Jennifer Lopez ćwiczy z dzieckiem Zamiast hantli – dziecko. Tu Jennifer Lopez z synem. Zdjęcie: East News

Jennifer Lopez ćwiczy z dzieckiem

Spis treści:

Dzieci nie służą tylko do lansu. Nie tylko do tego, żeby je przebierać w drogie łaszki i robić im zdjęcia. Z dziećmi bardzo dobrze się ćwiczy, pod warunkiem, że nie będziemy im kazali robić nudnych układów tanecznych na fitnessie! Zobacz, jak ćwiczą dzieci Jennifer Lopez!

Na nartach nauczyłam się jeździć dzięki synowi. Po prostu kiedy miał 4 lata pojechaliśmy w góry (dobrze pamiętam, Bukowina Tatrzańska i te mini zjazdy, pagóreczki, na które dzisiaj bym nawet nie spojrzała) i postanowiliśmy, że on się nauczy i my, przy okazji, też. Tak się stało. Dziś razem pomykamy po nartostardach Unii Europejskiej. Bardzo chciałam dzięki synowi nauczyć się też pływać na windsurfingu, ale okazało się, że on za wodą nie przepada i raczej nic z tego nie będzie. Nie umiem więc na desce pływać i ja, ale mam nadzieję, że może córka to zmieni.

Ćwiczenia z dziećmi – byle bez wymówek

Kiedy się urodziła córka (nie tak dawno, jakieś 16 miesięcy temu), bardzo szybko chciałam wrócić na salę, do ćwiczeń, bo jakoś bardzo mi tego brakowało. Okazało się, że w moim osiedlowym klubie fitness są zajęcia „Mama i ja”, czyli takie, na które można przychodzić z bobasem. Ona sobie leżała na kocyku, machała rękami i nogami, a ja robiłam, co tam tylko było trzeba. Dało się? Dało. Oczywiście, czasem trzeba było cycem przydusić, kiedy była głodna, czasem któremuś zachciało się trochę poryczeć, ale najczęściej sport był uprawiany, nawet jeśli w wersji light.

Bo lubimy na te dzieci winę zrzucić. A że czasu nie ma, a że siły brak, a że gdyby nie one, to normalnie kaloryfer na brzuchu byłby taki, że szok. Lubimy twierdzić, że dzieci to lubią tylko nad morzem, na plaży, w piaseczku się pogrzebać i my wtedy musimy tylko leżeć, i skwierczeć na słońcu. A to wszystko nieprawda jest po prostu. Bo dzieci to wysiłek, to ruch nieustanny i jeśli się za tym pójdzie, to naprawdę, niechcący nieźle można potrenować.

Zacznijmy od spaceru z wózkiem – można wolno i dostojnie, 500 metrów w dwie godziny, tiptopkami, ale można też wyczynowo, szybkomarszem, biegiem albo nawet na rolkach (wiem, co mówię, próbowałam).

Celebryci też wybierają ćwiczenia z dziećmi

Jak dziecko starsze, to można albo na rowerze (z tyłu, z przodu, w przyczepce), albo dziecko do jakiegoś zgrabnego pojazdu zapakować i pchamy, moi mili, pchamy. Ręce pracują, barki pracują, brzuch pracuje, nogi. Pink jeszcze nigdy tak dobrze nie wyglądała, jak teraz, kiedy razem z córką trenuje.

Małe dzieci, co to już nie bardzo chcą jeździć w wózku (no bo kto by chciał, skoro już się na nogach samemu potrafi), szybko jednak się potrafią zmęczyć. A wtedy nie ma zmiłuj, niesienie jest potrzebne. A jeśli niesienie, to znaczy marsz z obciążeniem. Dzieci modnie jest nosić na biodrze, jak Brad Pitt i Angelina Jolie:

Im więcej dzieci, tym więcej spalonych kalorii. Pod warunkiem, że się nie siedzi tylko w domu i nie je. Brad Pitt, Angelina i ich szczęśliwa gromadka. Zdjęcie: East News

Warto zwrócić uwagę, że Angelina jeszcze nigdy nie była tak szczupła jak teraz, kiedy szóstkę dzieci ma pod opieką. To nie przypadek. Nawet skłonna jestem jej uwierzyć, że je normalnie, jak człowiek, po prostu spala 5 tysięcy kalorii dziennie, próbując ogarnąć całą tę gromadkę i każde z osobna odrobinę na biodrze ponosić. Ale dzieci można nosić i tak, jak Jennifer Garner.

Tradycyjnie, na plecach. W ten sposób można nawet pocwałować od czasu do czasu, pobawić się z dzieckiem w konika czy inną Babę Jagę z garbem na plecach. Można rzucić dziecko na miękki materac, na trampolinę na placu zabaw. Oczywiście rzucanie oznacza, że trzeba będzie czynność tę powtórzyć nie raz i nie dwa, ale powtarzanie w sporcie to nic innego jak wzmacnianie, rzeźbienie, praca nad muskulaturą i spalanie tłuszczu.

Przyszła zima, śnieg i mróz, to dopiero świetna pora na spalające kalorie ćwiczenia z dziećmi. Byle tylko nie siedzieć w domu i nie grzać się pod kocykiem, z herbatką w ręku, przy kaloryferze. Ubrać się ciepło i marsz na dwór! Sam spacer na mrozie to wydatek energetyczny godny tego, żeby z niego skorzystać, a jeśli do tego dojdą jeszcze sanki, mała górka, na którą to dziecko na sankach trzeba wciągnąć, lepienie bałwana, śnieżki, czy zwykłe tarzanie się orłem po śniegu, to możemy sobie odpuścić i dietę, i trening z bardzo drogim trenerem osobistym. Hugh Jackman to wie, i jak wygląda bez koszulki?

Ale on lubi wszystko, co lubią jego dzieci, jest na ich każde zawołanie. Może dlatego jest jednym z lepiej zbudowanych hollywoodzkich aktorów?

Nawet kiedy jest się sportowcem zawodowym, trening z dzieckiem może mieć znaczenie. Bo drybling z innym piłkarzem jest przewidywalny, po pewnym czasie zna się wszystkie sztuczki i uniki, ale dziecko – o, dziecko zawsze wpadnie na pomysł, na który nikt inny jeszcze nie wpadł. David Beckham to wie i pomiędzy treningami ćwiczy z synami:

Przykłady można mnożyć – harce w wodzie, na placu zabaw, tarzanie po trawie, a nawet unoszenie niemowlaka wysoko nad głowę. WSZYSTKO MOŻE BYĆ ĆWICZENIEM. Tylko nie mówmy dzieciom, że nie mamy czasu, boli nas głowa, że najpierw gazetka, a potem się zobaczy…

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź