fot. archiwum prywatne

Laryngolog: Jeśli nadwrażliwość słuchowa u dzieci jest bagatelizowana i nieleczona, dochodzi do poważnych konsekwencji, również związanych z wycofaniem się z życia społecznego

- Proszę sobie wyobrazić, że dziecko coś nabroiło i rodzic zaczyna krzyczeć, na co dziecko zatyka uszy i mówi, że czuje ból lub dyskomfort. Rodzic może bardzo łatwo nie uwierzyć dziecku i potraktować jego słowa jako próbę uniknięcia konfrontacji czy wzięcia odpowiedzialności za swoje „nabrojenie”. Podczas pierwszych konsultacji spotykam się z sytuacjami, gdy dziecko mówi np. „Jak słyszę szczekanie psa, czuję ból”. Wtedy rodzic zaskoczony, pyta: „Naprawdę?!”, a dziecko odpowiada: „No przecież mówiłem ci tyle razy… - mówi Anna Wakarow, laryngolog, audiolog, fonolog.

Marianna Fijewska-Kalinowska: O nadwrażliwości słuchowej u dzieci słyszy się coraz częściej w kontekście zaburzeń rozwojowych, ale wciąż wiadomo o niej bardzo mało. Czy to często problem, z jakim zgłaszają się rodzice z dziećmi?

Anna Wakarow: Nadwrażliwość słuchowa to rzeczywiście zaburzenie, które coraz częściej pojawia się u dzieci. Według danych amerykańskich dotyczy od trzech do 17 proc. dzieci.

Nadwrażliwość słuchowa to nic innego jak zwiększona wrażliwość na dźwięki – zwykle nie wszystkie dźwięki, ale jakieś konkretne, o drażniących dla danej osoby częstotliwościach.

W mojej praktyce spotkałam się z dziećmi, które opisywały wzmożoną wrażliwość na krzyk, szczekanie psa, pracę odkurzacza, kapanie wody z kranu, klaskanie czy ogólnie pojętą wrzawę np. na korytarzu szkolnym albo podczas spotkania rodzinnego. Zdarza się też, że są to dźwięki niezwykle szczegółowe, takie jak spadanie łyżeczki na podłogę.

W jakim wieku są dzieci, które pojawiają się u pani z problemem nadwrażliwości? Domyślam się, że u maluszka, który nie ukończył roku bardzo ciężko wykryć takie zaburzenie.

Jest to właściwie niemożliwe, bo dziecko nie zakomunikuje swojej nadwrażliwości, chociaż czasami po reakcjach dziecka rodzic jest w stanie zauważyć, że niektóre dźwięki mogą mu przeszkadzać. Najczęściej rodzice pojawiają się z dziećmi, które uczestniczą już w sytuacjach społecznych – są w żłobku lub przedszkolu, choć jednak zdecydowanie częściej w przedszkolu. Mówimy tu oczywiście o najmłodszych pacjentach, bo problem dotyczy też starszych dzieci i młodzieży.

W jaki sposób przebiega badanie pod kątem nadwrażliwości słuchowej?

W pierwszej kolejności opieram się na wywiadzie z rodzicem i z dzieckiem. To bardzo ważne, by nie pomijać rozmowy z małym pacjentem! Praktyka nauczyła mnie, że dzieci naprawdę znakomicie opisują swoje dolegliwości. Ale niestety, rodzice często nie przykładają do tego żadnej wagi…

To znaczy?

Problem nadwrażliwości słuchowej jest często przez rodziców ignorowany.

Proszę sobie wyobrazić, że dziecko coś nabroiło i rodzic zaczyna krzyczeć, na co dziecko zatyka uszy i mówi, że czuje ból lub dyskomfort. Rodzic może bardzo łatwo nie uwierzyć dziecku i potraktować jego słowa jako próbę uniknięcia konfrontacji czy wzięcia odpowiedzialności za swoje „nabrojenie”. Podczas pierwszych konsultacji spotykam się z sytuacjami, gdy dziecko mówi np. „Jak słyszę szczekanie psa, czuję ból”. Wtedy rodzic zaskoczony, pyta: „Naprawdę?!”, a dziecko odpowiada: „No przecież mówiłem ci tyle razy…”. Pytam rodzica, czy dziecko zgłaszało takie problemy, a rodzic zaprzecza: „Nie! Pierwszy raz mówi tu u pani”.

W takim razie, w jaki sposób rodzice docierają do pani gabinetu, skoro bagatelizują informacje o nadwrażliwości?

Zwykle nadwrażliwości słuchowej towarzyszą szumy uszne, niedosłuch, stany zapalne i to one są sygnałem bardziej „namacalnym”, który niepokoi rodziców. Trudno zbagatelizować sytuację, w której dziecko regularnie mówi, że „coś mu szumi w uszach” lub rodzice obserwują pogorszenie słuchu.

Na czym polega badanie w pani gabinecie?

Na badaniu słuchu oraz badaniu laryngologicznym. Niektóre laryngologiczne zaburzenia, takie jak stan zapalny w uchu środkowym, nie dają objawów, które powszechnie kojarzą się z infekcją, jak gorączka czy typowy przy zapaleniu ucha ból. Dzięki badaniu laryngologicznemu jesteśmy w stanie stwierdzić, czy mamy do czynienia z zapaleniem, czy zaburzeniami w obrębie przewodu słuchowego lub ucha wewnętrznego. Zaburzenia w obrębie ucha wewnętrznego mogą być wrodzone, a mogą być konsekwencją niedoleczonych infekcji z przeszłości. Niestety tak się dzieje, gdy rodzice zaniedbają lub w ogóle nie zauważą zapalenia – dochodzi do niedotlenienia komórek ucha wewnętrznego, a w efekcie do zniekształcenia. Tego rodzaju uszkodzeniom w uchu wewnętrznym zwykle towarzyszą też szumy uszne – to bardzo ważne, by rodzice nie zwlekali ani chwili z wizytą u specjalisty, jeśli dziecko zgłosi „dziwne szumienie w uszach”. W przypadku szumów usznych czas działa na niekorzyść pacjenta – im dłużej jest to ignorowane i nieleczone, tym większe prawdopodobieństwo, że z szumami zostanie się na zawsze.

Podsumowując, jeśli podczas badania laryngologicznego i badań obiektywnych słuchu zobaczymy zmiany w obrębie ucha wewnętrznego, najczęściej będzie to oznaczało, że przyczyną nadwrażliwości słuchowej mogło być zapalenie bądź stara nieleczona infekcja, która spowodowała zniekształcenia lub nieprawidłowe połączenia pomiędzy komórkami nerwowymi.

A jeśli zmian nie widać, a jedynie na podstawie wywiadu może pani stwierdzić, że objawy opisywane przez dziecko to ewidentnie nadwrażliwość słuchowa?

Wtedy posiłkujemy się konsultacjami z neurologiem oraz psychiatrą. Wiadomo, że nadwrażliwość słuchowa wiążę się z zaburzeniami rozwojowymi lub neurologicznymi związanymi z ośrodkowym układem nerwowym. Bardzo często pojawia się, jeśli pacjent jest w spektrum autyzmu lub ma migreny, depresję, Zespół Downa i inne zespoły wad wrodzonych albo też zaburzenia stawu skroniowo-żuchwowego.

Na czym polega leczenie nadwrażliwości słuchowej?

Oczywiście najłatwiej uporać się z nadwrażliwością słuchową spowodowaną aktualnym zapaleniem ucha zewnętrznego czy środkowego. Leczymy zapalenie i prosimy rodziców o uważność na to, jak dziecko odbiera dźwięki po kuracji. Zwykle problem związany z nadwrażliwością ustępuje. Jeśli jednak mamy do czynienia ze zmianami, które już powstały lub z zaburzeniami rozwojowo-neurologicznymi, praktykujemy stosowanie terapii dźwiękowych, treningów wyższych funkcji słuchowych np. terapię Neuroflow. Jest to program ćwiczeń dostosowany tempem i stopniem trudności do potrzeb dziecka i możliwości rodziców. Może być prowadzony w domu pod kontrolą rodzica lub w gabinecie terapeuty. Do każdej formy terapii są testy kwalifikujące. Program jest dostosowany do kilku poziomów rozwojowych, od wieku przedszkolnego do nastoletniego. Istnieją też inne terapie dźwiękowe stymulujące działające bezpośrednio na ośrodkowy układ nerwowy – warto dodać, że niektóre mogą być stosowane tylko wtedy, jeśli nie ma przesłanek wykluczających, takich jak wrodzone zaburzenia organiczne, jednak dokładne czynniki dyskwalifikujące są ustalane podczas rozszerzonej, specjalistycznej diagnostyki. Często jednak dziecko samo oswaja się ze swoją nadwrażliwością lub znajduje sposoby, by unikać drażniących dźwięków.

Sposoby są – wiele osób z zespołem Aspergera decyduje się np. na noszenie słuchawek wyciszających.

Owszem, w przypadku zaburzeń rozwojowych często stosowana jest też terapia behawioralna, która ma na celu nauczenie się, jak funkcjonować z nadwrażliwością. Jeśli dzieci są odpowiednio prowadzone przez specjalistów, będą w stanie nauczyć się życia z nadwrażliwością, tak, by nie stanowiła ona dla nich problemu. Jeśli jednak nadwrażliwość jest bagatelizowana i nieleczona, dochodzi do poważnych konsekwencji, również związanych z wycofaniem się z życia społecznego. Pamiętam małego pacjenta z nadwrażliwością słuchową, któremu bardzo przeszkadzał gwar na szkolnym korytarzu, w związku z tym chłopczyk w ogóle nie wychodził na przerwy. Jeśli miał możliwość, zostawał w klasie, jeśli nie, chował się w różnych miejscach. Na szczęście jego rodzice zdecydowali się na wizytę.

Warto powiedzieć, że nieleczona nadwrażliwość może doprowadzić do mizofonii, czyli nienawiści do określonych dźwięków, poczuciem złości czy irytacji, gdy te dźwięki się pojawiają, a w konsekwencji może rozwinąć się fonofobia, czyli dosłownie strach przed dźwiękiem. W obu przypadkach mamy do czynienia z poddenerwowaniem, irytacją, a nawet napadami złości i oczywiście ze znacznym pogorszeniem komfortu życia.

Proszę powiedzieć, jakie błędy mogą popełnić rodzice… albo czego na pewno NIE powinni robić rodzice, których dzieci borykają się z nadwrażliwością słuchową.

Nie ignorować. I nie mam tu na myśli tylko skrajnych przykładów, jak wmawianie dziecku, że zmyśla, mówiąc, że bolą go uszka na dźwięk odkurzacza, bo „nie chce mu się sprzątać”, ale także przykłady związane z mniejszą uważnością na dzieci – to znaczy: dawniej dziecko nie miało problemu z dźwiękiem odkurzacza, a nagle zaczęło zgłaszać, że czuję „coś nieprzyjemnego” w uszach. I takich komunikatów, nam rodzicom, nie wolno ignorować. Każde odchylenie od normy w obrębie słuchu to jest powód do wizyty u specjalisty. Ponadto, rodzic na pewno nie powinien eksponować dziecka na dźwięk wywołujący ból, „żeby się przyzwyczaiło”. Proszę mi wierzyć, efekt będzie odwrotny. Dziecko bardzo szybko prócz bólu zacznie odczuwać strach na dany bodziec, co po pierwsze będzie traumatyzujące, a po drugie znacznie wydłuży i utrudni leczenie w przyszłości. Dlatego mamy dźwiękoterapię, by bodźce były podawane w formie niewywołującej dyskomfortu u dziecka. Także podsumowując- słuchajmy swoich dzieci.

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź