“W dbaniu o zęby najważniejsza jest psychika dziecka. I często jest tak, że w gabinecie zapraszam dziecko na fotel, a rodzica na terapię, żeby się uporał ze swoim lękiem”, tłumaczy stomatolog, Ola Burczyńska
Spis treści:
Niemowlak u dentysty
Aleksandra Zalewska, Hello Mama: Kiedy u mojego dziecka pojawił się pierwszy ząb, chciałam je umówić na wizytę u dentysty. Po drugiej stronie słuchawki usłyszałam: “Ale po co”. Wyjaśnisz, po co iść z niemowlakiem do stomatologa?
Ola Burczyńska: Lekarz, który pyta “ale po co”, to lekarz, który nie leczy dzieci. Na pierwszą wizytę umawiamy się z dzieckiem ok. szóstego miesiąca życia. Po co? No przecież nie po to, żeby niemowlakowi pokazywać dmuchawkę i ssak, tylko po to, żeby edukować rodziców. Trzeba poświęcić pierwszą wizytę „adaptacyjną” przede wszystkim na rozmowę z rodzicami. Jeśli dziecko ma już ten jeden ząbek, to trzeba go obejrzeć. Ale najważniejsza jest tutaj edukacja i profilaktyka.
Ja robię dla swoich pacjentów „ściągę”. Zapisuję na kartce: jakie pasty, jakie szczotki stosować, co robić w czasie urazów (czyli jak nam się dziecko raczkujące przewróci), jak powinna wyglądać dieta, kiedy wprowadzać słodycze, bo to nie jest tak, że one są złem absolutnym i nie można ich nigdy, nigdzie wprowadzać. Ich nadmiar jest zły. Wyjaśniam co robić z kwestią nocnych karmień, czy to butelką, czy piersią.
To jak powinna wyglądać higiena jamy ustnej u noworodka?
Dzieciom, które nie mają jeszcze zębów przemywamy dziąsła gazikiem nasączonym wodą lub rumiankiem albo kupionymi w aptece gazikami z ksylitolem i masujemy. Dlaczego akurat ksylitolem? To naturalny cukier pozyskiwany z brzozy, który potrafi cofać bardzo powierzchowne zmiany próchnicowe. Bakterie tego cukru nie metabolizują. A po co to robimy? Bo ze zdrowych dziąseł wyrastają zdrowe zęby.
I kiedy te zęby już się pojawią, to wkraczamy z pastą do zębów z fluorem.
Jak to z fluorem? Przecież taka na niego nagonka ostatnio.
Nagonka wzięła się z wybiórczego czytania badań i ślepego podążania za amerykańskimi wytycznymi, które nie uwzględniają poziomu fluoru w wodzie w Polsce. Te fake newsy dotyczące fluoru są powiązane z odkryciem fluorozy. Dokonali tego Amerykanie.
Młody stomatolog, Dr. Frederick McKay z Colorado Springs, na początku XX wieku zauważył, że dzieci w tym mieście, mimo iż mają prawidłowe uzębienie, w pewnym momencie dochodzą do punktu, gdy pojawia się stałe uzębienie i te zęby mają bardzo nieprawidłowe szkliwo. Po 20 latach badań i obserwacji doszedł do tego, że winę ponosi fluor, którego było bardzo dużo w wodzie w tym regionie. Zjawisko nazwano fluorozą. A wiesz jak się leczy fluorozę? Wcierając w zęby fluor, żeby odbudować prawidłową strukturę szkliwa.
Odkąd odkryto fluorozę, cała stomatologia ruszyła w kierunku badania wpływu fluoru na organizm. Rzecz jest przebadana wzdłuż i wszerz. I dzięki temu wiemy, jaka dawka fluoru jest prawidłowa, a jaka jest szkodliwa.
A rekomendacje Polskiego Stowarzyszenia Stomatologii Dziecięcej są następujące: zęby myjemy dzieciom pastą z fluorem dwa razy dziennie, rano i wieczorem. Zaleca się, żeby pomagać dziecku w myciu zębów nawet do 12. roku życia!
U dzieci do 6. roku życia wybieramy pastę z fluorem w ilości 1000 ppm. Od 6. roku życia wzwyż – pasta z 1450 ppm fluoru. Te ilości są u nas wyższe niż w większości krajów Europy, gdzie rekomendowana wartość to 500 ppm fluoru. Jest tak dlatego, że w innych krajach woda jest mocniej fluoryzowana.
Na początku stosujemy śladowe ilości pasty – wielkości ziarnka ryżu. Dlaczego? Bo jeśli dziecko pastę połknie, to nie będzie szkodliwe. Gdy maluch, mniej więcej 2 czy 3-letni świadomie zaczyna wypluwać pastę, zwiększamy jej ilość, do porcji o wielkości ziarna grochu. Po myciu nie płuczemy zębów wodą!
Dlaczego?
Bo piana, która zostaje w buzi dostarcza nam jony fluoru, które są potem wbudowane w szkliwo. Dopiero od 6. roku życia zwiększamy ilość pasty do paska o długości 1-2 cm i przerzucamy się na taką z 1450 ppm fluoru, czyli jak dla dorosłych. Po myciu płuczemy płynem do płukania jamy ustnej dla dzieci, albo wodą.
To kiedy stosować pasty bez fluoru?
Wtedy, kiedy myjemy zęby więcej niż dwa razy dziennie, choćby przed drzemką w żłobku czy przedszkolu, albo gdy dziecko przyjmuje jakieś syropy, ma inhalacje wziewne, etc. Wówczas usuwamy te osady z zębów, ale już za pomocą pasty bez fluoru.
Ok, rozwiałyśmy fluorowe mity, to teraz może kolejna kontrowersja: karmienie piersią.
Och tutaj będzie ostro (śmiech).
Karmienie piersią a mycie zębów dziecka
Czy dzieciom karmionym piersią nie trzeba myć zębów?
Trzeba. Trzeba je myć rano i wieczorem, a jeśli karmimy w nocy, to w nocy też. Bo nawet dziecko karmione wyłącznie mlekiem mamy może mieć odwapnienie szkliwa. Mimo że nie ma na to badań, bo jest je strasznie trudno zrobić, to dentyści to obserwują w gabinetach. Mleko mamy jest dobre, ale nie jest najlepsze na wszystko, bo jakby było, to byśmy z tego mleka mieli też pasty do zębów.
To przekonanie, że dzieci karmione piersią nie są narażone na próchnicę bierze się zapewne z nazwy. Kiedyś próchnicę wczesnodziecięcą nazywano próchnicą butelkową. Stąd założenie, że tylko maluchy karmione mlekiem modyfikowanym są na nią narażone. A to błędne założenie.
Właśnie dlatego tak ważne są regularne wizyty u dentysty.
Regularne, czyli odbywane jak często?
Co trzy miesiące począwszy od tej pierwszej wizyty. To pozwala nam uniknąć takiej sytuacji, że rodzic gołym okiem zauważa dziurę w zębie dziecka. Bo jak ją widzi rodzic, to znaczy, że to już jest próchnica na poziomie średnim lub głębokim. Jeśli my się spotykamy co 3 miesiące, to wyłapujemy bardzo malutkie plamki, których leczenie jest niebolesne dla dziecka. Bo jeśli ubytki są duże lub liczne, w grę wchodzi przede wszystkim leczenie w narkozie. A tego rodzice bardzo się boją. I mają straszne wyrzuty sumienia.
Gdy próchnicę wyłapiemy wcześnie, bardzo często jest do wyleczenia za pomocą fluoryzacji. A fluoryzację u zdrowego dziecka robi się co 6 miesięcy, a u dziecka z ryzykiem próchnicy (np. u astmatyków, dzieci z chorobami serca, po operacjach), robi się co 3 miesiące. Choroby zębów dla takich dzieciaków są bardzo niebezpieczne, dlatego profilaktyka jest taka ważna.
Jeśli stosujemy się do tych wszystkich zasad, to jest bardzo duża szansa, że do stałego uzębienia dojdziemy bez problemów. A prawda jest taka, że jak się sypią zęby mleczne, to potem sypią się też stałe i to już jest problem na całe życie.
Lęk przed dentystą – jak sobie z tym poradzić?
Podobnie jak lęk przed dentystą.
No tak, a ten jest dziedziczony (śmiech). Ja na pierwszej wizycie w równym stopniu oswajam dziecko ze sobą, jak i rodziców. Ale też przed wizytą zachęcam i proszę, żeby z dzieckiem rozmawiać o tym, co się w gabinecie wydarzy! Żeby nie lukrować! Żeby mówić, że mogą się bać i że strach jest okej, że mama albo tata tam z nimi będą.
Jeśli w gabinecie widzę, że rodzic jest bardziej przerażony niż to dziecko, to sugeruję, żeby się z tym lękiem uporać na terapii. Często wystarczą 3-4 sesje i jest po problemie. I dziecku jest też wtedy łatwiej. Bo nawet jeśli rodzic robi dobrą minę do złej gry, to dziecko to czuje. I zastanawia się, co takiego strasznego dzieje się w gabinecie, jeśli rodzic tak bardzo się boi.
Mówiłaś o leczeniu w narkozie. A co jeśli narkoza nie jest potrzebna, ale malec nie współpracuje na fotelu?
Wtedy trzeba go przytrzymać. I to nie jest przyjemne, ale czasem konieczne. I teraz bardzo ważne jest, jak rodzic będzie się zachowywał po wyjściu z gabinetu. Czy uda, że wszystko jest ok. Czy powie: “musiałam cię trzymać. Nie podobało mi się to. Przepraszam. Wiem, że tobie też się to nie podobało. Na szczęście razem z panią doktor udało nam się wygonić robaki zębowe z buzi”. Serio, nie ma nic złego w przeproszeniu dziecka i wytłumaczeniu mu swojego postępowania i nazwania emocji. Powiedzenia: „Wiem, że się zdenerwowałeś, bo musiałam cię trzymać. Jesteś teraz smutny”, etc.
Czekaj, robaki zębowe?
No jasne. Przecież nie będę dzieciom mówić o bakteriach próchnicy, demineralizacji szkliwa i rozpadzie cukrów. Tylko mówię, że w buzi mieszkają czasem robaki zębowe, ale trzeba je stamtąd przepędzić i wysłać na łąkę, żeby żyły ze swoimi rodzinami. Jak tego robaka uczłowieczysz, pokażesz dziecku, fizycznie na rysunku czy modelu zębów, gdzie mieszka, co robi i dlaczego to nie jest dobre ani dla niego, ani dla ciebie, to na serio pomaga maluchom zrozumieć, dlaczego trzeba myć zęby. Ja naprawdę jestem za rozmawianiem z dziećmi, tłumaczeniem, powtarzaniem. Im więcej razy powtórzymy, tym szybciej dziecko załapie. A potem i tak będzie miało bunt dwulatka i nie będzie chciało myć zębów (śmiech).
I co wtedy?
I wtedy znowu tłumaczymy, wyjaśniamy, a jak nie działa, to sami dziecku te zęby myjemy. Najpierw ostrzegamy: “Kochanie, muszę umyć ci ząbki”. Dziecko krzyczy. “Wiem, że tego nie lubisz. Zęby musimy myć codziennie, żeby wygonić z buzi robaczki zębowe”. Dziecko dalej krzyczy, że nie chce. Mówisz: “Policzę do trzech, a potem będę musiała cię przytrzymać i umyć ci zęby”. Dajesz dziecku czas na zmianę zdania. Liczysz, już czujesz, że się pocisz, bo zaraz będzie akcja. No i czasem trzeba słowa wcielić w czyny. Wiem, to przykre, ale to na serio dla ich dobra.
Po myciu zębów dziecko się uspokaja, przeprowadzamy rozmowę. Pokazujemy, że ja tego nie lubię i wskazujemy na siebie, ale musiałam ci umyć zęby, wskazujemy na dziecko. Te gesty są ważne, pomagają dziecku zrozumieć. “Pamiętaj, że jak nie umyjemy zębów to robaczki zębowe zostaną w buzi i będą zjadać twoje zęby. Będą robić kupkę i puszczać bączki w twojej buzi”.
Dla dzieci do 4. roku życia siusiu, kupa i bączek to najważniejsze rzeczy na świecie. Jak się im powie, że robak robi siusiu, kupę i tak niszczy nam zęby, to dziecko to rozumie. I będzie samo te robaki zębowe rysowało, lepiło z plasteliny, robiło z ciastoliny. I w konsekwencji potem będzie myło samo zęby. A że teraz protestuje? No nie tylko twoje dziecko protestuje. My o tym nie mówimy, bo nam wstyd, ale na serio większość rodziców na jakimś etapie przerabia bunt związany z myciem zębów. Grunt, to się nie poddawać. Myć te zęby, chodzić do dentysty. Jeśli nadal czekacie na pierwszą wizytę, to już nie czekajcie. Im szybciej pójdziecie, tym lepiej. Zwłaszcza w czasach pandemii. Bo zęby mają ogromny wpływ na naszą odporność, a nieleczone mogą prowadzić do stanów ropnych, sepsy i jeszcze gorszych konsekwencji.
Nieleczenie zębów to zawsze najgorsza opcja. I choć dzisiaj mówimy o dzieciach, to nie mogę nie wspomnieć o ich mamach. Jeśli planujecie ciążę – zadbajcie o zęby. Wyleczcie wszystko, zróbcie skaling, usuńcie osady. Jeśli już jesteście w ciąży – zadbajcie o zęby. Możecie się leczyć w znieczuleniu, nie musicie ani cierpieć, ani czekać. Czy to z leczeniem własnym, czy z leczeniem dzieci. Bo naprawdę problemy z zębami potrafią się ciągnąć całe życie.