Małgorzata Tchurz / fot. archiwum prywatne

„Zachowanie dziecka zawsze jest krajobrazem jego wnętrza. Także w stosunku do jedzenia”. O neofobii żywieniowej mówi terapeutka Małgorzata Tchurz

– Rodzic, który martwi się o dziecko, powinien się zatrzymać – tu i teraz. Sprawdzić, czy jest coś, co wymagałoby zaopiekowania. Zachowanie dziecka zawsze jest krajobrazem jego wnętrza. Jeśli niechęcią reaguje na jedzenie, trzeba poszukać tego przyczyny – zmiany w życiu, emocje, umiejętności. Dziecko wysyła wyraźny komunikat – jedzenie sprawia mi trudność. Jest mi źle i ciężko – mówi terapeutka, psychotraumatolog, dyplomowany praktyk Internal Family System, Małgorzata Tchurz.

Klaudia Kierzkowska: Czym dokładnie jest neofobia żywieniowa?

Małgorzata Tchurz: To postawa nacechowana niechęcią lub lękiem przed spożywaniem nowych produktów lub tych traktowanych jako nowe. Neofobia żywieniowa jest obecna w pewnym stopniu u każdego z nas – choć najczęściej nasila się w okresie drugiego roku życia. Wyróżniamy różne skale neofobii żywieniowej, dzięki którym możemy sprawdzić, jak wysoki jest jej poziom.

Jak często takie wybiórcze jedzenie zdarza się u dzieci? To często spotykana przypadłość?

Badania przeprowadzone przez dr Agnieszkę Kozioł-Kozakowską i dr Beatę Piórecką z 2013 roku pokazują, że co dziesiąte dziecko w wieku przedszkolnym w Polsce ma dość wysoki poziom postawy neofobii żywieniowej.

Rodzice często zgłaszają się do mnie z różnego rodzaju trudnościami związanymi z jedzeniem u ich dzieci i mają one różne nasilenie. Bez względu na to, jak mogłyby zostać zdiagnozowane takie trudności, czy jako dziecięce zaburzenia odżywiania, czy jako problem „niejadka”, czy też przejaw neofobicznej postawy, jeśli są one źródłem stresu (dla dziecka, dla rodziny), wymagają odpowiedniego wsparcia i uwagi.

Czym takie wybiórcze jedzenie jest najczęściej spowodowane?

Musimy zastanowić się, co takiego dzieje się z naszym dzieckiem, w jego wnętrzu, że na zewnątrz objawia się to niechęcią do próbowania nowych potraw lub ograniczaniem produktów, które już zna. Przyczyn jest bardzo wiele. Trudności mogą mieć podłoże genetyczne – jeśli w rodzinie mieliśmy „niejadka” lub historię związaną z nasilonym lękiem, to nasze dziecko również może przejawiać takie problemy.

Kolejną kategorią są czynniki fizyczne np. trudności medyczne, nieprawidłowości w budowie narządów (przykładowo niewłaściwa praca jelit). Pamiętajmy, że jedzenie jest wypadkową współpracy wielu narządów i układów. Mogą pojawić się również trudności sensoryczne, motoryczne – coś, co sprawia, że dla ciała dziecka jedzenie nie jest wystarczająco łatwe i przyjemne lub że dziecko nie jest na nie gotowe. Należy wziąć pod uwagę czynniki społeczno-emocjonalne, czyli najprościej mówiąc emocje dziecka, które być może zmaga się ze stresem, silnymi napięciami. Nawet odstawienie dziecka od piersi, przeprowadzka, pójście do przedszkola lub silna infekcja mogą powodować mniejszą otwartość na jedzenie lub niechęć. Ogromny wpływ mają czynniki środowiskowe – historia rodziny, poziom stresu, nawyki. Często jest tak, że czynniki nakładają się na siebie.

Przykładowo – dziecko nie ma pełnej gotowości do jedzenia (nawet jeśli to jest chwilowy brak gotowości). Ma to wpływ na środowisko dziecka, powodując napięcie w najbliższych opiekunach. Konsekwencją tego jest wzrost napięcia również w dziecku i nasilenie postaw unikających lub ograniczających jedzenie. Kiedy niepokojące zachowania dziecka intensyfikują się, rodzice sięgają po różne niewspierające strategie, np. nasilenie presji, rezygnowanie ze wspólnych posiłków, włączanie bajek. Tak powstaje efekt domina albo błędnego koła. Jedna trudność (czasem niewielka) może powodować kolejne, aż po pewnym czasie wokół jedzenia nabudowuje się wiele wyzwań, trudności i jeszcze więcej napięcia.

Jeśli nie wiemy, co się dzieje z dzieckiem i nie wiemy, co robić, szukamy „pomocy”, strategii, jakie są dostępne. Bajka odwraca uwagę dziecka, dzięki czemu być może zje więcej i w mniejszym napięciu. Gdy pracuję z rodzicem i dzieckiem, moim celem nie jest sprawić, żeby przestali coś robić, np. puszczać bajki dziecku podczas jedzenia, tylko żeby nie musieli się już tak zachowywać.

Dobrze rozumiem, że problemy i trudności życiowe odbijają się na jedzeniu?

Dokładnie tak.

Naturalny okres neofobii, który pojawia się około 2. roku życia, można potraktować jako czas sporych wyzwań w życiu dziecka. To czas, w którym ściera się potrzeba niezależności z ogromną zależnością, a jednocześnie z ograniczeniami. To wszystko może powodować wiele napięć w życiu dziecka – tych wewnątrz i na zewnątrz.

Do tego mogą dochodzić naturalne, codzienne stresy – przedszkole, choroby, zmiany. Bardzo ważne jest, by to z perspektywy dziecka spojrzeć na świat. Kiedy zrozumiemy zachowania dziecka, będziemy mogli mu towarzyszyć i pomóc w kolejnych trudnościach związanych właśnie, chociażby z jedzeniem. Zawsze, gdy spotykamy się z tego rodzaju trudnościami, powinniśmy poznać historię nauki jedzenia swojego dziecka.

Historia jedzenia dziecka zaczyna się jeszcze przed jego narodzinami, bo już w brzuchu mamy. Potem mamy karmienie piersią i rozszerzanie diety. Po drodze może pojawić się mnóstwo utrudnień, o których wspominałam wcześniej. Dziecko będzie o nich „mówiło” opiekunom właśnie poprzez zachowanie – wypluwanie, niechęć, płacz, uciekanie, wycofywanie. I tutaj ogromną rolę odgrywa postawa i podejście opiekunów. Jeśli opiekun rozumie, co przez zachowanie usiłuje powiedzieć dziecko, pojawi się w nim wiele empatii, współczucia i zrozumienia. Będzie umiał dostroić się do dziecka, co z mojej perspektywy wydaje się kluczowe. Będzie mógł też podjąć inne, potrzebne działania np. zorganizować odpowiednie wsparcie – lekarza, terapeuty. Dzięki temu jest większa szansa zaopiekowania się trudnościami, które mogą lub mogłyby powodować wybiórcze jedzenie, oraz skutkami tych trudności, które często są bardzo dotkliwe i kładą się cieniem na relację dziecka z samym sobą, opiekunem oraz jedzeniem.

Neofobia żywieniowa to zaburzenie czy etap w rozwoju dziecka?

Niestety nie jesteśmy w stanie stwierdzić, tylko na podstawie wieku dziecka i zachowania, że jest w okresie naturalnej neofobii i że to na pewno minie. Przecież może mieć trudną historię nauki jedzenia, bo doświadczało refluksu, alergii, trudności sensomotorycznych lub innych, a okres naturalnej neofobii będzie kolejnym trudnym doświadczeniem w jego życiu. Również rodzina może znajdować się w czasie kryzysu, a rodzice mogą mieć akurat mało zasobów na wsparcie dziecka. Często dochodzi do tego ocena i presja otoczenia, opiekunowie zachęcający do spróbowania i zjedzenia „jeszcze kawałeczka”. To efekt kuli śnieżnej – trudności mogą wtedy narastać, powiększać się.

Pamiętam z dzieciństwa – jeszcze łyżeczkę, za mamusię, za tatusia, babcię i dziadka.

W Polsce przyzwolenie na odmowę jedzenia jest bardzo małe. Opiekunowie bardzo emocjonalnie reagują na tego typu sytuacje. Silna reakcja otoczenia, brak zgody na niechęć dziecka do produktu, tak naprawdę mogą tylko nasilać to zachowanie.

Trudności w jedzeniu, nawet te o niewielkim nasileniu, zawsze są komunikatem i wymagają zatrzymania, zrozumienia, a nie szybkich rozwiązań typu: „jeszcze jedna łyżeczka za mamusię”, czy zachęcania nagrodami. Trzeba uwzględnić historię nauki jedzenia dziecka, jego umiejętności oraz zauważyć napięcie i emocje, które pojawiają się w jedzeniowych sytuacjach. Warto poprosić o pomoc specjalistę. Rodzic, który martwi się o dziecko, powinien się zatrzymać – tu i teraz. Sprawdzić, czy jest coś, co wymagałoby zaopiekowania. Zachowanie dziecka zawsze jest krajobrazem jego wnętrza. Jeśli niechęcią reaguje na jedzenie, trzeba poszukać tego przyczyny – zmiany w życiu, emocje, umiejętności. Dziecko wysyła wyraźny komunikat – jedzenie sprawia mi trudność. Jest mi źle i ciężko.

Może zanim zawita u nas neofobia można jakość dziecko przygotować do rozszerzania diety?

Oczywiście, że tak. Zadaniem rodziców jest towarzyszenie dziecku – nie tylko fizyczne, ale i emocjonalnie. Dziecko wyraźnie pokazuje, na co jest gotowe. Wraz z rozwojem umiejętności pojawia się ciekawość, zainteresowanie, odwaga. U jednych dzieci tych sygnałów będzie więcej, u drugich nieco mniej. Głównym zadaniem rodzica jest zauważanie tego, co pokazuje dziecko, odczytywanie jego komunikatów i dostrajanie się do dziecka. Czasem będzie to oznaczać wychodzenie naprzeciw ciekawości dziecka i dostarczanie wielu wrażeń i kontaktu z różnymi produktami. Czasem opiekun będzie potrzebował zauważyć, kiedy dziecku robi się trudno. Tym, co wspiera dziecko w nauce jedzenia, rozszerzaniu diety i otwartości na świat, jest bliskość emocjonalna, która pomaga zbudować rezyliencję, czyli umiejętność radzenia sobie w chwilach napięcia, kryzysu. Niestety życie nie zawsze układa się tak, jakbyśmy sobie tego życzyli – mogą zadziać się rzeczy, które utrudnią naukę jedzenia. Rodzic może dźwigać swoje stresy i doświadczenia, które przeszkadzają w dostrajaniu się do dziecka w jedzeniu. W takich sytuacjach warto poszukać wsparcia.

Być może konieczne będzie wsparcie sensoryki, motoryki dziecka, zbudowanie od nowa pozytywnych relacji i doświadczeń z jedzeniem. Niektóre dzieci podświadomie boją się, że nowe jedzenie zagrozi ich relacji z opiekunem – dlatego chronią siebie, unikając takich sytuacji. Nie znam jednej zasady i niezmiennych „procedur” postępowania, gdy dziecko je wybiórczo. Oswajanie jedzenia może być pomocne, ale nie zawsze i nie od razu. Wsparcie dziecka z trudnościami w jedzeniu zawsze powinno uwzględniać potrzeby, historię i możliwości konkretnej rodziny.

Może rozwiązaniem będzie chwilowa rezygnacja z wprowadzania nowych produktów?

Wszystko uzależnione jest od historii jedzenia dziecka, jego umiejętności, gotowości i aktualnych potrzeb. Wprowadzanie lub oswajanie nowych produktów, kiedy dziecko ma problem z przełykaniem czy wydalaniem, będzie kolejnym trudnym doświadczeniem. Z drugiej strony, zabierając dziecku wszystkie wyzwania, przekazujemy mu informację, że mogą stanowić one zagrożenie, co potęguje lęk dziecka oraz reakcję unikania. Będę powtarzać to do znudzenia: gdy dziecko ma trudności, całą energię musimy skierować na siebie i na dziecko, a nie na rozwiązania, strategie, metody czy pomysły „jak sobie poradzić, gdy…”. Jeśli będziemy w kontakcie z własnymi emocjami i potrzebami oraz zrozumiemy potrzeby i sytuację dziecka, będziemy wiedzieć co robić. W trudnościach z jedzeniem rodzic nie wie, co ma robić, nie dlatego, że nie ma wiedzy (większość rodziców jak z rękawa sypie informacjami o zdrowym jedzeniu i zdrowych nawykach), ale dlatego, że na skutek stresu i napięcia stracił połączenie ze sobą i z dzieckiem. W terapii staram się to połączenie przywracać. A wtedy nie muszę rodzica pouczać. Czasem pomocne okazują się wskazówki, podpowiedzi lub pomysły z mojej strony, ale to rodzic jest zdecydowanie najlepszym ekspertem od swojego dziecka.

Może ma pani jakieś złote rady, wskazówki dla rodziców, których dzieci najchętniej jadłyby tylko bułkę z masłem lub płatki na mleku?

W mojej ocenie to nie wiedzy, wskazówek i „złotych” rad potrzebują rodzice. Gdy pojawiają się trudności w jedzeniu u dziecka, rodzic traci poczucie bezpieczeństwa, a przez to ma mniejszy kontakt ze swoja wewnętrzną rodzicielską mądrością, intuicją. Szuka zewnętrznych wskazówek, autorytetów, ale w obliczu wielu sprzecznych rad, zaleceń i pomysłów łatwo stracić z oczu dziecko i to, co czuje oraz własne rodzicielskie wartości i przekonania.

Sposobów na zmianę zachowania dziecka jest wiele. Są też te działające szybko (choć zazwyczaj na krótko) oparte na przemocy, sile dorosłych np. słynne „przegłodzenie”. Gdy rodzic słyszy różne rady i podpowiedzi, zachęcam go, żeby zadał sobie takie pytania: Gdy zastosuję tę wskazówkę, to czego dziecko nauczy się o sobie, o mnie, o relacji z jedzeniem? Gdy widzę, że moje dziecko ma trudności z jedzeniem, to jakim rodzicem chcę być dla niego w tej sytuacji? To pozwala skierować uwagę rodzica na jego wartości, potrzeby i na dziecko. Nie chcę dawać złotych rad, chcę wspierać rodzica, bo to on jest najlepszym specjalistą od swojego dziecka i to jego dziecko najbardziej potrzebuje, gdy ma jakiekolwiek trudności.

Małgorzata Tchurz jest autorką kompleksowego programu wsparcia rodzin z trudnościami w jedzeniu KREBS®, właścicielką ośrodka Neuromind oraz Terapeutycznego Punktu Przedszkolnego dla dzieci z autyzmem.