Dogoterapia / arch. prywatne Katarzyny Safin

„Pies w dogoterapii nie służy do głaskania” – mówi Katarzyna Safin, dogoterapeutka

– Kilka lat temu prowadziłam warsztaty w ośrodku dla dzieci z różnego rodzaju zaburzeniami. Była tam dziewczynka z zespołem Downa. Nie mówiła. Na drugich czy trzecich zajęciach z psem zawołała: „Beza, chodź!” – wspomina dogoterapeutka Katarzyna Safin, która prowadzi zajęcia dla dorosłych oraz dzieci m.in. z deficytami rozwojowymi.

Ewa Podsiadły-Natorska: Mówisz o sobie żartobliwie, że „zeszłaś na psy”. Kiedy to się zaczęło?

Katarzyna Safin: Psiarą byłam od zawsze. W dzieciństwie moim wielkim marzeniem było posiadanie psa. Niestety, rodzice zgadzali się tylko na chomika (śmiech). Swoje marzenie spełniłam 15 lat temu, będąc na wakacjach w górach. Do domu wróciłam z Muchą, moim pierwszym psiakiem, który żyje do dziś i mieszka z moim tatą. Jakiś czas później, gdy wyprowadziłam się z rodzinnego domu, pojawili się Borys i Fiona, owczarki niemieckie. Fiona też jest ze mną do dziś. Miała dwa lata, gdy urodził się mój syn. Michał w towarzystwie psów świetnie się rozwijał. Pomyślałam, że byłoby dobrze, gdyby miał świadomość, co można z psem zrobić, a czego nie, jak o niego dbać, jak zachowywać się w jego obecności itp. To wtedy pojawił się pomysł, że przecież mogłabym robić to zawodowo.

Potrzebowałaś do tego „specjalnego” psa?

Tak, moje domowe psy były już duże, a ja potrzebowałam psa, który byłby ze mną od szczeniaka i mogłabym go wyszkolić. No i nie każdy pies nadaje się do dogoterapii. Wtedy w naszym życiu pojawiła się Beza, suczka rasy golden retriever. To z nią postanowiłam rozpocząć pracę jako dogoterapeutka. Zaczęłam od przeszkolenia czworonoga, następnie odbyłam kurs dogoterapii. Na tym wszystkim zaważyła również moja sytuacja zawodowa. Pracowałam w korporacji, w której była redukcja etatów. Trafiło na mnie, więc nawet jeśli miałam wątpliwości, czy dogoterapia to dobry kierunek, uznałam to za znak. Na początku prowadziłam zajęcia w żłobku, do którego chodził mój syn Michał, a potem zadziałała poczta pantoflowa. Zwracało się do mnie coraz więcej osób zainteresowanych dogoterapią.

Każdy pies nadaje się na czworonożnego terapeutę?

Są rasy, które wykazują predyspozycje do pracy z ludźmi. Często wybierane są psy rasy golden retriever, labrador retriever, cavalier king charles spaniel czy berneński pies pasterski. Należy jednak pamiętać, że nawet pies rasy „polecanej” może okazać się nieodpowiedni do tej roli. Wybór psa do dogoterapii generalnie jest bardzo złożoną kwestią.

Ja miałam dużo szczęścia, bo gdy zaczynałam, brakowało mi wiedzy, jaką mam obecnie. Beza okazała się jednak wspaniałym czworonogiem, wprost wymarzonym do dogoterapii. Często mówię, że to najlepsza wspólniczka, o jakiej mogłam pomarzyć (śmiech).

Muszę natomiast podkreślić, że terapeutą jest człowiek, nie pies. Nieważne, czy są to zajęcia terapeutyczne, ogólnorozwojowe czy po prostu spotkanie edukacyjne z psem – to ja mam scenariusz zajęć i ja te zajęcia prowadzę, choć oczywiście rola psa jest nie do podważenia. Czasami mam jednak wrażenie, że ludzie myślą, że dogoterapia to pies, dzieci i głaskanie.

A nie?

Nie. Zawsze podkreślam, że pies w dogoterapii nie służy do głaskania czy tulenia. Kiedy słyszę: „Kasia, prowadzisz zajęcia z dogoterapii? Super, przyjedź do nas, dzieci pobawią się z twoim psem, poprzytulają go…”, protestuję.

Przytulanie psa to jedno, a dogoterapia to coś zupełnie innego. Pies na zajęciach przede wszystkim motywuje do aktywności. Poza tym są miejsca, których głaskanie nie jest dla psa przyjemne – np. ogon, łapy, głowa. Uczę tego w ramach dogoterapii.

Skoro dogoterapia to nie głaskanie, jak wyglądają zajęcia w żłobku?

Na zajęciach ogólnorozwojowych uczestnicy, bez względu na wiek, poznają zasady bezpiecznego kontaktu z czworonogiem, uczą się wykonywania czynności pielęgnacyjnych takich jak karmienie czy szczotkowanie. Muszą również pamiętać – i ja o tym przypominam także maluchom – że po każdym kontakcie ze zwierzęciem należy umyć ręce. Dzieci ponadto wykonują ćwiczenia i zabawy w towarzystwie psa, których celem jest wszechstronny rozwój małego człowieka. To się bardzo sprawdza.

Dogoterapia / arch. prywatne Katarzyny Safin

Dogoterapia / arch. prywatne Katarzyny Safin

Powiedz, jak zostaje się w Polsce dogoterapeutką?

Nie ma u nas przepisów regulujących pracę dogoterapeuty. Organizowane są kursy oraz szkolenia. Ja skończyłam filologię polską – wtedy jeszcze nie myślałam poważnie o dogoterapii – następnie pedagogikę leczniczą i kurs zawodowy dogoterapii. Cały czas się dokształcam, zarówno w kwestii „psiej”, jak i pod kątem pedagogiki.

Psa też trzeba odpowiednio przeszkolić?

Tak. Co prawda, podobnie jak w przypadku samego zawodu dogoterapeuty, nie regulują tego żadne przepisy, jednak pies musi być oczywiście właściwie przygotowany. W kursie dogoterapii uczestniczyłam razem z Bezą. To olbrzymi plus, bo oprócz wiedzy dotyczącej samej dogoterapii miałam zajęcia poświęcone szkoleniu psa i jego przygotowaniu do pracy z ludźmi – połączyłam więc część teoretyczną z praktyką. Wysiłek, który włożyłam w pracę z Bezą, szybko zaowocował. Pięć miesięcy temu sprowadziłam do swojego teamu kolejnego szczeniaka, jednak w tym przypadku wybór psa wyglądał zupełnie inaczej. Byłam w kontakcie z hodowcą jeszcze przed narodzinami szczeniąt. Hodowca wiedział, do czego potrzebuję psa i pomógł mi wybrać odpowiedniego zwierzaka.

A czym w ogóle jest dogoterapia?

Dogoterapia, nazywana też kynoterapią, to metoda wspomagająca proces rozwoju, terapii bądź rehabilitacji z udziałem odpowiednio przygotowanego psa. Istnieją trzy rodzaje dogoterapii: spotkania z psem (Animal Assisted Activity), których celem jest nauka obcowania z czworonogiem; edukacja z psem (Animal Assisted Education), w której pies pełni rolę motywatora, a której celem jest bardziej efektywne przyswajanie przekazywanej wiedzy; oraz rehabilitacja z psem (Animal Assisted Therapy), której celem jest aktywizacja do działania oraz wspieranie rehabilitacji poprzez kontakt z psem. Ja prowadzę zajęcia zarówno z dziećmi, młodzieżą, jak i dorosłymi, a czasami również z seniorami. Wśród moich podopiecznych są zarówno dzieci wysoko funkcjonujące, jak i te z zaburzeniami.

Widzisz przemianę, która zachodzi w nich pod wpływem kontaktu z psem?

Dwa lata temu miałam na zajęciach dziewczynkę, Polę, która bardzo bała się psów. Chciała brać w zajęciach udział, cieszyła się, gdy tylko zobaczyła Bezę, ale trzęsła się na samą myśl, że miałaby do niej podejść. Praca nad pokonaniem lęków trwała pół roku, ale udało się! Na pewno pomogło to, że Beza jest psem bardzo spokojnym, nienachalnym w stosunku do człowieka. Pola krok po kroku przełamywała swój lęk przed kontaktem z psem. Dziś po tych lękach nie ma już śladu.

Albo przykład dosłownie sprzed chwili. W grupie przedszkolnej mam chłopca, który od września jest na zajęciach, ale w nich nie uczestniczy. Nie boi się psa, ale nie chce go karmić. Nie chce też wykonywać zadań, nie bierze udziału w zabawach. Dotąd nie wchodził też w interakcje z innymi dziećmi. Cały czas wydawał się zły, obrażony. W końcu, po trzech miesiącach, sam zapytał, czy może przywitać się z Bezą. Bez namawiania zakomunikował, że chce wziąć udział w zabawie. To ogromny sukces.

Mnie te przemiany wcale nie dziwią. Badania udowodniły, że kontakt z psem pozytywnie wpływa na rozwój sfery intelektualnej i poznawczej dzieci, buduje pozytywną motywację do nauki. Uczestnicy moich zajęć, poprzez aktywność z psem, rozwijają zdolności percepcyjno-motoryczne, językowe, doskonalą sprawność ruchową.

Przekonałam się nieraz, że obecność psa na zajęciach obniża poziom lęku i stresu u dzieci i u dorosłych. Dogoterapia wspiera również koncentrację uwagi, uczy empatii i poczucia odpowiedzialności, a także wspiera rozwój pozytywnej samooceny i pewności siebie. Takie zajęcia pomagają w pokonaniu lęku przed psem, budują pozytywne więzi emocjonalne i kształtują pozytywne postawy wobec zwierząt.

W twoich zajęciach biorą udział dzieci z różnymi dysfunkcjami oraz deficytami.

Tak, bo jeśli nie ma przeciwwskazań medycznych typu alergia na sierść czy silny strach, dogoterapię można stosować w wielu przypadkach. To metoda wspomagania rehabilitacji i terapii osób niepełnosprawnych fizycznie, intelektualnie, emocjonalnie, społecznie. Jest adresowana również do dzieci z zaburzeniami rozwoju: mózgowym porażeniem dziecięcym, zespołem Downa, autyzmem, zespołem Aspergera czy ADHD. Kilka lat temu prowadziłam warsztaty w ośrodku dla dzieci z różnego rodzaju zaburzeniami. Była tam dziewczynka z zespołem Downa. Nie mówiła. Wypowiadała co najwyżej pojedyncze sylaby, czasami składała je w słowa. Na drugich czy trzecich zajęciach z psem zawołała: „Beza, chodź!”.

Co mówią rodzice dzieci, z którymi pracujesz?

Mama jednej z dziewczynek zawsze powtarza, że jej córka jest bardzo wrażliwym dzieckiem, wszystko mocno przeżywa. A na zajęciach, które prowadzę, czuje się ważna, potrzebna, kochana, otwiera się. Wie, że pies ją zrozumie i nie oceni jak ludzie. Wiem od mamy Zuzi, że ona uwielbia nasze spotkania. Wiem, że trzyma zdjęcie Bezy w ramce na biurku. Naprawdę bardzo często słyszę od rodziców, że ich dzieci dzięki dogoterapii zmieniają się, stają się szczęśliwsze. Dla dogoterapeuty nie ma większej motywacji do pracy.

Wielu z nas ma w domu „zwyczajnego” psa. Przebywanie w towarzystwie czworonoga działa na nas terapeutycznie?

Nie każdy kontakt z psem, nawet wyzwalający pozytywne emocje, to dogoterapia. Dogoterapia to po pierwsze: przygotowany do tego merytorycznie człowiek, a po drugie: bardzo dobrze przygotowany do pracy pies. Nie zmienia to jednak faktu, że kontakt ze zwierzęciem bez wątpienia jest dla nas, ludzi, dobry.

Już samo obserwowanie psa – i to też udowodniono w badaniach – powoduje spadek kortyzolu, hormonu stresu. Natomiast nawet krótka zabawa z psem podnosi poziom dopaminy – sprawia, że odczuwamy radość. Dopamina to ten sam związek, którego stężenie wzrasta, gdy jesteśmy zakochani. Nie wspominając już o tym, że pies dba o nasze zdrowie fizyczne, bo zmusza nas do ruchu. O dobroczynnym wpływie regularnych spacerów na zdrowie nie muszę chyba mówić.

Mnie Beza towarzyszy nie tylko na zajęciach dogoterapii. Ponieważ zawodowo robię jeszcze coś innego, jeździ ze mną do biura i mam wrażenie, że nie tylko mnie obniża poziom kortyzolu (śmiech). Po prostu już sama obecność psa działa na nas kojąco, nawet gdy pies po prostu leży obok. Beza od szczeniaka towarzyszyła mi właściwie wszędzie. To chyba dlatego wytworzyła się między nami tak niesamowita więź. Czasami nie muszę do niej mówić; wystarczy, że ona na mnie spojrzy i już wie, czego od niej chcę.

 

Katarzyna Safin – dogoterapeuta CaneCaro. Od 5 lat prowadzi hotel dla psów. Prywatnie właścicielka 4 psów i 2 kotów.

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź