Minimalizm a dzieci. Czy da się kupować mniej? iStock

Minimalizm a dzieci. Czy da się kupować mniej?

Moda na minimalizm nie mija. Łatwo być minimalistą, gdy jest się singlem lub parą żyjącą samotnie (ostatecznie z czyściutkim kotem, którego głównym zajęciem jest leżeć i wyglądać) w ascetycznym mieszkanku. „Dzieci” i „mniej” zupełnie nie idą w parze. Jak ograniczyć zakupy, uporządkować otoczenie i – co tu dużo mówić – trochę zaoszczędzić?

Spis treści:

Minimalizm – dlaczego warto?

Dzieci niszczą rzeczy w ekspresowym tempie, brudzą siebie i wszystko dokoła, a do tego – gdy już nauczą się mówić – każdego dnia budzą się z hasłem „kup mi!” na ustach. Minimalizm nie musi być filozofią życia, może za to być doskonałym narzędziem, które przynosi wymierne korzyści, nawet, gdy ma się dzieci.

Minimalizm a dzieci – jak to zrobić?

Oto kilka trików, które pomogą zamienić nadmiar w umiar:

Rotacja zabawek

Najlepiej trzymać się zasady 1:1, czyli gdy pojawia się w domu jedna nowa zabawka, jedna stara powinna zniknąć. I wcale nie trzeba od razu jej wyrzucać. Zabawki, którymi dziecko nie interesuje się od dawna, wystarczy schować na strych czy do piwnicy, a gdy będące obecnie w użyciu też się znudzą, dokonać zamiany. Pudło dawno niewidzianych, starych – nowych zabawek, to jak Gwiazdka w lipcu. Przy okazji podmianek raz na jakiś czas warto zrobić „przegląd techniczny” gadżetów i ostatecznie pożegnać się z zepsutymi czy wybrakowanymi.

Kupowaniu na wyrost mówimy „nie”

Zakupowy szał ogarnia rodziców przede wszystkim zanim dziecko przyjdzie na świat i w pierwszych miesiącach po jego urodzeniu. Istnieją niezliczone listy absolutnych niezbędników, bez których – jak twierdzą ich producenci – malucha odchować się nie da. I tak w nawet najbardziej ciasnym mieszkaniu pojawia się pchacz do nauki chodzenia i trzykołowy rowerek. Potem okazuje się, że szkrab od trójkołowca woli rowerek biegowy, a pchacz odnajduje się w szafce pod sufitem zupełnie przypadkowo, gdy dziecko zupełnie straci zainteresowanie podpieraniem się i ruszy przed siebie na własnych nogach.

Na wyrost kupujemy też ubrania. O ile kombinezon kupiony na wiosennych przecenach z myślą o najbliższej zimie ma szansę się sprawdzić, ten sam kombinezon w rozmiarze „będzie w sam raz za trzy lata”, to spore ryzyko. Być może będzie w sam raz akurat w połowie sierpnia, być może zbyt charakterystyczny szybko wyjdzie z mody i zupełnie przestanie się nam podobać.

Używane też jest dobre

Można być niewrażliwym na trendy i nie odczuwać zakupowych pokus za każdym razem, gdy w sklepie pojawia się nowa kolekcja, ale nie da się ignorować faktu, że dzieci rosną jak na drożdżach, nogawki robią się coraz krótsze, a sweterki, zamiast kończyć się poniżej pasa, ledwie zakrywają tors. Zakupy w sklepach z używaną odzieżą to sposób na tanie uzupełnienie garderoby na bieżąco. W second handach można upolować rzeczy o naprawdę wysokiej jakości, a skoro nie kosztują fortuny, nie będzie żal, gdy wyląduje na nich zupa pomidorowa czy zawartość pojemnika z farbą.

Szlaban na zakupy na zapas

Pokusę kupowania na zapas niełatwo zwalczyć. Chomikujemy przydasie, łupy z przecen (tak tanie, że grzech nie kupić, prawda?), akcesoria, które być może kiedyś, w bliżej nieokreślonej przyszłości, znajdą swoje zastosowanie. Być może? Trudno wyobrazić sobie dziecko, które potrzebuje dziesięciu eleganckich białych bluzek albo tuzina pudełek z kredkami świecowymi. Zabraknie, to się dokupi. Naprawdę.

Nie kupuj – wymieniaj

Świetnym pomysłem – takim, który pozwala na znaczne ograniczenie liczby ubrań – są wymiany w gronie znajomych. Wystarczy, że zbierze się grupa mam dzieci w różnym wieku i ubranka mogą krążyć od jednego do drugiego. Szczególnie długo w dobrym stanie wytrzymują ubrania dla najmłodszych. Niemowlaki rosną w błyskawicznym tempie i wielu części garderoby nie zdążą założyć więcej niż kilka razy.

Wymieniać można się również zabawkami, zwłaszcza edukacyjnymi, z których dziecko wyrosło i które nie stanowią już wyzwania, i książkami. Książki dla dzieci są drogie i potrafią zrobić ogromną dziurę w domowym budżecie, a w bibliotekach trudno szukać nowości. Lektury z drugiego obiegu w niczym nie ustępują tym prosto z księgarni, a zdecydowanie lepiej jest czytać dzieciom książki, niż ich nie czytać.

Nowe życie starych rzeczy

To sposób dla najbardziej zdeterminowanych, ale gra warta jest świeczki. Przeróbki, ręczne robótki i wszelkiego rodzaju „zrób to sam” pozwalają zagospodarować to, co już w domu mamy i z rzeczy pozornie nieprzydatnych stworzyć jak najbardziej potrzebne. Wełnianą czapkę ze starego swetra, sukienkę dla dziewczynki z bluzki mamy, kosz na zabawki z drewnianej palety. To takie minimalistyczne!

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź