, gdy nie boli aż tak bardzo – powinna skutecznie odwrócić uwagę małego poszkodowanego od nieprzyjemnych zabiegów związanych z niesieniem niezbędnej pomocy.
Odwracanie uwagi ma swój cel (czyszczenie rany może być naprawdę niemiłe), ale malucha i jego wypadek trzeba potraktować z należytym szacunkiem. Umniejszanie („przecież nic się nie stało”) bólu i przerażenia nie zlikwiduje, a powtarzane wielokrotnie nauczy dziecko jedynie tego, że nie powinno wierzyć w to, co mówi jego własne ciało, bo przecież mama/tata wie lepiej. Pouczanie w stylu „a nie mówiłem” lepiej zostawić sobie na później i gdy emocje opadną, spokojnie porozmawiać o zasadach bezpieczeństwa i tym, co wolno, a czego lepiej nawet nie próbować.
Jak wyposażyć domową apteczkę
Absolutne minimum to leki przeciwgorączkowe i przeciwzapalne (dla maluchów najwygodniejsze są lekarstwa w formie syropu). W wakacyjnej apteczce nie powinno zabraknąć zestawu plasterków w różnych rozmiarach (najatrakcyjniejsze dla smyków będą te z postaciami z bajek), bandaży i opasek elastycznych, a także preparatów do przemywania oraz dezynfekcji ran. Warto spakować też spraye odstraszające komary i kleszcze, a także żele i maści łagodzące bąble po ukąszeniach. Do przemycia oczu po zaprószeniu piaskiem przydadzą się gaziki jałowe i fiolki soli fizjologicznej. Takie wyposażenie apteczki powinno wystarczyć do najczęstszych zdrowotnych problemów i drobnych urazów podczas wakacji.