Spis treści:
Powody odwodnienia mogą być różne, ale jego skutki zawsze są niebezpieczne. Skąd wiadomo, czy dziecko pije wystarczająco dużo? Co pić, żeby odpowiednio się nawodnić? Jak postępować w przypadku odwodnienia u dzieci?
Woda to życie
Banał, ale właściwe nawodnienie organizmu zapewnia jego prawidłowe funkcjonowanie. Woda (i skomplikowany system pocenia się) pomaga utrzymać stałą temperaturę ciała, wspomaga pracę nerek, które czyszczą organizm z toksyn, bierze udział w transporcie substancji odżywczych i tlenu do wszystkich komórek. Bez wody po prostu się nie da.
Nawadnianie organizmu nie ogranicza się do picia wody. Część zapotrzebowania na płyny pokrywają owoce, warzywa, zupy, ale też produkty stałe, w których woda jest zawarta. Ale to właśnie woda bije inne płyny na głowę – najlepiej gasi pragnienie, nie ma kalorii, nie zawiera cukru, jest łatwo dostępna i tania (w wielu miastach kranówka jest tak czysta, że spokojnie nadaje się do spożycia). Problem w tym, że zwykle dziecko nie chce pić wody.
Gdy dziecko mało pije
Odwodnienie u dzieci zachodzi bardzo szybko. Dlaczego tak się dzieje?
Gdy pojawia się pragnienie, zazwyczaj to znak, że organizm już zaczął się odwadniać, a u najmłodszych nawet drobne odwodnienie może powodować zmęczenie, ospałość czy kłopoty z koncentracją. Objawy silniejszego odwodnienia są znacznie poważniejsze, a im dziecko młodsze, tym jego skutki bardziej niebezpieczne.
O odwodnienie u dzieci najłatwiej w gorący letni dzień, ale choroba pory roku nie wybiera. Gorączka, wymioty, biegunka – wszystkie wiążą się z ryzykiem sporej utraty płynów, a z nimi elektrolitów. O ile dzieciaki biegające za piłką na kilka łyków wody namówić nietrudno, te chore często odmawiają picia. Starszakowi łatwiej przemówić do rozsądku i zazwyczaj wystarczy poić go płynem z elektrolitami dostępnymi bez recepty w aptece, u silnie odwodnionego malucha niezbędna może być interwencja lekarza.
Jak dużo płynów potrzebują dzieci?
Skoro samo uczucie pragnienia jest oznaką lekkiego odwodnienia, najrozsądniej jest pić regularnie w ciągu całego dnia, nie czekając na sygnał z organizmu, a ilość płynów zwiększać, gdy gorąco i podczas uprawiania sportów.
Dzienne zapotrzebowanie na płyny zależy od wieku, wagi, płci, pory roku, a nawet trybu życia. Istnieją tabele i kalkulatory przeliczające kilogramy na mililitry, ale mniej lub bardziej skomplikowaną matematykę można sobie darować, bo kto z aptekarską dokładnością będzie poił dziecko. Rozsądek i czujność zastąpią wszelkie wyliczenia.
Podstawowy wyznacznik, że dziecko pije wystarczająco, to częstotliwość wizyt w toalecie. Siusiu co kilka godzin plus jasny, słomowy kolor moczu – to znaki, że jest w porządku. U najmłodszych zaniepokoić powinna sucha od kilku godzin pielucha (im dziecko młodsze, tym częściej ją moczy), zwłaszcza w połączeniu z upałem lub chorobą.
Co pić?
Wiadomo, najlepiej wodę. Problem w tym, że zazwyczaj dziecko nie chce pić wody. Nie ma smaku, więc trudno jej konkurować z pachnącymi gumą balonową, kolorowymi napojami w butelkach z postaciami z bajek. Na szczęście tę wadę całkiem łatwo przekuć w zaletę – skoro nie ma smaku, smak można nadać jej samodzielnie. I to taki, o jakim maluch zamarzy. Zdrową wodę smakową zrobicie, dodając do zwykłej wody cząstki owoców, warzyw i zioła. Kombinacji składników, o które można wodę wzbogacić, jest chyba nieskończona ilość – to świetne pole do eksperymentów w kuchni i okazja do poznawania nowych smaków. Weźmy na przykład taką wodę z ogórkiem i bazylią, rozmarynem i malinami, cytrusami i miętą. Brzmi nieźle, prawda? W upalne dni owoce można zamrozić – owocowe kostki lodu to megaatrakcja.
Nawyku sięgania po wodę nie wyrobi się bez wody. Butelka powinna być zawsze na wyciągniecie ręki. W domu, w plecaku, w podróży. Odpada wtedy pokusa sięgnięcia w sklepie po kolorowy soczek czy gazowany napój. Ale nie demonizujmy – babciny kompocik, pity raz na jakiś czas, krzywdy nikomu nie zrobi. Restrykcyjny zakaz przyniesie w takim wypadku więcej szkody niż pożytku, bo zakazany owoc bardzo kusi i maluch, któremu nie wolno, a bardzo by chciał, wykorzysta każdą okazję, żeby go spróbować.