Natalia Smakulska, fot. archiwum prywatne Natalia Smakulska, fot. archiwum prywatne

„Pojawia się uczucie porażki i kompromitacji” – o wypaleniu rodzicielskim mówi psycholożka Natalia Smakulska

Gdy wychowywanie dziecka przestaje cieszyć, a rodzicielstwo kojarzy się ze zmęczeniem, frustracją i ograniczeniami, można mówić o wypaleniu. – Matki przychodzą do mnie z objawami depresji, stanami lękowymi, atakami paniki, a gdy zaczynamy rozmawiać i sięgać głębiej, to okazuje się, że są przeciążone: odpowiedzialnością za dzieci, rodzinę, ale też odpowiedzialnością zawodową, bo bywają głównymi żywicielkami rodziny – wyznaje psycholożka i psychoterapeutka Natalia Smakulska.

Ewa Podsiadły-Natorska: „Wypalenie rodzicielskie” to nowe określenie?

Natalia Smakulska: Owszem, termin stosowany jest od niedawna, choć zjawisko raczej nie jest nowe. Na pewno problem bardzo mocno uwypukliła pandemia, jednak ja od dawna mam w swoim gabinecie pacjentów, którzy są rodzicami i się z tym mierzą. Pandemia pokazała frustrację, zmęczenie i wypalenie rodziców oraz cierpienie osamotnionych, odtrąconych dzieci.

Dotąd mówiło się przede wszystkim o wypaleniu zawodowym. Teraz mamy wypalenie rodzicielskie. Już sama nazwa tego stanu brzmi niepokojąco.

Faktycznie do tej pory mówiło się głównie o wypaleniu zawodowym. Proszę zauważyć, że zarówno w pracę, jak i w wychowanie dzieci wkładamy najwięcej wysiłku, więc z założenia są to obszary życia bardzo od nas wymagające. I o ile zawsze możemy przestać być pracownikiem, to rodzicem jesteśmy 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu przez resztę naszego życia. To jest rola, z której nie jesteśmy w stanie wyjść.

Co dzieje się z rodzicem, który jest wypalony?

Wypalenie rodzicielskie to uczucie emocjonalnego wyczerpania. Jako rodzice jesteśmy wtedy zmęczeni, przeciążeni, nie mamy motywacji. Pojawia się uczucie porażki i kompromitacji oraz pytania: „Jakim jestem rodzicem? Dobrym, a może złym? Czy takim, jakim chciałam/em być, czy może coś się zmieniło?” Rodzicielstwo przestaje sprawiać nam przyjemność.

I przebywanie z dzieckiem też. Kilkuletnie dzieci zadają dużo pytań – „Mamo to, mamo tamto”. W pewnym momencie matkę może zacząć to drażnić. Dziecko szuka uwagi, chce nam coś opowiedzieć, pokazać, coś nam dać, a nam to nie sprawia żadnej przyjemności. Pragniemy tylko spokoju. Pojawia się dystans emocjonalny względem dziecka.

Dlaczego niektórzy rodzice są wypaleni?

To jest proces, który wynika przede wszystkim ze sposobu traktowania siebie, a którego nauczyliśmy się od naszych rodziców. Przekazujemy go dalej naszym dzieciom.

Kult matki-Polki?

O tak. Ten stereotyp przekazywany jest z pokolenia na pokolenie. W przypadku ojców nie ma aż takiego nacisku na bycie rodzicem, który się poświęca; mężczyźni w przeszłości byli jak gdyby odsuwani od życia rodzinnego albo odsuwali się sami z powodu pełnionych ról społecznych. Mieli być skupieni na zapewnieniu rodzinie wsparcia finansowego, więc bardzo często byli poza domem i co najwyżej albo pełnili funkcję sędziego, który rozstrzygał spory, albo rolę taty do zabawy i aktywności. Natomiast my, kobiety jesteśmy wychowane właśnie w stereotypie matki-Polki. Trzeba się poświęcić, zapomnieć o swoich potrzebach, pamiętać, że dziecko jest najważniejsze. W tym stereotypie bardzo mocno zaznaczone jest cierpienie matki. Wręcz uważa się za naturalne, że matka cierpi, poświęca się, bo robi to dla dobra dziecka oraz rodziny.

Ale gdzieś jest ta wytrzymałość.

Oczywiście. Proszę zauważyć, że kiedyś matki miały szerokie wsparcie. Były domy wielopokoleniowe, w których mieszkali dziadkowie, teściowie, rodzice, dzieci, więc odpowiedzialność za dziecko była rozłożona na wiele osób. Teraz dziadkowie są obecni rzadko albo ich nie ma. Kobieta w dużym mieście często jest samotna w wychowywaniu dzieci i musi to udźwignąć. Ilość odpowiedzialności spoczywającej na współczesnej kobiecie jest zdecydowanie większa niż dawniej.

I to wszystko prowadzi do tego, że taka kobieta w pewnym momencie czuje, że jako matka nie daje rady?

Dokładnie to słyszę w swoim gabinecie.

Wiele matek jest na skraju wyczerpania. Najczęściej przychodzą do mnie z objawami depresji, stanami lękowymi, atakami paniki, a gdy zaczynamy szczerze rozmawiać i sięgać głębiej, to okazuje się, że są one przeciążone: odpowiedzialnością za dziecko/dzieci, rodzinę, ale też odpowiedzialnością zawodową, bo bywają głównymi żywicielkami rodziny.

Mamy coraz więcej rozwodów, więc przybywa samotnych rodziców – głównie matek. Efekt? Współczesne matki bardzo często dochodzą do granicy swojej wytrzymałości.

Co jeszcze może prowadzić do wypalenia rodzicielskiego?

To, jak siebie traktujemy. Jak dużo od siebie wymagamy – a wymagamy bardzo dużo. I jako rodzice, i w ogóle jako ludzie. Próbujemy zadbać o nasze życie zawodowe, rodzinne, o obowiązki domowe, a bardzo często w tym wszystkim zapominamy o sobie. Koszty są więc wysokie. Dodatkowo świat zewnętrzny nam nie pomaga. To jest świat, który wywiera się na nas nieustanną presję. Wszędzie jest Facebook, Instagram, gdzie królują idealni rodzice. Są tam piękne matki, które mają idealny porządek w domu i zawsze uśmiechnięte dzieci. A wszyscy wiemy, że to nie jest prawda. To iluzja. Rzeczywistość jest zupełnie inna; są nieprzespane noce, płaczące dzieci, choroby, zmęczenie, codzienny pęd.

Gdy rodzic czuje, że jest wypalony, co powinien zrobić?

Zastanowić się, jak wysoko stawia sobie poprzeczkę. Gdy już to zauważy i przyzna, że ma problem z wypełnianiem roli rodzica, jest to pierwszy krok, by coś z tym zrobić. Warto podjąć próbę odpuszczania sobie w dążeniu do bycia idealnym rodzicem i ogólnie idealnym człowiekiem. Ideały nie istnieją. Spróbujmy być wobec siebie łagodniejsi, wyrozumiali, bo to, jakie mamy podejście do siebie, przekazujemy swoim dzieciom. A dzieci przez obserwację uczą się, jak mają traktować… samych siebie. Dziecko powinno mieć świadomość, że jeśli mama jest zmęczona, to ma prawo powiedzieć: „Przepraszam cię, kochanie, muszę odpocząć. Spróbuj pobawić się sam/a, ja za chwilę do ciebie dołączę”. I matka też powinna wiedzieć, że ma prawo do takiego komunikatu! To nie tak, że my wtedy olewamy swoje dziecko, tylko wysyłamy jasny przekaz, że kiedy czuję się zmęczona/y, to mogę o siebie zadbać. I to jest też informacja dla dziecka, że w dorosłym życiu ma ono prawo siebie nie przeciążać.

W przypadku wypalenia rodzicielskiego mówimy o zmęczeniu, frustracji, utracie radości z bycia rodzicem. A czy mogą pojawić się negatywne uczucia względem dziecka lub wręcz skrajne, agresywne zachowania?

Tak. Matka może być zobojętniała wobec potrzeb dziecka. W takim stanie wszystko, co jest związane z macierzyństwem, ją męczy, drażni, frustruje, więc oczywiste jest, że pojawiają się negatywne uczucia do dziecka, skutkiem czego czuje się ono niepotrzebne, niezauważone, niedocenione. Czuje natomiast, że jest ciężarem, co napędza jego problemy z samoakceptacją, z odnalezieniem się w grupie, poczuciem własnej wartości. To jest proces długofalowy. W skrajnych przypadkach możliwe są u rodzica zachowania agresywne.

Mówimy głównie o matkach, ale czy ojcowie też mogą zmagać się z wypaleniem rodzicielskim?

Myślę, że tak. Pewnie rzadziej, bo też rzadziej ojcowie biorą na siebie cały trud związany z wychowaniem dziecka czy dzieci, choć rola ojca się zmienia.

„Duży wpływ na to, jak dziecko postrzega świat, mają rodzice. Zdarza się, że rodzice nieświadomie uczą dzieci lęku” – mówi psycholożka Paulina Leszek

Polecamy

„Duży wpływ na to, jak dziecko postrzega świat, mają rodzice. Zdarza się, że rodzice nieświadomie uczą dzieci lęku” – mówi psycholożka Paulina Leszek

– Zdarza się, że rodzice nieświadomie uczą dzieci lęku. Robią to poprzez ograniczanie ryzyka – nie idź, bo się przewrócisz, nie rób tego, bo spadniesz, nie dotykaj, bo popsujesz. Oczywiście w sytuacjach, kiedy chodzi o bezpieczeństwo dziecka, należy reagować – mówi Paulina Leszek, psycholog dziecięcy z Poradni Psychologicznej Spokój w Głowie.

Czytaj

Na pewno zgodzi się pani ze mną, że wypalenie rodzicielskie jest bardzo prawdopodobne w rodzinach, w których są dzieci z dysfunkcjami, chorobami.

Zdecydowanie, zwłaszcza że kiedyś było mniej diagnoz i więcej rąk do pomocy. Teraz diagnoz jest mnóstwo, dzieci mogą mieć różne trudności i dysfunkcje, co może prowadzić rodziców do wypalenia. Ci rodzice muszą być szczególnie zmotywowani, żeby swojemu dziecku pomóc, opiekować się nim, jeździć z nim na zajęcia, to wszystko jest wyczerpujące fizycznie, emocjonalnie, ale też finansowo – i to jest kolejne obciążenie. Nie mamy niestety w Polsce zaplecza, jeśli chodzi o systemowe wsparcie takich rodziców. Jest za mało specjalistów, w tym psychologów dziecięcych.

Wypalony rodzic powinien szukać fachowej pomocy?

Jeśli nie jest w stanie poradzić sobie sam, to tak.

Terapia jest niezbędna np. w takiej sytuacji: chcemy spróbować sobie odpuścić w dążeniu do perfekcji, ale czujemy ogromne poczucie winy, więc zaczynamy siebie karcić, krytykować. To najlepszy sygnał, że może być bardzo trudno pomóc sobie samemu. Zwrócenie się po fachową pomoc to pierwszy krok, by nie być osamotnionym w tym problemie.

Terapia to jednak proces. Coś nas w końcu doprowadziło do wypalenia rodzicielskiego, a to bardzo mocno łączy się z tym, w jaki sposób siebie postrzegamy. Być może trzeba będzie na nowo poukładać obowiązki domowe, a przede wszystkim odpuścić, z czegoś zrezygnować. Powiedzieć sobie: „Jestem zmęczona/y i muszę się zregenerować, świat się nie zawali, gdy dziecko chwilę pobawi się samo albo włączę mu bajkę”. Dopóki nie zmienimy procesu traktowania samych siebie, tzn. nie zaczniemy traktować siebie z większą łagodnością i zrozumieniem, to nic się nie zmieni. A gdy to trwa latami, to często terapia u specjalisty okazuje się jedynym wyjściem.

Sama jako matka sześcio– i czterolatka bywam rozdarta, zwłaszcza gdy wołam synów po kilkanaście razy, a oni nie reagują. Wtedy zaczynam się zastanawiać, jak powinnam zareagować: złościć się? Wymagać? A może odpuścić, zaakceptować fakt, że dzieci bywają nieposłuszne?

Ależ dzieci mają prawo być nieposłuszne! Dziecko też musi stawiać granice, musi nauczyć się mówić NIE, bo to pomoże mu być zdrowym dorosłym, który nie daje się wykorzystywać, nie jest uległy. Jako matka wiem, że taka sytuacja jest dla rodziców ogromnie męcząca, jednak rodzicielstwo to sztuka odpuszczania, zwłaszcza w sprawach błahych. Natomiast odpuszczanie to rzecz nabyta, można się tego nauczyć. Warto pamiętać, że każdy z nas – również dziecko – ma prawo do gorszych momentów i do zmiennych nastrojów. Choć pamiętajmy przy tym, że czasem dziecko nie słucha się, bo ma problemy zdrowotne, np. ze słuchem! Albo dysfunkcje rozwojowe jak ADHD czy spektrum autyzmu. Dlatego, jeśli pewne sytuacje dzieją się nagminnie, warto spojrzeć na swoje dziecko z innej perspektywy, łagodniejszej, i poszukać źródła problemu.

Bo może jest też tak, że perfekcyjny rodzic wymaga perfekcjonizmu również od swojego dziecka.

Właśnie.

To działa w obie strony; perfekcjoniści wymagają perfekcjonizmu od otoczenia – również od własnych dzieci. Dlatego powiedziałyśmy przed chwilą bardzo ważną rzecz: spojrzeć na swoje dziecko, ale również na siebie z innej perspektywy. Z wyrozumiałością i łagodnością.

To jest naprawdę ważne. Jesteśmy tylko ludźmi i mamy prawo do gorszych momentów – tak samo, jak nasze dzieci! Perfekcjonizmem zamęczymy i siebie, i innych.

 

Natalia Smakulska – psycholożka o specjalności klinicznej, psychoterapeutka, należy do Polskiego Towarzystwa Psychologicznego. Pracuje w podejściu integracyjnym z przewagą wartości związanych z nurtem humanistycznym. Przez ponad cztery lata pracowała jako psycholożka kliniczna i psychoterapeutka w Centrum Leczenia Uzależnień „Mały Rycerz” w Warszawie. Obecnie pracuje w Klinice PsychoMedic.pl m.in. z osobami, które borykają się z uzależnieniem lub są współuzależnione (w tym DDA)

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź