Usypianie dzieci to jedno z częstszych wyzwań przed jakim stają rodzice. Niejeden z nich sięgnąłby po gwiazdkę z nieba, gdyby dzięki niej maluch samodzielnie zasnął w swoim łóżeczku. Tymczasem Richard Ferber twierdzi, że opracował skuteczną metodę, która pomoże w rozwiązaniu problemu – jednak jej główne założenie może was zaskoczyć. Przeczytajcie!
Na czym polega Metoda Ferbera?
Dr Richard Ferber, w 1985 roku opublikował jedną z pierwszych książek na temat snu "Solve Your Child's Sleep Problems" (Rozwiąż problem ze snem swojego dziecka), którą w 2006 roku zaktualizował. Jak nauczyć dziecko samodzielnego usypiania w łóżeczku? Odpowiedzi na postawione pytanie możemy szukać we wspomnianym poradniku. Metoda Ferbera to strategia stworzona właśnie z myślą o rodzicach, którzy chcą nauczyć maluchy usypiania w łóżeczku. Jednak jakim kosztem?
Metoda Ferbera, inaczej ferberowanie, to nauczanie dziecka samodzielnego zasypiania w łóżeczku. Jej głównym zaleceniem jest… pozwolenie dziecku na wypłakanie się. Gdy maluch pozostawiony w łóżeczku płacze, nie bierzemy go na ręce, tylko zostawiamy do momentu aż uśnie. Przyjrzyjmy się dokładniej omawianej technice.
Po codziennej, wieczornej rutynie (zazwyczaj kąpieli i karmieniu), należy odłożyć dziecko do łóżeczka, a następnie wyjść z pokoju. Jeśli maluch zacznie płakać powinniśmy odczekać 3 minuty, tak sugeruje Ferber, po czym wrócić na chwilę, aby go pocieszyć. Co kryje się pod pojęciem pocieszenia? To pogłaskanie, poklepanie po pleckach lub odezwanie się kojącym, delikatnym głosem – co ważne, kontakt ten nie powinien trwać dłużej niż 1-2 minuty. Podnoszenie, karmienie, jak i zapalanie światła nie są wskazane. Następnie należy opuścić pokój i odczekać, tym razem aż 5 minut, dopiero po upływie tego czasu, jeśli będzie taka konieczność, można wejść, pocieszyć malucha i po raz kolejny wyjść. Proces ten powinno powtarzać się aż do chwili, w której dziecko zaśnie, jednak tym razem czas oczekiwania należy wydłużyć do 10 minut.
Dla części rodziców, pozostawienie w łóżeczku płaczącego dziecka jest okrucieństwem, a metodę Ferbera uważają za nielogiczną i niezrozumiałą. "Metoda Ferbera jest specyficzną metodą treningu snu" - ocenia dr Craig Canapari, specjalista od snu w Yale School of Medicine.
Ponoć kluczem do działania omawianej techniki jest konsekwencja, jednak czy naprawdę podczas usypiania dziecka takie kroki są konieczne?
Metoda Ferbera a psychika dziecka
Liczne grono psychologów jednogłośnie stwierdza, że metoda Ferbera może niekorzystnie wpłynąć na więzi pomiędzy dzieckiem a rodzicami. Płaczące dziecko potrzebuje bliskości, prosi o przytulenie, wzięcie na ręce, utulenie do snu. Długotrwały płacz przynosi więcej szkody niż pożytku. Mózg dziecka jest niezwykle podatny nie tylko na uczenie się, ale także na bodźce nerwowe. Podczas płaczu uwalniany jest kortyzol nazywany hormonem stresu. Z punktu widzenia psychologicznego, tego rodzaju postępowanie rozbudzi w dziecku lęk i strach. Sprawi, że w wieku dorosłym może zmagać się z niską samooceną, czy problemami natury psychicznej np. depresją. Ponadto w przyszłości, nawiązywanie nowych znajomości może okazać się dla niego kłopotliwe, istnieje prawdopodobieństwo, że nie będzie sobie radziło z negatywnymi emocjami - stanie się wybuchowe i nerwowe, a także może zostać pozbawione empatii.
Zostawienie płaczącego dziecka w łóżeczku - co na to psycholog?
Co o metodzie Ferbera mówi psycholog?
- Próbując opowiedzieć na powyższe pytanie, powinniśmy zastanowić się, czy chcielibyśmy być ignorowani, gdy mamy coś ważnego do powiedzenia, gdy chcemy komuś zakomunikować, że jest nam źle, albo że jesteśmy chorzy. Jak byśmy się wtedy czuli? Czy mówilibyśmy głośniej, żeby ktoś zwrócił na nas uwagę, czy też wycofalibyśmy się w poczuciu, że nikt się nami nie interesuje? - mówi psycholog dzieci i młodzieży, Agnieszka Hirny z Centrum Wsparcia Mamy, Taty i Dziecka.
- Dla małego dziecka bardzo ważne jest, aby jego potrzeby były zaspokajane. A płacz, którym się posługuje w pierwszym okresie życia, to jego forma komunikacji. Czujna, opiekuńcza matka będzie dążyła do zaspakajania potrzeb dziecka, co doprowadzi do ukształtowania się bezpiecznego stylu przywiązania, mającego pozytywne znaczenie w dalszym rozwoju i funkcjonowaniu - dodaje psycholog Agnieszka Hirny.
Pozostawienie płaczącego malucha nie przyniesie nic dobrego. Taka metoda uczy dziecko, że ono oraz jego potrzeby są nieważne. Może doprowadzić do wyuczonej bezradności lub do ukształtowania się ambiwalentnego lub lękowego stylu przywiązania. Należy również zwrócić uwagę, że długi płacz, a także brak kontaktu z matką, gdy dziecko tego potrzebuje, wywołuje ogromny stres. Zwiększa się wówczas ilość kortyzolu (hormonu stresu) we krwi, co bez wątpienia nie jest obojętne dla rozwijającego się mózgu.
Jeżeli chcemy dla naszego dziecka jak najlepiej, aby mogło się w przyszłości prawidłowo rozwijać poznawczo, emocjonalnie oraz społecznie, bez wątpienia powinnyśmy zaspakajać jego potrzeby i nie narażać go na stres związany z wypłakiwaniem się - kończy Agnieszka Hirny.