„Badania wykazały, że karmione piersią niemowlę ssie mocniej, gdy słyszy słowa, które już zna”. Jak rozmawiać z niemowlętami
Mariusz Borowy: Gdy moja idąca właśnie do liceum córka była niemowlakiem, starałem się do niej jak najwięcej mówić, co miało podobno wspierać jej rozwój. Szukając tematów do tych monologów, najczęściej opowiadałem jej o tym, co właśnie nas otacza, albo co robimy. Jednak patrząc na jej małą buzię i mając świadomość, że w ogóle mnie nie rozumie, nie mogłem powstrzymać się od wrażenia, że w rzeczywistości tylko niepotrzebnie się wygłupiam. Jak to więc jest, naprawdę warto mówić do niemowlaków?
Magdalena Śniegulska: Zdecydowanie tak. Mówić, zwracać się, patrzeć w oczy, nawiązywać kontakt itd. To absolutnie kluczowe dla rozwoju naszej relacji z dzieckiem i jego samego. Dowodzą tego chociażby kolosalne różnice między dziećmi wywodzącymi się ze środowisk ubogich i bogatych językowo. Obserwacje wykazały, że tylko do trzeciego roku życia te pierwsze słyszą o 3 mln słów mniej niż te drugie. To ogromna różnica, która przekłada się na rozwój intelektualny, zdolności językowe, sposób komunikowania i wiele innych obszarów. A w rezultacie znacząco zwiększa szanse na sukcesy w czasie formalnej edukacji.
Bo z jednej strony takie osłuchane dziecko jest lepiej rozwinięte już na starcie, a z drugiej jego większe zdolności komunikacyjne sprawiają, że nauczyciele chętniej z nim współpracują i poświęcają mu więcej czasu.
Tylko jak rozmawiać z kimś, kto zupełnie nas nie rozumie? Z jednej strony słyszałem, że nie należy używać takiego dziecinnego, infantylnego języka pełnego zdrobnień i charakterystycznego seplenienia, a z drugiej strony mając przed sobą małego dzidziusia, nie zawsze mogłem się przed tym powstrzymać.
Zacznijmy od tego, że w komunikacji z niemowlakiem liczy się przede wszystkim nasza obecność i nawiązywanie z nim kontaktu. Dlatego obawa o to, że będziemy coś robić źle, nie powinna nas powstrzymywać przed mówieniem do niego.
Będzie ono rozpoznawało nasz głos, a potem również pojedyncze słowa i to jest najważniejsze. Już w pierwszym roku życia, na długo nim zacznie cokolwiek mówić, dziecko zaczyna całkiem dużo rozumieć. Czym więcej do niego mówimy, tym bardziej wspieramy je w tym procesie.
Skąd o tym wiemy?
Istnieją np. badania, które wykazały, że karmione piersią niemowlę ssie mocniej, gdy słyszy słowa, które już zna. Dlatego warto powstrzymać się od seplenienia w rozmowach z dzieckiem. Może ono bowiem utrwalić sobie dane słowo w takim brzmieniu i potem mieć trudności z opanowaniem prawidłowej formy. Natomiast wszelkie zdrobnienia, które przecież same narzucają się rodzicom w kontaktach z maluchami, nie stanowią najmniejszego problemu. A wręcz ułatwiają przekazanie ładunku pozytywnych emocji. Generalnie o tym, że niemowlęta pozytywnie reagują no mowę matczyną, najlepiej świadczy ich zainteresowanie i zadowolenie gdy ją słyszą.
Mowa matczyna?
To termin używany dla opisana sposobu w jaki dorośli, ale też dzieci powyżej szóstego roku życia instynktownie komunikują się z niemowlętami. Mówiąc do nich odruchowo upraszczamy składnię i słownictwo, powtarzamy słowa czy całe wypowiedzi itd. To właśnie taki sposób mówienia do niemowlaków najbardziej sprzyja nawiązywaniu z nimi więzi i skupia ich uwagę, a w rezultacie je rozwija.
Warto przy okazji zwrócić uwagę na ogromną rolę komunikacji pozawerbalnej, a zwłaszcza mimiki, jaka towarzyszy mowie matczynej. Jej znaczenie wykazuje tzw. eksperyment kamiennej twarzy.
Gdy matka rozmawiając w dzieckiem, przyjmuje nieruchomy, neutralny emocjonalnie wyraz twarzy, dziecko staje się poddenerwowane i zaniepokojone, stara się na różne sposoby „uruchomić” mamę, a gdy mu się to nie udaje, zaczyna płakać. Widać więc, że dla niemowląt komunikacja to nie tyle przekaz treści, co emocji.
Czy taki sposób rozmawiania z maluchem jest uniwersalny i funkcjonuje na całym świecie?
Tak, chociaż istnieją bardzo ciekawe różnice między poszczególnymi kulturami. Zaobserwowano, że w indywidualistycznym świecie zachodnim, a więc i w Polsce, w mowie matczynej występuje więcej rzeczowników, podczas gdy w społeczeństwach kolektywnych, np. w wielu krajach Azji, więcej jest w niej czasowników. Tak czy inaczej warto, by mówiąc do niemowlaka, używać możliwie bogatego słownictwa. Badania wykazują, że im więcej słów kojarzy dziecko, tym łatwiej zapamiętuje kolejne i bardziej się rozwija.
O czym możemy opowiadać niemowlakowi?
Cóż, tak naprawdę o wszystkim. Sam temat jest tu mniej istotny od tego, że nawiązujemy z dzieckiem kontakt, słyszy ono nasz głos, słowa, widzi mimikę, jest obiektem naszego zainteresowania.
Szukając tematów wartych poruszenia z takim rozmówcą, możemy opisywać świat, najbliższe, otoczenie, albo pokazywać i nazywać zabawki czy części ciała. Doskonałym, rozwijającym pomysłem jest punktowanie. Polega ono na kilkukrotnym pokazywaniu i nazywaniu danej rzeczy. Dotykamy np. nosa dziecka, mówimy „nosek” i powtarzamy to kilka razy. Przypomina to toporne kucie słówek przy nauce języka obcego i właściwie jest tym samym, z tym, że na tym etapie rozwoju zdecydowanie bardziej uzasadnionym. Możemy też oczywiście czytać dziecku książeczki i pokazywać ich bohaterów, a w ostateczności opowiadać mu o jakiś naszych dorosłych sprawach.
Czy jest jakiś czas w ciągu dnia, gdy szczególnie warto rozmawiać z niemowlakiem?
To raczej zależy od jego własnego cyklu sen-aktywność. Szczególnie sprzyjające są te okresy, kiedy dziecko jest ożywione, wykazuje zainteresowanie, chętnie wchodzi z nami w interakcje.
Co, poza samymi rozmowami z dzieckiem, możemy zrobić dla jego rozwoju?
Istotnym czynnikiem jest również środowisko, w którym przebywa, a przede wszystkim jakość komunikacji w rodzinie. Na dziecko wpływają rozmowy domowników, interakcje między rodzicami, używane przez nich słownictwo itp. Dlatego dzisiaj problemem jest nasze zanurzenie w elektronice.
Gdy rodzice, nawet wykształceni, elokwentni i dysponujący dużymi zdolnościami komunikacyjnymi, wpatrują się wieczorami w ekrany smartfonów, wymieniając co jakiś czas tylko zdawkowe uwagi, niemowlę zostaje w praktyce odcięte od tak potrzebnych mu bodźców. Podobnie jest w rodzinach nisko elaboratywnych, czyli takich, gdzie rozmawia się niewiele, a domownicy używają ograniczonego słownictwa, albo posługują się często frazami w rodzaju „zatenteguj to”.
Od którego momentu życia dziecka rozmowy z nim czy wokół niego zaczynają odgrywać rolę w jego rozwoju?
To wszystko, o czym tu rozmawiamy nabiera znaczenia jeszcze przed narodzinami, w drugiej połowie ciąży. Dziecko słyszy co dzieje się wokół, uczy się rozpoznawać głos matki, innych domowników, poznaje brzmienie pierwszych słów. A im bliżej porodu, tym więcej chłonie ono z otoczenia.
Naprawdę przez skórę matki i wody płodowe jest ono w stanie usłyszeć cokolwiek?
Nie ma co do tego wątpliwości.
Ciekawie wykazało to na przykład badanie sprzed kilku lat. Poproszono w nim kobiety, by na sześć tygodni przed narodzinami codziennie czytały na głos popularny wiersz o Kocie Procie. Gdy urodziły, okazało się, że ich dzieci od razu rozpoznają ten utwór i gdy go słyszą zdecydowanie mocniej ssą pierś.
Wygląda więc na to, że nie tylko warto z dziećmi rozmawiać, ale też zacząć to robić jak najwcześniej?
Zdecydowanie. A potem nie przestawać. Bo przecież to, co najlepszego możemy zrobić dla naszych dzieci, to zapewnić im wsparcie i właściwe warunki do rozwoju. A istotną częścią obu tych zagadnień są przecież rozmowy. Warto rozmawiać.