Dzięki muzyce dzieci stają się bardziej skoncentrowane Karolina Błasik:. Zdj: archiwum prywatne

„Dzięki muzyce dzieci stają się bardziej skoncentrowane, co w dobie nadmiernego korzystania ze smartfonów nawet przez dzieci 2 letnie jest bezcenne” – mówi Karolina Błasik,  prowadząca zajęcia „gordonki”

– Na warsztatach dzieci nabywają pewności siebie, uczą się wyrażać siebie, pokazywać swoje emocje. To niesamowite i piękne, że język muzyki możemy wykorzystać do codziennego życia – mówi Karolina Błasik, prowadząca zajęcia umuzykalniające „Smykonutki – gordonki”.

Marta Chowaniec: Dlaczego warto już niemowlęta zapoznawać z muzyką?

Karolina Błasik: Muzyka to samo dobro! Niemowlęta zapoznają się z muzyką już w łonie mamy, tam przez cały czas czują bicie jej serca. Od dwudziestego miesiąca życia płodowego słyszą, uczą się rozpoznawać jej głos, który po narodzinach koi płacz, kołysze do snu i daje poczucie bezpieczeństwa. To pierwszy instrument, którym się porozumiewamy i tworzymy muzykę stymulującą ośrodkowy układ nerwowy oraz dostarczającą bodźców do jego rozwoju. Tak jak dzieci uczą się języka ojczystego, tak przyswajają język muzyki. Najpierw osłuchują się z językiem rodziców, rozróżniają głoski, wyrazy, dopiero potem zaczynają je powtarzać i układają zdania. Tak wygląda proces uczenia się. Tak samo jest w muzyce. Podajemy maluchom najpierw małe elementy tonalne albo rytmiczne w kontekście konkretnej skali i zaczynają przetwarzać je sobie w głowie – to proces nazwany audiacją. Podczas cyklicznych spotkań dzieci zaczynają rozumieć dźwięki, które ułożone w motywy pasują do danej skali, ich reakcje najpierw są przypadkowe, a z biegiem czasu stają się celowe, dziecko audiuje – czyli słyszy w głowie i przetwarza melodie oraz rytmy – przekłada je na swój język. Żeby nauczyć się nowego języka obcego, nie mówimy na początku pełnym zdaniem, nie jesteśmy go w stanie utworzyć ze słów, nie znamy jeszcze gramatyki. Nie złożymy także zdania, jeśli nie będziemy znać znaczeń pojedynczych słów. Zresztą ucząc się intonacji i różnych dźwięków potrafimy zauważyć różnicę między językami obcymi. Kiedy uczymy się muzyki, dzieje się to samo.

https://hellomama.pl/przedszkolak/dzieki-muzyce-dzieci-staja-sie-bardziej-skoncentrowane-mowi-karolina-blasik-prowadzaca-zajecia-gordonki/

Przez pierwsze 3 lata życia mózg dziecka rozwija się najintensywniej, a kulturowanie, czyli zanurzanie w muzycznym, różnorodnym świecie, osłuchiwanie się z bogactwem dorobku kulturowego całego świata od muzyki klasycznej, ludowej, popularnej do jazzowej, powoduje u dzieci ogromny rozwój, nie do powtórzenia na kolejnych etapach życia. Po dziewiątym roku życia potencjał nigdy wcześniej nierozwijany zanika.

Czy poza wartościową i dedykowaną muzyką dzieci mogą się lepiej rozwijać ogólnie?

Tak, ważnym aspektem pozamuzycznym kontaktu z muzyką, a dokładnie umuzykalnieniem maluszków od ok. 3 miesiąca życia jest aspekt psychologiczny i ogólnorozwojowy. Dzięki muzyce dzieci stają się bardziej skoncentrowane, co w dobie nadmiernego korzystania ze smartfonów nawet przez dzieci 2-letnie (!) jest bezcenne. Na warsztatach dzieci nabywają pewności siebie, uczą się wyrażać siebie, pokazywać swoje emocje. Koordynacja obu półkul mózgowych wpływa na poszerzenie zdolności matematycznych i językowych. ale także otwiera na kontakty społeczne. Oczywiście jeśli uczymy się muzyki w myśl teorii prof. Edwina Eliasa Gordona, która jest poparta badaniami naukowymi prowadzonymi przez profesora przez kilka dziesięcioleci, poddawana testom sprawdzającym, obserwacji i szczegółowym wnioskom. Każde dziecko rozwija się w swoim własnym tempie, niesamowite jest to, że naturalne włączanie się dzieci w muzyczne działania, wchodzenie w każdy kolejny etap jest nieprzymuszone i wynika z jego gotowości, a nie z celu, jaki muszą zrealizować pod okiem nauczyciela. To nauczyciel dopasowuje metody tak, żeby w tym procesie pozwolić dziecku, kilkumiesięcznemu (!) na swobodne reakcje i wypowiedzi muzyczne. To się dzieje na naszych oczach!

Od nazwiska profesora pochodzą zajęcia określane „gordonkami”, które dzieci uwielbiają. Te zajęcia odbywają się w klubach dla dzieci, kawiarniach i w domach kultury.

Z moich doświadczeń kilkuletnich w prowadzeniu zajęć „Smykonutki – Gordonki” wynika to, że uwielbiają je także rodzice, babcie i opiekunowie, którzy są świadkami zmian, jakie zachodzą w ich dzieciach. Widzą i słyszą jak ich maleństwa zaczynają rytmizować, intonować pierwsze dźwięki albo śpiewać je od razu na etapie imitacji (red. dokładnego powtarzania rytmu lub melodii), choć mają jedynie 1,5 roku i nie potrafią jeszcze mówić! Widzę na ich twarzach zdumienie, zachwyt, nierzadko wzruszenie. Kilka razy i mnie łezka zakręciła się w oku. Bardzo angażuję się emocjonalnie w relacje z uczestnikami, czasem znam ich prywatne sytuacje, wiem, że dzieci zostały zdiagnozowane pod kątem np. Aspergera, to są bardzo trudne momenty dla całych rodzin a bycie wspólnie w grupie i muzykowanie ma wymiar terapeutyczny dla rodziców. Uważam, że prowadzący to nie jest mistrz, którego należy słuchać i tylko powtarzać. Staram się w swojej pracy zapewnić uczestnikom taki poziom swobody i partnerskich relacji, żeby czuli się zaopiekowani, zachęceni do aktywności i kreatywności. Chcę być przewodnikiem po muzycznym świecie – nie profesorem, dzielę się tym, co wiem i chcę podnosić kompetencje muzyczne nie tylko dzieci, ale i rodziców.

Prowadzący inicjuje proces umuzykalnienia. Pokazuje dzieciom jak traktować muzykę, zachęca by poszły za głosem, ciałem i ruchem. One idą za przykładem, za naszym autorytetem rodzicielskim, a nie podpowiedzią: zrób to lub tamto. Dzieci „przetwarzają” w głowie to, co usłyszały i spontanicznie reagują, wyrażają siebie poprzez głos czy ruch. Wtedy wywołuję ciszę na zajęciach, aby dziecko miało świadomość tego, że jest zauważone i słuchane, żeby zaistniał proces audiacji, o którym wspomniałam wcześniej, bo to jest kluczowe na tych zajęciach.

Czy zdarzają się sytuacje nieprzewidziane, które ciebie zaskakują ?

Czasem zdarza się tak, że maluch niedawno pełzający wstaje bardzo szybko i kładzie głowę na podłogę albo zabawnie potrząsa głową, bo przy konkretnej ulubionej przez siebie melodii tak czuje się swobodnie, że się „wyraża”, pokazuje, że ją lubi. To fascynujące, że wystarczy kilka zajęć, by uczestnicy poczuli się swobodne. Niesamowite jest też to, że dzieci potrafią powtarzać dźwięki, zaczynają muzykować, mają z tego radość. Jest jeden warunek – potrzebują przerwy, ciszy, doświadczenia zaistnienia ich głosu w przestrzeni. Odpowiednio „wywołana” cisza i uważność na wypowiedź już kilkumiesięcznego dziecka pozwala mu na przejście do kolejnego etapu podczas audiacji wstępnej. Uwielbiam miny rodziców, kiedy widzą, że „to” naprawdę działa. Idąc na zajęcia nie wiedzieli czego się spodziewać, raczej przekonani byli, że to raczej taka zabawa i śpiewanie na „papapa”, że nic nie będą robić, tylko popatrzą. A tu się okazuje, że to jest mądra muzyczna zabawa, w którą wkręcają się sami.

Gordonki – muzyczna zabaw da dzieci
Zajęcia umuzykalniające "Smykonutki – gordonki". Zdj: archiwum prywatne Karoliny Błasik

No właśnie, bo gordonki to po prostu dobra zabawa.

To odkrywanie, że jest się częścią muzyki „tu i teraz”. Fantastycznie bywa w grupach, kiedy „podaję rodzicom głos” np. melodie linii basu i sami włączając się odkrywają, jakie śpiewanie jest przyjemne. Chociaż czasami śmieję się z mamami, że moje „gordonki” łączą fitness, śpiew i taniec w jednym. W wielu grupach udaje nam się stworzyć chór śpiewających rodziców, to jest niesamowite! Ja wtedy „pływam sobie” w tym naszym muzycznym oceanie i z przyjemnością improwizuję, jestem wokalistką. Uwielbiam to! Mogę jeszcze więcej zaproponować na zajęciach, rosnę w siłę i przekonanie, że wszyscy możemy odkrywać w sobie muzyków.

Nie wszyscy oczywiście śpiewają, nic na siłę, czasem trwają w ciszy, obserwując swoje dziecko.

Bo niektórym słoń na ucho nadepnął, jak to się mówi.

To są niestety pozostałości ze spotkań z niekompetentnymi nauczycielami muzyki z dzieciństwa. Te wspomnienia są silnie zakodowane w nas. Wielu z nas było w sytuacjach traumatycznych, kiedy na apelu w szkole nauczyciel kazał uczniowi iść na koniec, bo nie umie śpiewać, albo był uciszany, bo fałszuje. My jako dorośli także cały czas jesteśmy w procesie audiacji, wprawdzie nie z takim potencjałem jak nasze maluszki, jednak stale możemy poznawać różnorodność muzyki i uczyć się jej. Chcę podkreślić, że o wiele większy postęp zrobią dzieci rodziców, którzy są zaangażowani zajęcia niż tych, którzy są wycofani. Nawet jeśli czujemy, że sami mamy obawy, że prowadzący nam „nagle każe się ruszyć, zaśpiewać”, pójdźmy za tym – bawmy się, pokonujmy bariery, za naszym przykładem idą dzieci. Na szczęście widzę to, że w moich grupach bardzo często jest tak, wiele rodziców nabiera śmiałości, pozwala sobie na więcej, na spontaniczne reakcje. Jak to jest z perspektywy rodzica? Wiem, że byłaś uczestnikiem zajęć gordonowskich.

Uczę się razem z moim dzieckiem, jestem mu wdzięczna, że mogę poznawać muzykę od początku.

Kiedy trafiłam na kurs gordonowski i odbyłam 180 godzin szkolenia, sama w tym czasie jednocześnie prowadząc zajęcia z grupami, bardzo się umuzykalniłam. Byłam zaskoczona, że po ukończonych studiach z wokalistyki jazzowej w Akademii Muzycznej, po jedenastu latach kształcenia w szkole muzycznej, grając na gitarze klasycznej i flamenco, nie potrafię się w pełni odnaleźć w koordynowaniu ciała z muzyką. Miałam trudności, żeby swobodnie poruszać się w pulsie nieparzystym, tj. metrum utworu, które nie jest dla nas oczywiste, bo np. wychylamy się dłużej w prawo, krócej w lewo. Okazało się, że w procesie edukacji muzycznej nikt nie przykładał wagi do koordynacji oddechu, ruchu i wydobywania dźwięku, tym samym indywidualnym wyrażaniu się w muzyce. Edukacja dzieci niesamowicie mnie rozwinęła. Właściwie zaczęłam w tej materii od początku, będąc dorosłą kobietą. To, co było dla mnie w muzyce trudne, zaczęłam praktykować, ćwiczyć w trakcie kursów i zajęć. Dało mi to siłę napędową i inspirację, aby pójść dalej i tworzyć własną muzykę, którą kieruję już dla odbiorcy dorosłego pod pseudonimem Muska i zapraszam serdecznie na mój profil www.facebook.com/Muska.Artist.

Zajęcia umuzykalniające „Smykonutki – gordonki”
Karolina Błasik. Zdj: archiwum prywatne

Jaką muzykę możemy usłyszeć na zajęciach gordonowskich?

Czerpię z różnych źródeł. Korzystam z różnych skal muzyki europejskiej, przede wszystkim dur- moll, które słyszymy na co dzień w radiu w muzyce popularnej – a nie mamy o tym pojęcia. Pojawiają się też skale modalne znane już starożytnej Grecji, jak również skala cygańska i bluesowa, czy azjatycka pentatonika. Z dumą mogę powiedzieć, że w najnowszym podręczniku „Rytm, skale, harmonia. Nauka improwizacji muzycznej według teorii uczenia się muzyki Edwina. E. Gordona” Pani Barbary Pazur znalazły się wybrane rytmiczanki z moim tekstem. Oczywiście piszę śpiewanki i rytmiczanki dla dzieci, których się uczymy na zajęciach gordonowskich, ale wiele z nich powstaje spontanicznie podczas zajęć i jeżeli ich nie nagram, to ulatują z głowy. To się nazywa improwizacja muzyczna i to jest niepowtarzalne, bo jest to wynikiem chwili, sytuacji, miejsca i relacji z uczestnikami. Śpiewamy i rytmizujemy w różnorodnym metrum na prostych sylabach, aby dzieci je łatwo przyswoiły. Połączenie nowych słów, rytmu, melodii harmonii to duże wyzwanie. Na zajęciach z rodzicami mamy 30 minut, kiedy dzieci są w stanie się skupić na muzyce bez gadżetów. Ułatwiamy sobie życie i działamy na prostych sylabach „pa”, „ba”, które dzieci mogą łatwo powtórzyć, nie chcemy, żeby dekoncentrowały się przez zakłócenia językowe, nie muszą dodatkowo zastanawiać się nad słowami, skupiają się na melodii i rytmie. Na koniec i na początek zajęć śpiewamy piosenki ze słowami w 2 różnych tonalnościach, dzieci mają sygnał, że właśnie zaczynamy i kończymy zajęcia. Pełnią one funkcję klamry spajającej zajęcia. Istotne jest, podkreślę jeszcze raz, aby wędrówka po skalach była różnorodna, bo wtedy mamy szanse na utrzymanie koncentracji i atrakcyjności zajęć, a przede wszystkim ukształtować wyższe potrzeby kulturalne wśród najmłodszych.

Czy to jest sposób na to, żeby w Polsce mniej słuchało się disco polo, a więcej muzyki klasycznej ?

Dziecko, które od małego osłuchuje się z różnorodną muzyką, nie będzie sięgało potem po disco polo, bo zwyczajnie jego muzyczna ciekawość nie zatrzyma się na niej. Bogate doświadczenie i przeżycie estetyczne związane z tą muzyką nie pozwoli odbiorcy zadowolić się wyłącznie prostym pulsem, głośnym basem i miałkim tekstem. Disco polo schlebia niższym gustom – to zdanie to w sumie taki frazes, jednak podkreślam to, że nasze społeczeństwo ma potencjał, ponieważ im wyższe wykształcenie rodziców, tym większa potrzeba sięgania po bardziej „skomplikowaną” muzykę. Według badań przeprowadzonych przez Narodowe Centrum Kultury w 2018 roku, nastolatkowie słuchający discopolo to zaledwie 8 procent grupy badanych. Jednak poziom wyższy wykształcenia ma tylko 23 proc. matek oraz 14 proc. ojców tych nastolatków.

Marzę o tym, żeby Gordon wszedł jako muzyka u podstaw do państwowej edukacji. Już teraz mamy w Polsce pokolenie rodziców świadomie uczestniczących w kulturze muzycznej z maluszkami. Chciałabym, żeby ten nasz ruch gordonowski w Polsce dotarł tam, gdzie są małe społeczności, na wieś, do domów kultury dając zaczyn do tworzenia w przyszłości zespołów amatorskich i orkiestr przy szkołach, co dzieje się u naszych zachodnich sąsiadów.

Zauważyłam, że na zajęciach dzieci lubią gadżety. Jaka jest ich rola ?

Dodatki na zajęciach – czyli chusta animacyjna, chusteczki, piłeczki i inne akcesoria mają jeden cel, podkreślić ruch do muzyki. Same w sobie są oczywiście atrakcyjne, można używać ich do różnych zabaw także poza zajęciami w domu, ale na zajęciach wykorzystujemy je do wspomagania procesu umuzykalnienia, wzmacniania poczucia pulsu albo podkreślania zależności między konkretnymi dźwiękami przy poznawaniu skal. Uczymy dźwięku centralnego. Załóżmy, że każda tonalność to inny kolor – wiemy, które możemy ze sobą zestawiać, a które nie, bo nie pasują. Gadżety wprowadzają dużo zabawy, a między dzieckiem i rodzicem wytwarza się jeszcze mocniejsza więź. Nauka przez zabawę.

Samo umuzykalnienie nie wprowadziłoby koordynacji ciała, nie dałoby możliwości znalezienia siebie z oddechem w przestrzeni. Co ważne, na gordonkach uczymy dzieci funkcjonowania w przestrzeni. Doświadczają koordynacji zmysłów wzrokowo, dotykowo, słuchowo, co ma wpływ na ich ogólny rozwój, nie tylko muzyczny. Dzięki takim kolorowym piórkom dziecko uczy się pracy oddechu, powiększa pojemność swoich płuc, może zobaczyć jak ono „wędruje” w przestrzeni dzięki włożonemu wysiłkowi. Bańki fantastycznie działają na prawidłowe koordynowanie oddechu. To bardzo ważne, bo jestem też nauczycielem muzycznym i obserwowałam jak dzieci siedmioletnie mają przy śpiewaniu kłopoty z oddychaniem. W fajnej muzycznej atmosferze dzieci mają możliwość także szkolenia wymowy. Mało tego! Śmieję się, że na zajęciach gordonowskich dzieci ćwiczą swoje pierwsze wystąpienia publiczne. Dzieci są różne. Mamy śmiałków, którzy swoim donośnym tonem czasem dominują podczas zajęć, więc w procesie umuzykalnienia, zauważają, że ich dźwięk jest nieadekwatny, dostosowują jego natężenie do naszego poziomu. Są nieśmiałe dzieci, które na pierwszych zajęciach kurczowe trzymają się opiekuna, być może są bardziej introwertyczne lub po prostu słuchają. Mam wiele doświadczeń, kiedy maluszki, po trzech, czterech miesiącach nieopuszczania rodzicielskich nóg, jak tylko wstały, bujały się ze mną od razu bardzo równo w pulsie. To znaczy, że te miesiące nie były stracone, one po prostu słuchały.

A jak jest z instrumentami ? Dzieci i rodzice lubią je, ale nie zawsze pojawiają się na twoich zajęciach. Dlaczego?

Na zajęciach pojawiają się proste instrumenty Orffa: grzechotki i dzwoneczki, które dają proste dźwięki, ale nie pomagają w audiowaniu, czyli rozumieniu melodii, a czasem wręcz przeszkadzają. Natomiast zaspokajają ciekawość dotknięcia. Dzieci, które mają po pół roku do roku, pierwsze co zrobią z instrumentami to sprawdzą, jak smakują. Ewentualnie kiedy zaczynają wychodzić im zęby, wkładają te instrumenty do buzi i nimi masują sobie dziąsła. Instrumenty są traktowane jak zabawki na tym etapie. Czasem akompaniuję sobie na dzwonkach, gitarze albo pianinie, djembe lub cajonie, wtedy umuzykalnienie jest na drugim planie, bo na pierwszy idzie potrzeba zintegrowania grupy, ośmielenia do wspólnego śpiewania tego, „co wszyscy znamy” np. z dzieciństwa.

Z moim maluchem chodziłam na różne zajęcia gordonowskie i zauważyłam, że rola prowadzącej jest bardzo ważna.

Jest to ważna rola. Jesteśmy mentorami z określonymi zadaniami, prowadzimy zajęcia, inicjujemy, wprowadzamy w proces audiacji, uczymy poczucia pulsu i rytmu. Ważny jest sposób intonowania, prosty dźwięk, bez zbędnego wibrato, dobrze brzmiący postawiony głos, który dopasowany jest do skali dziecka, które ono odbierze jako wzorzec, dostosuje swoją krtań. Trzeba też reagować na bieżąco, to nie są zajęcia typu wymyśliłam serię odcinków i zrealizuję program. To nie kurs. Zadaniem prowadzącego zajęcia jest orientacja, na jakim etapie jest dziecko, żeby zwracać się do niego z odpowiednimi motywami. Harmonia, czyste śpiewanie i improwizowanie, oraz ruch w pulsie – te elementy muszą znaleźć się na każdych zajęciach. Jestem o tym przekonana, tym bardziej że mając już 2- i 3-letnich „absolwentów” widzę różnicą między dziećmi, które chodziły na gordonki, a tymi, których rodzice niestety nie stworzyli im takich warunków wcześniej. Rodzice dzieci, które miały styczność z edukacją muzyczną wg Gordona na moich zajęciach kontaktują się ze mną i przesyłają mi filmiki pokazując ich osiągnięcia, słyszę dwulatków mówiących całymi zdaniami, śpiewających piosenki z tekstem, które od maleńkości słyszały śpiewane na prostych sylabach. Czasem wracają do mnie na zajęcia rodzice po rocznej lub półrocznej przerwie. Dzieci pamiętają to, co słyszały mając te pół roku, czasem potrzebują kilku zajęć, żeby zbudować swoje zaufanie do nowej grupy, a kiedy się przełamują widzę swobodę w ich wyrażaniu siebie poprzez taniec, śpiew lub rytmizowanie.

Rodzice dzieci, które poszły do przedszkola opowiadają mi, że w nowej grupie nie mają kłopotu z odnalezieniem się, sprzątają po sobie, są zdyscyplinowane, bo „na gordonkach uczyliśmy się sprzątać” (śmiech). Ale to działa, powtarzalne rytuały, które stały się przyjemnością, a nie obowiązkiem. Kiedy śpiewam, że chusteczki idą spać, to „wędrują” rączkami dzieci do torebki z powrotem. To niesamowite i piękne, że język muzyki możemy wykorzystać do codziennego życia (śmiech).

Teoria profesora E.E. Gordona mówi, że możemy rozwinąć potencjał każdego dziecka, sprawić, by stało się melomanem, aktywnym uczestnikiem kultury lub grało hobbistycznie na instrumencie. Nie każde dziecko musi być przecież zawodowym muzykiem.

Zajęcia umuzykalniające Smykonutki – gordonki
Zajęcia umuzykalniające "Smykonutki – gordonki". Zdj: archiwum prywatne Karoliny Błasik

Czy rodzice są potrzebni na tych zajęciach ? Jak mogą wesprzeć swoje dzieci w tej edukacji poprzez muzykę?

Dla mnie ważne jest to, żeby rodzice zrozumieli, że te zajęcia mają cel i konkretny przebieg, a także rola rodzica jest określona. Zawsze podkreślam, szczególnie kiedy widzę, że część rodziców „zbyt mocno” angażuje się w zabawę, że na wszystko przyjdzie czas. Proszę by nie machali za dzieci rączkami i nóżkami, nie wypychały ich na siłę do kółka, bo to przenosi zupełnie przeciwny efekt – bardzo zniechęca. To dziecko ma poczuć, kiedy jest gotowe, żeby podać mi rękę. Nie możemy przyspieszyć tego, że będzie ono w stanie przebiec 100 metrów w określonym czasie, tak nie jesteśmy w stanie stwierdzić, w którym momencie poprzez ruch i dźwięk, wyrazi siebie muzycznie. Na tych zajęciach uczymy się nawzajem siebie obserwować. Dorośli sami uczą się większej dyscypliny (śmiech) i uważności na swoją pociechę. Kiedy maluch widzi, że rodzice są naturalnie zainteresowani i cieszą się muzyką się, po prostu ich naśladuje. Nie potrzeba mu więcej. Nie potrzeba mu słów zachęcających.

Poza prowadzeniem zajęć gordonowskich organizujesz również koncerty dla dzieci. Czy mali fani są bardziej wymagający ?

Oczywiście, że tak. Powiem więcej, maluszki kilkumiesięczne mają tak delikatne struktury nerwowe, że wymagają konkretnego traktowania. Nie wolno ich przebodźcować. Na głośny dźwięk, gwałtowny dźwięk, ostre światło, reagują odruchem Moro – automatycznym napięciem ciała w reakcji obronnej. Jako doświadczeni muzycy, instruktorzy i rodzice, mamy większą świadomość tego, jak należy muzykować z dzieckiem, bierzemy za to odpowiedzialność i gwarantujemy najwyższy poziom wykonawczy. Koncerty czerpią z formy zajęć – śpiewamy w różnych tonalnościach i rytmizujemy, bawimy się z wszystkimi uczestnikami, nie mamy sceny – albo inaczej – wszyscy stajemy się muzykami na jednej wielkiej scenie razem z widzami. Repertuar jest starannie dobierany, podawany w atrakcyjnej formie tematycznych koncertów w cyklu „Smykogranie na dywanie” i kierujemy go do całych rodzin z dziećmi do 6 lat. Starsze mówią, że „to nuda, bo dla bobasów”. To akurat cytat z mojej córki, która definitywnie twierdzi od 2 lat, że jest za duża na takie „pampam”. Jednak kiedy przychodzi ze mną na próby od kilku lat, kontem oka widzę, jak przemyka w improwizowanym tańcu z kolorowymi chustami.

Zdjęcie z koncertu Smykogranie na dywanie
Zajęcia umuzykalniające "Smykonutki – gordonki". Zdj: archiwum prywatne Karoliny Błasik

W okresie epidemii nie spotykamy się tak jak wcześniej, zajęcia zostały zawieszone, co można zrobić teraz z dzieckiem w domu, kiedy brakuje pomysłów?

To pytanie nurtuje wszystkich rodziców. Starsze dzieci mają naukę online, mogą też się „same sobą zająć” na dłużej. Rodzice maluszków piszą do mnie i w odpowiedzi na ten odzew postanowiłam przenieść działania do sieci. Musimy się wspierać w tym trudnym czasie odosobnienia, tęsknotę do tego, co było wcześniej, widać na każdym kroku. Przez następne kilka miesięcy zapraszam na spotkania ze mną pod nazwą „Smykonutki śpiewają online”,kilka razy w tygodniu – na moim fanpage jest informacja o dostępnych godzinach. Pracuję teraz z mniejszymi grupami, żeby każdy poczuł się dobrze zaopiekowany. Przygotowałam także atrakcyjną ofertę na „każdą kieszeń”, bo czuję w tym misję, żeby pomóc osobom, które w tej specyficznej sytuacji na świecie finansowo stoją trochę gorzej. Sama jestem mamą, wiem, z czym trzeba mierzyć się na co dzień, dlatego zainspirowana do działania przez rodziców zmobilizowałam się i pojawiam się w domach wirtualnie, w nowej odsłonie. Śpiewam, gram na instrumentach, animuję, uważnie słucham i czekam na ich przełomy. Wirtualna ciocia Karolina śpiewająca z ekranu w każdym domu, na wyciągnięcie ręki. Cieszę, się, że mogę kontynuować to, co jest moją wielką pasją ostatnich lat.

Karolina Błasik – wokalistka występująca także pod pseudonimem MUSKA, nauczycielka śpiewu, gitarzystka, gordonistka, prowadząca zajęcia umuzykalniające „Smykonutki – gordonki”, „Smykonutki śpiewają online”  oraz  organizatorka cyklu koncertów rodzinnych „Smykogranie na dywanie” w Warszawie dla rodzin z małymi dziećmi od 3 miesiąca życia.

Zajmuje się animacją kultury, współpracuje z warszawskimi Domami Kultury, żłobkami, przedszkolami i klubokawiarniami dla dzieci,  twórczyni autorskich warsztatów muzycznych z wykorzystaniem nowoczesnych technologii w muzyce dla dzieci w wieku szkolnym. Występowała w teatrze Studio Buffo, Teatrze Sabat, od 2006 roku związana z lubelskim chórem Gospel Rain, była solistką Big Bandu UMSC w Lublinie.

Zwyciężczyni Ogólnopolskiego Festiwalu Anglojęzycznej Piosenki Filmowej „Soundtrack” 2017, Finalistka Festiwalu Piosenki i Ballady Filmowej w Toruniu, Złotej Tarki w Iławie, laureatka 3 miejsca na XXXV Międzynarodowych Spotkaniach Wokalistów Jazzowych w Zamościu, Finalistka Ogólnopolskiego Konkursu Rozgłośni Radiowych „Przebojem na antenę”.

W 2016 roku we współpracy z Narodowym Instytutem Audiowizualnym „NInA” (obecnie FINA) i Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu koordynowała warszawską edycją projektu „Pośpiewaj mi mamo, pośpiewaj mi tato” kierowanego do rodziców z małymi dziećmi i kobiet w ciąży, który został objęty patronatem Rzecznika Praw Dziecka. W latach 2013- 2018  współpracowała z fundacją „Muzyka jest dla wszystkich” i poprowadziła autorskie warsztaty w projekcie „Akcja Labirynt” w których wzięło udział ponad 12 000 uczniów z warszawskich szkół podstawowych, łącznie w jej warsztatach i koncertach dotychczas wzięło udział ponad 20 000 osób. Prywatnie szczęśliwa mama Ninki.

www.facebook.com/smykonutki
www.facebook.com/Muska.Artist

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź