Ksienia Potępska o rodzicielstwie Ksenia Potępska: Oduczmy się postrzegania matek w kategoriach: dobre lub złe/ iStock

Ksenia Potępa: Oduczmy się postrzegania matek w kategoriach “dobre” lub “złe”

"Piętnowanie matek jest bardzo szkodliwe społecznie, niesprawiedliwe. Niech mamy dokonują takich wyborów, żeby były zadowolone. Zadowolona mama to zadowolone dziecko". O instrukcji obsługi rodzicielstwa rozmawiamy z Ksenią Potępą, autorką książki „Nie mogę, trzymam dziecko. Rodzicielstwo bez instrukcji obsługi”.

Marta Chowaniec: W swojej książce zamieściła pani rozdział „Dobre rady”. Opisuje pani w nim sytuację, kiedy starsza pani podczas wspólnej przejażdżki windą zapytała, czy w wózku jest chłopiec. A kiedy dowiedziała się, że nie, mocno się zmartwiła i odpowiedziała: to nic nie szkodzi, ważne, żeby było zdrowe.

Ksenia Potępa: Kiedy słyszy się takie “dobre rady”, można się za głowę złapać. Tym bardziej, że mówią je obcy, przypadkowo spotykani ludzie na ulicy. Społecznie jest chyba tak przyjęte, że dzieci to dobro wspólne i każdy ma prawo się wypowiedzieć – warto się jednak nauczyć się radzenia sobie z takimi dobrymi radami dla swojego dobra i swojego dziecka. Można je np. ignorować, przytaknąć, robić po swojemu i udawać, że się dobrej rady nigdy nie słyszało. Rysowanie jest moim sposobem na rodzicielstwo, jeśli potrzebuję daną sytuację przepracować czy wyśmiać. Pokazuję rysunki innym rodzicom, od których od razu otrzymuję odzew: o my też tak mamy. I to mnie podnosi na duchu, bo na takie “dobre rady” chyba nie ma sposobu.

Oprócz “dobrych rad” jest jeszcze otwarte krytykowanie wyborów matek, które np. zrzekają się części urlopu macierzyńskiego (na rzecz ojca), by wrócić do pracy.

Piętnowanie matek jest bardzo szkodliwe społecznie, niesprawiedliwe. Oczywiście że dzieci potrzebują rodziców i chcą być z nimi. A czasem rodzice potrzebują wyjść z domu, żeby zrobić „cokolwiek” bez dziecka . To jest na tyle skomplikowane, że nie da się takich sytuacji ocenić czy podzielić na czarne-białe, dobre czy złe.

Oduczmy się postrzegania matek w kategoriach: dobre lub złe. Niech dokonują takich wyborów, żeby były zadowolone. Zadowolona mama to zadowolone dziecko.

Sama zrezygnowałam z pracy w żłobku, bo uważałam, że nie ma sensu w pracy zajmować się grupą dzieci, a potem wracać do domu i opiekować swoim. Teraz mam nadzieję, że moje rysowanie stanie się moim zawodem. Myślę, że warto by rodzice mieli poza dzieckiem swoją pasję. Nie byli zamknięci w czterech ścianach swojego rodzicielstwa. Jesteśmy ludźmi. Nie mamy do swojej osoby przypisanej tylko jednej funkcji: rodzicielskiej. Fajnie jest mieć od niej odskocznię. Fajnie, żeby każda mama dobrze się czuła w swojej skórze i nie rezygnowała ze swoich zainteresowań i ambicji.

Fajnie też nie ulegać instagramowej wizji macierzyństwa.

Ta hipokryzja Instagramowa jest szczególnie męcząca dla młodych matek. Też tak miałam. Wchodziłam na Instagram: a tu fit mamy z wklęśniętym brzuszkiem dwa dni po porodzie, tu panie, które mają pięknie posprzątane i smacznie, kolorowo ugotowane, a tam dzieci w pięknych kokardkach na głowie. Moim dzieciom chyba taśmą musiałabym te piękne kokardki nakleić, bo nie dają ich sobie na głowę założyć….

Jakiś czas temu na swoim Instagramie zamieściłam tekst: nie wiem, czy ktokolwiek tak jeszcze robi, ale zamiast wrzucać grzecznie pieluchy do kosza, rzucam nimi w stronę kosza. Taka koszykówka dla rodziców. Odezwało się wtedy do mnie mnóstwo rodziców, że doskonale mnie rozumieją, bo oni też tak robią, a wydawało im się, że tylko oni i mieli wyrzuty sumienia z tego powodu.

„Nie mogę, trzymam dziecko. Rodzicielstwo bez instrukcji obsługi” / Ksenia Potępska

„Nie mogę, trzymam dziecko. Rodzicielstwo bez instrukcji obsługi” / Ksenia Potępska

“Koszykówka” dla rodziców ma się świetnie. Gorzej ćwiczyć jogę z dzieckiem. 

Nie jest to proste, ale joga mnie czasem ratuje. Dzieci obciążają kręgosłup, organizm protestuje, dlatego staram się czasem poćwiczyć. Jeśli już wpadnę ten na pomysł, to oczywiście dziewczynki informują mnie właśnie wtedy, że bardzo potrzebują konkretnej rzeczy albo chcą ćwiczyć ze mną, najczęściej usiąść na mnie, złapać mnie za nogę. Pozostaje ćwiczenie wtedy, kiedy one idą spać. Teraz ćwiczę, oglądając seriale.

Moje dzieci to dwójka osobnych ludzi. Każde ma konkretny zamiar. Nie mogę do końca zakładać, że wszystko pójdzie tak, jak sobie zaplanuję. A jak nie mam wpływu na konkretną sytuację, nie muszę się tym przejmować.

Super dla głowy jest sobie wytłumaczyć, że czasem trzeba niektóre rzeczy odpuścić, pozostawić je takimi, jakimi są. Wtedy rodzicielstwo staje się wygodniejsze, bardziej znośne, jeśli nawet nam dokucza czasem.

Nawet jeśli zawsze trzeba pić zimną kawę? (śmiech)

Na szczęście wyrobiłam sobie taki rytm dnia, że mogę założyć sobie, kiedy wypiję tę ciepłą kawę. Wiem, o jakiej porze moje dziecko zaśnie w ciągu dnia i wtedy mam chwilę dla siebie. Ale też trzeba być sprytnym w rodzicielstwie. Polecam termosy, kubki termiczne, podgrzewanie w mikrofali, często trzymam kubek z kawą na kaloryferze. Patenty są różne. Można też zająć dzieci ciekawą czynnością. Kiedy przychodził kurier, wypakowywałam pudło i wkładałam do niego dziewczynki, żeby mogły w nim porysować kredkami. To naprawdę jest dodatkowy czas na wypicie ciepłej kawy. Dzieci zawsze znajdą dla nas dodatkowe zajęcie wtedy, kiedy chcemy sobie spokojnie usiąść.

„Nie mogę, trzymam dziecko. Rodzicielstwo bez instrukcji obsługi” / Ksenia Potępska

„Nie mogę, trzymam dziecko. Rodzicielstwo bez instrukcji obsługi” / Ksenia Potępska

Ma pani jakieś rady dla innych mam, jak radzić sobie w takich sytuacjach? By to rodzicielstwo było udane?

Nie mam żadnych dobrych rad, o których rozmawiałyśmy na początku. Macierzyństwo każdego dnia wygląda inaczej. Jednego dnia myślę tylko o tym, żeby przeżyć do wieczora, innego buduję niesamowite wieże, forty z prześcieradeł i poduszek oraz wymyślam inne twórcze zabawy. Moim zdaniem udane rodzicielstwo jest wtedy, kiedy rozumie się swoje dziecko i jego potrzeby oraz siebie w jego zachowaniach. Jeśli rozumiem, że wściekam się na swoje dziecko, bo jestem głodna, wiem, że kiedy zjem, będzie mi łatwiej z nim porozmawiać.

A jak tłumaczy pani dzieciom, co wolno, a czego nie?

U mnie jest cienka granica tego, co wolno, a co jest zabronione. Od małego uczyłam dziewczynki, że nie wolno dotykać moich sprzętów do rysowania. Zapłakałabym się, gdyby coś się stało mojemu tabletowi do rysowania. Powtórzyłam chyba ze sto razy, że nie wolno dotykać moich sprzętów do rysowania. To oczywiście nie zawsze działa, bo swego czasu moja młodsza córka wymieszała swoje kakao długopisem elektronicznym do rysowania. (śmiech)

A czego się pani od nich uczy?

Swobody i tego, że nie trzeba się przejmować tym, co myślą o nas inni. Moja starsza córka jest trochę typem marzycielki. Wchodzi na plac zabaw i opowiada dzieciom, że jest wróżką i zupełnie nie przejmuje się tym, co one uważają. Miło jest popatrzeć, że życie może tak wesoło wyglądać. Warto od dzieci uczyć się też bezpośredniości: przyszły na plac zabaw, są razem i po prostu się razem bawią.

 

Ksenia Potępa – mama dwóch rozbrykanych dziewczynek, rysowniczka i ilustratorka. W 2020 pojawiła się jej pierwsza książka „Nie mogę, trzymam dziecko. Rodzicielstwo bez instrukcji obsługi”. Swój czas dzieli pomiędzy mamowanie, a rysowanie dwóch komiksów rysunkowych „Nie mogę, trzymam dziecko” i „Torbacz Wombat”. Swoją działalnością stara się wspierać innych rodziców, pokazując im tę śmieszniejszą stronę rodzicielstwa. Zarówno komiksy jak i książka, oprócz funkcji humorystycznej, są wsparciem dla wielu rodziców, miejscem, w którym mogą poczuć się mniej samotni ze swoimi zmaganiami.

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź