muzykalne dziecko Jak umuzykalnić malucha? / iStock

Jak umuzykalnić malucha?

Spis treści:

Fajnie jest umieć na czymś grać. Muzyka rozwija wszechstronnie, a ten, kto gra, potrafi rozkręcić imprezę i zawsze jest mile widziany w towarzystwie. Ale droga do sukcesu wymaga wysiłku.

Jak umuzykalnić malucha – kilka porad

Wiadomo, że kilkulatek dziś zafascynowany jednym, jutro z radością przerzuci się na coś zupełnie innego, bo wytrwałość nie jest jego mocną stroną. Instrument to zobowiązanie długoterminowe, a żeby w końcu zagrać, trzeba konsekwentnie grać. Jest zapał, są dobre chęci, niestety do czasu. Jak motywować do nauki, żeby dawała przyjemność i miłe dla ucha efekty?

Bardzo ważny jest dobry start, więc przede wszystkim nic na siłę. Agnieszka Krawczyk, ucząca najmłodszych gry na skrzypcach (www.szkolaetiuda.pl), absolwentka krakowskiej Akademii Muzycznej, uważa, że „najlepiej jest, gdy dziecko rozpoczyna naukę gry na instrumencie, który je w jakiś sposób zainteresował – to już połowa sukcesu”. Być może na pianinie gra ktoś z rodziny, na gitarze kolega z podwórka, a na wiolonczeli ulubiona postać z kreskówki. Zainteresowanie najmłodszych może być chwilowe, ale łatwiej będzie je podsycać, niż wzbudzić miłość do instrumentu, który dziecku wyraźnie nie leży, tylko dlatego, że tak ładnie by się przy nim prezentowało. Szaleństwo z wszelkiego rodzaju kursami dla dzieci i mnogość metod nauczania powodują, że „grać” mogą uczyć się już te maluchy, które nie do końca opanowały sztukę chodzenia. Ale co to za granie? Pomijając kwestie techniczne, gdzie same gabaryty wybranego instrumentu pokazują, że jednak trzeba do niego dorosnąć, z nauką, która ma przynieść efekty, warto poczekać. Jak długo?

Wiadomo, że nic tak nie motywuje jak sukces.

Trudna sztuka motywacji

Mamy zafascynowanego dźwiękami kilkulatka, mamy wybrany instrument i kilka odbytych lekcji. I wtedy niedoszły wirtuoz stwierdza, że dziękuje, już sobie pograł, a teraz wolałby jednak z kolegami na boisko. Początkowy entuzjazm gdzieś wyparował, przychodzi znużenie. Pojawiają się trudności, bo niekoniecznie wszystko wychodzi za pierwszym razem, a od kolejnych razów bolą ręce, albo i uszy. Jeśli do tego częstotliwość lekcji z nauczycielem nie jest intensywna (bo w końcu chodzi o frajdę, nie katorgę), bardzo trudno jest się zmotywować. I tu uwaga: najważniejsze jest, żeby zbytnio nie naciskać, bo maluch, choćby z przekory, może się do grania zniechęcić, a przecież nie w tym rzecz. Według Agnieszki Krawczyk rolą nauczyciela jest „od samego początku delikatnie, ale konsekwentnie pokazywać uczniowi, że najpierw nauka, a potem zabawa. Jest czas na wszystko, ale właśnie w takiej kolejności”.

To zaprocentuje w przyszłości i nawet, jeśli dziecko będzie miało dłuższą przerwę (bo znużenie, bo niechęć albo wyjazd czy choroba), jest szansa, że „jeśli wcześniej zostaje zachowana metoda codziennego kontaktu z instrumentem, prędzej czy później zatęskni za graniem".

Jak umuzykalnić malucha – rola rodziców

A co z rodzicami? Ograniczamy się do płacenia i dowożenia na lekcje? Jeszcze nie teraz. Maluch zostawiony sam sobie granie będzie kojarzył z przykrym obowiązkiem do odbębnienia. I odbębni – byle szybciej, po łebkach, żeby mieć z głowy. Rodzice wcale nie muszą znać się na muzyce, żeby wspierać i pomagać. Jak? Rodzice mają konsekwentnie zachęcać do grania i słuchać. I to słuchać aktywnie. Nie przy prasowaniu, mieszaniu w garach, oglądaniu telewizji. Początki bywają trudne, ale na szczęście to tylko kilka(naście) minut dziennie. A z każdym tygodniem przecież ma być lepiej. Agnieszka Krawczyk radzi:

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź