Aleksandra Sileńska /fot archiwum prywatne Aleksandra Sileńska /fot archiwum prywatne

Koniec ze ślepym posłuszeństwem! Dajmy dzieciom prawo do mówienia „nie”

Dlaczego nie powinniśmy uczyć dzieci ślepego posłuszeństwa? O tym, jak wychowywać pociechy w duchu zdrowej asertywności, rozmawiamy z psycholożką Aleksandrą Sileńską, autorką bloga Mama Terapeutka.

Aleksandra Zalewska-Stankiewicz: Słowo „asertywność” zrobiło karierę, ale pojawiają się opinie, że jest przereklamowane. W takim sensie, że zamiast podejmować świadome wybory, często mówimy „nie” dla zasady. Jak wytłumaczyć dziecku, czym jest „zdrowa asertywność”?

Aleksandra Sileńska: Najczęściej mówi się o tym, że asertywność to umiejętność mówienia „nie”.

Ja natomiast powiedziałabym, że asertywność jest złotym środkiem pomiędzy agresją a uległością. Jest sposobem, za pośrednictwem którego przejmujemy kontrolę nad swoim życiem. Asertywność daje nam prawo mówienia o swoich emocjach, wyrażenia własnych potrzeb i stawiania granic.

Pozwala nam dbać o to, co jest dla nas ważne i wartościowe. Osoby asertywne często uważane są za agresywne, zwłaszcza, gdy działają w sposób krzywdzący dla innych. Z drugiej strony, jeśli ktoś nie jest asertywny, często uważany jest za osobę nieśmiałą, choć nie są to pojęcia równoznaczne. Podsumowując, asertywność to umiejętność, która pozwala nam stawiać granice w sposób niekrzywdzący dla innych.

Dla rodzica dużym wyzwaniem jest wychowanie szczęśliwego człowieka, który będzie jednocześnie świadomy siebie i swoich praw, ale będzie też respektował ogólnie przyjęte zasady. Jak rozmawiać z dzieckiem, aby wiedziało, że szanujemy jego zdanie, a jednocześnie, aby nie wchodziło nam na głowę?

Ważne jest, abyśmy przyjrzeli się etykietkom, które stosujemy w komunikacji. Dobrym przykładem jest określenie „niegrzeczne dziecko”. Ta etykieta, choć ma formę porządkującą, może ograniczać nas jako rodziców, a także nasze dzieci. Jeśli będą wiedziały o tym, że rodzic oczekuje od nich bezwzględnego posłuszeństwa i „grzeczności”, wówczas nie będą miały okazji spotkać się ze swoimi rzeczywistymi potrzebami. Inna etykietka, o której często słyszę w gabinecie, to „złośliwe dziecko”.

Bycie rodzicem więcej niż jednego dziecka stwarza jeszcze większą pokusę do etykietowania. Do porównywania dzieci do starszego czy młodszego rodzeństwa.

Rzeczywiście, ale jest jeszcze inny wymiar porównywania w rodzinie. Zdarza się, że mówimy: „Zachowujesz się jak twój ojciec” albo „Jesteś uparta jak twoja matka”. Bardzo często moi pacjenci porównują swoje zachowania do zachowań swoich rodziców. Jako mama dwóch córek wiem, że trudno jest uniknąć porównywania dzieci, ale najważniejsze jest to, aby mieć świadomość swoich słów. I nawet jeśli dokonamy krzywdzącego porównania, ważne jest, aby wyjaśnić dzieciom, dlaczego padły takie, a nie inne słowa. A my jako rodzice powinniśmy zastanowić się, jak inaczej zareagować w podobnej sytuacji.

Te etykietki na pewno nie pomagają dziecku w rozwijaniu pewności siebie i wyrażaniu jego emocji.

Jeśli chcemy wychować asertywne dzieci, bardzo ważne jest, abyśmy skonfrontowali się z tym, jak my o naszych dzieciach myślimy. Dlaczego uważamy, że nasze dziecko jest złośliwe, nieposłuszne, zbyt ciche albo za bardzo ruchliwe.

Z jakiego powodu w taki, a nie inny sposób oceniamy jego zachowanie. Jeśli odrobimy tę lekcję, wówczas jest duża szansa, że zrobimy krok do tego, aby zrozumieć nasze dziecko. A kiedy będziemy rozumieć swoje dziecko, zyska ono miało większą swobodę wyrażania siebie, ponieważ nie będziemy go szufladkować.

Jako rodzice sami wpędzamy siebie w pułapkę. Najpierw wymagamy od dzieci posłuszeństwa, a potem dziwimy się, dlaczego nie potrafią zareagować na opresyjne zachowania.

Warto przyjrzeć się naszym reakcjom na trudne zachowania naszego dziecka. Na przykład, gdy maluch buntuje się na placu zabaw, czy robi awanturę w sklepie. Dziś na szczęście większość rodziców ma świadomość, że to jest pewien etap rozwoju dzieci. Pamiętajmy też, że za każdym niewłaściwym zachowaniem dziecka kryje się jakaś niezaspokojona potrzeba.

Gdy stworzymy dziecku przestrzeń na wyładowanie na przykład złości, to damy mu prawo, aby mogło dać upust swoim emocjom. Poza tym będzie wiedziało, że traktujemy je indywidualnie i nie wtłaczamy w jakiś szablon, ale dajemy mu możliwość wyrażenia siebie. I to jest krok do tego, aby nasze dzieci w przyszłości potrafiły powiedzieć „nie”.

Do czego prowadzi ślepe posłuszeństwo?

Do tego, że tracimy kontakt z samym sobą. Zaczynamy robić to, czego oczekują od nas nauczyciele, rodzice i rówieśnicy. W momencie, gdy zaczynamy być ślepo posłuszni i wbijać się w reguły postępowania, tracimy kontakt ze sobą i nie wiemy, co jest nam potrzebne, aby czuć się dobrze.

Od dziewczynek wciąż wymaga się większego posłuszeństwa, choć kobiety stają się coraz bardziej niezależne i mężczyzn nieraz zostawiają w tyle.

Wciąż panuje przekonanie, że to dziewczynki powinny dostosować się do okoliczności i reguł. One wciąż słyszą, że pewne rzeczy wypada robić tylko chłopcom, a im niekoniecznie. Niektóre mamy wciąż mają tak silne poczucie krzywdy i niesprawiedliwości, że trudno jest im przekazać swoim córkom, że one mogą i powinny decydować o sobie. Wciąż same widzimy w nas samych mnóstwo barier i przeszkód, które uniemożliwiają nam poczuć tę niezależność.

Zdarza się, że zwracamy się do dzieci w taki sposób, aby – nieświadomie – wzbudzić w nich wyrzuty sumienia. Mówimy: „Nie smakuje ci obiadek, a tak się starałam”. Dziecko zaczyna udawać, że zupka mu smakuje. A przecież ma prawo nie zjeść, jeśli mu nie smakuje. Jak znaleźć złoty środek w tej sytuacji?

Współczesne mamy mają bardzo trudne zadanie do wykonania. Bo z jednej strony wciąż funkcjonują wzorce przeszłości, które były dla dzieci bardzo ograniczające. Z drugiej strony mamy dostęp do świadomego rodzicielstwa. Stoimy pomiędzy dwoma modelami wychowawczymi i jesteśmy zagubione. Nie jesteśmy przekonane, co jest dobre, a co złe. Dlatego bardzo istotne jest, aby zastanowić się, w jaki sposób chcemy wspierać nasze dzieci. I praktykować to z nimi od najmłodszych lat. Pewnie większość z nas zamierza wychować istotę niezależną, która nie będzie bała mówić swojego zdania, a jednocześnie słowa „proszę”, „dziękuję”, „przepraszam” nie będą jej obce. Aby tak się stało, próbujmy nie oceniać dziecka, tylko próbować je zrozumieć. Gdy dziecko mówi, że babcina zupa mu nie smakuje, to można spróbować załagodzić sytuację, mówiąc: „Masz do tego prawo, bo każdy ma inne poczucie smaku”. Dziecko poczuje, że rodzice liczą się z jego zdaniem. Oczywiście, jeśli dziecko przekaże nam ten komunikat w sposób agresywny, to warto zwrócić mu uwagę i z nim porozmawiać.

Ważne jest to, abyśmy mieli poczucie, że dzieci mają prawo odmówić, że coś im nie pasuje i to wcale nie znaczy, że są nieposłuszne, niewdzięczne czy sfochowane, tylko mają inne odczucia.

Choć słowo „nie” w codziennym wychowaniu bywa udręką, w wielu sytuacjach może być wybawieniem. Nie tylko w skrajnie niebezpiecznych, jak na przykład namawianie do skosztowania narkotyków, ale i w codziennych, jak wybór kolegów do zabawy.

Tak, to skrajny, choć bardzo ważny przykład, w którym widzimy, jak bardzo ta asertywność jest istotna. Jeśli będziemy dawać dziecku przyzwolenie na mówienie „nie” w sytuacjach domowych, jest duża szansa, że w przyszłości też będzie wychodziło z założenia, że nie musi robić tego co inni. Z powodu strachu, braku chęci czy innych wartości. Warto o tym pamiętać, ponieważ moje doświadczenia gabinetowe pokazują, że z agresją i przemocą młodzi ludzie spotykają się na każdym kroku. I jeśli doświadczają jej dzieci czy nastolatkowie, którzy jeszcze do końca nie mają ugruntowanych swoich wartości i swoich wzorców, to sama świadomość, że mogą powiedzieć „nie”, będzie dla nich budująca. Skoro w domu rodzinnym respektowano moje „nie”, to w sytuacji kryzysowej będzie mi łatwiej je wyrazić.

A później będą bardziej świadomie dokonywać wyborów – szkoły, pracy czy partnera życiowego. To będą ich wybory, a nie rodziców czy otoczenia, któremu będą bali się przeciwstawić.

Najpierw pozwalamy dziecku wybrać ubranko do przedszkola, a w konsekwencji dajemy poczucie, że nasza córka czy nasz syn może w przyszłości mieć wpływ na swoje życie. Każdy z nas wychowuje dziecko dla świata, a nie dla samego siebie.

Dlatego istotne jest, aby nie wpychać dziecka w sieć swoich oczekiwań, ale dać mu prawo do samodecydowania o sobie. Zachęcać do tego, aby kontaktowało się ze sobą i słuchało swojego wewnętrznego głosu.

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź