Spis treści:
Na forach dla rodziców pojawiają się wzmianki o „hajnidach”, HNB. To high need babies, wysoko wymagające dzieci. Czy to realny problem, zaburzenie rozwojowe, czy po prostu wszystkie dzieci takie są, a niektórzy rodzice sobie nie radzą i przypisują im bycie „hajnidem”?
High need baby – co to znaczy?
Termin „high need baby” wprowadzili lekarz William Sears i jego żona pielęgniarka Martha Sears, twórcy doktryny „rodzicielstwa bliskości”, a prywatnie rodzice ośmiorga dzieci. Zauważyli zespół specyficznych cech i zachowań, łącząc je jednocześnie z wrodzonym sposobem funkcjonowania układu nerwowego u dziecka.
– Jak ktoś ma hajnida, to nie ma wątpliwości, nie da się tego nie zauważyć – stwierdza krótko Ania, mama takiego wyjątkowego dziecka.
Dzieci wysoko wymagające to takie, które potrzebują stałej uwagi rodzica, do tego stopnia, że niemożliwe jest wykonywanie najprostszych czynności, przebywanie w sferze publicznej, spacer, oddanie dziecka do żłobka czy przedszkola. Rodzice „hajnidów” zapewniają, że nie jest to efekt niewłaściwego wychowania czy „rozpuszczenia” dziecka.
Jak wygląda życie z high need baby i czy rzeczywiście to koszmar dla rodzica? A może jednak brak rodzicielskich kompetencji i zrzucanie na dziecko „winy” za własne błędy?
High need baby – objawy
Agnieszka opisuje swoje perypetie po narodzinach syna, który obecnie ma rok i 3 miesiące: – Całe noce warczał, autentycznie, jak pies. Pobudki bez przerwy. Pierwszy miesiąc próbowałam odkładać do łóżeczka, ale ciągle musiałam do niego wstawać, więc i tak lądował na łóżku ze mną i mężem. Pamiętam noc, kiedy mąż zaczął już kląć z bezradności, czemu to dziecko tak nie śpi! Od tamtej pory bezsenność syna znoszę tylko ja. Śpimy osobno, ja z synem u niego w pokoju, a mąż w sypialni. Pierwsze trzy miesiące nie wypuszczał cyca z buzi. Ja tym samym nie miałam czasu na nic. Mąż po dwóch tygodniach wrócił do pracy, nie było go w domu 12-14 godzin. Do dziś zastanawiam się, jak to przetrwałam.
– W ciąży przytyłam 18 kg – wspomina Agnieszka. – Po 3 miesiącach od porodu nie zostało nic, bo nie miałam czasu, żeby zjeść. Przez pewien czas przychodził do mnie tata co rano, żebym mogła zjeść płatki na śniadanie. Jajecznica, kanapki, czy inne wymyślne rzeczy, to była w tamtym czasie abstrakcja. Synek zasypiał po czterogodzinnym bujaniu i tylko, gdy byłam na stojąco. Budził się i zaczynała się jazda, gdy chociaż próbowałam usiąść, oprzeć się o blat. Nie wychodziliśmy na spacery, bo nie dawał się ubrać w kombinezon, ani włożyć do wózka.
Bezustanne wrzaski stawały się powodem sąsiedzkiego niepokoju i to nawet sąsiadów mieszkających dwa, trzy domy dalej: – Trudno wytłumaczyć, że on tak ma i już, że nie skatowałam go przed chwilą, że ma sucho, jest nakarmiony, a mimo to drze się, bo HNB nie płacze, ale krzyczy z całych sił. Mąż przez pewien czas miał w łazience nauszniki, bo w małej łazience ten głos inaczej się rozchodził przeszywał na wskroś.
Mama 1,5-rocznego Michała mówi: – Pierwsza rzecz, która towarzyszyła nam odkąd synek przyszedł na świat, to ciągły ryk, tak, ryk, bo to nie był płacz. Wisiał ciągle na piersi, spał przy piersi, nawet do toalety chodziłam z dzieckiem przy piersi, bo każda próba odłożenia do łóżeczka czy wózka to był ryk.
– Byłam skrajnie zmęczona i ciągle zastanawiałam się, co ze mną nie tak, że moje dzieci wiecznie się nudzą i nic im nie pasuje? – wspomina Marta, mama bliźniaków. Przyznaje, że na spacerach z wózkiem nie mogła się zatrzymać nawet, żeby zawiązać buty, bo powodowało to dantejskie sceny i wrzaski dzieci.
– Pierwszego roku nie pamiętam prawie wcale – dodaje Marta. – Większość wspomnień jest wypełniona krzykiem. Przez długi okres wyłam codziennie wieczorem z powodu wykończenia psychicznego.
High need baby – czy są szanse na zmianę?
Po roku Agnieszka zauważyła nieznaczną poprawę. Nie zawsze jednak dziecko wraz z wiekiem zmienia się na korzyść. Weronika przypomina sobie: – Mój syn ciągle płakał, krzyczał, trudno było go uspokoić. Nie interesowały go żadne zabawki. Nie spał w dzień. Robił sobie tylko dwie lub trzy półgodzinne drzemki. Stale płakał, a ja nie dawałam już rady. Psychicznie wysiadłam. Dzwoniłam do mamy i mówiłam, że zanim on skończy 3 miesiące, to mnie zamkną w psychiatryku. Koleżanki nie mogły uwierzyć, że moje dziecko nie śpi. Dopóki mąż nie wrócił z pracy, czasami nawet nie mogłam się umyć, syn ciągle płakał i krzyczał. Byliśmy u różnych lekarzy, ale nikt nic u niego nie zdiagnozował. Jeżeli zdarzyło już mu się zasnąć w dzień to z piersią w buzi i leżąc na moim brzuchu. Każda próba odłożenia go kończyła się pobudką i kolejną serią płaczu. I tak mijał dzień za dniem, ja byłam w coraz gorszej kondycji psychicznej.
Mięły cztery lata i zdaniem Weroniki trudno mówić o znaczącej poprawie: – Syn ma już cztery lata i nie powiem, żeby było łatwiej. Mimo tego, że umie mówić, często płacze bez powodu. Ciągle potrzebuje obecności mamy. Do dzisiaj śpimy razem, bo beze mnie się boi. Nie umie sam się sobą zająć. Gdy jesteśmy razem w domu, to nie mam nawet jak ugotować obiadu, bo ciągle jest „mamo”, „mamo chodź”, „mamo baw się”, „mamo popatrz”, „mamo zrób” i tak bez końca. To nie jest dziecko, które da się zostawić i posprzątać. Z nim trzeba ciągle być, ciągle rozmawiać i towarzyszyć. Dzięki temu rozwija się dużo szybciej niż jego rówieśnicy, chociaż niestety rozwój emocjonalny nie nadąża za poznawczym.
Mamy high need baby zgodnie przyznają: życie trzeba podporządkować dziecku. Nie ma mowy o rytmie, mogą być jedynie próby podsypiania, gdy dziecko śpi. Jeśli nie śpi, wymaga bezustannej atencji, współuczestnictwa rodzica w każdej aktywności. I ogromnej cierpliwości, bo byle drobiazg może wyprowadzić „hajnida” z równowagi.
Blanka opowiada: – Od samego początku moje macierzyństwo było wyzwaniem. Urodziłam córkę w wieku 20 lat, mając przed sobą perspektywę samotnego wychowywania małej, nieukończenia studiów i życiowego trudu już do końca. Często się obwiniam, że to przez ten stan emocjonalny Zosia była i jest takim dzieckiem. Jakim? Śpiącym 3 razy po 15 minut w ciągu dnia. Budzącym się w nocy 3-8 razy. Wciąż się budzi, a ma 3 lata. Za mną 3 lata bez jednej przespanej nocy. Od urodzenia nie mogłam jej odłożyć nawet na moment, akceptowała jedynie noszenie na rękach. Zosia jest dzieckiem, które oczekuje 200% uwagi, a gdy jej nie dostaje w takim stopniu, w jakim chce, kiedy ja np. próbuję ugotować obiad lub posprzątać, wpada w furię. Próby zrobienia razem czegoś fajnego najczęściej kończą się histerią, z powodu na przykład nieodpowiedniego koloru zjeżdżalni. Powroty z zanoszącym się szlochem dzieckiem przez pół miasta czy zbieranie jej z podłogi centrum handlowego, kiedy leży i z wściekłości wymachuje rękami i nogami mam opanowane do może nie perfekcji, ale do zdecydowanej zręczności.
High need baby – jak sobie poradzić?
Blanka wspomina: – O HNB dowiedziałam się od psychologa dziecięcego, do którego poszłam z płaczem na konsultację, żeby dowiedzieć się, co jest nie tak z moim dzieckiem, które w tamtym okresie dostawało nocnego szału i potrafiło 2 godziny płakać, wrzeszczeć bez przerwy, wykrzykując przy tym, że mam wyjść i nie jestem jej mamą. Byłam pewna, że ją skrzywdziłam, że jest coś nie tak, że nie dałam jej wystarczająco dużo ciepła i miłości. Psycholożka, u której byłam, stwierdziła, że Zosia jest 100-procentowym HNB. Odkryłam, że wszystko się zgadza. Teraz praktykujemy podejście Jespera Juula i te komunikaty naprawdę przyczyniają się do poprawy naszego dialogu. Niewiele się zmienia z zewnątrz – mała dalej jest bardzo wrażliwa, szybko się złości, szybko odczuwa dyskomfort i daje o tym znać, ale wewnętrznie czuję się o niebo lepiej.
Roksana Hnatiuk, lekarka, a zarazem mama wysoko wymagającego dziecka: – W tej chwili panuje pogląd, że jest to zespół cech psychofizycznych i że taki układ nerwowy musi po prostu wydorośleć, choć sama jestem tego zdania, że za 100 lat medycyna będzie umiała odpowiedzieć na pytanie, co tak naprawdę powoduje to „niezadowolenie” u HNB.
Lekarka uczula, żeby przed rozpoznaniem w swoim potomku „hajnida” sprawdzić, czy jego zachowanie nie jest skutkiem innych schorzeń. Podobne objawy, czyli nieutulony płacz u niemowląt mogą powodować kolki, refluks, uczucie bólu (np. podczas zapalenia ucha, pęcherza), nietolerancje czy też alergie pokarmowe.
– Czasami zdarza się, że niemowlę cierpi z powodu wzmożonego napięcia mięśniowego, które może zauważyć wprawne oko neurologa lub fizjoterapeuty – zauważa Roksana Hnatiuk. – W niektórych przypadkach pomocna okazuje się wizyta u neurologopedy czy osteopaty.
U starszych dzieci, u których obserwowana jest labilność emocjonalna, wrażliwość na bodźce lub podwrażliwość na bodźce słuchowe, dotykowe, wzrokowe, należy wykluczyć m.in. zaburzenia integracji sensorycznej lub zaburzenia ze spektrum autyzmu. Warto również skonsultować się z psychologiem.