Linda Grześkiewicz-Strumidło / fot. arch. prywatne

„Agresja u dziecka to zakodowany komunikat. Ono nie robi nam na złość, nawet gdy nas bije” – mówi psycholożka Linda Grześkiewicz-Strumidło

– Optimum z perspektywy dziecka jest sytuacja, w której dorosły, zamiast chcieć powstrzymać złość dziecka, poda mu rękę i powie „chodź, przejdziemy przez to razem”. Każda próba zatrzymania, zawrócenia, spowoduje, że złość jeszcze bardziej zacznie wrzeć. Zacznie robić się głośniej i bardziej niebezpiecznie – mówi psycholożka dziecięca Linda Grześkiewicz-Strumidło.

Klaudia Kierzkowska: Czasami u przedszkolaków zaczynają pojawiać się agresywne zachowania. Niekiedy biją się z rówieśnikami, a czasami uderzają rodziców. Czym takie zachowania są spowodowane?

Linda Grześkiewicz-Strumidło: Agresywne zachowanie wynika przede wszystkim z niedojrzałości układu nerwowego. Mówiąc o kilkuletnich dzieciach, powinniśmy pamiętać, że ich układ nerwowy jest na etapie intensywnego rozwoju. Maluchy nie potrafią zahamować swojej reakcji, która może wynikać z różnych przyczyn. Struktury układu nerwowego mózgu, odpowiedzialne za planowanie i hamowanie reakcji oraz wykonywanie złożonych sekwencji, dojrzewają przez pierwszych dwadzieścia kilka lat życia. Często oczekujemy od kilkulatków zachowań, jakich spodziewalibyśmy się od osoby dorosłej. Z punktu widzenia biologii to po prostu niemożliwe.

Dobrze rozumiem, że od dzieci oczekujemy zbyt wiele? Chcemy, by były grzeczne i „ułożone”.

Dokładnie. Maluchy, które przeżywają silną złość – niezależnie od jej powodu – nie są w stanie zatrzymać swojej reakcji. Nie potrafią nad sobą zapanować, są przepełnione emocjami. Musimy pamiętać, że każda emocja i każde uczucie jest reakcją ciała. Kiedy kilkuletnie dzieci coś przeżywają lub mają jakiś problem, to przeżywają to całym sobą, całym swoim ciałem. W ten sposób wysyłają komunikat, chcą przekazać nam ważną informację na temat tego, co się w nich dzieje. Kiedy spojrzymy na takie zachowanie jako na próbę komunikacji, a nie chęć uderzenia i skrzywdzenia, możemy zyskać dużo większą możliwość znalezienia reakcji, która będzie wspierała dziecko i ułatwi mu przejście przez to trudne zachowanie.

Zastanawiam się, jakie jest podłoże takiego zachowania? Co stoi za tym, że dziecko chce uderzyć rodzica.

Musimy pamiętać, że zachowanie, które obserwujemy, jest wierzchołkiem góry lodowej. Dopiero pod powierzchnią kryją się różne przyczyny tego, dlaczego w danej sytuacji dziecko reaguje tak, a nie inaczej. Dopiero gdy przyjrzymy się temu, co tak naprawdę dzieje się w środku, mamy szansę efektywnie wspierać dziecko.

Maluch, który jest „agresywny”, zachowuje się w sposób, który nam się nie podoba i którego nie akceptujemy, potrzebuje pomocy. Często o tym zapominamy, nie patrzymy na to w ten sposób. Dziecko wysyła nam sygnał, chce nam zakomunikować, że jest mu trudno, a my tego nie widzimy. Ono nie robi niczego wbrew nam, nie postępuje na złość. Kiedy zajrzymy głębiej, dostrzeżemy, że dziecko jest zmęczone lub przebodźcowane. Niekiedy w jego życiu dzieje się zbyt dużo, z czym układ nerwowy nie potrafi sobie poradzić. Dziecko uderzając, próbuje zadbać o swoje granice. Próbuje zakomunikować, że się na coś nie godzi, dba o swoją potrzebę autonomii lub samostanowienia, czyli decydowania o sobie, o potrzebę bycia usłyszanym, dostrzeżonym. Bardzo istotne jest, aby umieć odróżnić potrzebę od strategii. Dzieci niekiedy czują smutek czy złość, bo potrzebują być wzięte pod uwagę i mówią: „nie chcę tych butów, chcę inne!” – wtedy wybór butów jest strategią na zaopiekowanie potrzeb, być może tych, które wymieniłam. Trudne zachowania mogą nasilać się także w sytuacjach, w których rodzice przeżywają stres, ale „spychają go” na bok. Próbują pokazywać, że wszystko jest w porządku, „nic się nie dzieje”, ale tak naprawdę są bardzo zmęczeni. Dzieci to wszystko czują, i wtedy zdarza się, że uderzeniem próbują to pokazać.

Powróćmy jeszcze do tematu butów. Zastanawiam się i chyba nie jestem do końca pewna, jak właściwie postąpić w tej sytuacji. Powinniśmy dać dziecku włożyć takie buty, jak chce, czy raczej lepiej jest postawić na swoim?

Jeśli uważamy, że te buty są nieadekwatne do pogody, nie musimy się godzić na „żądanie” dziecka. Wybór butów jest strategią decydowania o sobie. Ważne, by to dostrzec i być może spojrzeć nieco szerzej – nie godząc się na wybór butów, znaleźć razem z dzieckiem taki obszar, w którym to decydowanie będzie możliwe. Przykładowo: „Nie zgadzam się na tenisówki, bo jest -10 stopni, ale jeśli chcesz, to możesz wybrać, którą czapkę założysz. Co ty na to?”.

Warto się zatrzymać i zastanowić, czy nie ma innego sposobu komunikacji.

Tak, a jednocześnie, obok szukania i nazywania potrzeb dziecka bardzo ważne jest jasne komunikowanie swoich granic – pomocne mogą być słowa: „stop, nie zgadzam się na bicie, potrzebuję bezpieczeństwa”. Warto też zastanowić się, w jakich sytuacjach pojawiają się „agresywne” zachowania. Może jest to powtarzalny schemat np. rano lub po powrocie z przedszkola. Warto przyjrzeć się temu, co dzieje się wcześniej, co poprzedza to zachowanie. Co za pomocą zachowania dziecko chce nam przekazać? Bywa tak, że bicie jest wyrazem prośby o kontakt, o zabawę z drugą osobą. Tutaj można też przyjrzeć się temu, czy dziecko nie potrzebuje wsparcia w rozwoju umiejętności komunikacyjnych. Niekiedy bicie jest jedynym dostępnym dla dziecka sposobem zakomunikowania nie tylko ze względu na chwilowe „przeciążenie” układu nerwowego w danym momencie, może wynikać z trudności rozwojowych w obszarze komunikacji. Takie często powtarzające się bicie, które niepokoi rodziców, może być wskazaniem do konsultacji psychologicznej i przyjrzenia się potrzebom dziecka szerzej.

Spotkałam się ze stwierdzeniem, że agresja w stosunku do rodziców częściej pojawia się u dzieci żywiołowych niż spokojnych i skrytych. To prawda?

To zależy.

Niekoniecznie takie cechy dostrzegane przez rodziców jak „spokój” i „skrytość” są gwarancją, że dziecko nigdy nie uderzy swojego rodzica. Tak samo dzieci „żywiołowe” niekoniecznie będą bić. Niepokojące zachowanie, w którym dziecko narusza granice drugiej osoby, jest wypadkową wielu czynników, jednym z nich oczywiście może być temperament. Paradoksalnie, z perspektywy tego, jak funkcjonuje układ nerwowy, okazanie złości, którą się przeżywa, może być korzystniejsze dla układu nerwowego.

Rozumiem, że lepiej dla dziecka jest, gdy wyrzuci z siebie emocje, zezłości się czy nawet uderzy, niż wtedy gdy kłębi, kumuluje i skrywa wszystko w sobie?

Chciałabym to dokładniej wyjaśnić. Żadna z tych reakcji nie jest lepsza czy gorsza od innej – one mogą być po prostu różne. Faktycznie zdarza się, że dziecko wchodzi w tzw. tryb zamrożenia, wycofania, tłumienia w sobie reakcji, co może być wynikiem przeżywanego lęku czy bezsilności. Zdarza się, że zablokowane napięcie powoduje, że dziecko wycofuje się z aktywności. Dziecko, które bywa oceniane jako „grzeczne” i „ciche” w przedszkolu, może tak naprawdę nie radzi sobie z wyzwaniami bycia w grupie, z narastającym wokół tego napięciem – zdarza się, że bawi się „z boku”, wydaje się niezainteresowane tym, co dzieje się w grupie. W takiej sytuacji warto próbować pomóc dziecku w regulacji – pomocne może być większe zaangażowanie ze strony opiekuna, troska o więź i zaufanie, zaproszenie dziecka do aktywności ruchowej, którą ono lubi. Wycofanie dziecka w sytuacji napięcia może wydawać się korzystniejsze (łatwiejsze dla opiekunów, mniej zagrażające) niż bieżące regulowanie napięcia przez np. popchnięcie czy uderzenie kolegi. Jednak patrząc z perspektywy układu nerwowego, skumulowane napięcie będzie potrzebowało wyregulowania – jeśli nie w grupie przedszkolnej, to po powrocie do domu.

Przemoc rodzi przemoc. Fakt, że dziecko bije rodziców, świadczy o tym, że czuje się przez niego skrzywdzone?

Daleka byłabym od takiej interpretacji. To zbyt mocne słowa. Wiele czynników składa się na niepokojące zachowania dziecka. Kiedy przeżywa ono złość, czuje się niezrozumiane i przebodźcowane, to nie musi znaczyć, że zostało skrzywdzone przez rodziców. Nie musi za tym kryć się historia trudnych, traumatycznych doświadczeń. Takie jednoznaczne stwierdzenie, że dziecko bije, bo było bite i krzywdzone, jest daleko idącą interpretacją, która może niepotrzebnie nakręcać spiralę obwiniania, domysłów.

Zastanawiam się, czy na agresywne zachowanie wpływa przemoc, która pokazywana jest w niektórych bajkach? Nawet kot Tom gonił i bił myszkę Jerry.

Zapewne trochę tak, w tym sensie, że dziecko może chcieć powtarzać zachowanie, które zobaczyło w bajce. Jednak nie jesteśmy w stanie – nawet jeśli znajdziemy przykłady takich zachowań w bajkach – uniknąć „spotkań” dziecka z przemocą. Nie damy rady kontrolować całego świata i zapobiegać, by dziecko w swoim życiu nie spotkało się z takim wzorcem. Dzieci, które nigdy nie spotkały się z biciem, pewnego dnia, w trudnej dla siebie sytuacji, mogą uderzyć. Nie koncentrowałbym się na tym, by wyszukiwać i eliminować bajki, w których ktoś kogoś uderzy czy popchnie. Zaznaczyłabym za to, że warto wiedzieć, co dziecko ogląda i w miarę możliwości rozmawiać z nim o tym, z czego może wynikać użycie siły (może ten bohater bije, bo się rozzłościł albo wystraszył? Może tak naprawdę potrzebuje pomocy? Może w tej sytuacji nie potrafi inaczej?), jak mogła poczuć się druga strona i w jaki inny sposób mogłaby zostać rozwiązana sytuacja.

Co powinniśmy zrobić, jak się zachować, gdy dziecko zaczyna nas bić?

Taka sytuacja jest dużym wyzwaniem dla rodziców. Tak jak wspomniałam wcześniej, ważne jest komunikowanie swoich granic, ale też szukanie tego, co stoi za zachowaniem dziecka, jakie uczucia, jakie potrzeby. Patrząc z perspektywy tego, jak działa układ nerwowy, w stanie złości człowiek nie jest w stanie przyjąć racjonalnych argumentów. Nazywamy to strefą czerwoną – trybem walki lub ucieczki. Pomocne jest zwykle, by osobie, która znajduje się w tym stanie, towarzyszyła osoba spokojniejsza, gotowa do bycia w kontakcie, do współpracy – osoba będąca w tzw. strefie zielonej. Dziecku potrzebne jest wtedy wsparcie i przywrócenie poczucia bezpieczeństwa, którym rodzic może się „podzielić”. Jednak musimy również pamiętać, że złością łatwo się „zarazić” – tak po prostu działają nasze mózgi, przystosowane ewolucyjnie do dostrzegania potencjalnego zagrożenia. Ponadto, wielu z nas często w dzieciństwie słyszało, że złość i jej okazywanie jest czymś złym: „Nie złość się, nie denerwuj, przecież nic się nie stało”. Dlatego teraz częstym wyzwaniem rodziców jest nauczyć się akceptować i rozumieć złość. Optimum z perspektywy dziecka jest sytuacja, w której dorosły, zamiast chcieć powstrzymać złość dziecka, poda mu rękę i powie „chodź, przejdziemy przez to razem”. Każda próba zatrzymania takiego zachowania spowoduje, że złość jeszcze bardziej zacznie wrzeć. Zacznie robić się głośniej i bardziej niebezpiecznie. To trochę tak, jakbym oferowała dziecku pomoc w przejściu przez tunel złości.

Nasza niechęć, złość i podirytowanie zwykle w niczym nie pomagają, są dolewaniem oliwy do ognia. Czasem rodzic mówi: „dopiero jak krzyknę, to działa, dziecko się uspokaja” – zwykle jednak z punktu widzenia dziecka nie jest to powrót do współpracy, do zielonej strefy, a wskoczenie do strefy zamrożenia i wycofanie.

Rodzice nierzadko wymierzają dzieciom kary za bicie innych.

Jedyne, czego uczą kary, to tego, że w sytuacji, kiedy jest nam ciężko i źle, nie możemy liczyć na pomoc bliskiej osoby. Droga do samokontroli wiedzie przez wielokrotne przeżywanie różnych uczuć ze wsparciem osoby, która lepiej sobie z nimi radzi niż dziecko. Rodzic powinien zapewnić dziecku bezpieczeństwo i razem z nim przechodzić przez te wszystkie emocjonalne „tunele”. Warto pokazać dziecku swoim zachowaniem, co można zrobić, jak się zachować, kiedy ogarniają nas silne emocje. Pozostawianie dziecka samego w huraganie złości powoduje, że może się ono czuć nierozumiane, osamotnione. Czasami wspierające może być po prostu bycie obok, czasami przytulenie, a czasami ciepłe słowa wypowiadane w kierunku dziecka – „słyszę, że ci trudno”, „jestem przy tobie”, „jestem tutaj”, „rozumiem, że to cię zdenerwowało”.

A może ustalenie pewnych zasad i bycie konsekwentnym pomoże rozwiązać problem?

Często rodzice chcieliby, by ich dziecko trzymało się ustalonych zasad i reguł. Jednak sztywne zasady nie są rozwiązaniem problemu, bo konsekwencja jest wrogiem prawdziwego życia. Co w przypadku, gdy umówimy się z dzieckiem, że może oglądać bajkę tylko przez 15 minut każdego dnia, a nagle przychodzi taki dzień, w którym to my potrzebujemy 30 minut spokoju, bo mamy ważną rozmowę z pracy? Zasady i konsekwencja nie pasują do świata, w którym zmienność i nieprzewidywalność wpisane są w jego istotę. Elastyczność jest nam wszystkim potrzebna, dzieciom także.

Może dobrym rozwiązaniem byłoby znalezienie sposobu na rozładowanie negatywnych emocji?

Zaczęłabym nie od tego, co zaimplikować do życia dziecka, ale od przyjrzenia się, ile w naszym dorosłym życiu jest nieprzyjemnych emocji i co z nimi robimy. Warto przeanalizować, co my czujemy i w jaki sposób staramy się to regulować, rozładować. Jakie mamy strategie na wracanie do dobrego samopoczucia. Czy to jest kontakt z innymi dorosłymi? Czy może ruch na świeżym powietrzu? Co nam pomaga, co nam służy, kiedy robi się trudno, kiedy mamy stresujący czas? Potem dopiero przyjrzyjmy się, jak możemy pomóc dziecku.

Agresja dziecka jest trudnym i pełnym negatywnych emocji przeżyciem. Zdarza się, że ponoszą nas nerwy, denerwujemy się i mamy najzwyczajniej w świecie dość. Jakich błędów podczas bicia przez dziecko nie powinni popełniać rodzice?

Błędy są częścią naszego życia i nie da się ich nie popełniać. To one nas czegoś uczą, dlatego warto dać sobie do nich prawo – oczywiście dzieciom także. Warto pamiętać, że ogromną siłę ma modelowanie – czyli to, czego dziecko uczy się przez obserwowanie dorosłych. Jeśli sami reagujemy, używając siły, to z perspektywy dziecka znaczy, że takie zachowanie jest w porządku. Jeśli odpowiadamy siłą, rezygnujemy z szansy bycia wsparciem dla dziecka, bycia z nim w kontakcie.

Nerwami i złością nie pomożemy mu powrócić do równowagi. W ten sposób nie dajemy dziecku wsparcia, a wręcz przeciwnie – wyrządzamy mu krzywdę. Zawsze warto zastanowić się, co dziecko chce nam powiedzieć i jak możemy mu pomóc. Straszenie, grożenie, stosowanie kar nie ma sensu, choć przez chwilę, krótkoterminowo, może się wydawać, że jest skuteczne. Jednak długofalowo – dziecko może nauczyć się, aby nie pokazywać określonych zachowań przy rodzicu, ale nie nauczy, jak radzić sobie z emocjami.

Linda Grześkiewicz-Strumidło jest psycholożką dziecięcą oraz absolwentką dwuletniej Szkoły Trenerów Komunikacji Opartej na Empatii.

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź