Spis treści:
Zimno, szaro i właśnie przestało padać, a dzieciaki roznosi energia? Chociaż karuzela oblepiona błotem, a w piaskownicy wody po kolana, nie obejdzie się bez spaceru. Podpowiadamy, jak zmierzyć się z tematem, żeby wyjście okazało się przyjemnością i wszyscy wrócili do domu zadowoleni.
Jesienny spacer z dzieckiem – pomocne zasady
To, co najlepsze jesienią, to kubek herbaty, koc i książka. Chyba że ma się pod opieką dzieci. Wtedy na pierwsze miejsce rankingu wskakuje chwila spokoju, a tę zapewnią jedynie dzieci wybiegane i wywietrzone. Czytaj: bez wyjścia na powietrze ani rusz. Jak nie dać się pogodzie, marudzeniu ani nudzie? O tym warto pamiętać:
Nie ma złej pogody…
… są tylko nieodpowiednie ubrania. Złota zasada, której są wierni Skandynawowie, zaczyna funkcjonować i u nas. A to głównie dzięki porządnym kaloszom i fenomenalnym w swej prostocie wodo- i błotoodpornym kombinezonom, które po powrocie z podwórka wystarczy spłukać i odwiesić do wyschnięcia. Tak ubrane maluchy mogą do woli grzebać w kałużach, bez obawy o zimne stopy, przemoczone spodenki i nieodwracalnie poplamione kurtki.
Sezon na dwa kółka trwa długo
Kto powiedział, że rower powinien zniknąć w piwnicy, gdy tylko temperatura spadnie poniżej 15 stopni? Na rowerze, podobnie jak na hulajnodze, można jeździć tak długo, jak długo podłoże nie jest oblodzone. Prosto, slalomem i zygzakami, omijając kałuże (to hulajnoga) albo przejeżdżając przez ich środek z nogami uniesionymi do góry (na rowerze najfajniej!). Dwa koła to świetny środek transportu, który urozmaici każdy spacer i uniezależni od kaprysów pogody, brudnych karuzel czyi zepsutych huśtawek.
Coś na ząb
Głód potrafi zepsuć każdy spacer. I odwrotnie – ulubiona przekąska to sposób nie tylko na nagły spadek energii, ale i na uśmiech malucha. Może listopad to nie pora na piknik na trawniku, ale usiąść na ławce z kilkoma listkami chrupkiego pieczywa, jabłkiem i garścią orzechów dacie radę. A gdyby tak jesienne wyjście raz na jakiś czas połączyć z kubkiem gorącej czekolady w parkowej kawiarni?
Raz-dwa-trzy
W co się bawić, kiedy szaleństwa na zjeżdżalni uniemożliwia warstwa błota, a boisko zmieniło się w wielka kałużę? Niezawodny patent to… liczenie. Wszystkiego: od czerwonych samochodów przejeżdżających ulicą, przez liście klonu pod nogami, po kamyki. Można liczyć, można też mierzyć. Odległość od ławki do ławki skokami, albo szerokość alejki za pomocą patyka. Da się? Pewnie, że tak!
A na końcu… rozgrzewka
Tak, tak – rozgrzewka na końcu. W przypadku jesiennego spaceru perspektywa przyjemnego domowego ciepełka pozwala wykrzesać jeszcze odrobinę entuzjazmu, gdy sił jakby trochę mniej. Jednym wystarczy gorąca herbata, innym przyda się talerz ciepłej zupy. O apetyt nie ma co się martwić, po porządnym spacerze jest gwarantowany.