Ewa Kaczorkiewicz /fot. archiwum prywatne Ewa Kaczorkiewicz /fot. archiwum prywatne

Jak mądrze rozmawiać o powiększeniu rodziny? Pytamy psycholog Ewę Kaczorkiewicz

- Jeśli nie uda nam się dogadać, przekonać drugiej strony do wspólnej wizji dalszego życia, a jesteśmy już zaangażowani w związek, to każda decyzja, jaką podejmiemy, będzie bardzo bolesna. Stoimy przed bardzo trudnym, czasem wręcz niemożliwym wyborem. Rozstanie się z kimś, z kim chcemy być, na kim nam zależy, wiąże się z bólem, smutkiem i cierpieniem. Z kolei bycie w związku, ale zrezygnowanie z upragnionego dziecka, jest także bolesną utratą kawałka siebie, swoich marzeń i wyobrażeń o przyszłości – mówi psycholog Ewa Kaczorkiewicz.

Klaudia Kierzkowska: Powiększenie rodziny dla wielu dorosłych ludzi wydaje się naturalną koleją rzeczy. Mimo to poruszanie tego tematu nawet z ukochanym/ukochaną nie należy do najłatwiejszych. Jest jakiś sprawdzony sposób, by zacząć, powiedzieć o swoich potrzebach, ale i nie przekroczyć granicy?

Ewa Kaczorkiewicz: Na pewno warto rozmawiać otwarcie, a jednocześnie delikatnie, bo temat ten dotyka często wrażliwych obszarów i wywołuje intensywne emocje. Kluczowy również jest szacunek – zarówno do siebie, swoich potrzeb, poglądów i planów, jak i do drugiej strony. Pamiętajmy, że każdy z nas ma prawo podejmować własne decyzje, które powinny być uszanowane – także i te dotyczące posiadania potomstwa.

Najtrudniejszy przebieg ma chyba rozmowa, gdy każda ze stron inaczej postrzega swoją przyszłość i chęć posiadania dzieci. Tak się zdarza.

Tak, oczywiście, wtedy jest najtrudniej. Jeśli mamy odmienne zdania jedynie co do tego, kiedy jest najlepszy moment na dzieci, to rozmowy i negocjacje na pewno będą łatwiejsze i mniej obciążające obie strony. Dlatego tak ważne jest, by rozmowy o chęci posiadania potomstwa nie odkładać zbyt długo. Warto zacząć raczej w momencie, gdy poważniej angażujemy się w bliski związek, a nie po kilku latach wspólnego mieszkania czy wtedy, gdy zaczynamy już planować ślub. Niektórzy o dzieciach zaczynają rozmawiać dopiero po zawarciu małżeństwa. To zdecydowanie za późno. Niekiedy jest tak, że jedna ze stron przez lata była przekonana, że czas na dziecko po prostu nadejdzie, choć nie mówiła tego głośno. A potem jest zaskoczenie… Niewypowiedziane oczekiwania bywają przyczyną ogromnego rozczarowania i bólu.

Niestety życie bywa zaskakujące i krzywdzące. Jak postąpić w przypadku, gdy bardzo pragniemy dziecka, a druga strona wręcz przeciwnie?

Tak jak w przypadku wszystkich innych różnic dotyczących potrzeb partnerów w związku, warto po prostu ze sobą rozmawiać – otwarcie, z szacunkiem i z ciekawością wobec drugiej strony, ale też wobec siebie, nazywając swoje uczucia i potrzeby, ale także bardzo uważnie słuchając drugiej osoby. Myślę, że warto, by takie rozmowy schodziły głębiej, nie zatrzymywały się na stwierdzeniach: „Koniecznie chcę mieć trójkę dzieci przed ukończeniem 30 lat” lub „Nie chcę w ogóle mieć dzieci, nie lubię ich”.

Warto, byśmy razem z partnerem zastanowili się nad tym, dlaczego zostanie matką/ojcem jest dla każdego z nas bardziej lub mniej ważne. Co stoi za takimi przekonaniami? Jak wyobrażamy sobie rodzicielstwo, czego się obawiamy i jakie uczucia budzi w nas wizja zostania rodzicem. Taka szczera i dogłębna rozmowa – lub wiele rozmów – może zbliżyć nas do siebie i doprowadzić do rozwiązania, na które zgodzimy się oboje. Być może ten z partnerów, który pierwotnie nie chciał dziecka, widząc i rozumiejąc, jak ważne jest ono dla drugiej strony, zdecyduje się na rodzicielstwo. Może też stać się rzecz odwrotna – jedna ze stron zdecyduje się zrezygnować lub ograniczyć realizację swoich potrzeb i zmienić swoje plany na przyszłość tylko po to, by móc ją dzielić z ukochaną osobą. Możemy też dojść do wniosku, że bycie ze sobą nie jest możliwe, bo nie jesteśmy w stanie znaleźć płaszczyzny porozumienia i wizji przyszłości możliwej do zaakceptowania przez nas oboje.

Czy w ogóle istnieje szansa na znalezienie sensu i radości w związku, w którym jedna strona pragnie dziecka, a druga przeciwnie?

Jeśli nie uda nam się ze sobą dogadać, przekonać drugiej strony do wspólnej wizji dalszego życia, a jesteśmy już zaangażowani w związek, to każda decyzja, jaką podejmiemy, będzie bardzo bolesna. Stoimy przecież przed bardzo trudnym, czasem wręcz dramatycznym czy niemożliwym wyborem.

Rozstanie się z kimś, z kim chcemy być, na kim nam zależy, wiąże się z bólem, smutkiem i cierpieniem. Z kolei bycie w związku, ale zrezygnowanie z upragnionego dziecka, jest także bolesną utratą kawałka siebie, swoich marzeń i wyobrażeń o przyszłości.

Nie ma chyba dobrej decyzji.

Dokładnie. Odchodząc, ryzykujemy, że nie spotkamy już osoby, z którą będziemy chcieli się związać, którą pokochamy i z którą będziemy chcieli mieć dzieci. Z kolei, gdy pozostaniemy w związku, będziemy czuli się skrzywdzeni. To uporczywe i długotrwałe cierpienie może się wyciszyć, ale równie dobrze może przekształcić się w gorycz i żal do osoby, z którą dzielimy życie. Nie ma tu jednej i dobrej odpowiedzi. To ogromnie trudne i indywidualne decyzje.

Wiele par jeszcze przed ślubem rozmawia o powiększeniu rodziny. Znam małżeństwo, w którym przed ślubem oboje pragnęli dwójki dzieci, a po ślubie mężczyzna zmienił zdanie – nie chce żadnego. Czy w takiej sytuacji żal za „zmianę planów” jest uzasadniony?

Jasne, że tak. Żal to całkowicie naturalna reakcja emocjonalna w takich okolicznościach. Skoro rozmawialiśmy o tym wcześniej, uzgodniliśmy coś wspólnie, to zmiana decyzji będzie bardzo bolesna. Wywoła wiele negatywnych uczuć. Z takich „umów” nie powinno się wycofywać. Inaczej pojawi się właśnie żal, złość, a czasem wręcz wściekłość, frustracja, smutek czy rozczarowanie.

Z drugiej strony trudno jest mi sobie wyobrazić stawianie sprawy na ostrzu noża… Niechęć do rodzicielstwa może mieć bardzo delikatne przyczyny.

Zgadza się. Z jednej strony, skoro dwoje dorosłych ludzi się na coś ze sobą umawia i do czegoś zobowiązuje, to oczekiwanie realizacji tych zobowiązań jest naturalne. Na tym polega odpowiedzialność, której oczekujemy od siebie nawzajem, nie tylko w związku, ale w ogóle w dorosłym życiu. Z drugiej strony, zmuszenie kogoś do dotrzymania słowa, jakim jest w tym przypadku posiadanie dzieci, wydaje się nieludzkie… Bycie rodzicem to przecież bardzo duża, wręcz rewolucyjna rzecz w życiu. To zobowiązanie na bardzo długie lata, konieczność zaangażowania czasu i emocji, spore ograniczenia, wysiłek fizyczny i finansowy. Bardzo wiele zależy od tego, jak na zmianę decyzji partnera zareagujemy. Czy się ze sobą ostatecznie dogadamy i będziemy tworzyli udany związek, czy się rozstaniemy. Możemy też się ze sobą kłócić i przez lata mieć do siebie nawzajem pretensje.

Deklaracje „chcę – nie chcę” to jedno, a drugie – i ważniejsze – jest to, co stoi za tymi słowami. Czy jest to przemyślana, ugruntowana opinia, bazująca na ważnych wartościach, czy też może raczej dość ogólna wizja tego, jak ma wyglądać przyszłe życie np. „Chcę mieć dużo wolnego czasu i wydawać zarobione pieniądze na podróże po świecie, a nie siedzieć w domu z dziećmi”. Jeśli mamy do czynienia z takim ogólnym wyobrażeniem, to warto spróbować pogłębić rozmowę.

Zejście na poziom wartości pozwoli nam obojgu podjąć lepsze decyzje. Jeśli z kolei oboje rozmawiamy ze sobą już na tym głębszym poziomie, warto dać sobie nawzajem dużo czasu na wspólne przyjrzenie się tematowi i zgłębianie tego, co po obu stronach – potrzeb, emocji, wyobrażeń, wątpliwości. To daje nam nawzajem szansę na uzgodnienie wspólnej wizji przyszłości.

Zastanawiam się, czy w ogóle mamy prawo namawiać drugą osobę na powiększenie rodziny. To nie jest decyzja, którą można do czegokolwiek porównać. Rodzicielstwa nie da się cofnąć, odwołać. Inne decyzje, nawet tak poważne, jak zmiana miejsca zamieszkania czy pracy – tak.

Zawsze mamy prawo mówić o sobie i swoich pragnieniach, jak i prosić innych o to, czego potrzebujemy. Z wymaganiami jest nieco inaczej. Jeśli się na coś umawialiśmy, to jak najbardziej mamy prawo wymagać „realizacji umowy”, nawet jeśli jest nią posiadanie dziecka. Inną sprawą jest jednak sens takiego podejścia. Wymaganie, by ktoś czegoś zapragnął, jest nierealistyczne – nie da się zmusić samego siebie ani innej osoby do pragnień, do czucia się w określony sposób.

W sieci nie brakuje rozmów, w których kobiety dzielą się pomysłami na to, jak zajść w ciążę bez wiedzy mężczyzny. Uważają, że jak urodzi się dziecko, tata na pewno je pokocha i będzie szczęśliwy.

Celowe „zaliczanie wpadki” jest działaniem bardzo ryzykownym. Przez drugą osobę może być zinterpretowane jako oszustwo, manipulacja, zdrada. Często taka wpadka niszczy relację, narusza więź. Taki uraz może sprawić, że stracimy zaufanie do drugiej osoby, pojawią się pretensja, żal, złość.

Co ważne, te negatywne emocje mogą trwać nawet wtedy, gdy drugi rodzic – ten, który nie chciał dziecka – pokocha je po narodzinach. Miłość do dziecka i relacja z nim jest przecież czymś zupełnie oddzielnym. Nie łączy się z relacją z matką i uczuciami do niej.

Zdarza się też tak, że ani kobieta, ani mężczyzna nie chcą mieć dzieci, a rodzina naciska. W naszym społeczeństwie przyjęło się, że po ślubie trzeba mieć dzieci, że rodzicielstwo jest przepiękne. Nie każdy jednak to czuje i nikt nie ma takiego obowiązku. Co zrobić, gdy rodzina naciska, a my nie chcemy powiększać rodziny?

Znaleźć wspólnie siłę, by tym naciskom wbrew sobie nie ulegać. To my tworzymy relację z drugim człowiekiem i to my decydujemy, jak będzie wyglądało nasze wspólne życie, jaki scenariusz dla siebie napiszemy i kogo do niego zaprosimy. Od całej reszty świata – rodziny, przyjaciół, specjalistów – możemy, jeśli się zdecydujemy, wysłuchać opinii, rad, przemyśleń. Jednak ostateczne decyzje powinniśmy podjąć my, bo to my będziemy się mierzyć z ich konsekwencjami. To my będziemy wstawać w nocy do małych dzieci, bawić się z nimi czy cieszyć ich rozwojem i osiągnięciami w przyszłości. Z kolei, jeśli nie zdecydujemy się na potomstwo, to my będziemy mieć więcej czasu na wypoczynek, podróże, ale także i my na starość zostaniemy sami.

Jak przekonać najbliższych, że posiadanie dzieci nie jest naszym życiowym celem? Czy takie myślenie, że trzeba mieć dzieci, można jakoś „odkręcić”?

Rozmawiać. Na spokojnie tłumaczyć swój punkt widzenia. Pokazywać, że to świadoma, przemyślana i dojrzała decyzja. Oczywiście nie uchroni nas to od emocjonalnych reakcji otoczenia. Potencjalni dziadkowie czy dalsza rodzina, przyjaciele też w pewien sposób wyobrażali sobie swoją przyszłość, a nasza decyzja o braku dzieci tę wizję zmienia i stawia ich przed koniecznością dostosowania się do tej zmiany. Pojawiają się trudne dla obu stron emocje.

Tylko rozmowa daje nam szansę, by się zrozumieć, zbliżyć do siebie i zaakceptować nawzajem zarówno nasze uczucia, potrzeby, jak i wybory, również te niezgodne z naszymi wyobrażeniami.

 

Ewa Kaczorkiewiczpsycholog i certyfikowana psychoterapeutka, właścicielka gabinetów Psycholodzy Cynamonowa i Psycholodzy Mokotów, członkini zarządów stowarzyszeń zrzeszających psychoterapeutów w Europie (PCE Europe) oraz na świecie (WAPCEPC).