„Uszkadzanie własnego ciała świadczy o wewnętrznym bólu i osamotnieniu” – mówi psychoterapeutka Katarzyna Serafin-Skrzetuska
Ewa Podsiadły-Natorska: Czy dysponujemy statystykami dotyczącymi skali samookaleczeń wśród dzieci i młodzieży?
Katarzyna Serafin-Skrzetuska: Badania dotyczącego tego mechanizmu przeprowadzano wielokrotnie, zarówno za granicą, jak i w Polsce. Szacuje się, że samookalecza się od kilku do kilkunastu procent młodzieży. Większość badań wskazuje na to, że częściej robią to nastolatki i kobiety niż nastolatkowie i mężczyźni.
Dlaczego młody człowiek zadaje sobie ból?
Samookaleczenie jest sygnałem mówiącym o tym, że dziecko czy nastolatek mierzy się z bardzo trudnym wewnętrznym doświadczeniem. W swoim zagubieniu i bezradności osoba ta jest najczęściej sama. Często nie widzi wyjścia z sytuacji i nie zna innego sposobu na radzenie sobie ze swoimi emocjami.
Co ważne, izolacja i samotność są jednymi z istotnych czynników mających wpływ na samookaleczanie się. Warto tu też powiedzieć o dużej intensywności przeżyć związanych z problemem, których nastolatki często nie potrafią nazwać, uporządkować. Poczucie osamotnienia i zagubienia może być tak dotkliwe, że jedynym rozwiązaniem wydaje się doświadczenie fizycznego bólu. Osoba ta najczęściej nie ma zamiaru samobójczego.
Poprzez ból fizyczny ktoś próbuje zagłuszyć ból emocjonalny?
Nie wiem, czy „zagłuszyć” to najbardziej pasujące słowo. Bliżej jest mi do porównania, że rany na ciele są odzwierciedleniem ran emocjonalnych.
Nigdy nie jest tak, że samookaleczenia są wyizolowanym zachowaniem – zawsze występują w jakimś kontekście, stanowią wierzchołek góry lodowej. Młody człowiek w ten sposób próbuje w samotności poradzić sobie ze swoim problemem, emocjami. Chce poczuć ulgę – i czuje ją, kiedy ból emocjonalny zamieniany jest na fizyczny.
Mamy wtedy do czynienia z naturalnym mechanizmem wydzielania się w mózgu endorfin i innych substancji, które znieczulają, przynoszą spokój, równowagę. Ten sam mechanizm uruchamia się podczas dużego wysiłku fizycznego, przytulania, współżycia. Ulga po zadaniu sobie fizycznego bólu być może jest chwilowa, ale też natychmiastowa. Samookaleczenie mówi o głębszym problemie emocjonalnym, który kogoś przerasta. O trudnościach, których przejawem jest autoagresja.
Samookaleczenia współwystępują z innymi zachowaniami autoagresywnymi?
Mogą, ale nie muszą. Może uporządkujmy nieco definicje. Zachowanie autodestrukcyjne, autoagresywne to każde dobrowolne zachowanie, mniej lub bardziej świadome, które jest skierowane przeciwko sobie i które stwarza zagrożenie dla zdrowia lub życia. Samookaleczenia natomiast są jedną z form bezpośredniej autoagresji. Są to uszkodzenia ciała, które mogą mieć formę powierzchownych, lekkich ran, zadrapań czy też głębokich ran ciętych. Może dochodzić do przypalania się papierosami, rozżarzonymi przedmiotami, wbijania sobie w ciało ostrych przedmiotów, polewania się żrącymi substancjami czy nawet łamania sobie kości.
Natomiast inne przykłady zachowań autoagresywnych to m.in. nałogi, zaburzenia odżywiania, czyli bulimia, otyłość, anoreksja, stosowanie środków psychoaktywnych, przymus uszkadzania skóry – rozdrapywanie ran, szczypanie bądź trichotillomania: przymus wyrywania sobie włosów z głowy.
Bardzo często samookaleczenia występują razem z autoagresją werbalną, która polega na bezlitosnej krytyce wymierzonej w siebie. Mogą łączyć się też ze stanami depresyjnymi, a niekiedy z zaburzeniami osobowości czy schizofrenią. W niektórych przypadkach zachowania autoagresywne wynikają ze współistniejącej choroby, np. autyzmu, niepełnosprawności intelektualnej, uszkodzenia mózgu wskutek zażywania szkodliwych substancji czy urazów mechanicznych. Dlatego kluczowa jest staranna, wnikliwa diagnostyka.
Jak długo rany mogą zostać przez nikogo niezauważone?
To kwestia bardzo indywidualna. Czasami bardzo długo; wiele zależy od tego, w jakim stopniu rodzice czy opiekunowie są blisko dziecka i jaką mają z nim relację. Manifestacyjne samookaleczenia są rzadsze, zdecydowanie częściej fakt dokonywania samookaleczeń jest ukrywany; nastolatek nosi bluzki z długimi rękawami, obszerne bluzy, grube frotki na nadgarstkach. Samookaleczenia nie występują – jak się często sądzi – wyłącznie na nadgarstkach oraz przedramionach. Uszkodzenia mogą mieć miejsce na obszarach ciała, których nie widać, np. udach, brzuchu.
Czy ma znaczenie pozycja towarzyska młodego człowieka? Mogłoby się wydawać, że taki problem nie dotyczy osób, które mają wielu znajomych i są powszechnie lubiane…
Kluczowe znaczenie ma sposób wyrażania agresji, bo problem może dotyczyć tych osób, które kierują ją do siebie. Osoba, która się samookalecza i powtarza sobie, że jest bezwartościowa, beznadziejna, nie ma dla niej miejsca w grupie, nie da rady spełnić oczekiwań, przejawia agresję w stosunku do samej siebie. Tym samym wyrządza sobie szkodę psychiczną lub fizyczną. Nie umie inaczej radzić sobie ze złością i agresją.
Jeśli chodzi o funkcjonowanie społeczne – trudno tu uogólniać. Wydaje mi się, że podobnie jak w przypadku kampanii społecznej dotyczącej depresji część osób jest mocno zaskoczona, że znani ludzie z licznymi sukcesami zmagają się z tą chorobą, tak część osób może być zszokowana po dowiedzeniu się, że problem samookaleczeń może dotyczyć osób im bliskich czy pozornie świetnie radzących sobie np. w szkole.
Rodzic odkrywa, że jego dziecko się samookalecza, przychodzi do gabinetu psychologa bądź psychiatry dziecięcego i co mówi?
Gdy rodzice lub rodzic są już z dzieckiem w gabinecie, to znaczy, że sporo już w nich i między nimi się wydarzyło i mają pewną gotowość do działania i zmian. To przejaw troski rodziców i siły rodziny. Natomiast samo odkrycie, że dziecko stosuje ten mechanizm, może u rodziców wywołać bardzo silne emocje.
Rodzice mogą być zdziwieni tym, co odkryli – zwłaszcza gdy nie zaobserwowali wcześniej niepokojących sygnałów czy interpretowali je jako np. przejściowe. Może pojawić się przerażenie, złość, żal, a z nimi pewne pretensje. Używając nieodpowiednich słów, można nieopatrznie dodatkowo obwinić osobę, która i tak najczęściej mierzy się z dużym poczuciem winy. Pytając dziecko, czy nie może przestać się samookaleczać, ujawniamy własne niezrozumienie dla głębokości problemu.
Tylko w rzadkich przypadkach nastolatek zaczyna samookaleczać się intencjonalnie, żeby zyskać np. poczucie akceptacji rówieśników czy zaimponować grupie – a i to pokazuje pewne niepokojące braki. Dlatego rodzic, który odkrywa, że jego dziecko się samookalecza – bez względu na to, w jakim jest ono wieku – powinien bezzwłocznie zwrócić się po pomoc. Nie wolno bagatelizować problemu, dziecko potrzebuje wsparcia dorosłych. To bardzo ważne, bo samookaleczenia uzależniają podobnie jak środki psychoaktywne.
Nastolatek sam nie jest w stanie przerwać tego mechanizmu?
Różne scenariusze są możliwe, naturalne jest to, że ludzie rozwijają się, uczą i zmieniają. Z pewnością zmiana jest łatwiejsza, bardziej prawdopodobna, jeśli otrzymujemy odpowiednie wsparcie. Jest ono potrzebne, gdy przeżywamy bezradność, wstyd i zagubienie. Osoby autoagresywne tłumią w sobie gniew, złość, nie jest im łatwo ujawnić to, co czują, dlatego mogą mieć trudności ze zwróceniem się po pomoc. Mogą nie widzieć swoich zasobów. Dorosłym problemy dziecka mogą wydawać się niepoważne, ale dla młodego człowieka takie nie są. Samookaleczenia stanowią formę zakomunikowania o przeżywanym cierpieniu.
Jak z tego wyjść?
Na pewno bardzo potrzebne jest wsparcie z zewnątrz. Dzieciom i nastolatkom proponuje się terapię systemową wraz z rodzicami, bo bardzo często samookaleczenia idą w parze z problemami systemowymi, wewnątrzrodzinnymi.
Najgłębszą przyczyną późniejszych trudności emocjonalnych są różnego rodzaju nadużycia w domu rodzinnym – poniżanie, ignorowanie, krytykowanie, przemoc fizyczna, zaniedbanie, odrzucenie, nadopiekuńczość, nadmierne wymagania. Niestety, rodzice często nie są w stanie dać dziecku czegoś, czego sami nie mają – bo po prostu nie doświadczyli tego we własnym domu rodzinnym. Wtedy potrzeba dużo wyrozumiałości oraz współczucia, zarówno względem własnego dziecka, jak i siebie.
Rodzic musi dopuścić do głosu myśl: w naszej rodzinie dzieje się coś niepokojącego i nie jesteśmy ze sobą na tyle blisko, żeby moje dziecko mogło mieć we mnie wystarczające oparcie – potrzebujemy zmian w naszej rodzinie, w naszych relacjach. Podjęcie psychoterapii jest właśnie drogą zmiany. Niekiedy trzeba włączyć również leczenie farmakologiczne, które jest dużym wsparciem.
Rodzice mogą odczuwać poczucie winy, jeśli ich dziecko się okalecza?
Oczywiście. Poczucie winy, wstyd, żal, rozczarowanie sobą i dzieckiem. I tu kryje się pewna trudność; zarówno dziecko, jak i rodzic przeżywają jednocześnie dużo trudnych emocji. Udzielenie wsparcia w takim momencie jest wymagające, trudne. Nie dużo trzeba, żeby obwinić dziecko, nie radząc sobie z własną złością czy poczuciem winy. Zaopiekowanie się własnymi emocjami i emocjami dziecka jest pewnego rodzaju sztuką. Pamiętajmy, że w tym wszystkim najważniejsze pozostaje dziecko i udzielenie mu wsparcia, by nie pozostawało same w swoich emocjach i problemach. Wsparcie z zewnątrz jest ważne choćby dlatego, że osoby będące w kryzysie bywają bardzo zagubione, często nie widząc rozwiązań.
U dorosłych za samookaleczeniami stoją te same mechanizmy, co u dzieci i nastolatków?
Tak, mechanizm jest dokładnie taki sam. Statystycznie u dorosłych jest mniej samookaleczeń, ale również się zdarzają. Po prostu wiek dojrzewania to okres, kiedy nastolatek jest szczególnie narażony na różne dysfunkcje w swoim zachowaniu. Mechanizmy radzenia sobie z problemami wypracowane w dzieciństwie nie działają, a tego, co w takiej sytuacji robi dorosły, nastolatek jeszcze nie potrafi. Ponadto doświadcza większej intensywności przeżywania emocji. Dlatego to bardzo trudny moment. Ale oczywiście dorośli też mogą „radzić sobie” ze swoimi emocjami w ten sposób.
Jak pracuje się z dorosłymi?
Leczenie opiera się na psychoterapii, czasami włącza się leczenie farmakologiczne. Metody pracy są bardzo różne; jest wiele nurtów w psychoterapii, z których można korzystać. Najczęściej będzie to praca indywidualna, jeden na jeden. Zarówno w przypadku dorosłych, nastolatków, jak i dzieci należy pamiętać, ze samookaleczenia są przejawem szerszych problemów emocjonalnych i w leczeniu istotne jest dotarcie do ich źródeł. Nadmierna koncentracja na samych aktach samookaleczeń może okazać się zgubna, nie dać trwałych rezultatów.
Terapia jest konieczna?
Na pewno bardzo wspiera i pomaga przezwyciężyć mechanizm samookaleczenia, nauczyć się innych sposobów radzenia sobie z emocjami – tyczy się to zarówno młodych, jak i dorosłych. Podjęcie leczenia terapeutycznego i farmakologicznego jest niejednokrotnie trudną decyzją, wymaga pokonania różnych wewnętrznych i zewnętrznych oporów, barier. Wiem jednak, że te działania przynoszą realne zmiany, pomagają zmniejszyć cierpienie i wyjść z samotności.
Katarzyna Serafin-Skrzetuska – psycholog, psychoterapeutka. Pracuje terapeutycznie z dorosłymi i młodzieżą, prowadzi konsultacje dla rodzin i rodziców. Pracuje z osobami, które chcą przezwyciężyć swoje trudności emocjonalne, chcą zająć się swoimi relacjami, komunikacją, potrzebują wsparcia w budowaniu relacji, chcą lepiej radzić sobie ze stresem, szukają sposobów na rozwój umiejętności otwartego porozumiewania się w rodzinie i budowania bliskich relacji. Zajmują ją też tematy rozwoju osobistego i zawodowego. Wspiera liderów w budowaniu zespołów opartych na partnerstwie, zaangażowaniu i empatycznej współpracy.